Krainy absurdu nie trzeba daleko szukać, wystarczy wniknąć w tryby galicyjskiej biurokracji. W moim przypadku zaczęło się niewinnie od e-mailowego wniosku z 18 kwietnia 2009 roku o wydanie aktu zgonu (zupełnego) mojej ciotki ze strony ojca (siostry jego ojca, a mego dziadka).
Sama forma mego wystąpienia okazała się być błędem. Do USC miasta Krakowa trzeba bowiem dostarczyć formalne pismo z plikiem załączników, co szybko uświadomił mi telefonicznie podinspektor Gajda prowadzący tą sprawę. Wysłałem więc pismo i uiściłem 33 zł opłaty skarbowej. I to był kolejny błąd, gdyż były to pieniądze wyrzucone w błoto, a urząd do dnia dzisiejszego ściga mnie i straszy egzekucją administracyjną o czym dalej.
W dniu 19 czerwca 2009 r. Kierownik USC Kraków wydał odmowną decyzję w kwestii wydania odpisu zupełnego aktu zgonu mojej krewnej wykazując brak interesu prawnego oraz fakt, że nie jestem wymieniony w art. 83 ustawy Prawo o aktach stanu cywilnego. To czysto formalne uzasadnienie nie bierze pod uwagę żadnych okoliczności faktycznych, a mianowicie:
1/ faktu, że moja krewna Stanisława Pękalska zmarła prawie pół wieku temu,
2/ od młodych lat była ona zakonnicą w zakonie sióstr sercanek, a więc ów przepis z art. 83 stosujący się do członków rodziny nie miał tutaj żadnego zastosowania. Nie było zstępnych, czyli dzieci, a jej rodzeństwo dawno temu zeszło z tego świata. Byłem więc jedynym żyjącym krewnym Stanisławy ( imię zakonne Świętosława) noszącym to samo nazwisko.
3/ jako członek rodziny byłem w posiadaniu aktu zgonu Stanisławy, a także jej aktu urodzenia i wielu pamiątek rodzinnych w postaci zdjęć opublikowanych na mojej stronie genealogicznej.
Głęboko przekonany, że wojewoda krainy galicyjskiej podzieli moją merytoryczną argumentację, wysłałem stosowne odwołanie w dniu 30 czerwca.
Moja naiwność opierała się na praktyce wielu USC w kraju, gdzie z reguły bez rygorystycznego stosowania
anachronicznej ustawy o aktach stanu cywilnego otrzymywałem żądane akty urodzenia czy też zgonu lub też uprzejme odpowiedzi w razie braku takowych. Mam jak najlepszą opinię o USC w Kaliszu, Wejherowie, Ćmielowie i wielu innych, gdzie kierownicy osobiście fatygowali się, aby zadzwonić, powiadomić, uściślić dane itp. Tak prawie w całej Polsce działają urzędy administracji państwowej realizując jedną z naczelnych zasad kodeksu postępowania administracyjnego mówiącą o pogłębianiu zaufania obywateli do organów Państwa. Ale Galicja i Lodomeria to takie swoiste państewko w Państwie działające pozornie zgodnie z literą prawa, ale w duchu maksymalnego utrudnienia załatwienia spraw najprostszych. I to we wszystkich organach i na różnych szczeblach drabiny administracyjnej, sądowej itp. W państwie odrębnym nawet posłowie i ministrowie pochodzący z Galicji są odmienni, a ich działania i wypowiedzi należałoby tłumaczyć i objaśniać.
Ilekroć bowiem wypowiada się poseł Gowin to nie wiem, czy mówi w imieniu wyborców, czy też reprezentuje interesy i poglądy kurii krakowskiej. Nad "dorobkiem" ministra sprawiedliwości z Krakowa w czasach rządów PiS lepiej spuścić zasłonę milczenia. Na tym tle podziwiam prezydenta miasta Krakowa, którego jednak rodacy nieustannie ciągają po sądach pod wydumanymi zarzutami, a służby specjalne prowadziły swego czasu tajne operacje, aby za wszelką cenę wykryć jakiekolwiek nieprawidłowości. Tak bardzo ten normalny człowiek i dobry gospodarz miasta nie pasuje do ich cesarsko-królewskiej wizji świata.
Aby objąć moim skromnym umysłem specyfikę galicyjską przytoczyłem tutaj skróconą historię tej egzotycznej krainy, co w pewnym stopniu pomogło, ale nie do końca. Pan wojewoda był uprzejmy odnieść się reszty naszego pięknego kraju, gdzie akty stanu cywilnego wydawane są bez wielomiesięcznych bojów przed wszystkimi możliwymi instancjami. I tak to zgrabnie napisał: "odnosząc się natomiast do zarzutu, że organ I instancji dokonał nieprawidłowej analizy prawa podczas, gdy inni kierownicy USC działają zgodnie z przepisami prawa i w granicach prawa, uznać należy za bezzasadny i nie mający uzasadnienia..."
Bezzasadny i nie mający uzasadnienia-jak to mocno brzmi, ale i groźnie przecież. Owi inni kierownicy z innego chyba państwa nie rozumieją widocznie istoty działania urzędów, które życie mają nam utrudniać, a nie ułatwiać. A urzędnicy (szczególnie skarbowi) za swoje najbardziej absurdalne i kosztowne decyzje nie ponoszą żadnej odpowiedzialności. W Sejmie dopiero wykluwa się ustawa mająca te absurdy i wszechwładzę biurokratów nad obywatelem ukrócić. Wojewoda galicyjski zapomina też o pewnych fundamentalnych zasadach prawa wyłożonych i w KPA i w KC. W okresie przejściowym, kiedy to ustawa o aktach stanu cywilnego pochodzi z odległych czasów PRL i mimo wielu nowelizacji nijak nie przystaje do czasów obecnych, te zasady pomagają ominąć rafy absurdów prawnych czyhające w przestarzałym prawie. W całym kraju, za wyjątkiem Galicji, to się sprawdza, a przecież tamte urzędy prawa nie łamią tylko stosują je rozsądnie i w duchu wspomnianych zasad idąc na rękę entuzjastom badań genealogicznych.
Wojewoda wskazał mi dalszą drogę odwołania od jego decyzji tj. do Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego. Z drogi tej już nie skorzystałem. Gdyby to działo się w czasach, gdy istniał tylko Naczelny Sąd Administracyjny bez oddziałów wojewódzkich, to z pewnością złożyłbym takie odwołanie. W obecnej strukturze sprawa nadal byłaby rozpatrywana na terenie Królestwa Galicji i Lodomerii, więc rezultat można więc bez trudu przewidzieć.
Wojewoda galicyjski wyniosłym milczeniem pominął niezwykle istotny aspekt całej tej sprawy tj. uproszczenie papierkowej drogi krzyżowej wydumanej przez podległy mu USC Kraków. Owe trzy postulaty zawarłem w zakończeniu mego odwołania, dlatego omówię je skrótowo. Otóż poszczególne wydziały urzędu miasta Krakowa istnieją suwerennie i nie mają ze sobą żadnych kontaktów. To petent ma dostarczyć do USC kserokopię dowodu uiszczenia opłaty skarbowej w ich wydziale finansowym. Czyli zapłacić za list polecony i wykonanie kserokopii. Ale wpłata z konta internetowego nie produkuje papierka i już jest problem.
Za wydanie decyzji negatywnej USC zażądał 10 zł opłaty. Napisałem więc, aby potrącili ją z opłaty 33 zł, którą wniosłem , a resztę mi zwrócili. I to okazało się niemożliwe do wykonania. Wszczęta została przeciwko mnie egzekucja w trybie administracyjnym i w każdej chwili mogę się spodziewać komornika, gdyż trwa ona nadal. Rosną koszty wezwań i odsetki od tych 10 zł, a wniesionej opłaty skarbowej też nie odzyskałem.
Lepper dla ratowania rolników-dłużników założył Samoobronę. Ja zamierzam wskrzesić za Jarosławem Haszkiem Partię Umiarkowanego Postępu w Granicach Prawa (por. (Politické a sociální dějiny strany mírného pokroku v mezích zákona-wyd. polskie 1987 r.) ) do walki ze smokiem wawelskim galicyjskiej biurokracji. Chętnych proszę o zgłoszenia./zbigkurzawa@wp.pl /
Wracając do mego odwołania sądziłem, iż organ nadrzędny uwzględni podnoszone przeze mnie argumenty. Nie cytuję ich tutaj, gdyż oryginał pisma można sobie przeczytać za odnośnikiem. Niestety Wojewoda Małopolski w całej rozciągłości podzielił sformalizowana do granic absurdu argumentację podległego mu USC Kraków. Jednocześnie uzasadnienie to jest tak kuriozalne, że wymaga skrótowego chociaż omówienia.
Otóż galicyjskie urzędy stoją na stanowisku, że obywatel-wnioskodawca z definicji pragnie ich oszukać, wyłudzić, zamotać i ośmieszyć. Nie ma mowy o zaufaniu do człowieka, nie ma mowy o prostocie i szybkości w załatwianiu spraw. Jest mur, którego zburzyć się nie da. Przedstawione przeze mnie kserokopie dokumentów (mój akt urodzenia i akt zgonu ojca) uznano za prymitywny fałsz wobec czego zwrócono się do USC w miejscu mego urodzenia, aby to zweryfikować. Oczywiście moje kserokopie były zgodne z tymi znajdującymi się we właściwym USC. Danych ze stron internetowych nie dało się tak łatwo zweryfikować, więc generalnie je odrzucono, jako niewiarygodne. Dość łatwo przecież zafałszować drzewo genealogiczne, tylko pytam się po co i w jakim celu? Takie same pytania można zadać urzędowi prowadzącemu tak zaciekłą obronę aktu zgonu sprzed blisko 50 lat? Dlaczego jedynego żyjącego krewnego zmarłej zakonnicy nie zalicza do osób uprawnionych do otrzymania tego dokumentu?
W ostatecznym rezultacie zgodnie z galicyjską reinterpretacją przepisów uznano, iż jestem osobą całkowicie obcą wobec zmarłej, a zatem zaliczam się do ustawowo wymienionych "innych osób". A te inne osoby to już muszą mieć szczególny interes prawny w żądaniu wydania odpisu zupełnego aktu zgonu. I to interes prawny bieżący i pilny, a nie mający się dopiero zdarzyć w przyszłości. Wbrew opiniom teoretyków i praktyków przytoczonym w czasopismach fachowych USC, że może to być interes przyszły, a urzędowi nic do tego.
Ale i ten interes-jakikolwiek by on był- też wg pokrętnej logiki wojewody nie uprawnia do wydania żądanego dokumentu, gdyż wystarczyłby odpis skrócony aktu zgonu. A ten wydać można jedynie pod warunkiem wykazania pokrewieństwa.
Pan wojewoda w tym miejscu już chyba zapomniał, że taki zwykły odpis aktu zgonu wnioskodawca już posiada, ale trochę on stary już i papier pożółkły. Ale gdyby chciał otrzymać odpis nowy w wolnej Polsce poświadczony, to na wszelki wypadek wojewoda stwierdza, że go pod żadnym pozorem nie otrzymam.
Pan wojewoda z Małopolski swoją decyzją wykreślił mnie z grona krewnych Stanisławy stwierdzając jednoznacznie, że łżę i z sobie tylko znanych, tajemnych powodów usiłuję wyłudzić dokument z USC. Ośmieliłem się bowiem nie przedłożyć aktu zgonu mego dziadka Franciszka Pękalskiego. To, że na mojej stronie genealogicznej jest numer tego aktu zgonu( 95/1941), który jednym telefonem do właściwego USC dałoby się zweryfikować nie wystarczyło. Cała bowiem strona internetowa "nie może być traktowana jako dowód w postępowaniu administracyjnym".
I tutaj jest pies pogrzebany! Znam witryny genealogiczne mające po kilkaset stron (moja ma ich zaledwie ok. 100), które zawierają kompletne wywody przodków od średniowiecza do czasów obecnych. Zamieszczone są w nich liczne dokumenty, wypisy z ksiąg parafialnych, fotografie, fotokopie itd. Ale to wszytko to szkodliwe hobby, które dla urzędu znaczenia nie ma. Jest to stanowisko identyczne z poglądami wielu księży, którzy bronią dostępu do ksiąg parafialnych. "Po co wam te dane?"-zapytują, a na słowo genealogia reagują, jak na demonologię. Na szczęście nie wszyscy, młodsze pokolenie księży podchodzi ze zrozumieniem do badań genealogicznych.
Wniosek jest oczywisty-wszelkie nowinki techniczne w rodzaju wniosków składanych do urzędu elektronicznie czy też dowodów zamieszczanych na stronach internetowych, w konserwatywnej Galicji nie przejdą.
Rząd zapowiada co raz, że obywatel już niedługo wszelkie sprawy w urzędach będzie mogł załatwić w ten sposób właśnie, ale widocznie zapomina o natywnej odrębności Galicji. Rząd obiecuje zlikwidować zaświadczenia i zastąpić je po prostu oświadczeniami obywatela, ale nie w Lodomerii. Zdaniem arcyksięcia Małopolski strona internetowa, aby mogła być dowodem w postępowaniu administracyjnym powinna chyba być poświadczona przez notariusza, a zawarte tamże wyciągi z ksiąg parafialnych zaopatrzone w pieczęć kanclerza kurii. Jednym podpisem namiestnik Galicji rozstrzyga kto jest krewnym danej osoby, a kto nim nie jest. Tym samym ukazem władca ten utajnia dokumenty, które są w posiadaniu najbliższej rodziny od półwiecza. Czym bowiem różni się odpis zupełny aktu zgonu od skróconego? To zaledwie 3-4 dodatkowe informacje takie, jak: godzina zgonu, dane rodziców czy nazwisko osoby lub instytucji (szpital lub dom opieki najczęściej) zgłaszających zgon. Nie ma tam nawet przyczyny zgonu. Badacz dziejów rodziny pragnie poznać i takie szczegóły, gdyż często prowadzą one do dalszych odkryć. Niestety w krainie galicyjskiej dane te są chronione, jak akta wywiadu brytyjskiego. Trzeba odczekać 100 lat, kiedy to zgodnie z przepisami przejmą je archiwa państwowe.
Oto pełna treść decyzji wojewody podpisanej -co za zbieg okoliczności-przez panią Lucynę Gajdę. Nie śmiem nawet przypuszczać, że pani Lucyna ma cokolwiek wspólnego z podinspektorem Gajdą, który rozpatrywał moją sprawę w USC Kraków. Zgodnie z KPA taka osoba podlega automatycznemu wyłączeniu, ale jestem przekonany, że to tylko przypadkowa zbieżność nazwisk.
str. 1 ; str. 2; str.3; str. 4; str. 5.