STRONA PIERWSZA ( str.231-235 oryginału)
na której opisano początek wyprawy grupy budowniczych kolei, utratę jednego żołnierza pożartego przez tygrysicę, widoki dzikiej przyrody Mandżurii oraz mocno odmienne zwyczaje żywieniowe Chińczyków

[Dragon]

Nareszcie po wyładowaniu pociągu zajęło nam 4 dni czasu nim najdziemy furmanki i kupili 30 koni do konnej jazdy uszykowaliśmy obóz i nareszcie 13 lipca 1897 r. w 90 wozów ładownych z rozmaitymi rzeczami, prowizyją[1] i bagażem. 6 ekipaży, 20 wozów pod ludzi i 21 koni pod konna jazdę dla żołnierzy i niektórych urzędników, którzy mogą i umieją na koniu na życzenie jechać, wyruszyliśmy całym obozem stępa z Nikolska do Połtawki, wiorst 80, bo właśnie Mandżurska kolej połączyć się z Ussuryjską koleją w Nikolsku.
W czasie naszej bytności w Nikolsku był tragiczny wypadek i wówczas byłem świadkiem-jak wyżej nadmieniłem okolica od Władywostoku do Nikolska i dalej-dzika i przepełniona zwierzętami. Z drapieżców szczególnie dają się we znaki tygrysy i pantery, chociaż dużo jest ogromnych, czarnych niedźwiedzi, ale te są zupełnie lękliwi i nie było przypadku by kogo raz rozszarpał. A z tygrysami inaczej , często padają ofiarą mieszkańcy lub żołnierze, co miało miejsce w czasie naszej bytności w Nikolsku.
Tygrys syberyjski O 3 wiorst od Nikolska żołnierze nakosili siana, złożyli w kopniaki i zostawili jednego żołnierza by pilnował, lecz na drugi dzień ten żołnierz miał wrócić do Nikolska, aże w oznaczony dzień nie wrócił przeto rotny[2] posłał 2-ch żołnierzy dowiedzieć się co się stało z żołnierzem. Kiedy przyszli na miejsce pokazało się ze śladów, ze ów nieszczęśliwy żołnierz-stróż poszedł o parę kroków od swego szałasu do rzeczki, która tuż płynęła, ukucnął i prał bieliznę. Z tyłu podkradł się tygrys i znienacka rzucił się na niego i widać ze śladów, że w tej chwili wlókł wdłuż rzeczki do 100 sążni, lecz jeszcze żywego, bo widać, jak bidak rękoma łapał się za piasek i opierał się obcasami. Dalej zaś o 100 sążni[3] widocznie walczył z tygrysem, bo ślady butów jakoby stał, ziemia zdeptana, zbroczona krwią, dalej zaś 10 sążni znaleźli głowę żołnierza objedzoną, a kilka kroków nogi w butach objedzone do kolan. Otóż wzięli objedzoną głowę i nogi w butach, bo więcej nic nie znaleźli. Musiał potwór wszystko pożryć i te szczątki biedne ofiary przynieśli do Nikolska, oglądałem te szczątki, które zostały pochowane z ogromną ceremonią wojskową, tak, jakby się należał pogrzeb jakiemu Jenerału. Byłem właśnie na pogrzebie, co zrobiło na mnie silne wrażenie przy dźwięku pułkowej, żałobnej melodii.
Odprowadzali szczątki nieszczęśliwego skończonego męczeńską śmiercią okropną daleko, gdzieś w obcej ziemi, bo był to Polak z lubelskiej guberni, gdzie zostawił matkę, ojca i braci i do których już nigdy nie wróci. Na drugi dzień żołnierze zrobili obławę, lecz na próżno, nie znaleźli starej tygrysicy, natomiast znaleźli jej dwoje w gnieździe dzieci mających po parę miesięcy, których zaraz zabili.


14-tego lipca wieczorem przyjechaliśmy do Połtawki, wieś zamieszkała posieleńcami wolnymi guberni Połtawskiej. Połtawka stoi na granicy Chińsko-Ruskiej, tu stoi wojsko pograniczne, lecz w bardzo małej ilości, bo z dzikiej Mandżurii i pustej Syberii nie ma żadnej kontrabandy oprócz jednego opium, którego rząd ruski srogo śledzi by nie rozprzestrzeniali w Rosji. Obecnie zaś wskutek budowy mandżurskiej kolei na wypadek przysłali więcej żołnierzy, teraz stoi do 3000 piechota, artyleria, i kozacy.
Nareszcie 18-tego lipca 1897 r. rano wyszliśmy całym obozem z Połtawki skąd posłaliśmy pożegnanie ziemi ruskiej i naszej Ojczyźnie. Stąd posłaliśmy listy i telegramy swoim ukochanym, bo tu jest poczta i telegraf.
Mając przed sobą daleką, pustą, dziką i niebezpieczna podróż po tajgach i tundrach, wśród drapieżnych zwierząt, gdzie nie ma ani dróg, ani poczty tylko gospodarzą zbóje-hunchuzi i tygrysy. O godz. 12-tej przestąpiliśmy granicę, jesteśmy w Chinach czyli na mandżurskiej ziemi. Zaraz prawie od granicy zaczynają się niebotyczne, strome góry. Zdaje się, że niepodobna przejść, nie tylko przejechać. Pierwszego dnia ciągle podnosiliśmy się w górę[świątynia chińska] i w górę, nareszcie rozpoczął się las pod wieczór, bo już była godzina 7-ma. Dobraliśmy się do szczytu góry, tu w lesie na szczycie góry stała ogromna fanza, niby zajazd chiński. Można dostać jedzenia chińskiego, lecz Europejczyk nie weźmie do rąk: jakieś robaki, jakieś siekanki, chleba nie znają, chociaż mają swój chleb. Rozrabiają na poczekaniu mąka pszenna bez soli i nad parą ich gotują-są bez żadnego smaku. Następnie żywią się chińczycy roślinami, rozmaitymi włoszczyznami, jako główny produkt. Cebula, moc zjadają czosnku, sałaty i inne tysiące odmian zieleni, których my europejczycy nie uznajemy.
Następnie każda potrawa lub chleb przaśniaki, wszystko bez soli na oleju wstrętnym wyrobionym z jakiegoś bobiku, niby łubinu, coś podobnego na to. Wódki tu nie ma, lecz mają swoja wódkę, nazywa się suka, wyrabiają z rośliny zwanej czumiza[4], lecz bardzo śmierdząca i ogromnie piekąca.
Obok zajazdu-fanzy, na wzgórzu stoi murowana Kumirnia, czyli ich świątynia w której są ogromnych rozmiarów z drzewa zrobione w strasznych pozach ich bożki. Czem starszy tem musi straszniej wyglądać z ogromnymi brzuchami, oczy ogromne, wytrzeszczone, z rogami, kły jak u dzika itd.

Partia nasza dzieliła się na kilka grup i kuchni. W I grupie Weber i starsi agenci, chińczyk poseł i doktor. II grupa starsi dziesiętnicy felczerzy i tłumacze. III grupa to młodsi dziesiętnicy, rzemieślnicy itd. IV grupa żołnierze ruscy i chińscy.

Po kolacji dowodzący ruskimi żołnierzami rozstawia na noc pikiety z bronią naokoło obozu, dalej zaś od obozu i pierwszej warty ustawiają się łańcuchem pikiety żołnierzy chińskich i naznaczają hasło. Zaś o 4-tej zebraliśmy pałatki,kuchnie i o 5-tej wyruszyliśmy dalej w tym samym porządku.
Krajobraz Mandżurii rzeczywiście cudny, cała Mandżuria upiętrzona ogromnymi, stromymi i skalistymi górami. Porośnięte są gęstym lasem-cedry, włoskie orzechy, jodła, czarna brzoza, klon, buk, wiąz itd.

Następna

Ostatnia


[1]-tu: prowiant, zaopatrzenie
[2]- rotny: oficer
[3] -jeden sążeń=2,1 m
[4]-CZUMIZA, roln. roślina zbożowa i pastewna z rodzaju włośnica z rej. płd.-wsch. Azji

Kumirnia-Forgotten Temple