, Warszawa marzec 1949 r., nakład 1 mln egzemplarzy). W nagłówku tej strony zamieściłem dwie księgi w czarnych okładkach symbolizujące dzieła dwóch krwawych tyranów. Hitler pisał MEIN KAMPF osadzony w twierdzy Landsberg za pucz monachijski. Jak wynika z biografii Stalina autorstwa Simona Sebaga Montefiore ("Stalin. Dwór czerwonego cara") pracował on nad tym propagandowym dziełem głównie w swojej letniej rezydencji na Krymie uważnie studiując i nanosząc poprawki do materiałów nadsyłanych mu z Moskwy przez spec-komisję KC WKP(b). Nie ulega więc wątpliwości, że Stalin był w istocie autorem tego swoistego podręcznika każdego partyjnego agitatora, gdyż każde słowo w nim zawarte zostało przez niego napisane lub zweryfikowane. Genezę powstania tego "dzieła" przedstawił niedawno prof. Eugeniusz Duraczyński w ostatnim rozdziale swej książki pt. "Stalin. Twórca i dyktator supermocarstwa". Okazało się, że cały proces powstawania nowej polityki historycznej bolszewików zainicjował Stalin swoim listem do redakcji miesięcznika historycznego już w 1931 r.
Polska Wikipedia błędnie jednak podaje, że Stalin figuruje w tym wydaniu, jako autor Krótkiego Kursu. Wiadomo na pewno, że napisał on w całości rozdziały o materializmie dialektycznym, historycznym i filozoficznym (obficie cytując głównie Engelsa), ale pozostałe materiały czytał uważnie i nanosił wiele swoich poprawek. W istocie zatem nie jest błędem przypisywanie mu autorstwa całej tej zakłamanej, propagandowej książki. Była ona bolszewicką wersją MEIN KAMPF z dużym naciskiem na historię walki z caratem i powstanie partii komunistycznej, ale z mniejszą dozą nacjonalizmu, aniżeli dzieło Hitlera. Dla tego Austriaka i nacjonalisty niemieckiego celem było zdobycie przestrzeni życiowej (Lebensraum) dla Niemiec. Dlatego pisał w MEIN KAMPF:
"Niemcy osiągają przyrost ludności wynoszący prawie 900 tys. osób rocznie. Trudności w wyżywieniu tej armii nowych obywateli muszą z roku na rok rosnąć i doprowadzić do katastrofy, jeżeli nie znajdą się środki i sposoby powstanie niebezpieczeństwo głodowej pauperyzacji (s. 143-144)".
Stalin przestrzeni życiowej miał dość, dlatego w rozdziale o kołchozach kładł główny nacisk na rozwój wielkotowarowej produkcji rolnej. Jak się to skończyło wiadomo doskonale. Nie tylko w Rosji, ale w Chinach czy Korei Północnej, gdzie miliony ludzi umarły z głodu, a w Kambodży doszło do ludobójstwa własnego narodu na wielką skalę.
Kiedy jesienią 1939 roku hitlerowcy wysiedlali moją rodzinę z jej słonecznego, dużego mieszkania przy ulicy Dobramyśl w Gostyniu pozwolili zabrać jedną walizkę rzeczy osobistych dziadkowi, babci i mojej przyszłej mamie. Z 5-pokojowego mieszkania przenieśli się do 1-pokojowej stróżówki na terenie cegielni, gdzie się w roku 1944 urodziłem. Ale w styczniu 1945 nadeszło wyzwolenie, kiedy Niemcy uciekli mój dziadek udał się szybko do swego dawnego mieszkania, aby zabezpieczyć je przed szabrownikami i wyzwolicielami. Odzyskał w ten sposób swoje meble, a jako swoistą rekompensatę za lata nędznego, okupacyjnego życia także nieco niemieckich książek i rzeczy osobistych. Były lokator jego mieszkania Karl Heinz Bachmann pochodzący z Getyngi uciekając 23 stycznia z Gostynia także musiał się ograniczyć do jednej walizki i w ten oto sposób dokonał się akt sprawiedliwości dziejowej. To właśnie w jego pozostawionej w dziadka mieszkaniu bibliotece znajdował się ten luksusowo wydany egzemplarz MEIN KAMPF, który był obowiązkowo wręczany każdej młodej parze zawierającej związek małżeński. Ten egzemplarz podpisał nadburmistrz Getyngi profesor (nazwisko nieczytelne). W internecie udało mi się odszukać, że funkcje tą od kwietnia 1928 do maja 1938 pełnił dr praw Bruno Jung, co zgadza się z tym niezbyt czytelnym podpisem. Panną młodą była Maria Lanzmann, natomiast nazwisko małżonka jest nieczytelne. Trzeba znać pismo gotyckie odręczne, aby te zapisy precyzyjnie odszyfrować.
Przytoczę tu kolejny fragment tej zafałszowanej pseudo-literatury, aby pokazać, jakie brednie wypisywał jej autor:
"Front zalany był duchową trucizną, którą bezmyślne kobiety fabrykowały w domu (str. 208, wiersze 17-19)... Pozbawione rozsądku listy kobiet niemieckich kosztowały w konsekwencji życie setek tysięcy mężów (w. 23-24)". A więc to nie cesarz Wilhelm II i jego marszałkowie wysłali na pewną śmierć miliony istnień ludzkich, a winne są nieszczęsne kobiety niemieckie. Taki sam punkt widzenia przyjął później Hitler, kiedy z jego rozkazu poległo w czasie II wojny światowej 4,63 mln żołnierzy niemieckich. (zob. źródło).
W podobny sposób fałszuje historię książka Józefa Stalina, w której stawia się on na wysoki piedestał umniejszając rolę innych przywódców bolszewickich. Szczególnie wielki stek kłamstw znajdujemy w rozdziale VIII cz. 4 "Najazd jaśniepanów polskich na Kraj Radziecki...Krach planu polskiego."
Podsumowując można stwierdzić, iż ta para książek zestawiona została nadzwyczaj trafnie, gdyż dotychczas znaliśmy tylko równoległe biografie obu tyranów. Tutaj natomiast mamy wytwory ich chorych umysłów, które warto porównawczo studiować po to, aby zrozumieć ogrom zbrodni popełnionych przez autorów.
Zapraszam do GALERII NIEZWYKŁEJ PARY II.
Kolejną parę książek z moich zbiorów tworzą "BIG SUR i pomarańcze Hieronima Boscha" Henry Millera oraz "BIG SUR" Jacka Kerouaca. Jak łatwo zauważyć obie te dzieła wybitnych pisarzy łączy tytuł, czyli kalifornijskie Big Sur. Big Sur rozciąga się na długości 110 km. Począwszy od Point Lobos State Reserve, poprzez enklawę milionerów zwaną “Carmel” na południu aż do San Carpofaro Creek na północ od San Simeon. Big Sur swą nazwę zaczerpnął z oryginalnie brzmiącej hiszpańskojęzycznej nazwy “el país grande del sur“, oznaczającej “Wielką Krainę na Południu”. Właśnie tutaj rozciąga się najwyższe pasmo gór przybrzeżnych w całych Stanach Zjednoczonych. Wznoszące się ponad 1570 m nad poziomem morza porośnięte rzadką roślinnością wzniesienia sprawiają, iż dech zapierające krajobrazy Big Sur przyciągają co roku miliony turystów.
Nie wiem, czy z takim określeniem granic Big Sir zgodziłby się Henry Miller, który definiuje je nieco odmiennie. Wg niego region ten zaczyna się na północy niedaleko rzeki Little Sur (Malpaso Creek)i ciągnie się na południe aż po Lucię. Od wybrzeża w kierunku wschodnim sięga po Salinas Valley. Region ten był zupełnie niedostępny do czasu, kiedy zbudowano drogę Carmel-San Simeon w roku 1937.
Jak łatwo zauważyć Miller zawęża nieco obszar zwany Big Sur, gdyż Point Lobos State Reserve leży niedaleko Monterey, natomiast Little Sur River znacznie dalej na południe. Główny obszar Big Sur to Los Padres National Forest o pow. ponad 12 tys. km kw.-zob. mapki w galerii.
Nic lepiej nie ucieleśnia charakterystycznej dla Kalifornii wolności i piękna niż majestatyczne sekwoje wyłaniające się z przybrzeżnej mgły, bezkresny Pacyfik, spienione fale dudniące bez przerwy o skaliste wybrzeże. Pomieszkiwali tam pisarze,malarze, rzeźbiarze, poeci i wszelkiego rodzaju artyści, a także wielcy myśliciele, jak Jiddu Krishnamurti uciekający przed światem oraz barwni outsiderzy w rodzaju hipisów czy wcześniej bitników. Takim outsiderem jest bohater powieści Kerouaca Jack Duluoz, pisarz, alkoholik i neurotyk. Jest to w istocie alter ego samego pisarza. Miller wydał swoje BIG SUR w roku 1957, w tym samym roku ukazała się najbardziej znana powieść Kerouaca W DRODZE, a dopiero 5 lat później opublikował on swoje BIG SUR. W DRODZE zostało napisane wcześniej, ale żadne wydawnictwo nie zgodziło się na druk z uwagi na zawarte w tej książce buntownicze treści.
Mimo, że Henry Miller był o pokolenie starszy od Kerouaca, to jednak mają oni wiele wspólnego tak w trybie życia, jak i w twórczości. Obaj byli uważani za pisarzy kontrowersyjnych, ich książki były objęte zakazem druku i wywoływały silne reakcje negatywne nie tylko w USA. W tej sytuacji, aby zdobyć zakazane książki Millera trzeba by zrobić nalot na portowy urząd celny, gdyż tam zalegało mnóstwo skonfiskowanych dzieł tego autora. Dziś w Big Sur jest jego pomnik-biblioteka, tętniący życiem ośrodek kulturalny odwiedzany co roku przez kilkaset tysięcy ludzi.
W "Zwrotniku Raka" Henry Miller występuje ostro przeciwko społeczeństwu swego rodzinnego kraju, opisuje jego obłudę i zakłamanie. To samo czyni Kerouac, lider tzw. Beat Generation, dla której W DRODZE było swoistą Biblią. Właśnie przez porównanie tych dwóch książek chińscy autorzy obszernego studium na ten temat Tian Junwu i Liao Juan z Uniwersytetu Pekińskiego dokonują wnikliwej analizy wspólnych punktów i różnic w dziełach tych pisarzy (A Comparative Study of Henry Miller and Jack Kerouac's Novels).
To opracowanie ma mniej ambitne cele-idzie o porównanie dwóch mniej wybitnych dzieł obu pisarzy amerykańskich, które łączy z sobą tytuł, ale także to, że zawierają one istotne wątki autobiograficzne. Nie sposób bowiem pisać o Big Sur nie spędziwszy tam lat (1944-1962), jak Miller, czy chociażby kilka tygodni, jak Kerouac.
Postacią, która łączy tych dwóch wybitnych pisarzy jest Kenneth Rexroth, wielki poeta amerykański, któremu poświęciłem odrębną stronę. Rexroth,ojciec chrzestny bitników, poeta, eseista, tłumacz, malarz i anarchista, był postacią wielką, a mieszkał w San Francisco, czyli całkiem blisko Big Sur. Już w 1955 roku opublikował błyskotliwy esej o twórczości Millera "Rzeczywistość Henry Millera", a potem pisał o nim wielokrotnie. M.in. wstęp do "Nocy Miłości i Radości" Millera, które są zbiorem sześciu opowiadań.
Jack Kerouac brał udział w piątkowych wieczorach poetyckich ( być może tylko w jednym z nich) prowadzonych przez Rexrotha od jesieni 1955 roku w San Francisco w tzw. SIX GALLERY. Rexroth znał twórczość Kerouaca jedynie z fragmentów rękopisów i publikacji w "New World Writing". Ten pamiętny wieczór poetycki 13 października 1955 roku opisał później Kerouac w swej książce "Włóczędzy Dharmy". Rexroth występuje tam pod nazwiskiem Reinhold (aluzja do niemieckiego pochodzenia poety) Cacoethes, co z greki miało oznaczać "człowiek, który nosi wieniec laurowy". Rexroth odczytał to jako CACAOETHES i uznał "caca" za wyjątkowo obraźliwe określenie kojarzące się ekskrementami! Jednak główną przyczyną głębokiej niechęci Rexrotha do Kerouaca była ucieczka z San Francisco jego młodej żony (wzięli nielegalny ślub we Francji) Marty z dziećmi do poety Roberta Creeley'a. Zarzut całkowicie chybiony i niesłuszny, ale wściekły i upokorzony Rexroth był w takim stanie psychicznym, że winił wszystkich za rozpad swego związku (brak było formalnego aktu ślubu, gdyż Rexroth nie miał rozwodu z poprzednią żoną), a nie chciał uznać, że to on sam swoim skrajnym egoizmem i licznymi romansami na boku doprowadził do rozpaczy Martę. Ostatecznie para pogodziła się i wzięła ślub w czerwcu 1958 roku po trwającym 8 lat konkubinacie. I tutaj dochodzimy znowu do Big Sur, gdyż Rexroth zabrał krótko po ślubie swoje córki Mary i Katharine do tej samej chaty w Bixby Canion Lawrence'a Ferlinghettiego ( u Kerouaca opisany został jako Loranz Monsanto), w której w sierpniu i wrześniu 1960 roku zamieszkał Jack Kerouac. Magiczne koło Big Sur zamknęło się - Miller, Rexroth i Kerouac, trzy wielkie postacie amerykańskiej literatury.
Długo szukałem odpowiednika Big Sur w innej części Stanów Zjednoczonych, które miałoby ważny wpływ na wymienionych tutaj pisarzy. I oto okazało się, że zarówno Jack Kerouack, jak i jego przyjaciel i poeta Gary Snyder pracowali jako strażnicy leśni w Górach Kaskadowych w Stanie Waszyngton. Snyder był tam w roku 1955, a Kerouak rok później. Ze szczytu Desolation rozciąga się wspaniały widok na Góry Kaskadowe, jezioro Rossa i jezioro Diablo. Ta sama dzika i nieujarzmiona przyroda, jak na kalifornijskim wybrzeżu, ale jakże jednocześnie odmienna! Potem odkryłem, że Ken Rexroth dotarł do tego miejsca poprzez Marblemount, gdzie w tych czasach (1925) kończyła się droga. Jak pisze w swojej autobiografii:"Była tam leśniczówka, gdzie dostałem pracę. Blisko 40 lat później spotkałem Gary Snydera, który pracował dla tego samego leśniczego, który był tuż przed emeryturą". Ponownie zamyka się symboliczny krąg, tym razem w jednym z najpiękniejszych rejonów górskich świata -w Górach Kaskadowych.
Wpływy tych gór widzimy w całej twórczości wymienionych tutaj poetów. Posłuchajmy utworu Gary Snydera "Jak poezja przyszła do mnie"
It comes blundering over the
Boulders at night, it stays
Frightened outside the
Range of my campfire
I go to meet it at the
Edge of the light
Kiedy Kerouac przebywał w domku swego przyjaciela w Big Sur w sierpniu 1960 roku, planował też odwiedzić Henry Millera, co opisuje w omawianej książce. Ponieważ jednak pił ostro do spotkania nie doszło, a ponadto Miller był w tym czasie w Santa Cruz, więc dojazd musiałby trwać kilka godzin. Miał z tego powodu wielkie wyrzuty sumienia, gdyż Miller napisał pochwalny wstęp do jednej z jego książek.
Książka Henry Millera składa się z trzech części (wyraźne nawiązanie do pokazanego tutaj tryptyku Hieronima Boscha) i epilogu. Cz.I-"Pomarańcze tysiącletniego królestwa" (tak określano środkowy obraz tryptyku Boscha), cz.II- "Spokój i samotność-potpouri" i cz.III- "Raj utracony". Nie będę naturalnie streszczał tutaj tej interesującej książki, jest naprawdę warta przeczytania i przemyślenia. BIG SUR Kerouaca też zawiera drugą część, czyli poemat "Morze-Odgłosy Pacyfiku w Big Sur". Obaj pisarze lubią cytować Milarepę, tybetańskiego świętego. "Tak było napisane i tak musiało być. Patrzcie do czego to doprowadziło". Obaj wielcy pisarze byli więc "włóczęgami Dharmy", jakkolwiek byśmy to pojęcie rozumieli.
Zapraszam do GALERII NIEZWYKŁEJ PARY III. Jest to galeria nietypowa, gdyż w gruncie rzeczy idzie tutaj o pewien region geograficzny i jego związki z dwoma wybitnymi pisarzami amerykańskimi. Dlatego znajdują się tam mapy regionu Big Sur i zdjęcia obu pisarzy oraz naturalnie fotki samych książek.
Można też zobaczyć samego Jacka Duluoza na plaży w Big Sur i przeżyć te same chwile zachwytu i grozy.
Kolejna para moich książk będzie nie tylko niezwykła, ale i bardzo nietypowa, albowiem drugą parę tworzyć będą aż trzy pozycje. Wszystkie te księgi łączy jedno-traktują o sztuce fotografii, która odegrała istotną rolę w moim życiu i w życiu mojej rodziny. Piszę te słowa, jako pasjonat fotografii, który na dodatek został poczęty w ciemni fotograficznej.
Ten niezwykły i fundamentalny fakt w moim życiorysie musiał znaleźć swoje odbicie także w tym dziale traktującym o ciekawych parach książek. Nietrudno się zatem domyśleć, że są to dzieła traktujące o fotografii właśnie.
Fotografia pojawiła się na ziemiach polskich już w roku 1839, kiedy to Kurier Warszawski wydrukował ogłoszenie firmy FRAGET oferującej aparaty do dagerotypii. Rok później w Poznaniu i w Warszawie pojawiły się ilustrowane broszury poświęcone dagerotypii.
Początek przemysłu fotograficznego na ziemiach polskich to rok 1887, kiedy chemik Piotr Lebiedziński założył w Warszawie fabrykę papierów fotograficznych FOTON. W 1899, również w Warszawie, powstała wytwórnia aparatów fotograficznych i obiektywów FOS. Pierwszym prawdziwym podręcznikiem fotograficznym była
książka "Fotografia, czyli opisanie środków obecnie używanych do zdejmowania obrazów za pomocą światła, przy użyciu kolodinu, złożone podług najnowszych dzieł" (Warszawa 1856) Maksymiliana Strasza uważanego za ojca polskiej fotografii. Ukazała się ona nakładem wydawnictwa Maurycego Orgelbranda, ale niestety nie zachował się żaden jej egzemplarz. Uwieńczeniem tych prac badawczych były kolejne książki (prawdopodobnie oparte na pierwszym wydaniu) wydane w latach 1857, 1862 i 1866. Tworzyły one niezależne trzytomowe dzieło pt. "Fotografia, czyli zbiór środków używanych do zdejmowania obrazów za pomocą światła na papierze i szkle...". Zamieszczam obok strony tytułowe dwóch wydań tego podręcznika- z roku 1857("Fotografia, czyli zbiór środków używanych do zdejmowania obrazów za pomocą światła, na papierze lub na szkle, ułożony do praktycznego zastosowania, podług dzieł hrabiego de la Sor i Texier, le Graya i Brebissona przez ...") i 1862 ("Dalszy ciąg Fotografii, czyli opisanie nowych praktycznych środków i wypróbowanych recept, do zdejmowania obrazów za pomocą światła na papierze lub na szkle. Ułożonych podług najnowszych dzieł francuskich i niemieckich przez ..."). Inżynier M. Strasz ma na swoim koncie znacznie wcześniejsze (i wiele późniejszych tu nie wymienionych) artykuły n/t różnych technik fotograficznych, a mianowicie.
1/ "Sposób przenoszenia na papier przedmiotów za pomocą kamery obskury przez wpływ samego światła", Gazeta Codzienna z r. 1839
2/ "Uwagi nad przedstawianiem przedmiotów w daguerrotypie", Wiadomości Handlowe i Przemysłowe z r. 1839
Pisząc o historii polskiej fotografii nie sposób nie wspomnieć o Karolu Beyerze (1818-1877), pierwszym zawodowym fotografie warszawskim i twórcy polskiej fotografii profesjonalnej. Karol Beyer otworzył w 1845 r. w Warszawie pierwsze stałe atelier. Jego Zakład Fotograficzny był nie tylko pracownią, ale również galerią, w której warszawiacy mogli oglądać najnowsze osiągnięcia europejskiej fotografii. Na przełomie lat 50. i 60. XIX w. Beyer był najlepszym fotografem nie tylko w stolicy, ale także w całym Królestwie Polskim.
Karol Beyer jako młody, 21-letni człowiek zafascynował się wynalazkiem dagerotypii i rozpoczął przygodę z zawodem fotografa, który uprawiał przez 23 lata. Portretował Polaków, utrwalał na szklanych światłoczułych płytach rozbudowującą się Warszawę, fotografował dzieła sztuki współczesnej i dawnej. Należał do założycieli "Tygodnika Ilustrowanego", którego redakcji udostępniał zdjęcia jako wzór dla drzeworytów, przez co jest prekursorem polskiej fotografii prasowej. Ma na koncie cenne zdjęcia reporterskie, świadczące o dramatycznych wydarzeniach w stolicy w 1861 r. i oddające atmosferę stanu wojennego. Patriotyczną aktywność wyrażającą się m.in. uprawianiem fotografii zaangażowanej politycznie, przypłacił więzieniem i zesłaniem w głąb Rosji.
O ile więc Strasz był ojcem polskiej fotografii, to ojcem fotografii artystycznej zwaną fotografiką był Jan Bułhak. Pierwsze wydanie jego książki ukazał się w roku 1930 w nakładzie 1250 egzemplarzy numerowanych ("FOTOGRAFIKA-
Zarys fotografji artystycznej,
wydawnictwo: Trzaska, Evert i Michalski S.A Warszawa")
Prawdopodobnie była jakaś wcześniejsza subskrypcja na tę książkę, która kosztował sporą, jak na owe czasy kwotę 38 zł. Obecnie trudno osiągalna, na ALLEGRO kosztowała w 2008 r. 300 zł. Mój egzemplarz nr 418 zachował się w dobrym stanie przez ostatnie 80 lat, w bibliotece mego ojca zajmował zawsze honorową pozycję za szkłem.
Bułhak był zaliczany do piktorialistów, kierunku w fotografii zmierzającego do uczynienia z niej sztuki. Był jednym z najbardziej rozpoznawalnych piktorialistów polskich.
Cóż więc może stanowić parę dla tak niezwykłego dzieła zawierającego blisko setkę wspaniałych fotografii tego wielkiego artysty-fotografika? W galerii przedstawiam tylko kilka reprodukcji, ale już one ukazują wielkość dzieła Bułhaka. Za jedyne dzieło zdolne równać się z FOTOGRAFIKĄ uznałem moją WIELKĄ TRYLOGIĘ FOTOGRAFICZNĄ będącą podsumowaniem całej historii fotografii w ogóle i XX-wiecznej w szczególności. Do kompletu doszła też historia fotografii aktu będąca przecież jest ważnym działem fotografiki. Wszystko to zobaczymy w
GALERII NIEZWYKŁEJ PARY IV do której zapraszam.
Polecam doskonale opracowaną stronę LEKSYKON FOTOGRAFÓW z zakresu historii fotografii polskiej i nie tylko.