Pierwsza, dość prymitywna jeszcze cukrownia w Młodzieszynie powstała w roku 1851. Historia tego rodzaju zakładów jest długa i ciekawa. Pominę tu Chińczyków, którzy już w r. 850 p.n.e. wyrabiali tzw. "miód trzcinowy". Pierwsza cukrownia trzcinowa cukru w Europie powstała w Wenecji w roku 1470.
1/ Przyjrzyjmy się zatem walkom w tym rejonie jesienią 1914 roku. Po rozbiciu w Prusach Książęcych armii rosyjskiej Hindenburg otrzymał rozkaz wysłania dwóch korpusów na pomoc Austriakom, którzy ponosili klęski w bojach z Rosjanami. Powstała w ten sposób 9. Armia złożona z 12. dywizji piechoty, dywizji kawalerii i 837 armat.
Wiele budynków cukrowni przetrwało obie ofensywy, widzimy je na planach jeszcze w 1929 roku. Ale stopniowo ulegały one rozbiórce, a pozyskany w ten sposób materiał wykorzystano do innych celów, w tym do budowy kościoła parafialnego.
W roku 1805 cetnar metryczny (50 kg) cukru "kolonialnego", na handel którym monopol miały Anglia, Francja i Holandia, kosztował 174 marki. Cena ta wzrosła do 1200 marek wskutek blokady kontynentalnej zarządzonej przez Napoleona.
W tej sytuacji podjęto próby z cukrem klonowym, kukurydzianym oraz także tym produkowanym z buraków. Tutaj pierwszą cukrownię założył w roku 1826 w Częstocinach w guberni radomskiej hrabia Henryk Łubieński. Drugi zakład tego typu także założył ten hrabia w dobrach Guzów w r. 1829.
W Izdebnej baron Galichet zbudował trzecią z kolei cukrownie w Królestwie Polskim także w r. 1829. Czwarty zakład należał już do spółki Herman Epstein i Sp., powstał w Hermanowie w guberni warszawskiej w r. 1837. W r. 1844 pracowało już w Królestwie Polskim 26 cukrowni, a w r. 1855 już 50. Cukrownia w Młodzieszynie, założona w roku 1851, mogła zatem być 40. z kolei cukrownią w zaborze rosyjskim. Jej założycielka Julia Piwnicka herbu Lubicz (1807-1893), też należała do szlachty, która swoje kapitały inwestowała w szybko rozwijający się przemysł.
Powstanie cukrowni przyczyniło się do rozwoju samej wsi Młodzieszyn.
W r. 1879 cukrownia ta wyprodukowała 1.032 tony cukru, co przyniosło zysk 316 tys. rubli. Rok później światowa produkcja cukru z buraków po raz pierwszy przewyższyła wielkość produkcji cukru trzcinowego. Wprowadzano nowe, bardziej wydajne metody produkcji, a cukrownią od roku 1895 zarządzało Towarzystwo Akcyjne Cukrowni Młodzieszyn. Głównymi udziałowcami byli Maurycy Wortman i Stanisław Broniewski.
Przy cukrowni została wybudowana osada fabryczna dla pracowników. Mieli oni swoje ogródki oraz istniejące do dziś piwniczki gospodarcze. Jak wspominała moja babka Aleksandra z d. Pade, mogli tam uprawiać warzywa i ziemniaki oraz hodować kury, gęsi i inny drób.
Zmieniła się w tym okresie technologia produkcji cukru z parowej na dyfuzyjną. Na początku XX wieku w czasie kampanii w cukrowni pracowało 400 ludzi, a po jej zakończeniu liczba ta spadała do 1/3 tej liczby. Zajmowali się oni remontami i produkcją uboczną. Pamiętam, że moja matka pracowała sezonowo w cukrowni gostyńskiej przy ważeniu buraków w dwóch kampaniach w latach 50.
Stefan Niewiarowicz, mój dziadek ze strony matki, rozpoczął prace w Młodzieszynie jesienią 1904 roku po ukończeniu prestiżowej szkoły technicznej w Warszawie.
Dynamicznie rozwijający się w końcu XIX wieku przemysł domagał się wykształconych kadr, których pod zaborem rosyjskim brakowało. Polacy walczyli o otwarcie w Warszawie politechniki, ale rosyjskie autorytety naukowe były w tym czasie za anachronicznymi fakultetami technicznymi na uniwersytetach. A przecież w niewielkim "Przywiślańskim" kraju było już wtedy 15% fabryk i robotników Cesarstwa, znacznie więcej niż w guberni moskiewskiej.
Na razie otwierano zatem "niższe" szkoły techniczne, a więc Warszawską Prywatną Szkołę Techniczną Edwarda Świecimskiego (w 1897 r.) oraz Mechaniczno-Techniczną Szkołę Wawelberga i Rotwanda. Obie te szkoły miały nieoficjalnie status politechniki, a od 1906 roku wykładano tam w języku polskim.
Na zdjęciu obok widzimy budynek szkoły E. Świecimskiego przy ulicy Smolnej 3, dla której starą kamienicę z 1828 roku nadbudowano o dwa piętra. Później mieścił się tam Instytut Weterynarii, a w roku 1939 budynek został zniszczony. Ruiny rozebrano po wojnie mimo, że budynek nadawał się do odbudowy. (zob. fot. nr 24 w galerii). Obecnie na tym miejscu jest park.
Kiedy Stefan Niewiarowicz kończył swoją naukę szkoła należała już wówczas do niejakiego W. Piotrowskiego, co jest widoczne na pieczęci tej szkoły. Nieźle zachowany, oryginalny dyplom mego dziadka nie mieścił się w żadnym skanerze, musiałem go skanować we fragmentach.
Oto górna część dyplomu oraz jego dolna część z pieczęcią szkoły Piotrowskiego. Po II wojnie światowej zgodnie z rozporządzeniem Prezydenta RP z 1947 r. uznano, że dyplomy wymienionych tu i kilku jeszcze innych szkół technicznych, są równoznaczne z ukończeniem studiów inżynierskich. Wynikało to z braku kadr w podnoszącym się z z ruin się kraju i wysokiego poziomu kształcenia w tych szkołach.
Jeden z wykładowców Stefana Niewiarowicza załatwił mu pracę z cukrowni Młodzieszyn Fabryczny, gdyż 20. letni wówczas absolwent chciał pracować niedaleko od Warszawy, gdzie przy ulicy Hożej, mieszkali jego rodzice.(zob. fot nr 23 w galerii). To właśnie tam Stefan dokształcił się praktycznie i teoretycznie z zakresu chemii cukrowniczej, co stało się później jego specjalnością. Wykształcenie mechaniczne też się jednak przydało. Świetny w rysunku technicznym w każdej kolejnej cukrowni wprowadzał usprawnienia w czasie remontów oraz-jak to później nazywano- składał wnioski racjonalizatorskie, za co były wielokrotnie nagradzany finansowo. Już będąc na emeryturze pracował w TOR (Techniczna Obsługa Rolnictwa, poprzednik POM) w r. 1954 we Wschowie i tam figurował, jako czołowy racjonalizator.
Warszawska Prywatna Szkoła Techniczna oprócz teorii zapewniała swoim studentom praktyki w zakładach przemysłowych. Jak wynika z dyplomu trzeba było zdać praktyczne egzaminy z obróbki metali i drewna, osobne ze stolarstwa, kowalstwa, ślusarstwa, odlewnictwa i modelowania (projektowania). Dlatego jej absolwenci byli doskonale przygotowani do pracy w każdym zakładzie przemysłowym. Na zdjęciu po lewej widzimy uczniów i profesorów szkoły na zakończeniu praktyk zawodowych w roku 1903. Stefan stoi prawie w środku grupy z tyłu.
Odchodząc z cukrowni Młodzieszyn Fabryczny Stefan Niewiarowicz otrzymał b. dobrą opinię podpisaną przez ówczesnego dyrektora. Następna cukrownia, w której pracował także wysoko oceniła mego dziadka w swojej opinii.
Cukrownia w Młodzieszynie zapewniała dobre warunki socjalne swoim pracownikom, gwarantowała wynagrodzenia w razie choroby, czy nawet w razie śmierci pracownika w wyniku wypadku przy pracy. Szerzej na ten temat zob. monografię M. Orzechowskiego poz. 2 wykazu literatury.
Sporo też wiadomo o życiu kulturalnym i sportowym generowanym przez ten zakład. Jednym z animatorów tego ruchu był Stefan Niewiarowicz, utalentowany muzyk, malarz-amator i sportowiec. Grał tam w orkiestrze kameralnej, a orkiestra dęta istniała zapewne znacznie wcześniej przy Młodzieszyńskiej Straży Ogniowej założonej w roku 1887 przez cukrownię.
Mamy też liczne fotografie z przedstawień miejscowego kółka teatralnego działającego od roku 1906. Uprawiano różne sporty, na zdjęciach widzimy urządzenia do gimnastyki, której wielkim entuzjastą był Stefan. Kobiety i dziewczyny uwielbiały grę w krokieta, ciekawą dyscyplinę sportową polegającą na jak najszybszym przetoczeniu kuli krokietowej za pomocą drewnianego młotka z jednej linii końcowej boiska na drugą i z powrotem. Zawodnicy musieli przetoczyć kulę według ustalonego porządku poprzez 6-7 bramek. Renesans tej gry na początku XX wieku spowodowało umieszczenie jej w programie igrzysk olimpijskich w Paryżu w 1900 roku.
Na zdjęciu widzimy trzy siostry Pade: Aleksandrę, Izabelę i Janinę z młoteczkami do krokieta. Ich ojciec Leon Pade był przez wiele lat kierownikiem biura w cukrowni. Krokiet jest nadal popularny w wielu krajach, szczególnie w Szkocji.
Ta praca dała Stefanowi solidne podstawy do dalszej kariery w cukrowniach w Cielcach , w Zbiersku k/Kalisza i w Gostyniu, moim mieście rodzinnym. Zaraz po wojnie odbudowywał cukrownię w Kluczewie k/Stargardu Szcz., potem przeszedł do pracy w swej ostatniej cukrowni we Wschowie. Oba zakłady znajdowały się na Ziemiach Odzyskanych.I jeszcze raz wojna przypomniała o sobie, kiedy to w wyniku działań wojennych spłonęła rzekomo dokumentacja i akta osobowe cukrowni Zbiersk k/Kalisza. W zaświadczeniu do celów emerytalnych z marca 1951 r. staż pracy Stefana musiało poświadczyć trzech wiarygodnych świadków.Nie dało się w żaden sposób potwierdzić wersji o płonących aktach, cukrownia Zbiersk nie ucierpiała w żadnej wojnie. Jak się wydaje dział personalny wolał podać świadków, niż szukać akt w nie uporządkowanym archiwum. Tym bardziej, że zaświadczenie podpisał niedawno zmarły p. Proskur, który zajmował się w cukrowni sprawami BHP.
W czasie pierwszej pracy Stefana Niewiarowicza do Młodzieszyna dostarczono nowoczesne maszyny parowe, w roku 1908 było ich pięć o mocy 300 KM. Jak się wydaje musiały one także wytwarzać prąd elektryczny do celów produkcji i oświetlenie terenów zakładu. Wcześniej bowiem, w roku 1873, zamontowano 300 lamp gazowych do oświetlenie terenów fabrycznych. Po niespełna 30. latach cukrownia była już zelektryfikowana. Buraki do fabryki dowożono z punktu skupu buraków kolejką wąskotorową licząca sobie ok. 1.000 metrów długości torów. Jak niektóre cukrownie oszukiwały plantatorów przy skupie buraków w XIX wieku i zapewne później, czytaj na stronie internetowej poz. 5 wykazu literatury.
Stefan nie miał okazji poznać długoletniego dyrektora cukrowni Zygmunta Lubińskiego (1846-1901), który pracował w Młodzieszynie w latach 1877-1901. Po nim cukrownią kierował Maurycy Wortman, powstaniec z 1863 roku, znakomity fachowiec i redaktor naczelny "Gazety Cukrowniczej". Nie on jednak wystawił Stefanowi znakomitą opinię, kiedy mój dziadek przechodził na wyższe stanowisko w cukrowni Cielce. Opina ta nosi podpis dyrektora Michała Lubińskiego,młodszego brata Zygmunta Lubińskiego. Był on dyrektorem cukrowni w latach 1901-1914. Wortman zmarł krótko po odejściu Stefana w lipcu 1910 roku.
Badając okoliczności zniszczenia w czasie I wojny światowej cukrowni w Młodzieszynie trzeba było przeanalizować dwie wielkie ofensywy, które w tym rejonie spowodowały ciężkie walki pomiędzy wojskami niemieckimi i rosyjskimi.
Trzeba też było ograniczyć ich czas do lat 1914-1915, gdyż w roku 1916 cukrownia leżała już w gruzach. Nie można też całkowicie wykluczyć hipotezy, że cukrownia ucierpiała w obu ofensywach, gdyż był to zakład duży, położony na terenie kilku hektarów.
28 września 9. Armia ruszyła do ataku w kierunku Warszawy i Dęblina. W Grójcu wpadły w ręce niemieckie ważne dokumenty rosyjskie pokazujące plany wielkiego księcia Mikołaja Mikołajowicza. Przechwycono też szyfry rosyjskie, co ułatwiło odczytywanie rozkazów nadawanych drogą radiową.
Hindenburg i jego szef sztabu Ludendorf musieli zaatakować pierwsi, aby zatrzymać planowaną ofensywę wielkiego księcia. 11 listopada Niemcy ruszyli do ataku i udało im się zaskoczyć Rosjan. Wygrali bitwę pod Łodzią i ruszyli na północ zatrzymując się na linii Bzura-Rawka.
Wojna pozycyjna na tym froncie trwała miesiącami i była bardzo zacięta. Młodzieszyn leżał po stronie niemieckiej. W czasie walk o Sochaczew miasto zostało prawie całkowicie zniszczone. Niemcy zdobyli ruiny tego miasta 23 grudnia 1914 po zaciętych walkach z 5. syberyjską dywizją kawalerii.
Tzw. Bitwa na Czterech Rzekach trwała od 19.XI do 20.XII i przyniosła Rosjanom straty 200 tys. ludzi w zabitych, rannych i wziętych do niewoli. Straty niemieckie także były znaczne, a kiedy nadeszła wiosna 1915 r. wielu żołnierzy umierało z powodu szerzących się chorób zakaźnych.
To w tym czasie musiał powstać w zabudowaniach cukrowni lazaret polowy dla rannych Niemców, wśród których nie brakowało także Polaków z zaboru pruskiego. Nie był to szpital, leżał bowiem zbyt blisko linii frontu, którą wytyczała rzeka Bzura. Zasięg ówczesnej artylerii był taki, że mogli Rosjanie ostrzeliwać Młodzieszyn zza Bzury na odległość nawet 10-12 km.
Ciężka artyleria kalibru 150 mm potrafiła czynić straszliwe spustoszenia. Rosjanie nazywali pociski z tych dział "kuframi" i bali się ich panicznie. Niemcy mieli też pociski z bronią chemiczną i użyli ich na tym froncie. Użyli też zabójczego chloru, a opisy tych wydarzeń do dziś budzą grozę.
Nie miał go kto gasić, a ranni tam się znajdujący w większości zginęli w płomieniach. Na rozległym terenie cukrowni Niemcy z pewnością wykorzystywali istniejące tam hale i magazyny do składowania broni, amunicji, żywności i innych rzeczy niezbędnych do zaopatrzenia frontu.
Rannych z armii niemieckiej po wstępnym opatrzeniu wywożono do szpitali wojskowych w Łodzi, Kaliszu i Poznaniu. Nie da się obecnie ustalić ilu rannych wydostało się z pożaru o własnych siłach, a ilu zginęło. Sądząc po wielkości pierwotnego cmentarza było ich nie więcej niż 20-25.
Opieram to twierdzenia na tym, że walki na tym odcinku ustały, wycofano z frontu wiele dywizji, które dokładnie wylicza w swojej książce Pajewski (zob. poz. nr 1 wykazu literatury). Rannych po stronie rosyjskiej transportowano głównie do Warszawy, w tym m.in. do tymczasowego szpitala przy ulicy Smolnej 3, gdzie mieściła się szkoła techniczna, którą 10 lat wcześniej ukończył Stefan Niewiarowicz.
Był okres świąteczny i w Boże Narodzenie żołnierze z obu wrogich sobie okopów śpiewali wspólnie polskie kolędy (zob. poz. nr 3 wykazu literatury). Lazaret polowy w cukrowni musiał w tym okresie opustoszeć, gdyż miał on charakter tymczasowy, stale szły przecież pociągi sanitarne do normalnych szpitali położonych daleko za linią frontu. Pozostał personel medyczny i ranni z ostatnich kilku dni walk. Ale tych nie było, wysyłano tylko z obu stron patrole, artyleria rosyjska strzelała rzadko z powodu braku amunicji. Brakowało uzupełnień po ostatnich walkach.
Jednak w noc sylwestrową grupa bojowa gen. Linsingena (na zdjęciu obok) atakowała pozycje rosyjskie koło Borzymowa ponosząc znaczne straty. Ich podsumowanie znajduje się na stronie, poz. nr 3 wykazu literatury. Jednak nie wydaje się możliwe, aby rannych z tego pasa natarcia przewożono do lazaretu w Młodzieszynie. Wsie Dachowa i Mogiły, gdzie toczyły się najcięższe walki, były zbyt odległe.
Artyleria rosyjska otworzyła ogień na Młodzieszyn w reakcji na atak niemiecki 1 stycznia podjęty na południe od tego obszaru. Rosjanie nie mieli rozeznania, gdzie jeszcze uderzą Niemcy i dlatego ostrzeliwali ewentualne zgrupowania wojsk przeciwnika oraz jego linie zaopatrzenia. Nieudana i tragiczna w skutkach ofensywa gen. Alexandra von Linsingena pośrednio przyczyniła się do zniszczenia cukrowni. Dzieła zniszczeń dokonali Niemcy okupujący ten teren w r. 1916, wysadzając w powietrze komin fabryczny i wywożąc ocalałe maszyny i urządzenia na zachód.
To tylko hipoteza, ale nie można wykluczyć, że spora część maszyn, kotłów i innych urządzeń trafiła do rozbudowywanej w tym czasie niemieckiej cukrowni w Fraustadt (polska Wschowa, przez 152 lata miasto pruskie). Przywołuję z pamięci to miasto, dokąd trafił pod koniec roku 1951 Stefan Niewiarowicz, a ja spędzałem tam wakacje. W rejonie tamtejszej cukrowni było wielkie złomowisko, tam zaopatrywałem z kolegami w złom, aby zarobić parę groszy na jego sprzedaży. Ale w większości był to złom wielko-gabarytowy, różnego rodzaju olbrzymie kadzie i kotły mocno już przerdzewiałe. Może były to niewykorzystane elementy przywiezione przez Niemców z Młodzieszyna? Tam też mój dziadek przeszedł w roku 1954 na emeryturę, a ja byłem w r. 2006 dość przypadkowym świadkiem likwidacji istniejącej od roku 1881 cukrowni wschowskiej - ironia losu!- przez niemiecki Nordzucker. Maszyny i urządzenia wywożono na złom, pracę straciło 250 ludzi. Kiedy robiłem zdjęcia wkroczyła ochrona obiektu brutalnie zakazując mi fotografowania. I taki był koniec 125. letniej historii tej cukrowni wybudowanej i zniszczonej przez Niemców.
2/ Kolejna wielka ofensywa niemiecka ruszyła 13 lipca 1915 roku i zakończyła się wkroczeniem Niemców do Warszawy 5 sierpnia 1915 r. Ofensywa ta spowodowała, że Rosjanie 17 lipca zaczęli opuszczać swoje okopy z rejonie Bzura-Rawka. Wiemy, że dramatycznie brakowało amunicji artyleryjskiej, więc trudno przypuszczać, że w tym okresie cukrowania uległa dalszym zniszczeniom. Niemcy bombardowali Warszawę używając do tego celu wielkich sterowców, ale straty z tego powodu nie były znaczące. Po obu tych ofensywach pozostała spalona ziemia, jak to opisuje autor wym. w pkt. 3 spisu literatury.
"Po walkach pozostały zniszczone wsie (niektóre z nich już się nigdy nie odrodzą np. Borzymów, Dołowatka), wypalone miasteczko Bolimów, poważnie zrujnowane Skierniewice, zniszczony w 90% Sochaczew , wyjałowiona atakami gazowymi ziemia, poorane okopami pola i leje po pociskach. Powracających ludzi czekało mozolne usuwanie szkód wojennych i zamienianie pól bitewnych i pobojowisk w pola uprawne. Na miejscu pobojowisk powstały nowe wsie, a w nazwach niektórych pozostały ślady pierwszo-wojennych walk, jak np.: w nazwie wsi „Okopy”.
Wkrótce trawa porosła setki pojedynczych i zbiorowych mogił żołnierskich. Pozostały nad Rawką i Bzurą jako najbardziej wymowni świadkowie wojny gazowej i frontu pozycyjnego."
Literatura wykorzystana
1/ PIERWSZA WOJNA ŚWIATOWA 1914-1918, Janusz Pajewski, Wyd. Naukowe PWN, Warszawa, 2004. /rozdz. 28 i rozdz. 40/.
2/ POCZTÓWKI Z MŁODZIESZYNA, Marek Orzechowski, wyd. lokalne, 2016 r.
3/ Strona Internetowa - bitwa nad Bzurą i Rawką
4/ WIADOMOŚCI TYCZĄCE SIĘ PRZEMYSŁU I SZTUKI W DAWNEJ POLSCE, Julian Kołaczkowski, wyd. Mikołaja Kańskiego, Kraków 1888 r.
5/ Strona Internetowa Piotra Tameczki - dodatkowe informacje o Cielcach, historyczne artykuły prasowe, ciekawostki, kronika kryminalna.
Zbigniew Penkalski
10 kwietnia 2016 r.
Aktualizacja- 23.X.20