STRONA TRZECIA ( str.240-241 oryginału-dwukrotna numeracja str. 241)
na której opisano makabryczne historie z życia pośmiertnego nieboszczyków i osobliwe zwyczaje pogrzebowe Chińczyków. Także dziewiąty dzień podróży przez dzikie i niebezpieczne leśne bezdroża.
8-mego dnia podróży o kilka kroków od drogi spostrzegamy leżącego zabitego chińczyka[1], padł ofiarą hunchuzów. Jak nas objaśnił chiński oficer był to kupiec z małego miasteczka (Sanczefu)[2], trzema kulami był przeszyty, 1-dna kula trafiła w głowę, a 2-ie w piersi, ubranie zdarte, prawie nagi, ciało zaczęło się rozkładać. Tak nasz chiński oficer, jak i inni przejezdni chińczycy ani pomyślą, aby trupa zakopać. Jeśli znajdą trupa to wcale się nie rozczulają i nie donoszą nikomu, tak sobie leży, aż go zwierzęta zjedzą i roznosi się woń wstrętna.
Chińczyków rząd nie chroni i często giną jak muchy i trupy się walają, na nich nikt nie zwraca uwagi. Oryginalny u chińczyków jest obyczaj pogrzebowy- jeśli umiera chińczyk, a pozostała rodzina jest w stanie zrobić trumnę, którą się robi w rodzaj pudła, ale z nadzwyczaj grubych 5-calowych[3] desek, a sama trumna jest wysoka do 3-ch łokci[4] wysokości. W 8 ludzi ledwie ją mogą podnieść pustą-otóż bogaci namalowują różnych bożków i rozmaite zygzaki jaskrawymi kolorami, a średnio zamożni nie malują. Kładą trupa do trumny, wynoszą z mieszkania i stawiają ją na podwórzu na ziemi i ona tam stoi 2 miesiące i więcej z tym nieboszczykiem. Chociaż trumna robiona solidnie to pomimo tego rozchodzi się woń nieznośna rozkładającego się trupa.
Codziennie w popielnice wkładają trociczkowe, ofiarne świeczki, a reszta ich nie obchodzi. Obok psy paskudzą, świnie podkopują trumnę itd. Po kilku miesiącach bogata rodzina kupuje gotowe sanie z drzewa, bardzo drogie i zdobione kolorowymi papierkami, figurki drewniane koni, wołów, baranów itp. domowe zwierzęta. Wiozą trumnę, a przed trumną niosą te ofiarne drewniane konie woły i in., a na cmentarzu stawiają na powierzchni trumnę i następują długie obrzędy bałwochwalcze ze śpiewami, pokłonami i paleniem ognia. Następnie podpalają drewniane figurki zwierząt z których popiół zbierają w miseczki i stawiają w kumirniach-świątyniach przed bożkami. Tam przychodzą oddać pokłon bożkom i wtykają zapalone trociczkowe świeczki w ten popiół. Trumna zaś pozostawiona na cmentarzu na powierzchni ziemi stoi rok lub 2 lata, a kiedy już trumna zaczyna się rozpadać wtedy obsypują ją ziemią robiąc mały kurhan.
Jeśli zaś umiera biedny, których tu mrowie to naturalnie nie ma za co kupić trumny, to nieboszczyka w tym ubraniu, jak go zaskoczyła śmierć wynoszą na cmentarz i kładą na powierzchni ziemi przykrywając tylko rogóżką[5] lub całkiem odkryty i tak zostawiają. Bywają przypadki, że bogaci chińczycy robią ofiary i kupują trumnę, wybierają kilka trupów (może znajomych) już na cmentarzu i kładą w tej trumnie, lecz takich ofiar bywa mało. Przejeżdżając koło cmentarza widziałem masę trupów leżących na powierzchni ziemi w rozmaitej fazie rozkładu. Woń ciał straszliwa roznosi się o parę wiorst. Wśród trupów krążą stada psów i gromady świń, widok wstrętny, pełno kości ludzkich, wnętrzności porozciągane przez psy i świnie, wszędzie się walają ludzkie czaszki itd. [6]

9-tego dnia podróży po strasznych i dzikich wąwozach, gęstym lesie z odwiecznych cedrów, stromych skałach, które wydawały się tak dzikie, a zarazem piękne, że aż dreszcz przechodził po ciele. Miejsce tylko dla drapieżnych zwierząt i hunchuzów.
Tego dnia trzymaliśmy się całym obozem razem, żołnierze równo byli rozdzieleni i rozciągnięci pochodem wzdłuż całej grupy bacznie śledząc po bokach drogi, sięgając wzrokiem w ciemne otchłanie wąwozów i w głąb lasu. Każdy miał w pogotowiu wintówkę tym bardziej, ze chiński oficer uprzedzał iż w tej okolicy są hunchuzi. Jednakże wieczór zaczął juz zapadać, dzień przeszedł szczęśliwie i hunchuzów nie widzieliśmy. Zaczęliśmy upatrywać miejsca na nocleg, a tu jak na złość w prawo w lewo i do przodu skały spiętrzone na trasie i ani jednego miejsca wolnego, gdzie by można postawić choć 10 wozów.
Przeto musieliśmy jechać dalej chociaż już ściemniało i zupełny zapadł zmrok. Lecz nagle nas przewodnik chiński objaśnił nam, że o 4 wiorsty chińskie[6] jest polanka, gdzie można rozłożyć się obozem, a więc jedziemy prawie po omacku żółwim krokiem by nie wpaść w wąwóz lub dół. Ze wszystkich stron słychać ryki zwierząt, które wyruszyły na żer, niektóre do wodopoju. Nareszcie otworzyła się przed nami ogromna polana, a dalej wolna od lasu góra. Wybraliśmy na brzegu lasu wolne miejsce, rozłożyliśmy obóz, stanęły namioty, zapłonęły ogniska i zakrzątnęli się nasi kucharze oraz żołnierze i furmani chińscy przyrządzeniem kolacji. Wreszcie o 10-tej zjedliśmy kolacje i porozchodziliśmy się do pałatek, ucichł gwar chińczyków i wszyscy usnęli.

Następna

Poprzednia


[1] chińczyk-podaję za oryginałem małą literą
[2] obecnie: San-chia-t'un; prowincja Heilongjiang Sheng
[3] cal=2,4 cm
[4] łokieć=24 cale, czyli 57,6 cm
[5]-Typha latifolia-rogoża, tu: mata trzcinowa
[6]- opisane tutaj obyczaje pogrzebowe dotyczą okresu schyłkowego. W Chinach panował bowiem kult zmarłych, a to wymagało skomplikowanego i uroczystego ceremoniału pogrzebowego. Krewni zmarłego nakładali białe szaty na znak żałoby, a ciało przenoszono do pomieszczenia w którym znajdował się ołtarz przodków i przykrywano ozdobnym całunem. Do wielkiej, masywnej trumny wkładano ulubione przedmioty zmarłego, do ust wkładano ryżu na drogę. Przed trumną ustawiano tabliczkę przodka z imieniem i tytułami rodowymi zmarłego. Była to tabliczka często pokryta czerwona laką o dł. ok. 30 cm i szer. 10 cm na której umieszczano także pośmiertne imię zmarłego. Po tym zapisie nie wolno już było wymawiać imienia jakie zmarły nosił za życia. Tabliczkę przechowywał najstarszy syn i przekazywał z kolei swemu najstarszemu synowi. Zmarłych chowano nie na cmentarzach, a na polu zmarłego, jeśli nie miał pola to pod murem osiedla. Nad miejscem pochówku usypywano stożkowy kopczyk przed którym ustawiano kamienną lub drewnianą tabliczkę z napisem nagrobkowym.
[7]-wiorsta chińska była w przybliżeniu równa 1/2 wiorsty rosyjskiej czyli 0,53 km

Wózek chiński