FIZJOLOGICZNE ASPEKTY ŚMIERCI - CZĘŚĆ II

Sed pereundi mille figurae (Lecz umierania tysiąc sposobów).
[OWIDIUSZ, HEROIDY]

<



IV. GRANICA MIĘDZY ŻYCIEM A ŚMIERCIĄ.

tryptyk_smierci (153 kB)

ŚMIERĆ - TOWARZYSZKA ŻYCIA

Pierwsze sekcje ludzkich zwłok przeprowadzili podobno Erasistratos z Keos (304-257 BC) i Herofilos z Chalcedonu (335-280 BC) w aleksandryjskim Muzejonie, ale historię anatomii nowożytnej rozpoczął w XIV w. boloński lekarz Mondino de Luzzi (1270-1326). W 1345 r. Guido de Vigevano wydał ilustrowany atlas anatomiczny. Anatomię patologiczną zapoczątkowali Antonio Benivieni (1443–1502) i Alessandro Achillini (1463-1512).Ale już ok. 1340 r. przeprowadzono w Padwie pierwsze, oficjalne sekcje zwłok na zmarłych podczas dżumy.
Pod wpływem Andrea del Verrocchio (1435-1488), nauczyciela Leonarda da Vinci (1452-1519), artysta zaczął sam przeprowadzać sekcje zwłok i tworzyć serie szkiców anatomicznych (ok. 750 rysunków w ciągu 20 lat). Tych sekcji przeprowadził ok. 30 (zaprzestał ich na rozkaz papieża Leona X), ale nie były to sekcje „pięknych humanistek i humanistów”, ale skazańców i nieboszczyków zniszczonych chorobami (rzadko umiera się „od zdrowia”). Znana jest sekcja stulatka, której wynikiem był opis marskości wątroby i arteriosklerozy.
Teraz trzeba sobie wyobrazić warunki, w jakich te sekcje były przeprowadzane i uwzględnić stan ówczesnej higieny, dostępność bieżącej wody itp. itd. Pracujący w tych warunkach Leonardo poznawał obiekty swoich badań za pośrednictwem wszystkich zmysłów i przeżywał wszystkie stany psychiczne związane z obserwacją krwi, chorób, rozkładu i śmierci. Podobnie było z innym wielkim malarzem późniejszego okresu Caravaggiem (1571-1610). Malował on w Messynie obraz "Wskrzeszenie Łazarza" na zamówienia bogatego kupca genueńskiego Giovanniego Battisti de Lazzari. Robotnikom-modelom kazał podtrzymywać znajdujące się już w rozkładzie ciało nieboszczyka.
Ale to lekarze od czasów Renesansu poszukiwali zwłok dla celów naukowych. Pamiętamy "Lekcję anatomii" Rembranda- majestat śmierci, skupienie i podziw lekarzy dla tajemnic ludzkiego ciała. Dzisiaj w chińskiej prowincji Dalian w potężnych bunkrach dwustu Chińczyków obdziera ze skóry zwłoki ludzkie i preparuje je miesiącami tak, aby miliony ludzi na świecie mogły zobaczyć swoje wnętrza. Twórcą tzw. plastynacji jest Gunther von Hagen, który planował otwarcie takiego zakładu w Polsce. Nie uzyskał jednak zgody władz, było wiele protestów.
Zwłoki odwadnia się lodowatym acetonem i nastrzykuje syntetycznymi polimerami, platikiem. Narządy i tkanki zachowują swoją budowę, aż po struktury mikroskopowe. Widzimy płuca czarne od tytoniu, wątrobę przeżartą rakiem, serce zniszczone zawałem. Wystawa plastynatów objechała cały świat, ludzie walą na nią tłumnie. Jest to współczesna, masowa lekcja anatomii. Odwiedzający sami wpisują się na listę chętnych, aby po śmierci zostać plastynatami! Hagens zebrał już ponad 10 tys. takich deklaracji. Daleko została groza śmierci i refleksja nad odejściem w niebyt. Czyż nie lepiej "spocząć w plastiku", niż gnić w ziemnym grobie?

plastynat (16 kB)

PLASTYNAT - KOBIETA W CIĄŻY

Gnić można też w pełnym słońcu, jeżeli to służy nauce. Na tyłach Kliniki Medycznej Uniwersytetu Tennessee znajduje się zagajnik, gdzie wylegują się martwi ludzie rozkładając się stopniowo dla dobra medycyny sądowej. Są to oczywiście ciała darowane klinice do celów naukowych. W tym przypadku chodzi o określenie dokładnego czasu śmierci na podstawie analizy tkanek ofiary i pomiaru wielu substancji chemicznych biorących udział w gniciu. W tym konkretnym badaniu było 18 ciał, z których pobrano ponad 700 próbek. Pracował przy tym upiornym zadaniu jeden naukowiec tj. adiunkt z Instytutu Medycyny Sądowej wspomnianej uczelni, a praca ta do przyjemnych i należała. Niemniej dzięki tej pracy można określać czas zgonu z dokładnością do kilku godzin na podstawie analizy zachodzących procesów gnilnych. Ktokolwiek zobaczyłby ten niezwykły eksperyment z pewnością zdecydowałby się na kremację. Makabryczne szczegóły z badania rozkładu trupów w rozdz. 3, poz. nr 3 wykazu literatury na poprzedniej stronie.
Jednakże proces rozkładu ma swoje znaczenie egzystencjalne i filozoficzne. W buddyjskiej Satipatthana Sutta jest fragment zatytułowany "Kontemplacje dziewięciu cmentarzy". Nakazuje on kandydatom na mnichów medytować nad rozkładającymi się na polach zwłokami zaczynając od ciała "spuchniętego, sinego i zaognionego", przechodząc do takiego, "które jedzą robak", aż do szkieletu "pozbawionego ciała i krwi, podtrzymywanego przez ścięgna". Mnichom mówiono, by nie przerywali medytacji, aż nie zapanuje w nich spokój i uśmiech zagości na ich twarzach. Celem było pogodzenie się z przemijalną naturą naszej egzystencji, przezwyciężenie odrazy i strachu na widok rozkładu naszej cielesnej powłoki.

Wróćmy jednak do definicji życia. Czy np. wirus jest organizmem żyjącym? Naukowcy uważają, że nie, że to "cząstka", a nie komórka oraz "segment", a nie chromosom. Faktycznie, wirus grypy jest miniaturowy i zawiera tylko 11 genów. Ale co powiedzieć o mimiwirusie, który mieszka w amebach? Ma on podwójną spiralę DNA, jak ludzie oraz skomplikowane mechanizmy do jej reparacji. Ma też bogaty garnitur genów nigdy dotąd u wirusów niespotykanych. Pamiętamy, że owa "rzeka genów" (poz. 6 wykazu literatury)to rzeka DNA, która płynie w czasie, nie w przestrzeni. To rzeka informacji, a nie tkanek; nurt abstrakcyjnych instrukcji budowy organizmów, a nie samych organizmów. Kolejne organizmy są tylko pośrednikami niemającymi żadnego wpływu na przenoszoną przez siebie informację.
Nasz kod genetyczny, kod uniwersalny dla całego ożywionego świata, ma charakter cyfrowy. Z dokładnością co do słowa i sylaby można by zakodować cały Nowy Testament, wykorzystując te fragmenty ludzkiego genomu, które obecnie są wypełnione "śmieciowym" DNA. Życie zatem to nic innego tylko bity, miliony bitów cyfrowej informacji. To bardzo ważne, wręcz fundamentalne odkrycie nauki. Geny to czysta informacja, która może być kodowana i rozkodowywana bez żadnych zakłóceń i zmian znaczenia. Kod powielany jest bezbłędnie przez wiele pokoleń, a liczba sporadycznych błędów jest akurat taka, by zapewnić zróżnicowanie genetycznej informacji Ewolucja w rozumieniu darwinowskim jest możliwa tylko dlatego, że-poza dyskretnymi mutacjami, które na drodze naturalnej selekcji są albo odrzucane, albo zachowywane- proces przekazywania genetycznej informacji odbywa się z idealną precyzją. Rok 1953, rok podwójnej spirali DNA, przejdzie do historii nie tylko jako koniec mistycznych i obskuranckich poglądów na istotę życia, lecz także jako rok ostatecznego triumfu zdigitalizowanej wersji darwinizmu. Czekamy obecnie na jakiś nowy, przełomowy rok 2053 (?), kiedy to powstanie kwantowa interpretacja podwójnej helissy DNA.
Niedawno uczeni stworzyli w laboratorium bakteriofaga, czyli sztucznego wirusa, który atakuje bakterie i zachowuje się identycznie, jak jego naturalny odpowiednik. Czy więc stworzono życie, czy tylko jego namiastkę? Czy wirus może zmartwychwstać? Taka rezurekcja miała miejsce z wirusem grypy hiszpanki, którego wydobyto z grobu zmarłej Eskimoski i ożywiono w laboratorium. Ten wirus stał się aktywny i znowu zabijał, a skoro zmartwychwstał to wcześniej musiał być jakąś formą życia? Może to wirusy wytworzyły DNA? Miliardy lat temu nie było DNA, tylko RNA, pojedyncza nić, która może się replikować, katalizować reakcje, zbierać informacje i wykonywać więcej zadań, aniżeli sztywne DNA. A co było przed RNA? Nic nie było, nie było mitycznej, pierwotnej zupy w praoceanie (złożonej z koacerwatów i minisfer), gdzie powstawały aminokwasy, z nich na zasadzie emergencji, bardziej skomplikowane związki chemiczne, białka, komórki itd. Dla mnie jest oczywistym, że to mechanika kwantowa wywiodła życie bezpośrednio z atomów, bez konieczności skomplikowanej chemii. Informacja może być bardzo efektywnie przetwarzana na poziomie kwantowym. Może być ona bierna-korzystać np. z orientacji spinu elektronu i tak użytecznych zjawisk, jak tunelowanie, splątanie czy superpozycja. Gdzież jest zatem ów replikator kwantowy, owa matryca życia? Gdzieś w odległym kosmosie czy poza nim? Na te pytania odpowiem wkrótce na mojej stronie o filozofii kwantowej. Sporo na temat kwantowego charakteru życia i śmierci piszę także w FILOZOFICZNYCH ASPEKTACH ŚMIERCI I PRZEMIJANIA.
Jedno jest pewne - nie poznamy zbyt szybko definicji życia i śmierci, gdyż zbyt mało wiemy o świecie kwantów. Jesteśmy jak XVIII. wieczni filozofowie przyrody głowiący się nad definicją zwykłej wody. Dopiero teoria atomowa wyjaśniła, że są to 2 atomy wodoru plus 1 atom tlenu. Podobnie w XXII wieku, a może później,odnajdziemy ukrytą poza naszym światem matrycę życia, wnikniemy głębiej w tajemniczy świat kwantów, a wówczas definicja życia, jego stanów pośrednich, istota śmierci staną się dla nas tak oczywiste, jak konstrukcja cząsteczki wody.
Wróćmy jednak do owej tak trudnej do uchwycenia chwili, kiedy znika życie, a pojawia się śmierć.

tryptyk_smierci2 (236 kB)

TANIEC ŚMIERCI

Często po wypadkach, zatruciach, udarze mózgu ludzie popadają w stan śpiączki. Spóźniona reanimacja pozwala na przywrócenie pracy serca i oddechu, ale świadomość nie wraca, kora mózgowa zostaje trwale uszkodzona. To vita vegetativa. Leżą tacy pacjenci w hospicjach, szpitalach, domach-zawieszeni między życiem a śmiercią. Mają rozlane, obustronne uszkodzenia kory mózgowej, choć sprawne pozostają struktury pnia mózgu. Czasami się budzą, a czasami ( w przypadku komy tj. uszkodzenia pnia mózgu) trzeba ich odłączać od aparatury. Był u nas przypadek, że mężczyzna 39. letni po wypadku motocyklowym obudził się po 19. latach! Przebywał on w stanie zawieszenia między życiem a śmiercią w stosunkowo lekkiej śpiączce typu alfa, co oznacza, że reagował na niektóre bodźce. Definicja, w której śmierć mózgu oznacza śmierć organizmu jako całości, przyjęta została przez większość krajów.
Mimo to budzi ona nadal wiele sprzeciwów. Przecież ciało kogoś bliskiego nie nosi śladów śmierci, jest ciepłe, oddycha, krew krąży. Trudna do zrozumienia i sprzeczna w swojej istocie obecność żywego trupa może odbijać się na stanie emocjonalnym personelu OIOM. Trzeba czuwać nad trupem 24 godziny, a gdy zajdzie potrzeba podejmować na nim zabiegi "ratujące życie", aby powstrzymać degradację organów. Bywa i tak, że trzeba wykonać reanimację trupa, a obok leży żywy pacjent z pisemnym poleceniem "nie reanimować".
Gdzie zatem leży ta nieuchwytna granica między życiem, a ostatecznym odejściem w ciemności Hadesu? Współczesna medycyna nie odpowiada nam jednoznacznie na to pytanie. Śmierć mózgową wymyślono na potrzeby transplantologii, ale także z tego względu, że utrzymywanie tysięcy ludzi w stanie wspomaganej śpiączki przekraczałoby możliwości nawet najbogatszych krajów. Śmierć mózgowa ma sens, kiedy przestaje pracować pień mózgu i tylko wtedy. Jak wiadomo w pniu mózgu znajdują się liczne pierwotne ośrodki odpowiedzialne za utrzymanie funkcji życiowych. Znajduje się tam ośrodek oddychania, ośrodek regulujący pracę serca, ośrodek regulujący ciśnienie tętnicze, ośrodek regulujący temperaturę organizmu, ośrodek regulujący metabolizm, przysadka, ośrodki odruchowe wzroku i słuchu, ośrodek integracji bodźców ruchowych i czuciowych i twór siatkowaty pnia mózgu, odpowiedzialny za zdolność do czuwania, za stan przytomności i zdolność do wybudzania. Pień mózgu stanowi także skupienie ośrodków nerwowych dla następujących czynności odruchowych: ssanie, żucie, połykanie, wymioty, kichanie, kaszel, mruganie, pocenie się, regulowanie przemiany materii. Wszystkie te odruchy są wrodzone i występują już u noworodków. Jak lekarz szuka objawów śmierci pnia mózgu? Świeci w oczy i stwierdza brak reakcji źrenic, dotyka gałki ocznej i nie widzi mrużenia powiek, naciska na twarzy nerw trójdzielny, by sprawić ból, lecz nie uzyskuje odpowiedzi, porusza rurką intubacyjną, lecz nie udaje mu się wywołać odruchu kaszlowego. Te i jeszcze kilka podobnych testów powtarza się po 3. lub 6. godzinach i jeśli wynik jest nadal negatywny uznaje się chorego za zmarłego. Ale nie ma jednej chwili śmierci, to proces złożony. Człowiek umiera etapami: najpierw biologicznie, gdy umiera pień mózgu. Pozostałe organy i grupy komórek umierają później, każde w swoim czasie. W wielu jednak przypadkach pień mózgu nie ginie całkowicie, chory może nawet samodzielnie oddychać, bez aparatury i przy sztucznym odżywianiu może trwać w stanie półżycia latami. Znane są głośne przypadki Terri Schiavo czy Karen Ann Qiunlan. Pierwsza żyła 15 lat samodzielnie oddychając, a druga lat 9.
A może mózg posiada zdolności do regeneracji po ciężkich uszkodzeniach? Naukowcy z Penn State University (USA) odkryli, że proces regeneracji uszkodzonych neuronów obejmuje naprawę dendrytów – części komórek nerwowych odpowiedzialnych za odbieranie sygnałów od innych jednostek. Badacze wykorzystali do eksperymentu muszki owocowe (Drosophila melanogaster), którym odcięli dendryty od wszystkich komórek nerwowych, a następnie obserwowali, jak zachowa się ich organizm. Odcięcie wszystkich dendrytów spowodowało, że komórki nie były w stanie dalej odbierać informacji i oczekiwano, że umrą. Badacze byli zaskoczeni, kiedy odkryli, że wcale tak się nie stało. Okazało się, że dendryty zaczęły regenerować się już po kilku godzinach, a po kilku dniach prawie całkowicie odbudowały swoją sieć. W dodatku zauważono, iż odrost dendrytów w komórkach nerwowych przebiegał znacznie szybciej i bardziej efektywnie, niż zazwyczaj ma to miejsce w przypadku aksonów. Do tej pory sądzono, iż neurony odbudowują się wyłącznie poprzez odrost aksonów – elementów przekazujących informacje innym komórkom. Teraz wiadomo, że dendryty są także zdolne do regeneracji, a ponadto proces ten jest niezależny od zjawiska odrostu aksonów. Oznacza to, że neurony nie tylko posiadają niesamowitą zdolność do odbudowy, ale dysponują w dodatku dwoma systemami regeneracji: jednym dla aksonów i drugim dla dendrytów. W przyszłości naukowcy pragną zbadać, w jaki sposób i na jakich warunkach przebiega proces regeneracji dendrytów u ludzi, a także chcą zidentyfikować białka lub geny zaangażowane w powstawanie tego zjawiska. Badacze mają nadzieję, że w przyszłości będzie można wykorzystać wiedzę na ten temat w przywracaniu sprawności osobom po udarach czy wypadkach.
Od muszek owocowych do ludzi daleko, ale nie aż tak, jakby się wydawało-mamy sporo wspólnych genów. Są to np. geny odpowiedzialne za tworzenie oka. Niewiele zatem dzieli nas od powstania możliwości naprawy uszkodzonych neuronów, a co za tym idzie, od pełnej odwracalności nie tylko śmierci klinicznej, ale i śmierci mózgowej. Czy uda się się przesunąć granicę śmierci? Jeśli tak się stanie, w co nie wątpię, powstaną kolejne pytania, na które trudno będzie odpowiedzieć na gruncie fizjologii. Te pytania kierować musimy do filozofów.

V. FILOZOFIA FIZJOLOGII.

Nie zamierzam tutaj powtarzać moich argumentów z FILOZOFICZNYCH ASPEKTÓW ŚMIERCI I PRZEMIJANIA, zajmujemy się przecież fizjologią. Dlatego sięgnę po Arystotelesa i do jego "Zagadnień przyrodniczych, gdzie pisze on o melancholii, czyli o doznaniu świata i siebie tak silnym, że trudnym do zwerbalizowania. Bywamy często w takim stanie, że doznajemy udręk, nie umiejąc nawet odpowiedzieć sobie z jakiego powodu. Na drzeworycie Alberta Durera MELANCHOLIA I (pierwszy od prawej na tryptyku) widzimy postać ze skrzydłami siedzącą na płycie kamiennej : jej głowa okolona wodnymi jaskrami i rzeżuchą wsparta jest dłonią. W drugiej dłoni trzyma cyrkiel, a na kolanach leży księga. Melancholia była bowiem cechą ludzi mądrych i wykształconych, czasem także geniuszy, jak przedstawia to sztych Jakuba de Ghyena (pierwszy z lewej). Podobnie jest to pokazane na akwaforcie Giovanniego Benedetta MELANCHOLIA (centrum tryptyku). Kobieta na tle ruin, trzymając na kolanach trupią czaszkę, wokół niej porozrzucane są księgi, papirusy i cyrkiel. We wszystkich obrazach melancholików obecne są zmysłowe świadectwa śmierci: kości zmarłych, trupie czaszki, kości zwierząt. Śmierć towarzyszy melancholii nie tylko dlatego, że prowadzi ona często do samobójstwa, ale dlatego, że doznanie śmierci jest fundamentalnym doznaniem do zrozumienia kondycji człowieka. W myśl teorii humoralnej źródłem melancholii jest czarna żółć wydzielana przez śledzionę. Jej objawy szczegółowo opisuje Arystoteles-przy nadmiarze powoduje bezwłady, odrętwienia, stany przygnębienia i lęki. Gdy się natomiast rozgrzeje czarna żółć powoduje uniesienia radości, śpiewy, pijaństwa i lubieżność. Współczesna medycyna określa takie objawy, jako dewiacje umysłowe w rodzaju depresji klasyfikowanej według czynników somatycznych i psychogennych. Leczy się takie stany tymoleptykami, czyli lekami hamującymi działanie enzymu rozkładającego aminy mózgowe, które odgrywają istotną rolę w transmisji impulsów nerwowych.
Medykalizacja depresji to fakt, ale ów spleen, czy też inaczej Weltschmerz, to stany duchowe niezbędne filozofom dla odczuwania świata i naszej w nim roli. Pisał Nietzsche: "moja egzystencja jest straszliwym ciężarem, już dawno bym ją porzucił, gdybym w tym stanie cierpienia nie czynił najbardziej pouczających prób i eksperymentów w sferze duchowo-moralnej. Ta radość poznania wznosi mnie na wyżyny, na których zwyciężam całą udrękę i cały brak nadziei. Ogólnie biorąc jestem szczęśliwszy niż kiedykolwiek indziej w mym życiu". Widzimy zatem wyraźnie, że zdrowie i choroba to stany, które regulują aktem twórczym. Zdrowie pozwala zachować myśl jako przedmiot refleksji, której treści dostarcza choroba. Pokonanie choroby jest działaniem pożądanym, ale iluzją jest sądzić, że możliwe jest życie człowieka bez choroby, cierpienia i bólu.

tryptyk_melanch (174 kB)

MELANCHOLIA

A jednak pokonanie bariery śmierci, a z nią wyeliminowanie chorób i cierpień wydaje się być zupełnie bliskie. Regeneracja neuronów, przeszczepy organów bez bariery immunologicznej, protezy bioniczne, a końcowej fazie transfer naszej sieci neuronów do pamięci komputera. Dopóki jednak pozostajemy więźniami powłoki białkowej pozostaje problem telomerów, które nieubłaganie skracają się z każdym podziałem doprowadzając do śmierci komórek. Ale i na ten, zdawałoby się nieuchronny problem degradacji telomerów już są sposoby. Jednak nadal większość komórek u ludzi dorosłych ma wbudowany mechanizm samobójczej zagłady, który zwie się apoptozą. Kiedy dociera właściwy sygnał komórka wchodzi w trajektorię śmierci. Zaczyna działać precyzyjny program, który ma jeden cel: zniweczenie i samozagładę. Uruchomiona zostaje sieć wyspecjalizowanych enzymów (kapsazy), które rozczłonkowują komórkę na określone, czyste fragmenty, unikając wzbudzenia stanu zapalnego. Jest to proces nieodwracalny, którego zahamować w żaden sposób się nie da. Medycyna będzie miała w najbliższych wiekach niemal nieograniczone możliwości przedłużania życia do 150-200 i więcej lat, ale struktura białkowa zawsze będzie miała swój kres i z tym faktem musimy się pogodzić. A może filozofia przygotuje nas do objęcia umysłem tych problemów?
Czym jest człowiek? Antropologia w tym ujęciu jest nie tylko nazwą pewnej szczególnej dyscypliny myślowej, która zmierza do odróżnienia bytu zwanego człowiekiem, od wszystkich innych istot ożywionych, ale raczej słowo to oznacza zasadniczą tendencję dzisiejszej postawy człowieka wobec siebie samego i całości bytu. Zgodnie z tą zasadniczą postawą, coś jest poznane i zrozumiane tylko wtedy, gdy znalazło antropologiczne wyjaśnienie. Pisze Szymon Wróbel:"Jestem wielkim przeciwnikiem metaforyzowania (infantylizowania) idei śmierci człowieka i nie jestem specjalnym entuzjastą łączenia tej śmierci z innymi licznymi zgonami, które dokonały się w wieku XIX i XX, tj.: śmiercią Boga, autora, historii, kultury, sztuki, geografii, człowieka publicznego, człowieka intymnego etc. Śmierć człowieka jest bezwzględna i bezwyjątkowa, a oznacza ona, zgodnie z intuicjami jej najwybitniejszych narratorów – Alexandre’a Kojève’a i Michela Foucaulta, wiele na pozór odległych tendencji kulturowych łącznie". Dla naszych rozważań tak szerokie ujęcia antropologii śmierci nie są potrzebne, ich wstępną analizę przedstawiłem w poprzednim eseju o śmierci i przemijaniu. Natomiast rozważania o fizjologii śmierci można zakończyć stwierdzeniem, że dopóki nasza osobowość będzie przywiązana do struktur białkowych śmierć nas nigdy nie ominie. Zwyciężymy ją tylko wtedy, gdy znajdziemy sposób na przeprowadzkę do struktur opartych na krzemie i metalach szlachetnych, a potem na porzucenie wszelkich materialnych pośredników i przejście do stanu czystej duchowości z wieczną egzystencją, której zrozumienie może nam ułatwić idea buddyzmu czy też hinduizmu. Na koniec zacytuję więc moją ukochaną świętą księgę, tutaj już przywoływaną, GITĘ.

Pośród miar jestem czasem, lwem pośród zwierzyny,
Pośród ptaków Garudą-skrzydlatym olbrzymem,
Z rzeczy oczyszczających wiatrem, z wojowników
Ramą. Świętym Gangesem pośród wód płynących,
Także świata początkiem, jak i jego końcem
Oraz środkiem. Ardżuno, ze wszystkich nauk
Jestem wiedzą duchową oraz mówców mową.
Pomiędzy literami jestem A, a dwandwą
Wśród wyrazów złożonych. Jestem wiecznym czasem.
Jestem stwórcą, co twarzy ma wiele na tym świecie.
Jestem śmiercią niszczącą, życiodajną siłą,
Sławą i pięknością kobiet, urokiem ich mowy,
Pamięcią, intelektem, wiernością i spokojem.

I to powinno nam wystarczyć. Jeśli żyć będziemy jak melancholicy, pełni zadumy nad nieskończoną otchłanią bezczasowej wieczności i chwilowymi radościami życia codziennego, zrozumiemy w końcu te kilka prostych prawd.

Kto gniew i pożądanie pokonał na zawsze
Kto myśli opanował, poznał swą naturę
Jest bliski wyzwolenia w Światłości najwyższej.

FIZJOLOGICZNE ASPEKTY ŚMIERCI CZ. I

POWRÓT: FILOZOFICZNE ASPEKTY ŚMIERCI

POWRÓT: CMENTARZE

STRONA GŁÓWNA


Rozpoczęto temat w czerwcu 2011
Rozpoczęto cz.II 10.IX.2015, ukończono 30.IX.15
Aktualizacja:
Zb.Penkalski