STARE FOTOGRAFIE-Rodzina Niewiarowiczów - Część II


Tajemnice rodzinne

Stare fotografie rodzinne kryją wiele tajemnic, ale także często je ujawniają dzięki ich opisaniu co przedstawiłem na przykładach ze strony poprzedniej. Niestety jest regułą, iż 99% fotografii pozostaje nieopisanych, czasem mamy miejscowość i nazwisko fotografa i to już jest jakąś wskazówką.
Krzyszewski

Przedstawiony na powyższej-niestety nie datowanej- fotografii młody człowiek to Stefan Krzyszewski i jak czytamy na odwrocie : "poboczny syn mego Stefana z Bronisławy Krzyszewskiej-była moją służącą w Warszawie." Podpis nie budzi wątpliwości- A. Niewiarowicz.
Chłopiec jest w wieku szkolnym, ma jakieś 6-7 lat, zakładam zatem że zdjęcie zrobiono ok. roku 1910-12, musiał zatem urodzić się ok. r 1905, czyli w okresie kiedy Stefan Niewiarowicz kończył w Warszawie Szkołę Techniczną i mieszkał ze swym ojcem Aleksandrem.
Dziś najwięcej osób o tym nazwisku mieszka w dawnym woj. radomskim-31 osób, a w ogóle w Polsce ok. 120 osób, w woj. gdańskim np.- tylko 6 osób. Na przełomie wieków spora grupa emigrowała do USA-np. Aleksander Krzyszewski, znany działacz polonijny z okolic Nowego Yorku (Southampton, Riverhead)
Była i szlachecka gałąź tego rodu-Krzyszewscy pieczętowali się herbem Gryf, bardzo zresztą popularnym dla wielu innych rodzin szlacheckich. U Bonieckiego niewielka wzmianka: "Marjanna z Piszczatowskich Krzyszewska, wdowa po Michale, zmarła około 1790 r."


[Kasia_Basia]
Nie jedyna to linia poboczna- widzimy tutaj fotografię bliźniąt i ich matki. Dzieci zwą się Kaśka i Baśka, a zdjęcie zrobiono w r. 1922 w Jarosławiu, fotograf Probstein. Zbyt mało mam jednak danych w tym przypadku, aby snuć hipotezy. Może ktoś odwiedzający tą stronę rozpozna swoich antenatów?


Są zdjęcia stanowiące zagadki, które rozwiązuję nieraz po latach. Na poniższym nie rozpoznaję nikogo, ale spróbujmy zgadywać.

Falenica

Fotografia została wykonana prawdopodobnie na letniskowej posesji Aleksandra w Falenicy na początku wieku XX-tego w przedziale lat 1904-1909. Centralną postacią jest starsza pani, matrona, być może teściowa Aleksandra Felicjanna Chmielowska ur. w roku 1838. Mogła mieć wówczas 66-71 lat. Jest spore podobieństwo do Zofii w tym samym wieku. Obok niej stoi małżeństwo z dziećmi, niewątpliwie z licznej rodziny Gerethów. Wg moich ostatnich badań (o4.2012 r.) mogli to być Lucjan Budzyński z żoną Hieronimą Gerreth (ślub w r. 1882) lub też Apolinary Konstanty Gerreth z żoną Józefą Eleanorą Gagatnicką (ślub w r. 1880)? Czy tuż obok starszej pani stoi jej syn Julian? Miałby nieco mniej niż 40 lat, ale z zarostem wygląda poważniej.
Jego siostry to Władzia, Zofia i rzeczona Józia, ale pamiętamy ze ślubu, że było tam jeszcze dwóch stryjecznych braci Zofii: Romek i Walery. Mamy też inną Władzię-wdowę, określaną jako ciotka Zofii o nazwisku Unierzyska (p. niżej).
Skonfrontujmy teraz inne, bardzo stare zdjęcie z powyższym.


Bardzo zniszczone, wykonane na zwykłym papierze nieznaną mi metodą (może to być odmiana metody koloidalnej) dającą odbitki o zabarwieniu niebieskim. Tutaj zmieniłem błękit na sepię dla usunięcia licznych przebarwień.

Chmielowskie

Nie ulega wątpliwości, że to ktoś z rodziny Eborowiczów, ale zaiste- obie matrony różnią się i nie są identyczne. Zatem to nie Felicjanna, a jej matka Marianna z Millerów dawno już w tym czasie nie żyła. Obok -Zofia oraz Władysława. Może to więc być któraś ze starszych sióstr matki Zofii Felicjanny. Najstarszą ur. w r. 1822 była Józefa z męża Szletyńska, potem Konstancja ur. w r. 1833 z męża Liszko lub Paulina Władysława ur. w r. 1838 z męża Unierzyska. Ta ostatnia szybko owdowiała (zob. pkt. IV), mogła więc zamieszkać wspólnie z najbliższą rodziną już w roku 1860. W XXI wieku odkrywam tajemnice XIX-wiecznych koligacji na podstawie starych fotografii, pożółkłych dokumentów i czystej intuicji wspartej 20 latami badań genealogicznych.


Przedstawiam teraz smutne zdjęcie starego człowieka, który wrócił do wolnej Polski, a nawet mimo podeszłego wieku wziął udział w wysiłku wojennym w czasie wojny bolszewickiej i ostatnie lata życia spędzał mieszkając w pobliżu syna Stefana. Blisko-ale może zbyt daleko?

[Rozmiar: 38452 bajtów]

Po powrocie do kraju Aleksander Niewiarowicz zamieszkał w Pilawie, gmina Jazgarzew w pow. grójeckim. Zameldował się tam 1 marca 1920 roku, a w sierpniu 1923 r. przeniósł się do Zbierska w pow. kaliskim. Po niespełna roku w maju 1924 wymeldował się do Stawiszyna, także w pow. kaliskim. Stamtąd po zaledwie czterech miesiącach wyjeżdża i zamieszkuje od 7 października 1924 roku we miejscowości Rypinek pod nr 19 (wieś ta od r. 1906 była włączona do obszaru miejskiego Kalisza), aby już 10 listopada tegoż roku ponownie wyjechać do Stawiszyna.
Tam też robi sobie zamieszczoną tu fotografię -nie prowadzi już swego diariusza, nie znamy uczuć które nim targały w tych ostatnich miesiącach. Wiadomo, że był skłócony z ukochaną żoną Zofią, która wyjechała do Gdyni i zamieszkała u syna Wacława. Miał też zastrzeżenia do swego młodszego syna Stefana, który poświęcał mu-jego zdaniem- zbyt mało czasu. Trudno się dziwić-zapracowany 41 letni wówczas Stefan - inżynier chemik zatrudniony w cukrownictwie- miał swoją rodzinę i 4 letnią córeczkę Krysię. Wacław pływał i był bardzo rzadkim gościem w kraju, a jeśli w ogóle się z ojcem kontaktował, to były to jedynie lakoniczne komunikaty na pocztówkach wysyłanych z egzotycznych krajów.
Aleksander udaje się więc do firmy fotograficznej FOTO BAYER w Stawiszynie. Zabiera z sobą fotografię ubóstwianej Zofii i ulubionego pieska. Ubiera jasny garnitur w ciemne paski, przypina odznaczenia. To mniejsze, dolne zidentyfikowałem, jako odznakę "ofiarnych O.K.O.P. 1920r." tj. Obywatelskiego Komitetu Obrony Państwa nadaną mu przez gen. J. Hallera w roku 1921.
Na odwrocie gotowej już fotografii Aleksander pisze równym, kaligraficznym pismem:

Stawiszyn 10-tego sierpnia 1925 r.
Ostatnie moje zdjęcie
Obecnie mam 73 rok Życia
Osamotniony A. Niewiarowicz
Przy mnie wierni przyjaciele, fotografia i piesek
Stawiszyn Ziemi Kaliskiej Miasteczko i poczta

Kilka dni później odbiera sobie życie...

"Czekam na wezwanie, nie ponaglam, ale i nie ociągam się. Już pora" zapisał w swoim dzienniku pisarz i eseista węgierski Sandor Marai mający 89 lat. Następnego dnia strzelił sobie w głowę.
Jego idol i wzór literacki Henry de Montherlant uczynił to samo w wieku 76 lat. On z kolei napisał: "Samobójstwo nadaje blask życiu, tak jak płomień rozjaśnia pochodnię" oraz "Zadanie sobie śmierci to pokazanie w sposób niepowtarzalny, że nie wierzy się w Boga".
A Ernest Hemingway strzelając do siebie w roku 1961 nie zostawił ani słowa wyjaśnienia.
Na koniec aforyzm Paula Claudela (1868-1955)- "Śmierć to jedyny egzamin, którego nie można oblać".


I wreszcie fotografia jednoznacznie tragiczna w swej wymowie - piękna, młoda kobieta leży martwa z rewolwerem w dłoni, w skroni otwór od kuli. Obok niej zdjęcie ukochanego, który pewnie porzucił swą ukochaną dla innej, na stole pożegnalny list.

[Rozmiar: dead_girl]

Usiłowałem dość długo rozwiązać tą zagadkę. Pomogły inne dwa zdjęcia obrazujące próby kółka teatralnego, w którym brał udział Stefan Niewiarowicz. Piękna dziewczyna nie popełniła samobójstwa, zdjęcie jest upozowane i stanowi fragment sztuki granej przez młodych adeptów aktorstwa gdzieś około roku 1910 w Młodzieszynie. Było to amatorskie kółko teatralne działający przy miejscowej cukrowni.
Wersję tą potwierdziła później córka Stefana, Krystyna i wszystko stało się jasne. To zdjęcie nie kryło mrocznej, latami skrywanej tajemnicy.
W realnym życiu mojej rodziny był jednak i taki przypadek. Młoda kobieta otruła się z powodu nieszczęśliwej miłości ponad 80 lat temu. Piszę o tym na tej stronie. Na zakończenie tej podstrony inna zagadka. Oto trzy kobiety klęczą przy okazałym, podwójnym grobie i modlą się. Scena jak z Grottgera, ale czy fotografia ta ma rzeczywiście jakiś związek z Powstaniem Styczniowym?

[modlitwa]

Oryginalne zdjęcie formatu 9x12 w sepii było mocno wypłowiałe i pozałamywane tak, że jego retusz i doprowadzenia do stanu używalności zajęło mi kilka godzin. Nie rozpoznałem w tych kobietach żadnego członka naszej rodziny. Postanowiłem odczytać nazwisko na mogile- w tym celu zeskanowałem w maksymalnej rozdzielczości tylko ten fragment zdjęcia i powiększyłem wycinek - oto rezultat, widać wyraźnie imię i nazwisko Juljusz Liszko i mniej wyraźnie rok 1864. A więc jednak - grób dwóch poległych powstańców, a sądząc po rozmiarach musieli to być bohaterowie tych walk. Fotografia pochodzi z lat 80-tych XIX wieku. W tych czasach pamięć o powstaniu była bardzo żywa, żyło też wielu kombatantów Powstania Styczniowego. Ostatni z nich zmarł w Warszawie w czasie II wojny bodajże w roku 1942.
Zagadka nie do końca rozwiązana. Trzeba ustalić kim był Juliusz Liszko, tożsamość trzech kobiet widocznych na tym zdjęciu będzie niezwykle trudno ustalić.
Sprawa częściowo wyjaśniła się przy lekturze strony 10 pamiętnika. Mamy tam Juliana Liszko, ale urodzonego już po powstaniu styczniowym. Imię to otrzymał z pewnością od swego ojca po poległym w powstaniu bohaterskim bracie. Dokładniejsze koligacje rodzinne Liszków z Eborowiczami omawiam w pkt. VII na tej stronie.



STRONA TRZECIA-rozpoczęta!

Powrót do STRONY PIERWSZEJ

STRONA GŁÓWNA