Jako kierownik wiejskiej szkoły podstawowej w Sikorzynie k. Gostynia Wielkopolskiego Tadeusz Penkalski zajmował się w tych dniach prozaicznymi obowiązkami nauczyciela. Ostatnie naprawy i odnawianie klas, przygotowanie planu lekcji i inna papierkowa praca. Jego macierzysty 69. pułk piechoty stacjonował w Gnieźnie i od marca 1939 roku wszedł w skład Armii "Poznań" dowodzonej przez gen. dywizji Tadeusza Kutrzebę. Jak wiemy z oficjalnego życiorysu Tadeusz właśnie tam odbywał okresowe ćwiczenia i szkolenia wojskowe w swej niełatwej i rzadkiej specjalności sapera-specjalisty minerskiego. Jednakże z uwagi na wiek nie brał już od roku 1931 udziału w szkoleniach rezerwy i nie był ujęty w planie mobilizacji alarmowej 69. pułku. Została ona przeprowadzona od 24 sierpnia godzina 4.00, a po jej zakończeniu pułk liczył 3 600 żołnierzy i oficerów.
W tym dniu w skład 14. dywizji weszła Podolska Brygada Kawalerii dowodzona przez płk. dypl. Leona Strzeleckiego.
57 pułk otrzymał rozkaz opuszczenia Poznania i marszu na kierunek Główna-Kobylnica-Wierzonka do lasów Wierzonka -Wierzenica. Wojsku trudno było wykonać ten rozkaz, mieli przecież bronić miasta w którym stacjonowali w czasie pokoju. Także ludność cywilna była wstrząśnięta widząc ten zmasowany odwrót praktycznie bez walki. Ale ogólna sytuacja strategiczna kraju wymagała takiego manewru w przeciwnym razie Armia "Poznań" znalazłaby się w okrążeniu (położenie Armii "Poznań", a później także Armii "Pomorze"- zob. szkice od 1-6 zamieszczone dalej).
Natarcie armii "Poznań" na Stryków -09.IX do 13.IX-szkic nr 2
Jednakże każdy plan mobilizacyjny przewidywał dalsze uzupełnienia w miarę rozwoju sytuacji politycznej i wojennej tj.:
-utworzenie przez każdy pułk batalionu marszowego w celu uzupełnienia strat bojowych
- utworzenie kompani asystencyjnej
- kompanie sanitarne, sztabowe, kwatermistrzowskie i inne.
Nic dziwnego więc, że mobilizacja formacji tyłowych trwała już po rozpoczęciu działań, ale Tadeusz w jej ramach otrzymał przydział do 57. pułku piechoty w składzie tej samej 14. poznańskiej dywizji piechoty. Biorąc pod uwagę miejsce zamieszkania taki przydział mobilizacyjny był logiczny, gdyż łatwiej było dotrzeć w czasie wojny do Poznania, aniżeli do Gniezna. Nie bez znaczenia był także fakt, że Tadeusz wstąpił ochotniczo do wojska.
57 pułk piechoty im. Karola II Króla Rumunii przybył do obozu ćwiczebnego w Biedrusku 22 sierpnia wraz z 58. pułkiem. Wieczorem 23 sierpnia zostały one zaalarmowane i przeszły marszem nocnym do Poznania. Na miejscu 57. pułk piechoty otrzymał rozkaz mobilizacji kartkowej, zwanej też kolorową, od koloru kart mobilizacyjnych. Cała operacja przebiegła bardzo sprawnie-pierwsi rezerwiści przybyli już po 15 minutach, a pozostali po upływie 30-49 min. od zawiadomienia. Oznacza to, że pierwszy rzut mobilizowano w całości spośród mieszkańców Poznania i najbliższych okolic. Po południu 24 sierpnia stan pułku sprawdził dowódca 14. dywizji gen. Franciszek Wład. Nadliczbowych oficerów, podoficerów i szeregowych przydzielono do ośrodka zapasowego 57. pułku, którym dowodził major Adam Solski, dotychczasowy kwatermistrz pułku.
Tak więc jednostka z która ojciec mój przeszedł szlak bojowy we wrześniu 1939 roku wieczorem 24 sierpnia osiągnęła pełny skład bojowy ludzi i sprzętu. 57. pułkiem samodzielnie dowodził ppłk. dypl. Tomasz Rybotycki (fot. powyżej), a jego decyzje w formie rozkazów przekazywał do wykonania sztab pułku. Sztab pułku - składał się ze sztabu taktycznego i kwatermistrzostwa pułku. Pracami sztabu taktycznego kierowali:
- pierwszy adiutant, który referował dowódcy pułku wszystkie wiadomości związane z położeniem jednostek nadrzędnych, podwładnych i sąsiadów (kpt. Marian Filipowicz, poległ 10 września),
- oraz oficer informacyjny, który gromadził i analizował wiadomości o nieprzyjacielu (por. Kasperek).
Po podjęciu decyzji przez dowódcę pułku na podstawie dostarczonych mu danych, do opracowania rozkazów wykonawczych powołano również drugiego adiutanta (kpt. Bolesław Stanisław Sobociński) i oficera łączności (kpt. Wilhelm Józef Sawicz). Wyznaczono także lekarza pułkowego (mjr. lek. dr Jerzy Konstanty Saciuk) oraz dowódcę pionierów pułkowych (ppor.rez. Zygmunt Konieczny) i oficera obrony przeciwgazowej (ppor. Zdzisław Wacław Pietrzyk) jako doradców technicznych. W skład sztabu taktycznego wchodził również oficer łącznikowy.
Tadeusz w swej specjalności byłby przydzielony do plutonu pionierów, który składał się z 3 drużyn i sekcji chemicznej. Na biedkach o zaprzęgu konnym lub zmobilizowanych samochodach ciężarowych znajdowała się amunicja saperska, miny przeciwpancerne, środki odkażające, ubrania ochronne i środki do wykrywania skażeń terenu. Pluton posiadał sprzęt saperski oraz materiał do budowy kładek na przeprawach wodnych o szerokości do 80 m i sprzęt do budowy promu, którego nośność pozwalała przeprawiać działa 75 mm. Pluton ten był przydzielany batalionom w razie potrzeby. Oczywiście w czasie wojny z tak silnym przeciwnikiem taki pluton był dalece niewystarczający. Istniała potrzeba rozbudowania go do stanu kompanii, ale brakowało specjalistycznego sprzętu. Tym niemniej podjęto mobilizację żołnierzy rezerwy o specjalnościach saperskich i kwalifikacjach kierowcy wozów ciężarowych do której to grupy należał mój 33-letni wówczas ojciec (zob. moje opracowanie "Specjalność saper-miner" na końcu tekstu). Pamiętać też trzeba, że na szczeblu dywizji istniała jednostka saperska, która dowodził mjr. sap. Henryk Kosicki. Jak powiedział mi pan Zygmunt Odrowąż-Zawadzki pionierzy występowali do szczebla pułku, a saperzy od szczebla dywizji, nazwa specjalności wojskowej miała więc charakter czysto organizacyjny.
Tadeusz trafił do ośrodka zapasowego 14. dywizji, ale nie jako żołnierz zmobilizowany, ale-jak już wspomniałem- jako ochotnik. Podkreśla to w swoim życiorysie podając jednocześnie datę 3 września. Ośrodek Zapasowy składał się 55., 57., i 58. pułku, szkoły podoficerskiej dla małoletnich nr 2 ze Śremu, kompanii oficerskiej z nadwyżek oficerów rezerwy, taborów pułkowych oraz archiwum akt pułkowych. Dowódcą Ośrodka Zapasowego 14. dywizji był ppłk. Józef Kokoszka. Brakowało uzbrojenia i umundurowania, był tylko jeden samochód ciężarowy (płatnika-kpt. Górny) i dwa prywatne samochody osobowe oficerów rezerwy. Do swej macierzystej jednostki trafił Tadeusz ostatecznie 4 lub 5 września, nie brał więc udziału w obronie Poznania i w działaniach rozpoznawczych na terenie Niemiec.
Pierwsze transporty z Ośrodka Zapasowego wyruszyły koleją w dniach 27 i 28 sierpnia do rejonu postoju i koncentracji na północ od Kutna. Stąd też, już w trakcie działań wojennych, wysyłano dalsze uzupełnienia, w tym ochotników. Przyjmowano jednak tylko ochotników o poszukiwanych specjalnościach wojskowych, co nie było bez znaczenia w przypadku mego ojca.
Zadaniem 14. dywizji była obrona Poznania w oparciu o dawne forty niemieckie wybudowane przez francuskich jeńców po wojnie w 1871 roku. 27 sierpnia oddziały 57. pułku zostały przesunięte w rejon swoich odcinków obronnych. Dowódcą obrony zachodniej części Poznania został płk. Mieczysław Łukoski, dowódca piechoty dywizyjnej. Jego stanowiskiem dowodzenia był fort Grollman, natomiast dowódca 57. pułku ze sztabem zajmował koszary pokojowe przy ul. Grunwaldzkiej, a od 1 września podziemia hotelu POLONIA położonego obok koszar.
Główne uderzenia Werhmachtu w dniu rozpoczęcia wojny poszły na kierunki Bydgoszcz-Tuchola na północy i Wieluń-Częstochowa na południu (widać to wyraźnie na schematycznej mapce powyżej). W rejonie operacyjnym 14. dywizji działały tylko oddziały Grenzschutzu wzmocnione często samochodami pancernymi, jednostki Landwehry i dywersanci. Toczyły się więc walki graniczne na niewielką stosunkowo skalę. Niemcy zajęli Rawicz i Zbąszyń, które zostały odbite m. in. przez oddziały 57. pułku.
Działania lotnictwa niemieckiego w Poznaniu zaczęły się o godzinie 9.00, kiedy to nad miasto nadleciał samolot rozpoznawczy. Pierwszy nalot nastapił o godzinie 11.20. Dwie grupy samolotów nadleciały od zachodu nad Luboń i tam się rozdzieliły. Pierwsza grupa 9 samolotów zaatakowała dworzec kolejowy, a druga licząca 20 samolotów Heinkel-111 skierowała się na Ławicę. W rejonie dworca bomby trafiły w magazyny Hartwiga i Barcikowskiego, które płonęły do nocy. Straty wśród ludności cywilnej były duże. Artyleria przeciwlotnicza zestrzeliła jeden samolot, a samoloty z Ławicy (startowały wśród padających bomb) zestrzeliły dwa Me 109. Bomby trafiły na lotnisku w hangar i wartownię pełną żołnierzy. Zginęło 27 ludzi, ponad 30 było rannych. Naloty powtarzały się do godzin wieczornych, a ich wyniku zginęło 250 osób, w tym 45 żołnierzy, a kilkaset osób było rannych.
W niedalekim Lesznie miasta bronił 1 batalion mjr. Jana Dymowskiego z 55. pułku.
1 września w godz. od 5.15 do 6.10 Leszno zostało ostrzelane ogniem artylerii niemieckiej. Około godziny 9.00 dywersanci niemieccy, zabarykadowani w domu na rogu ul. 17 stycznia i Bolesława Chrobrego, ostrzelali budynek Komendy Garnizonu. Aby nie narażać żołnierzy na niepotrzebne straty w szturmie na budynek, ostrzelano go ogniem artylerii. Po kilku strzałach hitlerowcy ucichli. Wtedy dopiero wdarli się do wnętrza żołnierze. Wzięto rannych dywersantów, a tylko nieliczni zdołali zbiec.
W Sikorzynie Tadeusz oczekiwał na decyzje w sprawie rozpoczęcia roku szkolnego słuchając cały czas radia. Dojrzewała w nim decyzja w sprawie włączenia się do obrony ojczyzny, ale odpowiadał przede wszystkim za swoją szkołę i uczniów. Dopiero zwolniony z tych obowiązków mógł założyć mundur zgłaszając się ochotniczo do wojska.
W odwet za ostrzelanie Leszna przez artylerię grupa wypadowa z 1 batalionu (55 pp) pod dowództwem kpt. Edmunda Lesisza wykonała 2 września udany atak na nadgraniczną miejscowość niemiecką Dębowa Łąka (Geyersdorf). Polacy zmusili Niemców do odejścia z nad granicy i opanowali miejscowość. Niemcy cofali się nadal na Wschowę. Po zajęciu Dębowej Łąki artyleria polska ostrzelała koszary niemieckie we Wschowie, a następnie grupa wypadowa powróciła do Leszna. Wypad w kierunku Wschowy wykonał również wzmocniony cyklistami szwadron czołgów rozpoznawczych por. Chłopika z Wielkopolskiej Brygady Kawalerii gen. bryg. Romana Abrahama. (tak wg strony M.Matusiaka i in.) W rzeczywistości była to jedna akcja dowódcy 2. kompanii z 55. pułku wykonana na rozkaz gen. Abrahama wydany płk. Wiecierzyńskiemu ok. godz. 14.00. Kpt. Lesisz otrzymał wzmocnienie plutonu ciężkich karabinów maszynowych, plutonu artylerii kpt. Ludwika Snitko i plutonu czołgów TK. Grupa wypadowa wyruszyła o godzinie 16.00. Do granicy piechotę podwieziono autobusami. Po walce z niemiecką strażą graniczną i patrolem motocyklistów o godzinie 18.00 zdobyto Dębową Łąkę skąd artyleria ostrzelała Wschowę (Fraustadt). Dalej ruszył 3. pluton ppor. Stefana Perkiewicza docierając na przedmieścia Wschowy. Miejscowa ludność w panice rzuciła się do ucieczki w kierunku na Głogów. Po zmroku oddział wypadowy na rozkaz gen. Abrahama wycofał się do Leszna. Był to jeden z nielicznych ataków piechoty Wojska Polskiego na terytorium wroga w kampanii wrześniowej.
Po godzinie 20.00 57. pułk przechodził przez mosty na Warcie w drodze na wschód. W Poznaniu pozostał 14. batalion saperów i 14. bateria przeciwlotnicza podporządkowane czasowo Podolskiej Brygadzie Kawalerii.
Lotnictwo wroga było w tym dniu nieco mniej aktywne w Poznaniu. Bomby trafiły w pocztę nr 3, gdzie zginęło 10 pracowników. Natomiast nasze samoloty myśliwskie startujące z lotniska w Kobylempolu pod Swarzędzem zestrzeliły dwa bombowce niemieckie. Także artyleria przeciwlotnicza zestrzeliła nad Poznaniem jeden samolot. Wyskoczyło z niego na spadochronach czterech lotników, którzy dostali się do niewoli.
W tym dniu ojciec mój zgłosił się w komendzie uzupełnień w Lesznie jako ochotnik i został odesłany do Poznania. Mimo bombardowań komunikacja kolejowa działała prawie normalnie. W tym samym czasie 55. pułk wyszedł z Leszna do Zaniemyśla w celu przygotowania obrony rzeki Warty. Natomiast 57. pułk przebywał wraz z resztą 14. dywizji w rejonie Swarzędza stanowiąc odwód Armii "Poznań". Plan przewidywał przejście nocne do rejonu Czerniejewo-Września. Wiadomość o wypowiedzeniu wojny Niemcom przez Anglię i Francję pozytywnie wpłynęła na morale żołnierzy. Tadeusz zaczął wątpić, czy zdąży sobie powojować, skoro do akcji weszli tak potężni "sojusznicy" Polski.
Od zmierzchu 57. pułk rozpoczął nocny marsz na osi Kostrzyń-Nekla-Czeluścin. Drogi były w wielu miejscach zablokowane przez uciekającą ludność, ale w nocy fala uchodźców malała znacznie.
Położenie wojsk armii "Poznań" w dniach 1.IX do 3.IX.1939 (bez batalionów ON)-szkic nr 1
Na miejsce postoju dowództwa 14. dywizji wyznaczona została Września. W związku z tym gen. Wład wydał rozkaz dla 55. pułku, aby ten wycofał się z Zaniemyśla i dołączył do dywizji. W trakcie przemarszu pod Środą nastąpił atak niemieckiego lotnictwa w wyniku którego 1. kompania ckm starciła 5 zabitych, 13 rannych, 5 koni i taczankę.
Do swego pułku usiłuje też dołączyć Tadeusz, nie wiadomo dokładnie czy udało mu się to 4 czy 5 września. W każdym razie zgodnie z jego dokumentacją kombatancką właśnie w tym dniu rozpoczął swój szlak bojowy.
Od rana 57. pułk piechoty znajdował się po marszu na postoju w lasach Powidz-Giewartów, na północ od miejscowości Niezgoda. Do dywizji dołączył już 55. pułk, a dowództwo ulokowało się w miejscowości Słupca. Był tam także sztab Wielkopolskiej Brygady Kawalerii. To tam spotkali się generałowie Wład i Abraham, a ten ostatni przedstawił dzieje głośnego już wypadu na Fraustadt w drugim dniu wojny. Tu też nastąpił kontakt z dowództwem Armii "Poznań", które znajdowało się w dworze Mchówek niedaleko Izbicy Kujawskiej. Zgodnie z rozkazami gen. Kutrzeby 14. dywizja miała się kierować na wschód do Ślesina. Oddziały dywizji wyruszyły na kolejny nocny marsz drogami zakorkowanymi przez uchodźców.
O godzinie 7.00 57 pułk bez 3. batalionu znajdował się w rejonie Wiśniewa-Góry, natomiast 3. batalion wraz z 58. pułkiem stanął w miejscowości Skulsk. Dowództwo dywizji umieszczono w miejscowości Przecław. Dywizja znalazła się w pobliżu strefy obronnej na linii jezior od Ślesina, do jeziora Gopło. Tam też spodziewano się toczyć walki obronne, ale ku zaskoczeniu sztabu dywizja miała nocą wyruszyć dalej na wschód w rejon na północ od Kłodawy. Obronę linii jezior miała objąć Poznańska Brygada Obrony Narodowej płk. Siudy. Dalszy marsz był jednak trudny z uwagi na dwa tylko wąskie przejścia przeszkód wodnych istniejące w Ślesinie i Skulsku. Dlatego gen. Wład zdecydował się rozpocząć wcześniej marsz, aby nie przedłużać go zbytnio po świcie.
Bombowce niemieckie pojawiły się dość szybko nad obu przejściami, ale skuteczny ogień artylerii (14. Bateria Artylerii Przeciwlotniczej kpt. Stanisława Zaleskiego) oraz karabinów maszynowych (71. Kompania ckm Przeciwlotniczych por. Pawła Leńskiego) spowodował zestrzelenie dwóch Heinkli 111. Pozostałe samoloty zmuszone były atakować z dużej wysokości i bomby były niecelne. Drogi były wąskie, piaszczyste i w dodatku zatłoczone uchodźcami. Ciężki sprzęt i wozy taborowe sprawiały wiele kłopotów w trakcie tego przemarszu.
57 pułk wraz z 2. dywizjonem artylerii po nocnym przemarszu znalazł się w godz. 8.00-9.00 na noclegu w lesie na południe od Brdowa (Nowiny Brdowskie). Tam też rozłożył się 14. dywizjon artylerii ciężkiej. Znany był już rozkaz operacyjny armii "Poznań" z poprzedniego dnia pisany w miejscowości Leszcze. Armia miała wycofywać się na Warszawę i Otwock licząc się z możliwością niemieckiego natarcia z kierunku Łodzi. W rozkazie tym nakazano niszczenie zakładów przemysłowych i lokomotyw, ale 14. dywizja nie posiadała batalionów saperów, który pozostał w Poznaniu i nie była w stanie tego rozkazu wykonać. Jest to istotne z uwagi na specjalność wojskową Tadeusza. Saperów brakowało i z tego powodu chętnie przyjmowano ochotników o tej specjalności. Armia "Łódź" została pokonana i znajdowała się w odwrocie.
Tego dnia przed południem gen. Wład odwiedził wszystkie pułki, przekazał im rozkaz armii i polecił zostawić ludności ciężkie wozy taborowe w zamian z lżejsze wozy chłopskie. Nadmiar bagażu także miano pozostawić ludności cywilnej.
Korekta rozkazu armii nadeszła po południu. 14. dywizja miała się udać w rejon na zachód od Krośniewic, a nie do Lubienia, jak pierwotnie przewidywano. Całość ugrupowania armii wskazywała na przygotowanie się do bitwy z hitlerowcami w rejonie Łęczycy. Armia "Poznań" miała uderzyć pierwsza, a następnie do walki miała wejść zbliżająca się armia "Pomorze" dowodzona przez generała Bortnowskiego.
Po kolejnym nocnym marszu 57. pułk dotarł do Krośniewic o godzinie 7.00. Pozostały tutaj 2. i 3. batalion. Obronę przeciwpancerną w kierunku na Łęczycę miał zorganizować 1. batalion i dlatego zatrzymał się w Bielicach. Dowództwo dywizji znajdowało się na folwarku Niwki, obok miejscowości Drzebice, na północny wschód od Kłodawy. Dotkliwy brak saperów dawał się we znaki 14. dywizji i dlatego wysłano do sztabu armii "Poznań" porucznika Dynowskiego z zadaniem odzyskania batalionu saperów, o którym nie wiedziano nawet gdzie się dokładnie znajduje. Dowództwo armii przeniosło się z miejscowości Leszcze na swoje poprzednie miejsce postoju w dworze Mchówek koło Izbicy Kujawskiej. Por. Dynowski niewiele wskórał, ale przywiózł nowe rozkazy. 14 dywizja otrzymała zadanie przejścia na południe od Kutna. Marsz, jak zwykle, zaczął się o zmierzchu. Dywizja weszła w skład grupy operacyjnej generała Knolla-Kownackiego. Miała uderzać na Piątek z rejonu na południe od Kutna. Na wschód od 14. dywizji działała Wielkopolska Brygada Kawalerii, a na zachód miała nacierać 17. dywizja. Ok. 19.00 słychać było ogień artyleryjski z rejonu Łęczycy. Niespodziewanie nadeszła szyfrowana depesza z rozkazem natychmiastowego wycofania się. Okazało się, że Niemcy już 3 września zdobyli szyfry i prowadzili działania dezorientujace.
Przez Kutno 57. pułk przechodzi ok. 3.00 w nocy. Szczególnie zniszczony był rejon dworca kolejowego, w kilku miejscach dogasały pożary. Nie było widać śladów ich gaszenia przez straż pożarną czy też przez mieszkańców. O świcie pułki osiągnęły wyznaczone rejony. 57 pułk stanął w miejscowosciach Wały, Rybie i Świniary, a dowództwo dywizji w dworze Nowa Wieś (Antoniewo). Mimo zmęczenia marszami żołnierze cieszyli się, że w końcu będą mogli bić się z wrogiem. Szybko rozeszła się wiadomość o natarciu przez Bzurę na Piątek. Ruszyły kompanie zwiadowcze i kawaleria dywizyjna celem rozpoznania pozycji nieprzyjaciela. Brakowało nadal 14. batalionu saperów, który przydałby się przy forsowaniu Bzury. Nie dołączył on jednak do dywizji mimo interwencji w dowództwie armii. Domyślano się, że saperzy pracują na linii jezior ślesińskich lub na przedmościu Koło.
Bzura miała w rejonie ataku szerokość 20-30 m, a głębokość 1,5 m. Natomiast dolina rzeki miała 4-7 km szerokości i występowały tam liczne bagna. Dlatego dla 14. dywizji przydzielono w końcu saperów z 1. kompanii 47. batalionu wraz z dwoma plutonami z 2. kompanii oraz 171 kolumnę pontonową. Tadeusz służył w pułkowym oddziale saperów (zwanych też pionierami, dowodzonym przez por. Koniecznego), ale siły te były zbyt szczupłe na potrzeby natarcia poprzez przeszkodę wodną. Dla wzmocnienia obrony przeciwlotniczej przepraw przez rzekę dywizja otrzymała dodatkowo 48. kompanię przeciwlotniczych ckm.
Rozpoznanie wykazało, że wróg obsadził okopaną piechotą wszystkie suche dojścia nad rzekę, a kierunek na Piątek był szczególnie mocno broniony. Tam właśnie miał nacierać 57. pułk. Dowódcy plutonów pionierów z każdego pułku brali udział w rozpoznaniu i oceniali techniczne możliwości forsowania Bzury. Tadeusz, jako kierowca ciężarówki, miał za zadanie dostarczyć niezbędny sprzęt przeprawowy w wyznaczony rejon forsowania rzeki. Zaskoczenie nieprzyjaciela miało polegać na wieczornej porze natarcia i braku przygotowania artyleryjskiego. Grupa operacyjna Knoll-Kownackiego w składzie 14., 17., i 25. dywizji piechoty miała uderzyć w bok nieprzyjaciela od rejony Łęczycy do Piątku. Zadaniem dla 57. pułku było uderzenie na Goślub (zob. mapę ), a po jego opanowaniu w drugiej fazie działań jednostka miała zająć Piątek. Tam pułk miał zorganizować okrężną obronę przeciwpancerną. Bezpośrednie wsparcie natarcia zapewniały 1. i 2. dywizjon artylerii lekkiej i 14. dywizjon artylerii ciężkiej.
Pierwotny termin natarcia wyznaczony na godzinę 17.00 nie został dotrzymany z powodu braku gotowości artylerii.
Atak przesunięto więc na 18.00. Z rejonu Ktery uderzyły dwa bataliony 55. pułku szybko wypierając Niemców.
Pluton pionierów 57. pułku stacjonował w tym dniu w m. Wały, tam też miesciło sie dowództwo pułku. Przed natarciem mój ojciec w ramach swego plutonu naprawiał most na Bzurze pod Młogoszynem osłaniany przez kompanię zwiadowczą. Prace te ukończono tuż przed godziną 18.00 i przez ten most wkrótce ruszyło natarcie pułku. Uderzały dwa bataliony, a 3. batalion pozostał w odwodzie w pobliżu mostu. 1. batalion przeszedł Bzurę, opanował dwie placówki wroga i zabezpieczył las na północ od dworu Goślub. Do niewoli wzięto 6 jeńców, zdobyto także kod rakiet dzięki czemu skuteczne dezorientowano Niemców. Następnie 1. kompania uderzyła na dwór i zdobyła go. W tej walce zabito 16 Niemców, a do niewoli wzięto 25 jeńców. Straty własne wyniosły 3 zabitych i 7 rannych. Po przejściu na południe od dworu 1. kompania zajęła pozycje obronne w styczności z wrogiem. Natomiast 2. batalion w tym czasie uderzył na wzgórze 102 i zdobył je. Niemcy zostali wyparci, bronili jeszcze tylko wsi Górki Pęcławskie. Jednocześnie trwała walka kompanii zwiadowczej o dwór Pęcławice, który przy wsparciu 5. kompanii został zdobyty. Późna pora zmniejszyła impet dalszego natarcia, które miało być kontynuowane o świcie dnia następnego.
Około północy przybył na nowe stanowisko dowodzenia do dworu Goślub płk. Rybotycki ze swoim sztabem. Nie był zadowolony z dotychczasowego tempa natarcia, które jednak trwało nadal. Dowódca 1. batalionu mjr. Hrycek wydał rozkaz 1. i 2. kompanii wypadu na Goślub I i II. Jednak wróg był czujny i nie dał się zaskoczyć. Doszło do walki na bagnety i ok. 300 kompanie wycofały się na pozycje wyjściowe. Teraz głównym zadaniem było zdobycie miasteczka Piątek. Uderzać miały wszystkie trzy bataliony 57. pułku. O świcie, przy wsparciu kompanii ckm i 5. baterii artylerii kpt. Aleksandra Lichonia, ruszyło decydujące natarcie. Wkrótce po walce wręcz opanowano Górki Pęcławskie. Zdobyto 12 ckm i inny sprzęt, wzięto też kilkunastu jeńców. Oczyszczono także miejscowość Orądki zabijając 5 Niemców i zdobywając 1 rkm. Straty były spore-poległ dowódca 1. plutonu ckm ppor. Józef Leśniak i 2. plutonu ckm ppor. Jan Mąka, a także 4 strzelców i wielu amunicyjnych. Ok. 7.00 padł dowódca 2. batalionu mjr. Wieczorek trafiony kulą strzelca wyborowego, a dowodzenie przejął kpt. Sobociński. Poprowadził on dalej natarcie-zdobyto Rogaszyn i Michałówkę. To tam wyróżnił się kapral podchorąży Roman Maćkowiak, który zlikwidował 7 niemieckich strzelców wyborowych siedzących na drzewach. Natarcie 2. batalionu osłaniała od wschodu kompania zwiadowców por. Polaszka (na mapie "KZ 57"). Dalej na wschód działała 71. kompania kolarzy (na mapie "71 KK") oraz kawaleria dywizyjna ("KD").
Po zdobyciu przez 2. batalion rejonu Piekary-Orenice ok. godziny 10.00 nawiązano kontakt z 1. batalionem, który rozpoczął wtedy natarcie z rejonu Goślub II na wzgórza 107 i 108 i na samą miejscowość Piątek. W samo południe 2. batalion przełamał zażartą obronę Piątku i opanował wschodnią część miasta. 4. kompania z tego batalionu zdobyła wóz dowodzenia niemieckiej 30. dywizji piechoty wraz z mapą sytuacji bojowej.
Natomiast 3. batalion uderzył o świcie na Goślub I z silnym wsparciem artylerii, ckm oraz plutonu moździerzy 81 mm.
Po przejściu 300 m kompanie dostały się pod ogień artylerii i strzelców wyborowych. Tych ostatnich usadowionych na drzewach zlikwidował dowódca plutonu ckm ppor. Rzysko. Zdobyto Goślub I mimo kontrataku wroga w sile dwóch plutonów.
Następnie ok. 11.00 w walce wręcz 1. kompania zdobyła wzgórze 108. To tam por. Zawadzki ze sztabu dywizji widział poległych Polaka i Niemca wzajemnie przebitych swymi bagnetami. Na wzgórzu tym naliczono po bitwie 120 poległych Niemców.
Droga na Piątek była otwarta. O godzinie 12.30 kompanie 1. batalionu wdarły się do miasta i dotarły do szosy Piątek-Łęczyca likwidując obronę. Pół godziny później całe miasto było oczyszczone z nieprzyjaciela. W obronie miasteczka poległo 180 Niemców. Zgodnie z wcześniejszymi rozkazami 57. pułk zorganizował obronę przeciwpancerną skrzyżowania dróg w Piątku. 3. batalion zdobył następnie Pokrzywnicę na południowy zachód od Piątku. Po zdobyciu wsi Janowice okazało się, że Wehrmacht przed wycofaniem się rozstrzelał tam pod stodołą 9 zakładników. W pośpiechu nie dobito rannych i 3 z nich zostało uratowanych przez służbę sanitarną batalionu. Tak oto walczył "rycerski" Werhmacht już w pierwszych dniach wojny mordując ludność cywilną i depcząc konwencję genewską.
Bataliony 57. pułku wykonały w tym dniu postawione przez dowództwo dywizji zadania. Swoje zadanie wykonał też Tadeusz dowożąc swoją ciężarówką materiały i biorąc udział w odbudowie mostu przez Bzurę (na mapie zaznaczony czarnym kolorem).
W tym dniu 57. pułk nie prowadził działań zaczepnych, natarcie na południe w kierunku Strykowa (zob. mapa nr 2) prowadził 55. oraz 58. pułk. Ten ostatni zabił 200 Niemców wychodzących z lasu w rejonie Witowa i wziął ponad 200 jeńców, w większości rannych. W tym rejonie było wiele rozbitych wcześniej i pozbawionych łączności oddziałów wroga. Trzeba było mozolnie oczyszczać zdobyty teren z tych niedobitków. Do południa na koncie 58. pułku było zabitych 250 Niemców, wielu jeńców i zdobytego sprzętu wojskowego, w tym czołgi.
Wczesnym rankiem nastąpił atak na kwaterę dowództwa 14. dywizji w folwarku Sułkowice. Jak się okazało był to zbłąkany niemiecki pluton, który został szybko rozbity przez kompanię ochrony sztabu, a uciekinierów wybiła kawaleria dywizyjna majora Żnińskiego uderzając na tyły maruderów.
W tym dniu działania zaczepne na wschód od Armii "Poznań" rozpoczęła Armia "Pomorze" kierując swe natarcie na Bielawy-Głowno. Była to dobra wiadomość dla 14. dywizji, której żołnierze byli już zmęczeni dotychczasowymi walkami, a nieprzyjaciel stale dowoził nowe siły i rzucał je do walki. Noc z 10/11 września 1. batalion 57 pułku spędził w Piątku, a 2. batalion zajmował pozycje w rejonie Sułkowic i Krzyszkowic, dowództwo pułku było także w Piątku. 11 września 57. pułk pozostawał w odwodzie dywizji w pierwszej fazie działania za wyjątkiem 1. batalionu. Nacierał 58. pułk i do południa zabił 250 Niemców. Opanowano Pludwiny i Domaradzyn. W kontrataku dwóch niemieckich pułków z 10. dywizji piechoty utracono Pludwiny około 17.00. Niemcy atakowali też na innych kierunkach, nasilał się ostrzał artyleryjski. W rejon Bzury wróg rzucił 7 dywizjonów artylerii ciężkiej zmotoryzowanej z dywizji operującej w Kieleckim i dodatkowo 5 dywizjonów ciężkiej artylerii armii. Dywizjony te zaczęły zajmować stanowiska po południu i korzystały z punktów obserwacyjnych w lwsie Pludwiny (Woliska). Wieczorem ten nękający ogień w znacznym stopniu utrudnił działania 58. pułku piechoty. W tej sytuacji gen. Wład zdecydował się na opanowanie lasu Pludwiny w ataku nocnym 12 września i wyjście na Stryków. Natarcie to miał wspierać 1. dywizjon z 7. pułku artylerii ciężkiej.
Wzmożony ostrzał przyniósł straty także 57. pułkowi. Jedna z nawał ogniowych skierowana na Mąkolice trafiła w stodołę w której spali żołnierze 4. kompanii 2. batalionu. Kilku żołnierzy i oficer zginęli, a kilkunastu było rannych. Czynny udział w walkch brał 1. batalion z 57. pułku, który ok. 9.00 rano dotarł do Bielawy. Mjr. Hrycek uderzył dwoma kompaniami i szybko zdobył tą miejscowość. Zginęło kilkunastu żołnierzy niemieckich, wielu było rannych, wzięto 6 zdrowych jeńców oraz broń. Posuwając się dalej batalion stoczył potyczkę pod Łubami Bielawskimi, a w m. Zgoda uzyskano styczność z Wielkopolską Brygadą Kawalerii. Żołnierze batalionu byli kompletnie wyczerpani marszami i walkami, zasypiali stojąc.
W tym dniu rano powrócił z wypadu na Biesiekierz Rudny 3. batalion 57 pułku. Atakował on stanowiska niemieckiej artylerii i zdobył je zabijając kilkunastu ludzi z ich obsługi. Wzięto 2 zdrowych jeńców i zdobyto 4 działa kalibru 150 mm i wiele innego sprzętu. Działa zostały zniszczone, a następnie zajęto wieś Biesiekierz Rudny. Kolejnym wypadem 9. kompania zaatakowała Bądków i duże zgrupowanie samochodów nieprzyjaciela w czasie postoju niszcząc większość z nich. W Bądkowie uwolniono 40 cywilnych zakładników.
Marsz rozpoczął się tuż przed północą. Na czele szedł 2. batalion, a sam marsz był uciążliwy i powolny, gdyż tą samą drogą wycofywały się tabory różnych pułków. Generał Wład stanął o świcie na pagórku w pobliżu Młogoszyna, aby dokonać przeglądu 57. pułku. Gdy żołnierze zobaczyli dowódcę dywizji zaczęli maszerować defiladowym krokiem, a generał salutował. Nie było czasu na odpoczynek, trzeba było zbudować przyczółek i pozycje obronne. Zorganizowano obronę przeciwpancerną i przeciwlotniczą. Rejonu przepraw broniła 14. bateria plot i 71. kompania ckm przeciwlotniczych. Około 9.00 pojawił się w rejonie przeprawy samolot rozpoznawczy Henschel 126, który został szybko zestrzelony. Zaraz potem nadleciało blisko 20 samolotów Heinkel zrzucając w rejonie przeprawy ponad 80 bomb i ostrzeliwując ją ogniem maszynowym. Dwa samoloty z tej grupy zestrzelono. Straty były niewielkie-teren był bagnisty i bomby zagłębiały się w grząski grunt nie czyniąc większych szkód. Poza tym widoczność ograniczały mgły.
Sztab dywizji zajął na kwaterę dwór Konary. Zastanawiano się, dlaczego gen. Kutrzeba przerwał bitwę i rozkazał odejście za Bzurę. 14 dywizja zdobyła przecież Piątek, a 10 września był dniem chwały 57. pułku, który walczył z przeważającymi siłami. Niewiele brakowało do przecięcia ważnej arterii komunikacyjnej Łódź-Łowicz. Nieprzyjaciel poniósł wielkie straty i uznał się za pokonanych wycofując się w nocy z 12 na 13 września z lasu Pludwiny. Nie chciał dalej walczyć gen. Bortnowski załamany klęską armii "Pomorze", osobiście zatrzymał działania gen. Bołtucia i zwolnił tempo natarcia 4. dywizji. Generał Kutrzeba w tej sytuacji nie miał innego wyjścia.
Tymczasem oddziały czekał kolejny nocny marsz. O godzinie 18.00 gen. Wład wydał rozkaz 57. pułkowi przekazania obrony przedmościa Pęcławice 70. pułkowi z 17. dywizji. Jak się okazało "zaginiony" 1. batalion znajdował się w rejonie Urzecza pod rozkazami 4. dywizji. 57. pułk po przekazaniu obrony ruszył marszem o 19.00 w rejon Bąkowa Górnego. Marsz był bardzo wolny z powodu zatłoczenia drogi uchodźcami i taborami. Grupa Operacyjna gen. Bołtucia miała nacierać na Łowicz, a potem na Skierniewice, aby poszerzyć pas działania dla wycofania Armii "Poznań". Przerwanie działań zaczepnych na kierunku południowym dało Niemcom czas na uporządkowanie swoich oddziałów i zorganizowanie działań w celu okrążenia i zniszczenia obu armii. Był to wielki błąd, który "zawdzięczamy" generałowi Bortnowskiemu, nie raczył on nawet powiadomić gen. Kutrzeby o nieoczekiwanym odwrocie swoich sił. Nieudolny ten dowódca spędził wojnę w oflagu, a potem wyemigrował. Zmarł w roku 1966 w USA.
Położenie wojsk armii "Poznań" i "Pomorze" 14.IX-szkic nr 3
Zadania swoje saperzy pułkowi wykonali celująco budując przeprawy przez przeszkody wodne i bagna oraz zapory przeciwczołgowe, często pod ogniem nieprzyjaciela. Pracowali na rzecz całej dywizji, która dotkliwie odczuwała brak swego batalionu saperów oddelegowanego w sposób nieprzemyślany do innych zadań. Z tej też przyczyny nie był możliwy do wykonania rozkaz dowódcy armii o niszczeniu zakładów przemysłowych i lokomotyw. Rozmawiałem telefonicznie z panem Odrowążem-Zawadzkim, autorem monografii 14. Poznańskiej Dywizji Piechoty, ostatnim żyjącym oficerem operacyjnym sztabu tej dywizji. Powiedział mi, że 57. pułk był jego macierzystą jednostką zanim po ukończeniu Wyższej Szkoły Wojennej przeszedł do pracy w sztabie dywizji. Od niego też dowiedziałem się, że dowódca dywizji gen. Wład wielokrotnie interweniował w sprawie odzyskania 14. batalionu saperów, ale do końca działań nie udało się tej jednostce powrócić do składu dywizji. Najprawdopodobniej budowali oni umocnienia dla Batalionu Obrony Narodowej płk. Siudy, który osłaniał działania Armii "Poznań" w bitwie nad Bzurą. (zob. literatura poz.1).
Saperzy 57. pułku w starciu z dywizją pancerną 16 września utracili prawie cały swój sprzęt, kilku z nich zostało rannych i nie byli już w stanie wykonywać swoich zadań. 17 września podszedł pod Bzurę 7. batalion saperów należący do innej dywizji (dowodził kpt. A. Wasilewski), który posiadał sprawne elementy do budowy mostu pontonowego. Brzeg rzeki był już jednak opanowany przez Niemców i każdą przeprawę trzeba było zdobywać w boju.
Położenie wojsk armii "Poznań" i "Pomorze" 18.IX-szkic nr 6