WIERSZE RÓŻNE- TURYSTYCHY


Idź do treści

Turystychy własne

II. Pozdrowienia z Korfu
Gdzie brak kopalniu torfu
Jest za to słońce i morze
No i każdy tu... może.

III. Pozdrowienia z Kerkiry
Gdzie wokół krążą ździry
I tupot białych mew
I wino, kobiety, śpiew.

IV. Pozdrowienia z Hellady
Gdzie zawsze pelen swady
Rymuję rymy greckie
Polskie, włoskie, niemieckie.

V. Pozdrowienia z wysp greckich
Gdzie nie brak wód zdradzieckich
Wśród których Odys ginął,
A ja sobie leżę i piję wino.

VI. Pozdrowienia z Grecji
Dokąd przybyłem z Wenecji
Nad piękne Morze Jońskie,
Gdzie zdrowie musisz mieć końskie.

VII. Pozdrowienia z Rodosu
Gdzie zabrakło mi głosu
Gdy śpiewałem tak głośno, że wreszcie
Wylądowałem w areszcie.

Cóż-rymy, jak rymy, ale za każdym turystychem kryje się wspomnienie jakiejś podróży (promem z Wenecji na Korfu) wesołej zabawy, pijaństwa, śpiewów i tańców w miłym towarzystwie na gościnnych wyspach greckich. Może nie było aresztu, ale tylko zwrócenie uwagi przez zawsze uprzejmą policję turystyczną. Nieważne, licentia poetica w turystychach też obowiązuje.

VII. Pozdrowienia z Dakoty
Gdzie nie widziano Gołoty,
Ale ja tam byłem
I morze whisky wypiłem.

VIII. Pozdrowienia z Illinois
Dla przyjaciół moich
Z Rockford i Chicago
Gdzie biegałem nago.

IX. Pozdrowienia z Bahama
Gdzie piłem do rana
Od rana do wieczora
Aż kaca przyszła pora.

X. Pozdrowienia z Hong Kongu
Gdzie wypadłem z pociągu
Najadłem się ryżu
I wylądowałem w Paryżu.

XII. Pozdrowienia z Malty
Gdzie walczyłem nie na żarty
Z maltańskimi rycerzami
I pięknymi kobietami.

XIII. Pozdrowienia z Hurghady
Gdzie rekin nie dał mi rady
I mimo mego uporu
Nie obejrzałem Luxoru.

Jak zaznaczyłem na wstępie nr IX i X to typowe geografioły czyli turestychy, jedyne w moim zbiorku. Południową Dakotę zwiedzałem autokarem popijając amerykańską whisky. W Hurghadzie natomiast nurkowałem w Morzu Czerwonym napotykając rekina (niezbyt wielkiego), a potem zapisałem na wycieczkę do Luxoru, na którą mnie nie zabrano z hotelu z powodu pomyłki rezydentki. Trafiłem tam dopiero po 3 latach.

XIV. Pozdrowienia z Bejrutu
Gdzie w hotelu Al Qutu
Opiwszy się arakiem
Zrobiłem wielką drakę.

XV. Pozdrowienia z Byblosu
Gdzie narobiłem bigosu
Wpadając jak pijana owca
Do starożytnego grobowca.


XVII. Pozdrowienia z Casablanki
Gdzie ciężkie bywają poranki
Ale po klinie z samego rana
Biegnę do meczetu Hassana.

XXI. Pozdrowienia z Novary
Gdzie byłem zbyt stary
By pływać w Lago Maggiore
Więc wezwano il dottore.

XXII. Pozdrowienia z Side
Gdzie niczemu się nie dziwię
Pijąc raki litrami
I tańcząc z odaliskami.

XXXIII. Pozdrowienia z Pamukale
Gdzie nie napiłem się wcale
Nie dlatego by brakło wódki,
Ale wypoczynek krótki.

Mile wspominam pobyt w Bejrucie, gdzie z naszego hotelu był ciekawy widok na lokalną "agencję towarzyską". W Byblos są groby szybowe, ale naturalnie udało mi sie do żadnego nie wpaść. A w tureckim Side mieliśmy występy lokalnych tancerek, które jednak okazały sie potem Rosjankami. Reszta opiera się na faktach, chociaż w Italii nigdy nie musiałem korzystać z pomocy lekarza, wystarczył kieliszek grappy i byłem kompletnie zdrów.



XXIV. Pozdrowienia z Luksoru
Gdzie brak materii oporu
Napędził mi strachu
Gdyż aparaty w piachu.


XXV. Pozdrowienia z Edfu
Gdzie zabrakło mi tchu
Na widok Horusa świątyni
I Hathor, która cuda czyni.


XXVI. Pozdrowienia z Assuanu
Gdzie narobiłem bałaganu
Strzelając z mego sztucera
Do krokodyli w jeziorze Nasera.

XXVII. Pozdrowienia z Kairu
Który leży wzdłuż Nilu
Piramidy piramidalne
A miasto? Orientalne.

XXVIII. Pozdrowienia z Synaju
Gdzie czułem się jak w raju
Goniąc ryby kolorowe
Na rafie koralowej.

XXIX. Pozdrowienia z Indii ryżowych pól
Gdzie pośladków tępy ból
Rósł jak szczyty Himalajów
W miarę zbliżania sie do Nepalu.

I znowu turystychy te oddają wiernie przeżyte w podróżach przygody. Oczywiście do krokodyli strzelałem w wyobraźni, ale w Sharm-el Sheik nurkowałem na rafie Tiran. W Indiach natomiast terroryści wysadzili most na drodze wiodącej do granicy z Nepalem, więc nasz autokar jechał wiele godzin zupełnie polnymi, wyboistymi drogami do tej upragnionej granicy.

XXVI. Pozdrowienia z hotelu Chryssana
Gdzie Amstela pijemy od rana
A wieczorem na balkonie ouzo
Tylko czasem tego ouzo jest ciut za dużo!

XXIV. Pozdrowienia z Cusco
Gdzie jedzą dziwne danie to
Ze świnki morskiej zwane cuy
Zdecydowanie jest to fuj!

XXV. Pozdrowienia ze szczytu Machu Picchu
Gdzie oniemiałem z zachwytu
Na widok świątyń Inków plemienia
Które góry w miejsce kultu zmienia.

XXXII. Pozdrowienia z Arequipy
Gdzie pewien doktor ubrany jeno w slipy
Strzelił pięc whisky z samego rana
Ku niezmiernemu zdumieniu barmana.

XXXIII. Pozdrowienia z La Paz
Gzie miło spędzałem czas
Zwiedzając Dolinę Księżyca
Mimo, że spacer oddech zatyka.

XXXI. Pozdrowienia z Limy
Gdzie nie pomagają kliny
Gdyż wieczna gurua
Rozum mgłą zasnuła.

Gurua to wieczna mgła wisząca nad Limą, która działa na ludzi raczej depresyjnie. La Paz leży na takiej wysokości, że nawet niewielki wysiłek powoduje brak tchu. Reszta jest nader oczywista.

XXXIV. Pozdrowienia z wodospadów Wiktorii
Gdzie pewien doktor w gin-euforii
Adoptował młodą Zimbabweankę
Czego już nie pamiętał rankiem.

XXXV. Pozdrowienia z Kapsztadu
Gdzie nie dojdziesz do ładu
Z nachalną ofertą wesołych dam
Gdyż uciec, ani schować nie można się tam.

XXXVI. Pozdrowienia z Parku Krugera
Gdzie zamiast z porządnego sztucera
Strzelałem do lwów i innych żyrafów
Jedynie z moich foto-aparatów.





Powrót do treści | Wróć do menu głównego