WIERSZE RÓŻNE- TURYSTYCHY


Idź do treści

Turystych to nic innego, jak krótki wierszyk pomyślany, jako pocztówka z podróży. A więc obowiązkowo zaczynać sie musi frazą:
"
Pozdrowienia z...." i tu wstawiamy nazwę miasta czy też kraju. Tą ciekawą formę poetycką wymyślił nasz wspaniały poeta i tłumacz Stanisław Barańczak, kiedy udał się na wykład do Hong Kongu. Na stronie obok opowiada, jak się to wszystko zaczęło.
Turystych, zwany także korespondejem, odróżniać trzeba od turestychu, który pochodzi nie od turystyki, ale od angielskiego "
to rest", czyli odpoczywać, nie ruszać się z miejsca. Turestych zwany inaczej geografiołem to nic innego, jak notatki globtrottera-domatora. Czyli wierszowane dywagacje o obcym kraju nie zmuszające autora do trudów i wydatków związanych z podróżą. Turystych mówi zatem o rzeczywistej podróży i -mniej lub bardziej-realnym zdarzeniu, natomiast turestych to "fantazjowanie w domowym fotelu i pisanie właściwie sobie a muzom", jak twierdzi Mistrz.
Zachwycony wynalazkiem naszego poety zacząłem notować na gorąco w czasie moich podróży impresje dające się zamknąć w lakonicznej formie czterowiersza. Nie wysyłałem pocztówek z turystychami, ale zapisywałem je w moich podróżnych notesach, które obecnie z trudem odnajduję w stosie starych szpargałów. Na szczęście nadawałem im numerację cyframi rzymskimi i tego będę się trzymał obecnie, chociaż raczej nie uda mi się odszukać wszystkich turystychów, które napisałem w czasie mych podróży, zabraknie więc chronologii.
Podobnie ponumerowałem "założycielskie" turystychy Barańczaka, gdyż będę się na nie czasami powoływał.
Jak wynika z moich notesów pierwsze turystychy napisane pod wpływem utworu nr III Mistrza, zacząłem tworzyć na Korfu, a więc w roku 1998. W tych latach najczęściej jeździłem na wyspy greckie. Rok wcześniej byłem w Stanach Zjednoczonych i dlatego na Korfu napisałem moje turystychy nr VII i VIII. Tam też powstały jedyne w moim dorobku turestychy nr IX i X, gdyż na Bahamach oraz w Hong Kongu nie byłem do dzisiaj.
Ale to przypadki odosobnione kiedy to zachłysnąłem się samą ideą turystychów, a nie słyszałem nic o turestechach.


"Cóż zaś powiedzieć o Hong–Kongu, mieście, w którym Autor spędził parę lat temu kilka
czarownych dni, zaproszony przez pewną — najwyraźniej i zamożną, i znającą się na ludziach —
fundację do wygłoszenia na miejscowym uniwersytecie jednogodzinnego wykładu o literaturze
polskiej (CAŁEJ, jak mi wyjaśnili zafrasowani organizatorzy: miejscowa młodzież studencka nic
o niej nie wie, więc trzeba zacząć od podstaw, to znaczy od mroków średniowiecza). Nazwa Hong–Kong, absolutnie niepowtarzalna w swoim fonetycznym i rymogennym uroku, sprawiła,że niewielkie honorarium za wykład (nie skarżę się, bo na sam bilet lotniczy Boston–Hong–
Kong–Boston fundacja wydała krocie) poszło całe na pocztówki i znaczki".

I dalej o rymowaniu nazw miast, krajów i postaci historycznych.

"Nazwy miast, podobnie jak nazwiska postaci historycznych w biografiołach , posiadają notabene bardzo różny potencjał rymotwórczy. Jeśli chcemy zabłysnąć w roli autora turystychów, lepiej jechać od razu do właściwego miasta — nie do wyeksploatowanego pod tym względem Paryża („Sekwana bieży chyża”, „Dzwonnik z Notre–Dame się zbliża”, „Kelner mi znów ubliża”, „Każda Francuzka— ryża”, „Ślimaki— wstrętna spyża”, etc.), ale np. do znacznie ciekawiej się rymującego Teheranu („Śle pozdrowienia wam Teheran. Każdy tu fanatyzmem steran”). Dublin pod tym względem nie jest najlepszy jako cel podróży: o ile nie stosujemy rymów głębokich, takich jak cytowane „Dublina — Lublina — [KU]L–u, blina — lub lina”, adresat może nam nie bez podstaw zarzucić, że prawie taki sam wiersz można byłoby napisać o Berlinie albo Koninie. Najlepsze dla turystychu są w istocie nazwy miast o niepowtarzalnymi „gęstym” profilu fonetycznym, nie rymujące się z nazwami innych miast (a więc nie dające się przez nie zastąpić), a zarazem obiecujące nam, że pogoń za rymami będzie trudna, ale zdobycze — ciekawe." /z tomu St. Barańczaka PEGAZ ZDĘBIAŁ, wyd. Prószyński, 2008/.


Moje turystychy w zdecydowanej większości opierają się na wydarzeniach autentycznych i były notowane na gorąco w autobusie, samolocie lub też w hotelu po całym dniu zwiedzania. Dowodem są moje stare notesy podróżne, które dopiero teraz po blisko 15 latach zacząłem otrzepywać z kurzu. Rzecz jasna najnowsze turystychy powstawały w czasie mojej podróży po Afryce Południowej w roku 2010, a jeszcze nowsze dopiero zostaną napisane i zamieszczone na tych stronach.
Mistrz dokonał podziału turystychów na mnóstwo rodzajów i podgatunków określając te podziały jako "
Poezja nonsensu a życie codzienne: wprowadzenie w prywatną teorię gatunków".










POWRÓT















Powrót do treści | Wróć do menu głównego