DWÓCH GENERAŁÓW-cz.XIII

 

 

 


Pościg kawalerii za Armią Północnej Wirginii

[Rozmiar: 44454 bajtów]

[Rozmiar: 1102 bajtów]

 

[Imboden wagons]

 

Pościg gen. Meade za Armią Północnej Wirginii trwał 10 dni i jest sprawą oczywistą, że pierwszoplanową rolę w tych działaniach odgrywała kawaleria. Bez wsparcia piechoty kawaleria nie była jednak w stanie samodzielnie rozbić wycofujących się konfederatów, a piechota działała wolno i opieszale, jak gdyby zadowolona z osiągniętego sukcesu pod Gettysburgiem. Daremnie prezydent Lincoln ponaglał generała Meade marząc o całkowitym rozbiciu sił wroga na własnym terytorium.
Armia Północnej Wirginii znalazła się na drugim brzegu Potomaku 14 lipca 1863 kończąc błyskotliwą operację powrotu na swoje tereny. Armia ta straciła w wielkiej bitwie 22 z 70 tysięcy żołnierzy, a 10 tysięcy rannych potrzebowało transportu do rodzinnej Wirginii. Z drugiej strony gen. George Meade oprócz kawalerii dysponował 55 tysiącami piechoty, która ruszyła w pościg w dniach 5 i 6 lipca. Pościg dość dziwny bowiem jego celem nie była cofająca się armia gen. Lee, a raczej osłona Baltimore i stolicy kraju przed iluzorycznym kontratakiem sił wroga. Meade nie zamierzał atakować gen. Lee obawiając się kolejnych, poważnych strat w walkach z tym mistrzem walk defensywnych. Jego siły były osłabione i potrzebowały pilnie dostaw zaopatrzenia. Piechocie brakowało amunicji, mundurów, a nawet butów i wbrew obiegowym opiniom to oni, a nie południowcy tysiącami maszerowali boso za uchodzącymi oddziałami rebeliantów.[1] Kawaleria potrzebowała na niezbędne uzupełnienia co najmniej dwa tysiące koni. Kierując się na Frederick gen. G. Meade liczył na dostawy dla swojej armii odbudowaną linią kolejową. Taka taktyka dała pierwszeństwo kawalerii, która w wielką determinacją atakowała siły przeciwnika. Od czasu starcia z siłami Stuarta pod Brandy Station 9 czerwca 1863 r. do ostatnich walk kampanii gettysburgskiej pod Falling Waters 14 lipca, kawaleria stoczyła 50 bitew i większych potyczek. Blisko połowa z nich miała miejsce w czasie pościgu za Armią Północnej Wirginii.
[mapa nr 1] Kawaleria Konfederacji miała w czasie odwrotu ściśle określone zadania. Najważniejszym z nich było strzeżenie ogromnego kontyngentu rannych zabranych w większości z Cashtown i transportowanych przez dolinę Cumberland do Williamsport. W tym długim na ponad 25 kilometrów kilometrów konwoju wozów transportowych byli nie tylko ranni, ale także artyleria i łupy zrabowane w czasie marszu przez Pennsylwanię i Maryland. Konwój ten osłaniały brygady generałów Johna D. Imbodena, Fitzhugha Lee i Wade Hamptona. Główne siły gen. Lee kierowały się do przesmyku Fairfield przez South Mountains i przełęczy Monterey do miejscowości Hagerstown osłaniane przez brygady kawalerii gen. Beverly Robertsona i gen. Williama "Grumble" Jonesa. I tam piechota była obciążona długim konwojem wozów transportowych przewożących zaopatrzenie, amunicję, ale także część rannych oraz zdobyte łupy. Sam Stuart jechał na czele brygad Chamblissa i Jenkinsa (dowodzonej w zastępstwie rannego dowódcy przez płk. Miltona Fergusona) osłaniając lewą flankę armii gen. Lee (zob. mapa nr 1).
Popołudnie 3 lipca było deszczowe, strugi wody lały się z nieba, jakby chcąc zmyć krew i brud wojny z pola bitwy na którym pozostały tysiące rannych. Wielu z nich leżących z zagłębieniach terenu potopiło się zanim nadeszła pomoc. Deszcz padał także następnego dnia kiedy to konfederaci rozpoczęli odwrót z Fairfield. Drogi stały się trudne do przebycia, słabsze konie i muły padały, w wozach pękały osie i koła. Te trzeba było porzucić, a nawet ambulanse wypełnione rannymi. Konfederaci pędzili także blisko pięć tysięcy sztuk zrabowanego bydła oraz "odzyskanych" niewolników. W opisach odwrotu konwój składający się w większości z rannych określa się nazwiskiem gen. Imbodena. Kierował się on inną trasą, aniżeli tzw.[mapa nr2] konwój Ewella, który przewoził przede wszystkim zagrabione w Pennsylwanii i Marylandzie mienie w głównym konwoju armii.
Jeśli spojrzymy na załączone mapy nr 1 i nr 2 zauważymy, że z leżącego 10 km od Gettysburga Fairfield prowadzą dwie drogi przez pasmo Gór Południowych (South Mountain) do doliny Cumberland. Drogi te leżą po obu stronach góry Jacks (Jacks Mountain). Droga południowa (Jacks Mountain Road) krzyżuje się z drogą Emmitsburg-Waynesboro w odległości ok. 10 km na północny zachód od Emmitsburga. Obie te drogi zbiegają się po minięciu góry Monterey (Monterey Peak) i wejścia do doliny, stąd nazwa przełęczy Monterey (Monterey Pass). Konwój Ewella podążał drogą północną. Obie te drogi były patrolowane przez kawalerię Robertsona i "Grumble" Jonesa. Ten ostatni był doskonałym dowódcą kawalerii, acz obaj z gen. Stuartem nie przepadali za sobą. Jones miał nominalnie do dyspozycji weteranów z 6., 7., 11., i 12. pułku z Wirginii oraz 35. Batalion Kawalerii z Wirginii znany jako Biali Komancze. W praktyce pułki te liczyły w najlepszym razie po 300 zaledwie jeźdźców, a 12. pułk pozostał w Wirginii. Natomiast Biali Komanche zostali przydzieleni do brygady piechoty generała Johna B. Gordona i służyli wraz z nią, jako tylna straż armii gen. Lee.

Za początek działań kawalerii federalnej w celu zatrzymania konwojów konfederackich jeszcze w fazie formowania się możemy uznać akcję 6. pułku kawalerii regularnej przeprowadzoną 3 lipca w godzinach popołudniowych w rejonie Fairfield. Jak fatalnie skończył się rajd majora Starra w konfrontacji z brygadą Jonesa wiemy z poprzedniego odcinka. Klęska ta uwidoczniła jednak brak zdolności przewidywania dalszych działań sztabu Armii Potomaku po ewentualnym odparciu szturmu konfederatów. Czyżby oczekiwano klęski i rozpaczliwej obrony na redutach Waszyngtonu? Średnio zdolny oficer sztabowy mógł i powinien zaplanować ruchy wojsk mające na celu zablokowanie nielicznych przejść przez góry do doliny Cumberland, a także przepraw przez Potomak. Rzeka ta po ostatnich deszczach była wezbrana, brody nieprzejezdne z tego powodu, a jedyny most zniszczyła kawaleria federalna. Destrukcja całości sił gen. Lee było na wyciągnięcie ręki pod warunkiem, że dowódcą Armii Potomaku byłby gen. Grant, a szefem kawalerii gen. Sheridan. Z generałami Meade i Pleasontonem prezydent Lincoln nie mógł liczyć na żadne śmiałe i szybkie działania. Wystarczyła by brygada piechoty z artylerią do obsadzenia przejść przez góry w rejonie Fairfield i Cashtown i jednoczesny atak kawalerii na tyły konfederatów, aby na drugi brzeg Potomaku dotarli nieliczni. Zajęcie Fairfield było też możliwe już 3 lipca po południu, ale naturalnie nie siłami niepełnego pułku kawalerii, ale brygady lub dwóch wspartych brygadą piechoty. Mając zamknięte dwie przełęcze gen. Lee musiałby wycofywać się na Cashtown, co przy tym stanie dróg wykluczało przerzucenie wojska nad Potomak w rozsądnym czasie.
Wspomniany wyżej konwój Ewella ruszył 4 lipca rankiem kierując się do przełęczy Monterey, a docelowo do Hagerstown. Wpierw ruszył wielokilometrowy sznur wozów transportowych, za nim kilka tysięcy koni, mułów i bydła oraz niewolnicy. Na końcu maszerowała piechota należąca do korpusu Ewella.
To wielkie zgrupowanie wozów i piechoty zauważyli rankiem 4 lipca oficerowie z federalnej stacji sygnałowej ulokowanej na Cementery Ridge por. Henry Camp i por. John Wiggins. Zostały wydane rozkazy i dywizja gen. Kilpatricka ruszyła do Emmitsburga na spotkanie z brygadą płk. Pennocka Huey'a[2] z dywizjii gen. Gregga. Brygada ta miała w swoim składzie 8. pułk z Pennsylwanii, 10 kompanii z 6. pułku z Ohio, 2. i 4. pułk z Nowego Jorku, a także dwie kompanie z 1. pułku z Rhode Island. Brygada ta nie brała udziału w bitwie pod Gettysburgiem pilnując konwojów zaopatrzenia armii. Kilpatrick miał do dyspozycji osieroconą brygadę poległego Farnswortha, którą czasowo dowodził dowódca 1. pułku z Zachodniej Wirginii płk. Nathaniel P. Richmond, a także 1. pułk z Vermont, 18. pułk z Pennsylwanii, 5. pułk z Nowego Jorku i 1. pułk z Zachodniej Wirginii (mjr Capehart). Do 3. dywizji dołączyła także brygada gen. Custera z czterema pułkami Rosomaków z Michigan poprzedniego dnia walcząca w ramach dywizji gen. Gregga. Kilpatrick ruszył do Emmittsburga o 10.00, a po połączeniu sie z brygada Huey'a dywizja rozpoczęła marsz w kierunku drogi Jacks Mountain i przełęczy Monterey o 15.00. Pod komendą Kilpatricka znalazło się ponad 5 tysięcy kawalerzystów (niektóre źródła mówią o siedmiu tysiącach). Z nieba lały się potoki wody, strumienie wezbrały, a droga nie różniła się zbytnio od bagna. Kawalerzyści Huey'a jadący w ariegardzie dywizji stoczyli dwie godziny po wymarszu potyczkę z elementami 1. pułku z Karoliny Północnej z brygady Robertsona. Szarża konna dwóch kompanii 6. pułku z Ohio szybko rozproszyła konfederatów.
W pobliżu wioski Fountaindale[3] dywizja zyskała lokalnego mieszkańca, jako informatora i przewodnika. C.H. Burhman konno poszukiwał kawalerzystów federalnych mając dane o zbliżającym się dużym konwoju wozów konfederackich. Odesłany do sztabu dywizji towarzyszył Kilpatrickowi. W trakcie jazdy napotkano dziewczynę, która ostrzegła[Rozmiar: 60524 bajtów] żołnierzy o stanowisku artylerii przeciwnika na drodze do przełęczy. Gen. Kilpatrick buńczucznie oświadczył, że kawalerii nie zatrzymają żadne działa. Jak się później okaże generał ten ośmieszy się po raz kolejny, gdyż jedna armata i jedna kompania rebeliantów wstrzyma marsz jego dywizji na wiele godzin.
Po pół godzinie pierwsze patrole kawalerii przywitał huk armaty. Za radą Buhrmana Kilpatrick wysłał spieszony pułk skrajem lasu w celu obejścia z flanki stanowiska artylerii, ale konfederaci wycofali się w porę. Kolumna wznowiła marsz prowadzona przez 1. pułk z Michigan (płk. Charles Town) z brygady Custera. To ich szwadron dowodzony przez płk. Stagga pierwszy dostrzegł i zaatakował konfederatów z brygady Jonesa. Reszta Rosomaków spieszona działała jako tyralierzy wspierając ogniem swoich szarżujących kolegów. Rebelianci zostali zepchnięci z drogi, zniszczono kilka wozów, ale ostatecznie trzeba było się cofnąć pod naporem kontrataków. W trakcie szarży został zabity koń Stagga, a on sam padając doznał poważnych obrażeń. Pułk stracił także dwóch zabitych oficerów: porucznika Jamesa McElhenny z kompanii "G" oraz kapitana Williama Elliota.
Dalszy marsz dywizji prowadził stromą i krętą drogą schodzącą w stronę przełęczy Monterey. W dole kłębiły się chmury rozświetlane przez błyskawice. Krajobraz godny szekspirowskiego dramatu. Korespondent "New York Times"[4] tak opisywał scenerię:"wycie szalejącej burzy, grzmot wodospadów spadający z gór, świst wichury mogły w tym dzikim pustkowiu nadszarpnąć najmocniejsze nerwy". Z kolei rebeliant z 6. pułku z Wirginii tak opisywał przeprawę przez góry;
"Całą noc posuwaliśmy się wąską drogą wśród wysokich gór. Mieliśmy ze sobą mnóstwo bydła na wyżywienie armii, ale zwierzęta rozproszyły się po okolicznych lasach pokrywających wzgórza i słychać było ich rozpaczliwe muczenie wśród ciągłego światła błyskawic i huku grzmotów. Sceneria była ekstremalnie straszna. Wozy ulegały uszkodzeniom i blokowały przejazd innym. Na domiar złego około północy zostaliśmy zaatakowani przez kawalerię federalną. Nasza jednostki rozciągnięte wzdłuż kolumny wozów zostały wezwane w miejsce ataku. Było to niezwykle trudne zadanie w ciemnościach i między wozami blokującymi przejazd. Kiedy w końcu udało nam się przedostać do miejsca ataku zostawiliśmy konie i ukryliśmy się za głazami i krzakami po drugiej stronie drogi. Jedyne światło pochodziło z błyskawic i ognia dział wroga".[5]
Kolumna Kilpatricka w dalszym marszu napotkała kolejne działo konfederatów i grupę spieszonych kawalerzystów. Ilu ich było faktycznie spróbujemy ustalić. Była to kompania "B" dowodzona przez kapitana G.M. Emacka należąca do 1. Batalionu Kawalerii z Marylandu. Z tej kompanii wydzielono 20 ludzi i mieli oni za zadanie za wszelką cenę opóźnić marsz dywizji Kilpatricka. Wg innych źródeł kpt. Emack miał do dyspozycji całą swoją kompanię, dwa działa oraz wybranych ludzi z 4. pułku z Karoliny Północnej. Dawało to blisko setkę żołnierzy. Jakkolwiek było Emack swoje zadanie wykonał z nawiązką zatrzymując całą dywizję ponoć przez pięć godzin, a faktycznie przez dwie. Trudno jednak uwierzyć, że konna szarża ośmiu zaledwie konfederatów zepchnęła federalną straż przednią z drogi, spowodowała ich panikę i ucieczkę przez ponad 1500 metrów. Nie wszystko da się wyjaśnić panującymi warunkami, które były równe dla obu stron. Jestem przekonany, że szarżowało nie mniej niż 20-30 rebeliantów, ale kapitan Emack po wojnie stworzył własną wersję, w którą uwierzyła większość historyków. Twierdził on mianowicie, że ze swej kompanii zabrał z sobą tylko sierżanta Sama Spencera i sześciu ludzi, reszta kompanii pod dowództwem poruczników Cooka i Blackistona została wysłana w poszukiwaniu furażu. Trochę to dziwne w górach i w porze nocnej, nie mówiąc już o szalejącej burzy. Emack zatrzymał konwój Ewella i oczyścił drogę z wozów na skrzyżowaniu tak, aby żołnierze federalni nie zauważyli na niej żadnych pojazdów. W trakcie tych działań napotkał porucznika z 4. pułku z Karoliny Płn. z jednym działem i dwoma sztukami amunicji do niego. Działo to zostało ustawione na stanowisku w oczekiwaniu na pojawienie się wojsk Unii. Emack twierdzi, że na widok nadjeżdżającej kawalerii działo oddało jeden strzał, a on sam i siedmiu ludzi szarżowało konno awangardę dywizji powodując panikę i ucieczkę kawalerii Kilpatricka. Kapitan przyznaje jednak, że na odgłos strzelaniny dołączyła do niego reszta kompanii z por. Blackinstonem. Wiadomo też, że jego armaty strzelały gęsto, a to oznacza że miał co najmniej dwa działa lub też jedno działo ze sporym zapasem amunicji. Tak więc kompania Emacka podzielona na dwie grupy dowodzone przez sierżantów Spencera i Wilsona obsadziła obie strony drogi kryjąc się w gęstych krzakach i za skałami. Przybyły w międzyczasie gen. Jones obiecał dodatkowe wsparcie 6. pułku kawalerii z Wirginii, ale ostatecznie siły Emacka wzmocniło kilkunastu lub więcej kawalerzystów z 4. pułku z Karoliny Północnej. Gen. Jones zebrał także dużą grupę maruderów, oraz kurierów i oficerów własnego sztabu, aby dołączyli do Emacka lub przynajmniej dostarczyli mu swój zapas amunicji.
Analizując różne źródła widzimy, jak tworzyła się kolejna legenda pola walki podsycana tak przez konfederatów, jak i przez historyków Unii generalnie nie lubiących Kilpatricka. Z oficjalnego raportu gen. Jonesa dowiadujemy się, że tego kluczowego skrzyżowania dróg miały bronić 6. i 7. pułk kawalerii z Wirginii oraz bateria artylerii konnej kapitana R.P. Chewa. Odwołany innym rozkazem 7. pułk miał zostać zastąpiony przez 4. pułk z Karoliny Północnej z płk. Ferebee, który był bliżej konwoju. Z uwagi na zatarasowane wozami drogi dotarcie artylerii było niemożliwe, to samo dotyczyło 6. pułku z Wirginii. Ostatecznie w porę na miejsce dotarł płk. Ferebee i jego kawaleria. Gen. Jones określił żołnierzy kpt. Emacka jako małą garstkę bohaterów, która zatrzymała całą dywizję wroga. Ale on sam konkluduje, że trwało to dwie godziny (a nie pięć), a owa "garstka" liczyła-przynajmniej na początku- 50 ludzi. Podobne też były straty Kilpatricka wynoszące 43 żołnierzy, w tym 5 zabitych, 10 rannych i 28 jeńców. Ale straty te nie powstały z pewnością w trakcie potyczki z oddziałem Emacka. Były to łączne straty dywizji w czasie całej akcji na przełęczy Monterey. Ted Alexander (p.przypis nr 1) dość bezkrytycznie potraktował dostępne źródła zniekształcając obraz tego nocnego potyczki.
Ostatecznie szczyt góry Monterey został opanowany, strat rebeliantów nie znamy, wiadomo tylko, że ujęto pewną liczbę jeńców. Na szczycie przełęczy stał duży, jasno oświetlony hotel[6], gdzie Kilpatrick niezwłocznie ulokował swój sztab. Ale w dolinie słychać było turkot kół konwoju Ewella i dowódca dywizji był zdecydowany go zaatakować zanim wydostanie się z przełęczy. Wydał więc rozkazy baterii Penningtona i dwa działa odprzodkowano niezwłocznie w pobliżu hotelu. Jako osłonę baterii Kilpatrick wyznaczył ochronę swego sztabu, czyli kompanię "A" z 1. pułku z Ohio. Cóż, sztab był niedaleko. Spieszeni kawalerzyści Custera już posuwali się w stronę mostu położonego na zachód od hotelu ostrzeliwując patrole wroga. Kiedy bateria Penningtona otworzyła ogień zamarły serca najdzielniejszych. Huk dział wzmagany wielokrotnym echem był połączony z efektami wciąż szalejącej, gwałtownej burzy. Ale tyralierom z 6. pułku z Wirginii ogień ten nie wyrządzał strat, pociski padały zbyt daleko. Zwiadowcy płk. Algera z 5. pułku z Michigan ustalili, że poblisko most nie został uszkodzony przez rebeliantów. Powstała możliwość szarży z wykorzystaniem tego mostu i Alger wysłał kuriera do Kilpatricka. Ten wyznaczył brygadę Custera do wykonania tego niezwykłego zaiste ataku. Szable w dłoń i atak w ciemnościach na niewidocznego przeciwnika? W skrajnych warunkach pogodowych i terenowych na dodatek? Nagle armata rebeliantów otworzyła ogień w kierunku formujących się w szyk bojowy Rosomaków. Kąt podniesienia działa[7] był jednak taki, że pociski nie mogły dosięgnąć znajdujących się na zboczu kawalerzystów. [Rozmiar: 43948 bajtów]Tylko broń stromotorowa (moździerz) mogła w tych warunkach zapewnić skuteczny ostrzał. Płk. Alger wysłał spieszonych tyralierów przez las w kierunku armaty konfederatów. Ciemności panowały zupełne, można było tylko kierować się na błyski ognia armatniego. Była już 3.00 nad ranem kiedy Kilpatrick wezwał majora Capeharta, czasowo dowodzącego 1. pułkiem z Zachodniej Wirginii i wydał mu rozkaz bezpośredniego ataku na konwój Ewella. Oto jego relacja:
"Panowała atramentowa wręcz ciemność, nic nie było widać na kilka kroków. Kiedy zbliżaliśmy się do konwoju przywitał nas gwałtowny ogień karabinowy, co pokazało nam od razu pozycje wroga. Droga prowadziła stromo w dół, była kręta i nierówna. Po obu jej stronach były gęste zarośla, gdzie kryli się rebelianci i strzelali do nas". [8]
Za tą nocną szarżę major otrzyma po latach Medal of Honor. Jako wsparcie tego ataku Kilpatrick wyznaczył kompanię "A" z 1. pułku z Ohio dowodzoną przez kapitana T.K. Jonesa. Kawaleria Unii wpadła między wozy konwoju i rozgorzała zaciekła walka wręcz. Custer, jak zwykle stracił swego konia (siódmego już w kampanii gettysbutgskiej) i omal nie dostał się do niewoli. Kapitan John Selsor z 1. pułku z Zachodniej Wirginii najechał na grupę konfederatów kryjących się za starym domem i wziął ich do niewoli zdobywając ich proporzec bojowy. Sam "Grumble" Jones cudem uniknął niewoli polecając wcześniej swoim podwładnym, aby zwracali się do niego "Bill", a nie "generale". Wszyscy byli wymieszani w ciemnościach, a strzelanina tak wystraszyła konie i muły z zaprzęgów, że zwierzęta te rwały uprząż i w panice uciekały zrzucając wozy niejednokrotnie pełne rannych w przepaść. Pennington podciągnął jedno działo bliżej, aby bezpośrednim ogniem wspierać atak na konwój. Jego celny ogień zdruzgotał wozy w tyle konwoju zamykając tym samym drogę odwrotu. A kawaleria Custera nacierała z impetem na wozy konwoju żądając poddania się obrońców, co często następowało. Ostatecznie atakujący dotarli na koniec konwoju, gdzie maszerowała piechota z korpusu Ewella i zawrócili, aby zaatakować powtórnie. Zgarniali coraz więcej jeńców, niszczyli kolejne wozy konwoju, a wszystko to w czasie nieustannej, infernalnej wręcz burzy z piorunami. Gen. Jones przyznał, że w tych warunkach daremne były próby zebrania własnych sił i stawienia zorganizowanego oporu. Dopiero cienka linia tyralierów kapitana W.G. Welsha z 1. pułku kawalerii z Marylandu zdołała w pewnym stopniu zahamować impet niszczycielskiej szarży federalnej. Nie na długo jednak. Gen. Jones salwował się ucieczką przez pola i boczne drogi docierając do Williamstown zajętego przez oddziały gen. Imbodena. Jego pojawienie się w tym mieście było zaskoczeniem, gdyż ranny kpt. Emack meldował, że generał dostał się do niewoli.
W wyniku tej akcji do niewoli dostało się 1 360 rebeliantów, wśród nich aż 200 oficerów. Wśród nich był pułkownik, który poddał się dopiero płk. Algerowi, jako równemu stopniem. Wozy konwoju niszczono po wyprzęgnięciu koni i mułów, które trafiały to głównego kwatermistrza kawalerii. Zawartość wozów z łupami była nadzwyczaj różnorodna. Od damskiej bielizny do pługów i narzędzi gospodarskich. Beczułki z trunkami posłużyły jako podpałka i wkrótce wozy płonęły wzdłuż drogi. Wielu kawalerzystów zdążyło wybrać dla siebie cywilne ubrania i inne łupy w myśl starej, żołnierskiej zasady "grab zagrabione". W konwoju były też wozy z amunicją, która wybuchając stworzyła niezwykły pokaz ogni sztucznych budząc ze snu mieszkańców miasteczka Waynesboro. Mimo deszczu wylegli oni na ulice obserwując płonący szczyt góry Monterey. Zdobyto i częściowo zniszczono 300 wozów konwoju i 15 ambulansów. Płk. Huey zapisał na swoim koncie dodatkowo 150 wozów i około 150 rebeliantów zwiększając ich liczbę do 1 500.

Odrębne zadanie w tym samy czasie miał do wykonania 1. pułk z Vermont tak ciężko doświadczony w czasie szarży Farnswortha. Wzmocniony dwoma działami z baterii Penningtona i z Buhrmanem, jako przewodnikiem miał uderzyć na czoło konwoju. W Smithsburgu nie zastali konfederatów i za radą Burhmana płk. Addison Preston skierował się do miasteczka Leitersburg. Marsz w warunkach szalejącej burzy był ciężki, konie gubiły podkowy i kawalerzyści musieli je prowadzić brnąc w błocie pieszo. W ten sposób pół kompanii pozostało w tyle za jadącym pułkiem. Nie brakowało także wśród maruderów amatorów mocnej, marylandzkiej whisky. W końcu pułk natknął się na tylną straż tej części konwoju i zaatakował z marszu wrzeszcząc i strzelając z pistoletów. Wybuchła panika, wiele wozów poleciało w przepaść do głębokiego wąwozu, a były wśród nich ambulanse z rannymi. Po dotarciu do czoła konwoju pułk skutecznie odpierał kontrataki ochrony, a następnie przystąpił do systematycznego niszczenia wozów. Rannych wynoszono i układano na poboczu drogi, a same wozy podpalano lub wyrąbywano toporkami szprychy kół oraz dyszle. W dalszym marszu płk. Preston dotarł do Hagerstown, ale część konwoju Ewella zdążyła minąć już to miasto. Tam też zatrzymano się na postój i upragniony odpoczynek dla ludzi i koni. Preston zgodnie z otrzymanymi rozkazami dołączył do dywizji 5 lipca wieczorem w Boonesborough.
Znany z wybujałych ambicji Kilpatrick ogłosił, że jego dywizja zniszczyła cały konwój Ewella za wyjątkiem 8 ruchomych kuźni, 30 wozów i kilku ambulansów co było oczywistą nieprawdą. W rzeczywistości jego żołnierze zniszczyli wozy na odcinku z Monterey do Ringgold tj. na długości 9,5 kilometra i na długości 5 kilometrów na innych odcinkach, co razem daje 14,5 kilometra konwoju, a więc niespełna 50 procent całości. Tak wielkie straty przeraziły gen. Jonesa, który podał się dymisji, ale ta przytomnie nie została przez Stuarta przyjęta.
Wielu naocznych świadków tak cywilnych, jak i żołnierzy opisywało obraz zniszczonego konwoju, który w świetle dziennym robił wielkie wrażenie. Jeden z artylerzystów z baterii Chewa stwierdza w swej relacji, że Jankesi wykonali dobrą robotę. Wozy były porąbane w kawałki, a wiele spalonych. Na drodze walały się liczne szczątki, jak patelnie, czajniki i wyposażenie obozowe.
Schodząc w dół z przełęczy żołnierze z dywizji Kilpatricka dotarli do- nomen omen- Waterloo[10], gdzie zniszczyli wozy zaopatrzenia 1. Pułku Artylerii z Rockbridge. Oficerowie tej jednostki stracili swoje osobiste bagaże, a do niewoli dostało się 25 rannych i chorych podróżujących wozami. Podobne straty poniosły baterie konfederackie z Powhatan, Salem i Fluvanna. Już o świcie dywizja wraz z jeńcami i łupami dotarła do wioski Ringgold[9], gdzie zatrzymała się na odpoczynek. Był on jednak krótki, już po dwóch godzinach trzeba było ruszać dalej. Dzisiaj na przełęczy Monterey stoi historyczna tablica z napisem:

Brown Springs. During Lee’s Retreat. General Judson Kilpatrick U.S.A. took 1500 prisoners and 9 miles wagon train near here."

[Rozmiar: 23141 bajtów]

Po krótkim odpoczynku w Ringgold Kilpatrick zarządził wymarsz do Smithsburga[11], małego miasteczka położonego u stóp Góry Południowej (South Mountain). Była niedziela, a patriotycznie nastawieni mieszkańcy przygotowali posiłek dla strudzonych kawalerzystów, lecz z uwagi na ich liczbę skorzystali z niego głównie oficerowie. Gen. Custer uraczył się niedzielnym kurczakiem i ciastami domowego wypieku. Żołnierze zaszlachtowali woła i piekli go na rożnie. Bez wątpienia bydlę to pochodziło z rozproszonego poprzedniego dnia stada pędzonego przez konfederatów w konwoju Ewella.
W tym samym czasie piechota gen. Lee maszerowała z Fairfield przez przełęcz Monterey do Waynesboro. Natomiast kawaleria prowadzona przez Stuarta ruszyła w tym dniu około 10.00 z Emitsburga na południe do Cooperstown[12], a następnie skierowała się na zachód z zamiarem okrążenia dywizji Kilpatricka. Brygada Fergussona jechała prosto na Smithsburg, natomiast brygada Chamblissa skierowała się na przejście północne. Stuart był zdecydowany unieszkodliwić kawalerię federalną zanim nie narobi ona kolejnych, wielkich szkód. Należy jednak wątpić, czy mógł on dokonać tego siłami dwóch wyczerpanych bojami brygad. Jak się później okaże zadziała sama magia niezwyciężonego Stuarta.
Konfederatów spotkała niemiła niespodzianka, gdyż Kilpatrick oczekiwał na nich doskonale przygotowany. Dywizja została rozlokowana na trzech okolicznych wzgórzach, a patrole wysunięte daleko na wszystkich podejściach do miasteczka. Huey wsparty baterią artylerii zajmował kluczowe stanowisko w centrum obrony na wzgórzu do którego dochodziła z gór droga Raven Rock. Tą właśnie drogą nadjechał Stuart z brygadą Fergussona. Płk. Richmond, także z artylerią konną zajmował wzgórze na prawym skrzydle, a Custer czaił się na lewym skrzydle cofnięty nieco do tyłu, gdyż tak położone było trzecie wzniesienie w bliskości drogi do Leitersburga. Wysunięta w kierunku gór linia spieszonych tyralierów miała za zadanie zahamować postępy rebeliantów. Pierwsze oddziały Stuarta zostały przywitane ogniem artylerii brygad Huey'a i Richmonda. Konfederaci zostali zmuszeni do spieszenia i do walki z tyralierami Kilpatricka. Wysłano kurierów, aby przyśpieszyć przyjazd artylerii konnej tj. Baltimore Light Artillery (bateria z 2. pułku z Marylandu) dowodzonej przez kpt. Williama G. Griffina. Kiedy bateria ta odprzodkowała swoje cztery działa typu Parrot rozpoczął się pojedynek artyleryjski trwający około 20 minut. Kilka pocisków trafiło w domy miasteczka. Żadna ze stron nie kwapiła się do ataku. Stuart zdawał sobie sprawę, że atak na silne pozycje zajmowane na wzgórzach przez dywizję kawalerii federalnej nie przyniesie mu szybkiego sukcesu. Kilpatrick obawiał się nadejścia dodatkowych sił Konfederacji, a także chciał zachował jeńców i łupy zdobyte poprzedniej nocy. Z tego powodu z zapadnięciem zmierzchu oderwał się od przeciwnika i skierował dywizję na Boonesborough. Był to niewątpliwie błąd taktyczny, który tylko częściowo da się usprawiedliwić wymienionymi wyżej powodami. Innym błędem było nie powiadomienie o wycofaniu się dywizji kompanii "E" z 6. pułku z Michigan. która działała w charakterze tyralierów na podejściu do miasteczka. Dowódca tej kompanii kapitan James Kidd w porę zorientował się w sytuacji i ruszył ze swoimi ludźmi do Boonesborough. Prawdopodobnie zawinił tutaj jakiś oficer ze sztabu dywizji.
Straty obu stron w tym starciu były minimalne. Wejście gen. Stuarta do aktywnej osłony lewej flanki Armii Północnej Wirginii oznaczało jednak początek kłopotów dla kawalerii federalnej. Od mieszkańców Smithsburga Stuart uzyskał cenne dane wywiadowcze i pragnął skonsultować dalsze działania z gen. Lee. W tym celu wysłał specjalnego kuriera, "zaufanego i inteligentnego" żołnierza", którym był szeregowiec Robert W. Goode. Sam Stuart odjechał z brygadą Chamblissa do Leitersburga, a brygada Fergusona obozowała w rejonie Smithburga. Rankim 6 lipca Stuart już był pewien, że w tym rejonie nie działają siły żadne z dywizji Kilpatricka, znał też miejsce ich koncentracji. Tymczasem z przełęczy schodziły kolejne oddziały konfederatów. Brygady Chamblissa i Robertsona skoncentrowały się pod Leitersburgiem z zadaniem skierowania się do Hagerstown. Dołączyła do nich zdziesiątkowana brygada piechoty generała Alfreda Iversona. Z początkowego stanu 1 384 żołnierzy straciła ona 903, a więc do dalszej walki zdolnych było niespełna 500. W Smithsburgu zjawiła się też brygada "Grumble" Jonesa i tam nastąpiło spotkanie tego generała ze Stuartem, który czuwał nad koncentracją swoich sił. Po południu Stuart odjechał z dwoma brygadami ze Smithsburga w kierunku Hagerstown. W wiosce Cavetown rozkazał Jonesowi jechać do Boonesborough.
Było jasne, że szykuje się bitwa dużych jednostek kawalerii. Nikt nie wiedział jednak, gdzie nastąpi starcie rebeliantów z wojskami Unii. Jak zwykle miał zadecydować przypadek.

[Rozmiar: 4649 bajtów]

Drugi konwój konfederatów składający się przeważnie z wozów z rannymi jechał inną, dłuższą trasą przez Cashtown, Greencastle do Williamsport. Ten istny marsz rozpaczy ochraniał gen. John Imboden i było to zadanie bardzo ciężkie. Rannych przewożono zwykłymi wozami, a wielu brakowało nawet garści słomy. Cierpienia rannych były straszne, a sam generał powiedział po latach, że w ciągu jednej nocy poznał więcej grozy wojny, aniżeli w całym okresie czteroletnich starć.
[IMBODEN] Długi sznur wozów i ambulansów ciągnął się na przestrzeni 27 kilometrów przewożąc 10 000 rannych, ale także zrabowane mienie i sprzęt wojskowy. Aby dotrzeć do przeprawy na Potomaku konwój musiał przebyć ponad 80 kilometrów w trudnym terenie i we wrogim kraju. Jego jednostka znana była pod nazwą Brygady Północno-Zachodniej(Northwestern Brigade) i składała się z 62. pułku Konnej Piechoty z Wirginii (tylko część posiadała konie), 18. pułku kawalerii z Wirginii oraz z baterii artylerii konnej kapitana Johna McClanahana. Imboden otrzymał też dodatkowe baterie artylerii konnej tak, że łącznie miał do dyspozycji aż 23 lufy. Stan osobowy brygady wynosił około 1 300 ludzi. W 62 pułku służyło wcześniej dwóch braci Imbodena: George i Frank. Znaczną część tej jednostki stanowili nieumundurowani partyzanci, wojska pół regularne można by rzec, znane uprzednio pod nazwą 1. pułk Partyzanckich Rangersów z Wirginii (1st Va. Partisan Rangers). W ramach wojny partyzanckiej działali oni na tyłach przeciwnika niszcząc linie kolejowe i mosty. Dopiero na początku 1863 roku zostali ujęci w karby dyscypliny wojsk regularnych, ale stare nawyki pozostały.
Tyłów kolumny strzegły brygady Wade Hamptona i Fitzhugha Lee. Ponieważ Hampton został ranny jego brygadą dowodził płk. Laurence Baker. Wkrótce awansuje on do stopnia generała, ale zostanie także ranny w lipcu 1863 r., co uniemożliwi mu dalszą służbę w kawalerii. Każda z brygad liczyła po 1 700 ludzi, a łączne siły ochrony konwoju około 4 000.
4 lipca o 16.00 czoło tego konwoju wkroczyło do przełęczy Cashtown w warunkach szalejącej burzy i ulewnego deszczu. Krzyki i jęki rannych w połączeniu z szaleństwem żywiołów utkwiły na zawsze w pamięci świadków tej strasznej nocy. Po minięciu przełęczy konwój skręcił w Greenwood na polną drogę do wioski Marion. Następnie wjechano na główną drogę prowadząca do Greencastle. Kiedy idący na czele 18. pułk kawalerii z Wirginii minął miasto z zabudowań wyskoczyli cywile i zaczęli z wielkim zapałem rąbać szprychy w kołach wozów. Imboden wysłał oddział kawalerii, aby schwytać sprawców (było ich 30-40), ale wówczas konwój został zaatakowany przez kawalerię federalną. Nie było ich wielu, ale atakowali w punktach, gdzie ochrona była słabsza. W jednym z takich ataków sam Imboden omal nie został wzięty do niewoli. Dopiero powrót 18. pułku i przygotowanie baterii do otwarcia ognia spowodowało wycofanie się atakujących.
Odważni cywile należeli do partyzanckiej grupy Thomasa Pawlinga działającej na tym terenie od czasu inwazji rebeliantów na tereny Unii. Pawling współpracował z kapitanem Ulrikiem Dahlgrenem, który działał na tyłach konfederatów wraz ze swoim patrolem kawalerii. 2 lipca przechwycił on oddział rebeliantów z kurierem do gen. Lee z bardzo ważnymi informacjami. Gen. Meade zadowolony z tego sukcesu młodego oficera zezwolił mu na dalsze operowanie na tyłach nieprzyjaciela. Szczegóły tej akcji mogliśmy poznać z wydanej niedawno monografii 6. pułku kawalerii z Pennsylwanii.[13] Na pisemny rozkaz Pleasontona gen. Merritt wyznaczył 100 kawalerzystów z kompanii "D", "F", "K" i "L" z pułku lansjerów Rusha. Dowodził nimi kpt. Charles Treichel oraz porucznicy Albert Morrow, Edward Whiteford, Bernard Herkness i Charles White. Grupa Dahlgrena osiągnęła Waynesboro późnym popołudniem 3 lipca. Tutaj rozłożyli się obozem, ale część nocy spędzili w pełnej gotowości przy koniach. O 2.00 w nocy wyruszyli do Greencastle, które raz już było okupowane przez gen. Imbodena, gdy udawał się do Gettysburga. Świtało, gdy oddziałek Dahlgrena dotarł do miasteczka. Tam dołączyli do niego konni partyzanci Pawlinga uzbrojeni w strzelby i siekiery. Poinformowali oni kpt. Treichela, że w mieście są rebelianci. Treichel ruszył z szarżą ulicami miasta biorąc z zaskoczenia 84 jeńców. Lekko ranny został w tej szarży por. Morrow w momencie, gdy zabito pod nim konia. Por. Whiteford wziął do niewoli płatnika wraz z pieniędzmi przeznaczonymi na żołd. Kawaleria federalna zajęła miasto, ale jak wspominał Dahlgren w swoich zapiskach miejscowa ludność odnosiła się do nich bez entuzjazmu. Drzwi i okiennice zamknięto, a ulice były puste.
[U.DAHLGREN] Tak zobaczył Greencastle oficer sztabowy Konfederacji por. McHenry Howard, kiedy ze swoją eskortą wjechał do miasta. Na głównym placu przywitał go ogień żołnierzy Dahlgrena. W tym samym momencie od strony ulicy Carlisle nadjechał grupa około 50 rebelianckich kawalerzystów i zażądała spotkania z władzami miasta. Zaatakowani z nienacka przez lansjerów zostali rozbici, a wielu dostało się do niewoli. Dopiero wówczas mieszkańcy Greencastle powitali grupę Dahlgrena z radością, gdyż przez ponad dwa tygodnie miasteczko było okupowane przez różne oddziały konfederatów. Dahlgren i lansjerzy spędzili noc na biwaku w południowej części miasta.
Wczesnym rankiem byli już na nogach i obserwowali z ukrycia konwój Imbodena. Składał się on na tym odcinku z ponad 600 wozów, których silną ochronę podałem wyżej. Dahlgren przepuścił 300 wozów i wówczas dwie grupy kawalerzystów dowodzone przez poruczników Morrowa i Herknessa oraz partyzanci Pawlinga uderzyli w dwóch punktach na konwój niszcząc blisko 130 wozów i rozpuszczając konie do okolicznych lasów. Wzięto ponadto 200 jeńców i zdobyto dwie armaty. W trakcie tych działań pojawiły się znaczne siły piechoty z ochrony konwoju. Jak wspominał potem kapelan Gracey:"nasi ludzie uciekli do lasu i rozproszyli się na małe grupy walcząc z atakująca ich piechotą konfederatów. Straciliśmy prawie wszystkich jeńców, a niektórzy z naszych dostali się do niewoli. Ponowne spotkanie nastąpiło w Waynesboro, dokąd udało nam się doprowadzić 30 jeńców." W czasie walki Dahlgran stracił konia i tylko gęsty las umożliwił mu ucieczkę. Ranny por. Herkness dostał się do niewoli wraz z dziesiątką swoich żołnierzy. Jednak warto było, gdyż sam Imboden opisując to starcie wspominał, iż niewiele brakowało, aby on sam dostał się do niewoli. Z jego relacji wynika, że kawaleria dowodzona przez jego brata otoczyła i wyłapała wszystkich atakujących, co nie było prawdą. Rankiem następnego dnia zebrało się 80 ludzi, co oznaczało że straty wyniosły ok. 20 kawalerzystów. Nie wiadomo ilu ludzi stracił oddziałek partyzantów Pawlinga.
Dahlgren poprowadził swoich ludzi do kolejnej szarży w Waynesboro, gdzie kawalerzyści Jenkinsa domagali się okupu od władz miasta. Zaskoczeni gwałtownością ataku rebelianci uciekli w popłochu ścigani przez blisko 10 kilometrów. Tego samego dnia Dahlgren zaatakował kolejną kolumnę wozów niszczące wiele z nich i biorąc kolejnych jeńców. Rankiem 6 lipca Dahlgren spotkał wysunięte patrole dywizji Kilpatricka, która zmierzała do Hagerstown. Jego niebezpieczny rajd zakończył się. Mimo szczupłych sił zniszczono ponad 200 wozów transportowych wyładowanych zrabowanym w Pennsylwanii mieniem, a do sztabu dywizji gen. Buforda doprowadzono 75 jeńców.

Nie był to koniec ataków na konwój Imbodena. W wiosce Cunningham's Crossroads konwój zaatakowała kawaleria i piechota federalna z rozbitego 15 czerwca garnizonu w Winchester dowodzonego przez generała Roberta Milroya, który nie wykonał rozkazu ewakuacji swoich oddziałów i musiał przebijać się, aby wyjść z okrążenia. Grupą tą dowodził płk. Lewis Pierce, o czym wspominam w końcu poprzedniego odcinka. W początkach lipca płk. Pierce podlegał operacyjnie dowódcy departamentu Susquehanna generałowi Dariusowi Couch. Na jego rozkaz Pierce dowodzić miał półbrygadą składającą się z części jego pułku, 12. pułku kawalerii z Pennsylwanii oraz z 1. pułku kawalerii z Nowego Jorku (tzw. Kawaleria Lincolna). Grupa ta udała się do McConnelsburga z zadaniem atakowania wycofujących się sił gen. Lee. Po przybyciu na miejsce Pierce wysłał kapitana Abrama Jonesa z Kawalerii Lincolna z wybraną z obu jednostek grupą 200 ludzi na poszukiwanie konwoju. Kolumna dowodzona przez Jonesa wyruszyła rankiem 5 lipca docierając do Mercersburga w południe. Krótki postój na odpoczynek i posiłek pozwolił także na uzyskanie informacji o konwoju Imbodena. Po południu oddział dotarł do Cunningham's Crossroads, wioski leżącej już w Marylandzie, 8 kilometrów od Greencastle, Pennsylwania. Tam toczył się z wolna konwój Imbodena czujnie obserwowany przez oddział Jonesa. Atak nastąpił w miejscu najmniej chronionym. Zniszczeniu uległo ponad 130 wozów, zdobyto 600 koni i mułów oraz wzięto 645 jeńców, z których 300 stanowlili ranni. Zdobyto też dwa działa. Federalni stracili 3 zabitych i kilku lekko rannych. Około północy oddział Jonesa był ponownie w Mercersburgu wraz ze swoją zdobyczą. Tam napotkali oddział piechoty milicji pennsylwańskiej (tzw. Emergency Militia). Powstał jednak problem wielkiej liczby rannych zabranych z konwoju. Zaimprowizowano więc szpitale w kościołach, a także w seminarium duchownym. Wykorzystano także inne budynki i stodoły do tego celu.
Następnego dnia tj. 6 lipca jeńcy i zdolni do marszu ranni (było ich ok. 400) zostali odstawieni pod eskortą do McConnelsburga, a wraz z nimi zdobyte wozy, ambulanse, wozy bagażowe oraz konie i muły. Pozostałymi rannymi opiekowali sie mieszkańcy Mercersburga, a było to zadanie niewdzięczne.[Williamsport] W upalne, lipcowe dni zapachy wydzielane przez kilka setek ciężko rannych były nie do zniesienia. Wysłano petycję do władz wojskowych, aby uwolniły mieszkańców od tego obowiązku. 8 lipca rannych zebrano w budynku seminarium i stąd byli stopniowo ewakuowani do Mount Union i dalej koleją do Harrisburga. Ostatecznie tylko 50 najciężej rannych pozostało w Mercersburgu, ale i tych ewakuowano ambulansami 21 lipca. Pozostało kilkunastu najciężej rannych, z których większość zmarła, a ostatnich wywieziono do obozu jenieckiego w końcu sierpnia.
Tego samego dnia, w którym nastąpił atak Jonesa tyły konwoju Imbodena atakowała kawaleria z dywizji gen. Gregga. W czasie wymiany ognia z kawalerią Fitza Lee zginął jeden żołnierz federalny. Atak miał miejsce w rejonie wioski Caledonia w powiecie Franklin. 1. pułk kawalerii z Maine wziął do niewoli 2 000 konfederatów, głównie maruderów z oddziałów piechoty. Następnego dnia kawaleria Gregga działała bardzo aktywnie. Z tego rejonu pochodziła większość kawalerzystów z 16. pułku z Pennsylwanii, którzy doskonale znali każdą ścieżkę. Zgarniano coraz więcej maruderów, na drogach było dużo uszkodzonych i porzuconych wozów z amunicją i innym mieniem.

8. pułk kawalerii z Illinois działający w składzie brygady płk. Gamble'a wraz z brygadą Merritta wyruszył 6 lipca forsownym marszem do Williamsport. Niedaleko od tego miasta napotkano linię obrony improwizowanej z wozów transportowych Imbodena obsadzonej przez oddziały piechoty. Rozgorzała walka, podciągnięto działa, które otworzyły ogień w kierunku rebeliantow i ich baterii. 8. pułk został wysłany do przodu w charakterze tyralierów i ostro napierał na nieprzyjaciela kryjącego w polu zboża, a także w stodole i zabudowaniach farmy. Idący na czele pikiety major Medill otrzymał śmiertelny postrzał w brzuch. Poległ na miejscu szer. Gale Carter z kompanii "G", a śmiertelne rany odnieśli sierż. Richard Vinson i szer. Alfred Bailey. Kapitan Sullivan otrzymał postrzał w głowę, uszkodzona została kość czaszki, ale rana nie zagrażała życiu. Rannych wyniesiono z pola walki, a ambulans przewiózł ich do zajętej na potrzeby szpitala polowego stodoły. Na polu bitwy pozostało tylko ciało Cartera.

Tego samego dnia dywizja Kilpatricka spotkała znaczne siły konfederatów w Hagerstown. Wieczorem poprzedniego dnia Kilpatrick przybył do Boonesborough i dopilnował, aby zdobyte na przełęczy Monterey wozy i jeńcy zostali odesłani przez góry do Frederick. Rankiem 6 lipca około 8.00 Kilpatrick ruszył z brygadą Richmonda na czele w kierunku Williamsport, ale aby tam dotrzeć musiał maszerować przez Hagerstown. Miasto to było centrum handlowo-rolniczym oraz węzłem komunikacyjnym, gdzie zbiegały się wszystkie drogi i linia kolejowa. Już wówczas miasto liczyło 7 tysięcy mieszkańców. Brygada Huey'a maszerowała inną, biegnącą równolegle drogą, bardziej na zachód od trasy Kilpatricka. Dowódca 3. dywizji osobiście spotkał się z dowódcą 1. dywizji gen. Bufordem w Boonesboro, aby omówić plan zaatakowania Hagerstown. Buford miał atakować siły konfederatów w Williamsport, aby uniemożliwić im przeprawę przez Potomak.
[Hagerstown] Brygada Chamblissa zaczęła wjeżdżać do Hagerstown około 11.00. Liczyła ona niespełna tysiąc żołnierzy i była najmniej liczną ze wszystkich brygad kawalerii Stuarta. Podobna sytuacja była w brygadzie jadącego za nim Robertsona, który miał nie więcej, aniżeli 900 ludzi w siodłach. Pewnym wzmocnieniem dla tych oddziałów był 1. batalion kawalerii z Marylandu. Konfederaci zamierzali odpocząć w tym mieście, nakarmić ludzi i konie. Nie było im to dane, gdyż tuż przed południem na ulice miasta wpadły cztery kompanie z 18. pułku z Pennsylwanii dowodzone przez kapitana Williama Lindseya z kompanii "A" atakując i rozpraszając zaskoczonych rebeliantów z 9. i 10. pułku kawalerii z Wirginii. Konfederaci z 13. pułku z Wirginii zasiedli właśnie do pierwszego od wielu dni ciepłego posiłku w hotelu "Washington House", gdy dobiegł ich odgłos strzelaniny i musieli pożegnać się z obiadem. Wkrótce wszyscy konfederaci otrząsnęli się z zaskoczenia i zaczęli stawiać opór atakującym. Do żołnierzy z 18. pułku dołączył Dahlgren ze swoim oddziałkiem i razem ścigali rebeliantów wzdłuż ulicy Potomak (zob. mapka). W pewnej chwili Linday wraz z Dahlgrenem dopadli grupkę pięciu konfederatów i wówczas jeden z nich odwrócił się, wycelował i strzelił do Lindseya zabijając go na miejscu. Kilka sekund potem rebeliant leżał martwy na ulicy, gdyż Dahlgren rozpłatał mu czaszkę swoją szablą.
Do kontrataku ruszył 10. pułk kawalerii z Wirginii, ale pod jego dowódcą płk. Lucianem Davisem zabito konia i kontratak załamał się. Sam oszołomiony upadkiem Davis dostał się do niewoli. Na głównym placu miasta walczona zacięcie na szable i pistolety. Oto relacja naocznego świadka niejakiego W.W. Jacobsa, ktory obserwował walki z dachu hotelu "Eagle":
"Wzajemne wyrzynanie się było trudne do opisania, tu pod nami toczyła się zażarta walka wręcz, a stalowe ostrza cięły, parowały ciosy i znowu cięły błyszcząc w pełnym słońcu i ociekając krwią. Huk wystrzałów pistoletowych i karabinowych był okropny, poprzez ich dym słychać było krzyki rannych i umierających wymieszane z okrzykami bojowymi i komendami dowódców. Konie zderzały się z sobą, widać było błyski wystrzałów, a wszystko to razem tworzyło obraz, którego słowa nie mogą opisać." [14]
Dalej Jacobs opisał wyczyn kapitana Samuela Snydera, który szablą zabił trzech przeciwników w czasie krótszym niż trzy minuty. Wkrótce sam dostał kulę z pistoletu w bok i cięcie szablą w głowę, po którym spadł z konia śmiertelnie ranny. W wyniku tego starcia konfederaci zostali zepchnięci w górę ulicy Potomak i schronili się w rejonie Reformowanego Kościoła Syjonu (Zion Reform Church).[15] Tam, kryjąc się za kamiennymi murkami cmentarza, prowadzili ogień w kierunku atakujących kawalerzystów. Wielu z nich było już spieszonych, a walki toczyły się w różnych rejonach miasta. Szarża 18. pułku straciła impet i została odparta, a do miasta zaczęły napływać nowe oddziały konfederatów. Kule w stopę dostał Dahlgren, ale w ferworze walki nie zauważył, że jest ranny. Kiedy spadł z konia z powodu upływu krwi wywieziono go wraz z innymi rannymi do Boonesborough.
Mimo poniesionch strat dzielni kawalerzyści z 18. pułku z Pennsylwanii atakowali nadal. Tym razem były to kompanie "L"i "M" wzmocnione około 40 konnymi z 1. pułku z Zachodniej Wirginii. Całością dowodził kapitan Enos Pennypacker. Sądząc, że rebelianci wycofują się z miasta zaatakowali i dostali się w pułapkę, gdyż do Hagerstown wjechała już brygada Robertsona, pojawiła się też brygada piechoty Iversona. Kpt. Pennypacker dostał kulę w nogę, a zabity koń padając zranił jego drugą nogę. Zabrano go do hotelu "Franklin House", gdzie funkcjonował szpital polowy dla obu stron konfliktu. Znalazł się tam także poważnie ranny kpt. Snyder.
Do Hagerstown od strony wschodniej zaczęły wkraczać siły dowodzone przez gen. Suarta. Rozstawił on baterię kpt. Marcellusa Moormana oraz sekcję kpt. Williama McGregory'ego na wzgórzu obok Kościoła Reformowanego i wkrótce rozgorzał pojedynek artyleryjski z baterią Eldera usadowioną obok żeńskiego seminarium w odległości około 1 600 metrów. Ogień konnej artylerii federalnej był celniejszy, gdyż trafił w jaszcz z amunicją wroga powodując potężny wybuch. Sam Stuart wjechał z brygadą Fergusona do miasta ubezpieczany z lewej przez brygadę "Grumble" Jonesa. Miał ze sobą dwa 12-funtowe moździerze z baterii Jacksona oraz baterię Chew'a. Siły te poważnie zagroziły lewej flance Kilpatricka i w tej sytuacji na kierunek wschodni weszła spieszona brygada Custera, kompania lub dwie z 1. pułku z Zachodniej Wirginii oraz elementy z 1. pułku z Vermont. W czasie przerwy w ostrzale artyleryjskim Elder wysłał zwiad w lasy na swoim prawym skrzydle, który zgarnął 20 jeńców i doniósł o marszu większych sił. Zwiększono czujność i ochronę baterii.
A na ulicach miasta toczył się nadal bój, do którego coraz częściej włączali się mieszkańcy. Ponieważ sympatie były podzielone niektórzy walczyli po stronie federalnej, a część po stronie Południa. Najbardziej chyba bulwersującym przypadkiem była śmierć sierżanta z 18. pułku z Pennsylwanii zastrzelonego przez młodą damę, córkę znanego w mieście lekarza i sympatyka Południa. Z wysokości pierwszego piętra strzeliła ona sierżantowi w tył głowy. Neutralny pod względem sympatii dla sprawy Południa czy Unii lokalny artysta John Stemple zginął od przypadkowej kuli, gdy z dachu budynku usiłował naszkicować przebieg bitwy.
Około 15.00 Kilpatrick otrzymał informację, że do miasta zbliża się piechota z dywizji gen. Hooda. Zabierając z sobą Rosomaków Custera postanowił wesprzeć atak gen. Buforda na Williamsport. Brygada Richmonda i bateria Eldera miały przez kilka przynajmniej godzin trzymać w szachu siły Konfederacji w Hagerstown. Było to niewdzięczne i krwawe zadanie. Najlepiej oddaje to opis samego pułkownika Richmonda:
"Większość strat w tym starciu ponieśliśmy od ognia piechoty, która ulokowane w każdym prawie domu prowadziła niszczycielski ogień do moich ludzi szarżujących ulicami. " Ponad setka kawalerzystów dostała się do niewoli, a wielu zostało odciętych od swoich jednostek, jednakże tych pomogli ukryć życzliwi mieszkańcy. Nacisk przeważających sił konfederatów zmusił w końcu Richmonda do wycofania się z miasta na utwardzoną drogę wiodącą do do Williamsport. Tam pościg prowadziła brygada Chamblissa, a kawaleria federalna wycofywała się metodą żabich skoków. Dwa pułki z brygady Richmonda z bateria Eldera stawiały opór konfederatom, podczas gdy pozostałe dwa pułki pozostawały z tyłu w rezerwie. Kiedy nacisk kawalerii i piechoty wroga stawał się zbyt silny czołowe pułki wycofywały się do tyłu, a do obrony przystępowały jednostki do tej pory będące w rezerwie. Dzięki tej mądrej taktyce odwrót sił federalnych był początkowo uporządkowany. Około 3 kilometrów za miastem spieszonym konfederatom z 34. batalionu kawalerii z Wirginii dowodzonego przez ppłk. Vincenta Witchera udało się opanować las po obu stronach drogi. Stąd prowadzili oni flankowy ogień z karabinów Enfield w kierunku 5. pułku z Nowego Jorku i 1. pułku z Vermont. Tą niebezpieczną sytuację uratował bateria Eldera zasypując rebeliantów szrapnelami. Następne 1,5 kilometra odwrotu i brygada Richmonda organizuje punkt oporu przy domu komory celnej. Tu podjęto próbę kontrataku na koniach, ale 5. pułk z Karoliny Północnej odparł tą szarżę, a 11. pułk z Wiginii porowadzony przez płk. Lunsforda Lomaxa szarżował z kolei na pozycje federalne. Sytuacja stała się bardzo poważna i płk Richmond zdecydował się zmienić kierunek odwrotu na Boonesborough.

W tym samy czasie reszta 3. dywizji cofała się do Williamsport w celu wzmocnienia natarcia Buforda na jego prawym skrzydle. Nie był to jednak udany manewr. Imboden przygotował się do obrony Williamsport rozmieszczając swoją liczną artylerię na okolicznych wzgórzach i przydzielił dla jej do ochrony spieszoną kawalerię. Około 700 ludzi z oddziałów tyłowych (woźnice, kucharze, kwatermistrze, zdolni do poruszania się ranni itp.) otrzymało broń i zadanie obrony konwoju oraz miasta. Do tych improwizowanych sił dołączyły wkrótce dwa pułki piechoty tj. 58. pułk z Wirginii oraz 54. z Płn. Karoliny. Nadeszły one z południa z Winchester, gdzie pilnowały zdobytego 14 czerwca garnizonu federalnego. Przywieźli oni ze sobą cenne dla Imbodena zaopatrzenie, a przede wszystkim amunicję artyleryjską. Na kilka godzin przed atakiem dywizji Buforda Imboden miał przypuszczalnie pod swoimi rozkazami ponad 2 500 żołnierzy, choć nie wszyscy na to miano w pełni zasługiwali.
Była godzina 17.00 kiedy pikiety rebeliantów starły się z czołowymi patrolami Buforda w pobliżu kolegium St. James i episkopalnej szkoły dla chłopców 6 kilometrów od miasta. Jak wynika z wcześniejszego opisu działań 8. pułku z Illinois większość kawalerzystów obu stron walczyła spieszona. Do walki włączyła się też artyleria i przez ponad dwie godziny trwał zacięty bój. Ponad 20 luf Imbodena zadecydowało o utrzymaniu linii obrony Wiliamsport. Ale federalna artyleria konna też strzelała celnie niszcząc kilka dział i powodując poważne straty w ludziach i koniach. Szczególnie wyróżniła się bateria kapitana Grahama, którą gen. Buford wymienił w swoim oficjalnym raporcie (p. przypis nr 18). Ponadto artyleria Południa zużyła w tym boju prawie całą swoją amunicję. Buford liczył na dodatkowe wsparcie od Kilpatricka, ale na skoordynowany atak na dwóch kierunkach było już za późno. To i zapadający zmrok zdecydowały o przerwaniu natarcia Buforda na miasto.
Straty 1. dywizji wyniosły 10 zabitych, 20 rannych i 43 zaginionych. Imboden oceniał swoje straty na 125, ale inne źródła sugerują że mogły one wynieść nawet 300 ludzi. Zob. także tabele strat federalnych i Południa w czasie całego odwrotu.
O zmierzchu Kilpatrick i Buford wycofali się 10 kilometrów na wschód do Jone's Crossroads, gdzie krzyżowały się drogi Sharpsburg-Hagerstown oraz Williamsport-Boonesborough. W osłonie pozostała brygada Devina, która prowadził nocny pojedynek ogniowy z siłami Imbodena. Około północy rebelianci zaatakowali, ale zostali odparci. Devin stracił jednego oficera i 6 szeregowców z 6. pułku z Nowego Jorku.
Od samego świtu 7 lipca walki trwały nadal. Tym razem to Devin atakował szwadronem kawalerii usiłując zrobić wrażenie większych sił, niż sam miał do dyspozycji. Wykorzystując zamieszanie w liniach wroga Devin oderwał się od linii obrony miasta i dołączył do swej dywizji. W tym czasie Buford i Kilpatrick maszerowali do Boonesborough. Odchodzący z Williamsport Devin był jednak ścigany i około 11.00 został zaatakowany przez piechotę i artylerię. Kontratakował 9. pułk z Nowego Jorku, a reszta brygady zajęła pozycje obronne za strumieniem Antietam. Rebelianci zrezygnowali jednak z dalszego pościgu, a 9. pułk z Nowego Jorku dołączył do brygady, która odeszła do Boonesborough.
W rezultacie walk 6 lipca zarówno Hagerstown, jak i Williamsport pozostały w rekach konfederatów umożliwiając piechocie gen. Lee bezpieczne wycofanie się do Wirginii. Piechota gen. Meade była jeszcze daleko, a gen. Lee wykorzystał ten czas do otoczenia Williamsport kordonem potężnych fortyfikacji o długości 15-20 kilometrów. Nie była to ciągła linia okopów, lecz raczej silne punkty oporu nie zawsze stykające się z sobą, ale posiadające zgrane i pokrywające się pola ostrzału. Prawym swym skrzydłem linia fortyfikacji opierała się o Potomak, a lewe sięgało pod Hagerstown.
W trakcie prac nad umocnieniami Imboden przy pomocy promu[16] i improwizowanych tratw przewoził swoich rannych na drugi brzeg wezbranej po deszczach rzeki. Saperzy Południa przygotowywali się do odbudowy mostu przez Potomak. Most w Falling Waters, którym Armia Północnej Wirginii dokonała inwazji Marylandu i Pennsylwanii został rano 4 lipca zniszczony przez oddział kawalerii generała Williama H. Frencha[17], który wyruszył z Harper's Ferry. Odpowiedzialny za pilnowanie mostu "Grumble" Jones zostawił na jego straży zaledwie 14 kawalerzystów. Kawaleria z Pennsylwanii z łatwością rozbiła te niewielkie siły i puściła most z prądem wezbranego Potomaku. Aby zbudować nowy most saperzy Konfederacji rozbierali okoliczne domy oraz magazyny wzdłuż kanału Chesapeake-Ohio (C&C Canal).

[Most_1863]

[Rozmiar: 1102 bajtów]

Piechota i kawaleria Konfederacji były już nad Potomakiem lub w jego bliskości, a tylko wysoki stan rzeki oraz brak mostu uniemożliwiał całkowitą ewakuację Armii Północnej Wirginii. Tymczasem piechota gen. Meade była nadal po drugiej stronie gór i kawaleria federalna została osamotniona w obliczu napływających wciąż nowych sił wroga. Oddanie konfederatom Hagerstown i Williamsport mściło się teraz podwójnie, gdyż obie te miejscowości stały się dogodnym kanałem transportowym dla armii Południa i jednocześnie silnym i stale umacnianym punktem oporu. Gen. Meade podarował gen. Lee czas, a ten potrafił to doskonale wykorzystać. Jak pisał po latach gen. Imboden wspominając swoją mocno improwizowaną obronęe Williamsport: "jedna śmiała szarża przed zachodem słońca złamałaby nasze wątle linie oporu, a wtedy stalibyśmy się łatwym łupem dla kawalerii federalnej". Dlaczego doświadczony dowódca kawalerii gen. Buford wsparty dodatkowo przez część dywizji Kilpatricka nie potrafił przełamać obrony Imbodena i z marszu zająć tego miasta? Na tak postawione pytanie nie ma dobrej odpowiedzi. Szczerze na nie odpowiedział sam Buford w swoim raporcie[18]:
"Moim zadaniem było zniszczenie konwojów wroga, ale celu tego niestety nie udało się nam osiągnąć. Przeciwnik był zbyt silny dla nas, ale poniósł poważne straty". W tym samym raporcie Buford chwali dzielną postawę brygad Gamble'a i Merritta. Pisze też o tym, że konfederaci mieli przewagę liczebną, a jego kawalerzystom kończyła się amunicja i z tego powodu musiał się wycofać o zmroku. Jak to więc było z tą przewagą liczebną? Jak pisze Starr[19] odliczając koniowodnych Buford i Merritt mieli 3 000 zdolnych do walki w polu żołnierzy, a Imboden łącznie z piechotą i artylerią 3 400. Ale Imboden umiejętnie przerzucał swoje siły na zagrożone odcinki i walczył agresywnie nie zważając na straty.
Brakuje jakichkolwiek dowodów na koordynowanie działań kawalerii 4 i 5 lipca przez sztab gen. Pleasontona. Jego nieprzemyślane decyzje doprowadziły do rozparcelowania dywizji gen. D. Gregga, a krytycznego dnia 5 lipca Kilpatrick i Buford działali niezależnie nie znając własnych planów. Dopiero na odgłos dział 3. dywizji gen. Buford wysłał kuriera do Hagerstown z rozkazem, aby Kilpatrick przeszedł w kierunku południowym na styk z jego prawym skrzydłem wspierając natarcie na siły broniące Williamsport. Zamiast wsparcia cofająca się z Hagerstown pod wielką presją przeciwnika dywizja Kilpatricka weszła na tyły Buforda blokując z kolei drogi odwrotu brygadzie Gamble'a. Nie ma o tym ani słowa w raporcie Kilpatricka, który stwierdził iż wycofał się tylko dlatego, że gen. Buford miał zamiar odejść do Boonesborough i powiadomił go o tym fakcie. Wnioski nasuwają się same.

Promy przewożące rannych na drugi brzeg rzeki nie wracały puste. Dowoziły amunicję,żywność, a nawet furaż dla koni wracając po kolejny transport rannych i chorych żołnierzy. Jednocześnie z północy spływały kolejne dywizje i korpusy Konfederacji. W skład systemu obrony Williamsport została 7 lipca włączona brygada piechoty gen. W.T. Wofforda z korpusu Longstreeta. Ulokowano ją na prawym skrzydle w pobliżu wioski Downsville tuż przy Potomaku. Podejścia do pozycji tej brygady broniła brygada kawalerii Fergusona.
Brygada Robertsona ochraniała maszerująca w strone przeprawy piechotę gen. Lee w rejonie Hagerstown, w pobliżu była też brygada "Grumble" Jonesa ulokowana na wschód o Hagerstown na drodze Cavetown. Gen. Stuart skoncentrował resztę swoich sił wokół Funkstown na drodze Hagerstown-Boonsborough, a więc niedaleko od miejsca postoju kawalerii federalnej. Rankiem 7 lipca ruszył stamtąd 6. pułk kawalerii regularnej z zadaniem przeprowadzenia zwiadu w kierunku Funkstown. Regularni napotkali 7. pułk kawalerii z Wirginii z baterią Chewa, swoich niedawnych przeciwników z pod Fairfield. 7. pułk z Wirginii poniósł tam dotkliwe straty od ognia spieszonych kawalerzystów federalnych, a 6. pułk został rozbity tracąc wielu żołnierzy i oficerów. I tym razem w starciu na szable lepszy okazał się 7. pułk ścierając z powierzchni ziemi kawalerię regularną. Trudno pojąć w jaki sposób jednostka ta straciła 59 żołnierzy, a większość z nich dała się wziąść do niewoli. Był wśród nich niefortunny, tymczasowy dowódca tej jednostki kapitan Ira W. Clafin ranny poważnie w ramię. Jak pamiętamy jego poprzednik mjr. Samuel Starr stracił 3 lipca rękę w walce z brygadą Imbodena. Konfederaci w tym starciu prawie nie używali broni palnej z powodu dużej wilgotności powietrza, a ich straty były niewielkie (2 rannych i 9 jeńców). W swoim raporcie Jones słusznie zauważył, że 6. pułk praktycznie przestał istnieć, a straty konfederatów z Fairfield po raz wtóry zostały pomszczone.
8. pułk kawalerii z Illinois 7 lipca kierował się do Boonesborough transportując swoich ciężko rannych, w tym majora Medilla. Zabrany do szpitala w Frederick major żył jeszcze tylko 9 dni. Vinton i Bailey zmarli wkrótce po przybyciu do Boonesborough. Czas walki miał nadejść dla nich następnego dnia, gdyż gen. Stuart postanowił 8 lipca zaatakować większością swoich sił zgrupowanie kawalerii federalnej.
Miało to być rozpoznanie bojem dokładnych pozycji kawalerii Kilpatricka i Buforda i pozbawienie ich inicjatywy taktycznej w celu niezakłóconej ewakuacji armii do Wirginii. Stuart ruszył siłą czterech brygad (Lee, Baker, Jones i Chambliss) oraz z artylerią konną. Pierwszy kontakt kawalerii Jonesa z czujkami federalnymi nastąpił w pobliżu mostu na strumieniu Bobrowym (Beaver Creek) położonym 8 kilometrów na północ od Boonesborough. Od zgarniętych tam jeńców Stuart poznał lokalizację głównych sił federalnych. Ruszył więc w tym kierunku tocząc potyczki z patrolami z dywizji Buforda. Bitwa, która się następnie wywiązała trwała na błotnistych po ostatnich opadach polach i łąkach przez cały dzień. Jazda konna była w tych warunkach trudna, a więc większość kawalerii walczyła spieszona. Dywizja[działo] Kilpatricka znajdowała się na lewym skrzydle obrony zgrupowania, a Rosomaki Custera zajmowali skrajnie lewą flankę opierając się do drogę do Williamsport. Pułk z Vermont był w odwodzie dywizji. Dalej broniły się brygady Devina na lewej flance dywizji Buforda, Merritta w centrum i Gamble'a na prawym skrzydle.
O 10.30 zagrzmiało 10 armat Stuarta, a odpowiedziała im niezwłocznie artyleria konna Unii. Kanonierzy mieli jednak poważne kłopoty z prowadzeniem celnego ognia. Jak wspominał jeden z nich z baterii "K" z 1. pułku artylerii regularnej:
"Staliśmy w polu pszenicy w błocie głębokim na 15-20 centymetrów. Łoże armaty[20] nie wytrzymywało odrzutu, naprężenia wyłamały pięć z sześciu osi pod działem i zostaliśmy odesłani do Frederick w celu remontu. "
Inne baterie cierpiały na brak amunicji, koni, a ludzie byli przemęczeni. Problemem obu dywizji był dramatyczny brak koni. Nieustanne walki kawalerii, forsowne marsze po błotnistych drogach, spowodowały upadek setek koni. Wzdłuż dróg leżały martwe lub dogorywające konie z siodłami i w pełnej uprzęży. Brak uzupełnień spowodował, że brygada Huey'a w czasie omawianej bitwy mogła wystawić jedynie 200 konnych.
Walczyły tu małe grupy ludzi, brak było możliwości manewru dla dywizji, brygady, a nawet pułku. Brygada Custera była w całości uzbrojona w powtarzalne karabiny Spencera (nie były to typowe karabinki kawaleryjskie), co dawało im dużą siłę ognia na znaczny dystans i przewagę nad wrogiem. Mimo to po południu linia obrony federalnej zaczęła się chwiać i trzeba było sięgać po oddziały trzymane w rezerwie taktycznej. Zaczynało też brakować amunicji. Kawaleria federalna rozpoczęła wycofywanie się od lewoskrzydłowej dywizji Kilpatricka, która była związana walką z brygadą Fergusona. Wielu z konfederatów było uzbrojonych w niewiele gorsze od Spencerów karabiny Enfield. Wkrótce federalni cofali się już na całej linii, a pociski artylerii Stuarta zaczęły padać na domy miasteczka Boonesborough powodując panikę mieszkańców. Totalna klęska kawalerii Unii była blisko, ale i konfederatom zaczęło brakować amunicji po całodziennym boju, a ponadto niespodzianie pojawiła się piechota federalna.
Przez przełęcz Turnera (zob. mapa nr 1) prowadzi najkrótsza droga z Frederick do Boonesborough. Czołowe oddziały Armii Potomaku przeszły tam 7 lipca po południu, a następnego dnia ustanowiono na South Mountain w pobliżu Boonesborough stację sygnałową. To poprzez tę stację gen. Buford wezwał posiłki, a gen. O.O. Howard wysłał 3. dywizję gen. Schurza z 11. korpusu na pomoc kawalerii. Otworzyła także ogień artyleria federalna z zachodniego zbocza South Mountain. Oddziały piechoty weszły do Boonesborough około 19.00 i Stuart mógł się już tylko wycofać do Funkstown. Brygada Fergussona odjechała natomiast do Williamsport. Kawaleria Unii podjęła pościg za cofającym się nieprzyjacielem, który trwał do kamiennego mostu nad strumieniem Bobrowym. Tam dobrze ulokowana na wzgórku armata z baterii Chew'a skutecznie osłoniła wycofującą się kawalerię Stuarta. Bitwa była skończona, był to raczej remis ze wskazaniem na Stuarta, który atakując poniósł prawdopodobnie większe straty. Szacunkowe straty obu stron osobno podaję w cyt. wyżej tabelach nr 1 i nr 2. Sam 8. pułk z Illinois stracił zabitego szeregowca Benjamina Webera z kompanii "D", a ranny został m.in. porucznik Azer Howard z kompanii "K". Wróci on do służby dopiero w kwietniu 1864 r.
Tylne straże Stuarta z okolicy strumienia Bobrowego[21] przegonili kawalerzyści Unii dopiero rankiem 9 lipca. Niewiele wiemy o tej potyczce. Z relacji kronikarza 8. pułku kawalerii z Illinois wynika, że to ta jednostka oraz 17. kawalerii pułk z Pennsylwanii atakowały konfederatów o 5.30 rano. Początkowo zaatakowali spieszeni, a następnie konno ścigali wroga 3-4 kilometry. Walki patroli i pikiet z tych dwóch regimentów trwały do wieczora. Poległ szer. William E. Smith z kompanii "F", ale najprawdopodobniej od "friendly fire" kolegów 17. pułku z Pennsylwanii.
W tym czasie kawaleria Południa budowała umocnienia pod miasteczkiem Funkstown położonym na strumieniem Antietam. Rankiem 10 lipca dywizja Buforda wraz z konną artylerią ruszyła w kierunku Funkstown. Zastali konfederatów za umocnieniami na wschód od miasteczka. Prawe ich skrzydło położone było na kierunku do Hagerstown, a lewe wzdłuż strumienia Antietam. Spieszeni konfederaci zostali wzmocnieni dwoma brygadami piechoty[22] z korpusu Longstreeta ulokowanymi na skrzydłach linii obronnej. Całość defensywy uzupełniała w centrum bateria "A" z 1. pułku z Karoliny Płn. dowodzona przez kapitana B.C. Manly oraz bateria Chew'a na prawej flance. Dwie ogromne kamienne stodoły, typowe dla tej części Marylandu zasiedlonego przez niemieckich osadników, usytuowane były na obu flankach stanowiąc idealne stanowiska dla strzelców wyborowych.
Atak dywizji Buforda zaczął się przed 8.00 siłami trzech brygad: Gamble w centrum, Devin na lewym skrzydle i Merritt na prawym. Celny ogień baterii Chew'a oraz karabinów Enfield rebeliantów z 34. batalionu kawalerii z Wirginii zatrzymał ten atak prowadzony na prawe skrzydło obrony i tzw. farmę Haucka. Bateria Chew'a wyczerpała jednak zapas amunicji i wycofała się za rzekę. Teraz ruszył płk. Gamble prowadząc natarcie w centrum wspierany przez baterię "A" kpt. Johna Calefa z 2. pułku artylerii regularnej. Pojedynek artyleryjski trwał blisko cztery godziny, a tym czasie brygada Gamble'a posuwała się powoli do przodu. W pewnej chwili gen. Buford podszedł pieszo na wzgórek, aby ocenić sytuację i w tym momencie kula przeszła przez jego kurtkę mundurową pozostawiając pięć dziur. W godzinach popołudniowych żołnierzom Buforda zaczęło brakować amunicji. Mimo, że w pobliżu znajdowała się 2. dywizja piechoty generała Albiona P. Howe to gen. Buford nie doczekał się z ich strony wsparcia. Ostatecznie 2. brygada piechoty z Vermont płk. Lewisa Granta[23] otrzymała rozkaz ataku na centrum obrony rebeliantów i zluzowania wyczerpanych bojem kawalerzystów. Piechota ruszyła przez las i natychmiast musiała odpierać kontratak brygady Andersona. Konfederaci dostali się pod ogień własnej artylerii i 59. pułk piechoty z Georgii stracił sześciu ludzi. Piechurzy Granta odparli kontrataki rebeliantow, ale kosztowało to ich 60 ludzi, w tym 16 zabitych. Poważną stratą była ciężka rana młodego oficera płk. Charlesa Stoughtona, dowódcy 4. pułku piechoty z Vermont, którego kula trafiła prosto w oko.[24] Jakimś cudem oficer ten przeżył, choć musiał zrezygnować z dalszej służby wojskowej.
Pod koniec dnia wojska Unii wycofały się w kierunku strumienia Bobrowego nie uzyskawszy przełamania pozycji konfederatów. Rannymi zajęli się chirurdzy w Boonesboro i mieli ręce pełne krwawej roboty, gdyż dywizja miała ponad 30 rannych. Szpital polowy urządzono w Odd Fellows Hall. Straty podaję w cytowanych już tabelach. Poległ m.in. szer. George Pierson z 8. pułku z Illinois, a ranni zostali George J. Dusold i William Allen. Ludzie i konie łaknęli wypoczynku będąc od wielu dni w nieustannych walkach, patrolach i potyczkach. Na to się jednak nie zanosiło.

Następnego dnia siły Stuarta pozostawały częściowo w swoich umocnieniach na podejściach do Funkstown i na brzegach potoku Antietam. 11 lipca większość sił gen. Lee była już bezpiecznie ulokowana na umocnionych pozycjach pomiędzy Hagerstown i drogą do Sharpsburga, a także w Williamsport. Korpus Longstreeta trzymał prawe skrzydło oparty o Potomak tuż poniżej Downsville. W centrum ulokował się korpus A.P. Hilla, a gen. Ewell na lewym skrzydle w oparciu o Hagerstown. Formacje obronne rebeliantów były w wielu miejscach głębokie na 2-3 kilometry, a system obrony Williamsport omówiono wyżej. Konfederaci musieli czekać, aż wody Potomaku opadną, a w Falling Waters saperzy zbudują nowy most.
Dla Armii Potomaku główną przeszkodą w przygotowaniu pozycji wyjściowych do ataku na siły Konfederacji stał się potok Antietam, który po ostatnich opadach zmienił się w sporą rzekę. Przystąpiono do budowy przepraw i w dniach 10-12 lipca wybudowano trzy prowizoryczne mosty. Jednym z tych mostów nazwanym "Środkowy" (Middle Bridge) przeszła kawaleria drogą Boonesboro-Sharpsburg. Przechodząc przez pole bitwy pod Antietam kawaleria zajęła pozycje obok wioski Bakersville naprzeciw prawego skrzydła obrony konfederatów.
Korpusy 2. i 12. przeszły z Frederick przez przełęcz Cramptona do Keedysville i sforsowały rzekę przez most "Górny" (Upper Bridge). 3. Korpus usadowił się za pozycjami 12. korpusu, a 5. korpus z Rezerwą Artylerii przekroczył potok Antietam przez trzeci most nazwany "Młyn Bootha" (Booth's Mill Bridge). Wszystkie te ruchy Armii Potomaku napotkały nikły opór konnych i spieszonych konfederatów. Rankiem 12 lipca jednostki 6. korpusu dowodzone przez generała Horatio Wrighta wykurzyły ostatecznie kawalerię Stuarta z umocnień nad potokiem Antietam i w ten sposób cała rzeka znalazła się pod kontrolą sił gen. Meade umożliwiając mu uderzenia na Hagerstown.
Zadanie to powierzono dywizji Kilpatricka, który kilka dni wcześniej nie był w stanie utrzymać tego miasta. Wsparcie piechoty zapewniała brygada gen. Adalberta Amesa z 1. dywizji 11. korpusu. Ta grupa uderzeniowa prowadzona przez brygadę Custera ruszyła wczesnym rankiem 12 lipca. Przywitał ich ogień strzelców wyborowych wyposażonych w broń z celownikami optycznymi, którzy strzelali z budynków na przedmieściach miasta. Stosując kombinowany atak konny i spieszony kawalerzyści Custera wdarli się do miasta wypierając oddziały "Grumble" Jonesa. Wzięto ponad 100 jeńców-maruderów, ale ważniejszym wydarzeniem było uratowanie kawalerzystów ukrywających się u sympatyków Unii od czasu poprzednich walk o to miasto. Następnego dnia czyszczono jeszcze ulice i domy z rebeliantów, rozlegały się odgłosy strzałów. Jeden z pionierów-założycieli miasta Andrew Hagerman uzbrojony w muszkiet walczył po stronie federalnej i został zabity. Po zdobyciu miasta trzy pułki z brygady Custera (1., 5., i 7.) ruszyły na Williamsport, ale widząc solidnie okopaną piechotę zaczekali na posiłki. Wkrótce nadeszła piechota federalna luzując kawalerię z zajmowanych pozycji.

[Rozmiar: 1929 bajtów]

[Fortyfikacje] Zbliżało się ostateczne rozstrzygnięcie. Gen. Meade zwołał swoim zwyczajem radę wojenną na której dyskutowano, czy przystąpić do generalnego szturmu na siły Konfederacji. Zwolennikiem takiego działania był dowódca korpusu kawalerii gen. Pleasonton. Zdania pozostałych dowódców korpusów były podzielone, ale w sumie większość była przeciwna atakowi i Meade zdecydował o jednym dniu odpoczynku dla zmęczonej przemarszami piechoty. Kolejna zwłoka i wątpliwości, czy gen. Meade rzeczywiście planował rozbicie Armii Północnej Wirginii na swojej ziemi? Znany historyk Keith Poulter nie wini generała za jego obawy przed szturmem na solidne umocnienia (zob. mapa nr 4) Williamsport.[25] Natomiast rozpoznanie tych fortyfikacji bojem przeprowadzone 14 lipca o 7.00 winno być-zdaniem tego autora-wykonane krótko przed świtem. Dałoby to ochronę ciemności przy podejściu atakujących do umocnień oraz dodatkowy czas na przełamanie obrony. Dowódca Armii Potomaku był też krytykowany za niewykorzystanie otwartej lewej flanki gen. Lee chronionej przez Stuarta. Generał ten był w fatalnym stanie psychicznym i nie był w stanie udźwignąć ciężaru dowodzenia w tych dniach.[26]Zadanie to mogła wykonać dywizja Kilpatricka, ale pozostawiono ją bez rozkazów od 12 lipca.
13 lipca w deszczową, ciemną noc armia gen. Lee rozpoczęła przekraczanie rzeki. Nie było to proste zadanie, gdyż sam dojazd do Potomaku przez bagniste drogi był niezwykle utrudniony. Pierwszy ruszył konwój z rannymi prowizorycznym mostem w Falling Waters. Korpus Ewella przeprawiał się brodem w Williamsport nieco powyżej akweduktu przy ujściu strumienia Conocoheague do Potomaku. Poziom wody był wysoki, a dojście do rzeki błotniste i strome. Woda sięgała ramion, a niskich wzrostem żołnierzy trzeba było przenosić. Dodatkowym utrudnieniem był silny prąd wezbranej rzeki. Mimo, że żołnierze zawieszali sobie pasy z nabojami na szyjach stracono bardzo dużo amunicji, która zamokła i nie nadawała się do dalszego użytku. Osłonę obu przepraw zapewniała kawaleria Stuarta. Część została spieszona i zaległa w opuszczonych i pełnych błota okopach pozorując obecność obrońców. Mieli przeprawić się na drugi brzeg po bezpiecznym przejściu korpusu Ewella. Tylko kawaleria Fitza Lee miała za zadanie zwinięcie mostu pontonowego po przejściu korpusu Hilla. Jednak Fitz Lee na rozkaz Stuarta przeprawił się w Williamsport, a w Falling Waters zostawił dwa szwadrony. Ich dowódca uznał, że wszyscy już przeszli i przekroczył rzekę, a tymczasem korpus A.P. Hilla miał dopiero się przeprawić. Wskutek deszczu drogi były prawie nieprzejezdne, a żołnierze tak zmęczeni że padali i zasypiali przy każdym postoju. Trzeba było przejść kilka kilometrów od St. James College na przedmieściach Williamsport do Falling Waters. Ten błotny marsz zamykała dywizja generała Henry Hetha, która rankiem 14 lipca była w odległości 2,5 kilometra od mostu. Poruszali się bardzo wolno, gdyż pierwszeństwo miały wozy transportowe i artyleria. Jeden z takich wymuszonych postojów trwał blisko dwie godziny. Dlatego też przejście dystansu 11 kilometrów zajęło dywizji Hetha 12 godzin.
Po dotarciu na wzgórze dominujące nad przeprawą dywizja zajęła przygotowane wcześniej linie obronne, jednak bez artylerii, która przeprawiała się w tym czasie przez rzekę. Ku wielkiemu żalowi gen. Hetha stanowiska dla dział pozostały więc puste. Gen. Pettigrew zwrócił się do Hetha i zapytał:"Czy kiedykolwiek słyszałeś o ariegardzie wycofującej się armii pozbawionej artylerii"? Większość dział była już jednak na drugim brzegu Potomaku lub też była w trakcie przeprawy.
Brygada Pettigrewa wzmocniona resztkami brygady Jamesa Archera zajęła stanowiska bojowe na wzgórzu po lewej stronie drogi w pobliżu domu i stodoły farmera Downeya. Po prawej stronie drogi przed domami dwóch braci Snyderów stanęła brygada piechoty z Wirginii dowodzona przez płk. Brockenbrough, a obok brygada płk. Josepha R. Davisa. Dywizja Pendera pozostawała w rezerwie w dole wzgórza, niedaleko kanału Chesapeake&Ohio. Zmęczeni żołnierze za zezwoleniem swoich dowódców spali w swoich okopach, broń spoczywała ustawiona w kozły za linią obrony. Nieliczne pikiety wystawiła tylko brygada Pettigrewa. Po deszczowej nocy ranek był mglisty, widoczność ograniczona, szczególnie w dolinie, gdzie płynął Potomak i znajdowała się przeprawa. Gen. Lee siedział na swoim koniu Traveller pijąc kawę z blaszanego kubka i obserwował przejazd przez most korpusu Longstreeta. Był blady, zmęczony i wyglądał bardzo staro, jak zapamiętał pewien Teksańczyk
Rankiem tego dnia dywizja gen. Gregga otrzymała rozkaz odejścia do Harper's Ferry, aby atakować wycofujących się przez Wirginię konfederatów. Dywizja Kilpatricka, która biwakowała na południe od Hagerstown miała pobudkę o 3.00 i rozkaz zaatakowania konfederatów o 7.00 w Williamsport. Było już wiadomo, że przeciwnik wycofuje się na drugi brzeg rzeki. Jako pierwszy ruszył galopem 5. pułk z Michigan i mijając fortyfikacje rebeliantów wpadł na ulicę Potomak. Miasto wyglądało na opustoszałe, a na drugim brzegu rzeki widać było piechotę i artylerię Ewella w linii bojowej. Ostatni szwadron kawalerii rebeliantów przekraczał właśnie Potomak. Rozczarowanie Rosomaków z Michigan było wielkie. Wróg wymknął im się z rąk, a oni wiedzieli dlaczego. Padły rozkazy przeszukania miasta i zatrzymania maruderów. Pozostali kawalerzyści ruszyli niezwłocznie w kierunku Falling Waters. Na czele w kolumnie czwórkowej jechały kompanie "B" i "F" z 6. pułku z Michigan dowodzone przez majora Petera Webera. Kawaleria poruszała się dość szybko licząc na przechwycenie wroga na drugiej przeprawie. Jednak błotniste drogi wykluczały nie tylko galop, ale i poruszanie się w marszowej kolumnie czwórkowej. Wielu jeźdźców zostawało z tyłu. Dopiero o 11.200 dwie czołowe kompanie wyjechały z lasu 1,5 kilometra od linii obronnych dywizji Hetha.
Piechota spała rozłożona na mokrych kocach, a sam generał wypatrywał w gęstej mgle sylwetek jeźdźców. Czy była to kawaleria Fitza Lee? Pamiętał przecież, że brygada ta niedawno przejechało drogą do mostu. Razem z gen. Pettigrew doszli do wniosku, że jest to ich kawaleria. W tym czasie Custer rozkazał spieszyć szwadron Webera i przeprowadzić zwiad oceniając siły nieprzyjaciela. Ale Kilpatrick zmienił ten rozkaz polecając szwadronowi przeprowadzenie szarży konnej. Było to sytuacja podobna do pamiętnej szarży Farnswortha. Atak na ulokowaną na wzgórzu i okopaną dywizję piechoty siłami niewiele ponad 100 ludzi zaledwie! Kolejny przykład niekompetencji tego dowódcy i braku szacunku dla życia i zdrowia swoich żołnierzy. Ale Weber już pędził na czele swego oddziałku, a gen. Heth patrząc przez lunetę nadal sądził, że to kawaleria Lee. Nie mógł sobie po prostu wyobrazić, aby tak nieliczna grupka jeźdźców mogła odważyć się na atak na jego pozycje. Wkrótce jednak dostrzegł proporzec bojowy Unii i już wszystko było jasne. Z szablami w dłoniach i z okrzykami "poddajcie się" kawaleria Webera spadła na zaspanych i zaskoczonych konfederatów. I rzeczywiście piechota sądząc, że ma do czynienia co najmniej z brygadą kawalerii zaczęła rzucać broń, o ile zdążyła za nią chwycić. Sztab dywizji wycofał się za zabudowania farmy, a ciężar opanowania sytuacji spadł na gen. Pettigrew. Dosiadł on konia, ale stara rana prawej ręki utrudniła mu opanowania spłoszonego strzałami i krzykami rumaka. Na dodatek lewą rękę miał na temblaku w wyniku postrzału otrzymanego 3 lipca. Koń stanął dęba i runął na ziemię przygniatając generała. Oficer wydostał się jakoś z pod konia i pobiegł w kierunku pozycji zajmowanych przez 1. pułk piechoty z Tennessee. Z tego miejsca kierował ogniem swoich ludzi. Szwadron Webera parł naprzód i znalazł się na styku obu brygad w rejonie drogi wiodącej do mostu. Z tej pozycji mogli strzelać od tyłu do zajmujących pozycje obronne żołnierzy Pettigrewa. Wielu z nich zaczęło uciekać w stronę przeprawy. Niektórzy szukało schronienia w stodole Downeya, ale na wielu uciekało bez swoich karabinów. Gen. Pettigrew szybko zmienił front swoich pozostałych żołnierzy i sprawnie kierował zmasowanym ogniem. Coraz więcej koni bez jeźdźców galopowało po polu bitwy. Niezrażony stratami major Weber wpadł na piechotę zanim ta zdążyła przeładować broń. Szable walczyły przeciwko bagnetom i karabinom używanym w charakterze maczug.
Ale konfederaci otrząsnęli się już z początkowego zaskoczenia. Ich ogień stał się celniejszy i kolejna salwa zdewastowała atakujących. Blisko 30 kawalerzystów zostało unieszkodliwionych, a wśród nich major Weber oraz towarzyszący mu por. Charles Bolza. Obaj zginęli na miejscu. Szarżę wspierali teraz spieszeni tyralierzy z 6. pułku dowodzeni przez kapitana Davida Royce, ale i on został zabity. Do ataku włączyły się też pułki 1. i 7., a 5. pułk był w drodze z Williamsport. Presja brygady Custera trwała kilka godzin zmuszając konfederatów do przyspieszenia odwrotu przez rzekę. Zanim to nastąpiło śmiertelnie ranny został gen. Pettigrew. Oto opis tego zdarzenia.[27] Generał zauważył kaprala z oddziału Webera, który strzelał ze swojego Spencera zza stodoły Downeya. Wydał rozkaz, aby jego żołnierze ostrzelali go, ale salwa była niecelna. Pettigrew wyjął swój mały, policyjny rewolwer i ruszył przez ogród w kierunku stodoły, gdzie krył się kapral. Zanim tam dotarł podoficer celnym strzałem trafił generała w dolną część brzucha. Ten padł i został przeniesiony przez swoich oficerów sztabowych do głównej linii. Wezwany lekarz ocenił, że generał nie przeżyje transportu do Wirginii i należy go pozostawić na miejscu, najlepiej w stodole Downeya. Generał stanowczo oponował nie zgadzając się na pójście po raz drugi do niewoli.
Trwało też polowanie na kaprala, który śmiertelnie postrzelił Pettigrewa. Szeregowiec N.B. Staton dopadł go, ale jego karabin nie wystrzelił. Staton chwycił wielki kamień i przy jego pomocy zabił dzielnego kaprala miażdżąc mu klatkę piersiową. Generała przeniesiono przez most i zawieziono do Bunker Hill w Wirginii, gdzie zmarł 17 lipca. Na polu bitwy zostało też 40 zabitych i 85 rannych Miczygańczyków, a za tak wysokie straty odpowiedzialny był bez wątpienia Kilpatrick. Według jego wersji tej szarży Weber przebił się przez linie obronne konfederatów, ale pod ciężkim ogniem piechoty musiał się wycofać tracąc łącznie 30 zabitych, rannych i wziętych do niewoli. Inna była wersja płk. Gamble'a:
"Brygada poruszała się z zamiarem objechania flanki wroga, odcięcia go od rzeki i schwytania wszystkich pozostałych konfederatów. Zauważyłem dwa małe oddziały z dywizji Kilpatricka pędzące na wzgórze na prawo od piechoty rebeliantów usadowionej w okopach. Każdy kompetentny oficer kawalerii mógł przewidzieć, że te dwa oddziały zostaną szybko rozproszone i zniszczone przez ogień brygady piechoty. Po bitwie nie znaleziono tam ani jednego martwego konfederata. Cała ta akcja tylko zaalarmowała wroga zanim zdołaliśmy przedostać się na ich tyły."
Raporty Buforda i Gamble'a nie zaszkodziły Kilpatrickowi, który zaraz po bitwie udał się na urlop zdrowotny. Wcześniej naturalnie przypisał sobie wielkie zwycięstwo pisząc:
"Po trwającej dwie i pół godziny walce rozbiliśmy wroga na całej linii i zepchnęliśmy go do rzeki. Kiedy byliśmy już blisko mostu nadjechała dywizja gen. Buforda, która dalej prowadziła atak." Czyli Kilpatrick wygrał całą bitwę, zdobył jedno działo, 3 flagi bojowe i 1 500 jeńców. Były to kłamstwa zakwestionowane później przez samego gen. Lee. Kilpatrick był głupcem, ale dla generała Pleasontona był głupcem bardzo pożytecznym. Jak się okaże w późniejszym okresie został też pozytywnie zweryfikowany przez gen. Sheridana.
Jaką rolę odegrała w tej bitwie dywizja Buforda? Znamy z raportu płk. Gamble'a zamiary Buforda, zniweczone przez przedwczesną szarżę Webera. Buford zaatakował brygadę piechoty chroniąca prawe skrzydło konfederatów poza umocnieniami. Dość szybko rebelianci poszli w rozsypkę, a 400 wzięto do niewoli. Kilpatrick miał nieco więcej jeńców, ale z pewnością mniej, niż podał w oficjalnym raporcie. Sam 8. pułk kawalerii z Illinois stracił kilku ludzi-śmiertelnie ranni zostali Walter Kennicott i John W. Cole. Ciężką ranę odniósł kpt. A.Levi Wells oraz szeregowcy John Cargy i Ira Sherwood. Rannych przewieziono do Bakerstown, a następnego dnia do Boonesboro.
Łączne straty federalne w tym dniu wyniosły ok. 130 osób, czyli ilość zgodna z cyt. wyżej tabelą strat. Bilans ogólny z całego pościgu za armią Południa jest korzystny- 5 tys. strat rebeliantów i 1 tys. po stronie Unii. Zadecydowała o nim bierna postawa piechoty gen. Meade i jej brak zaangażowania w dążeniu do zniszczenia Armii Północnej Wirginii. Pamiętać jednak musimy, że Armia Potomaku straciła pod Gettysburgiem 22 tys. żołnierzy, a w tym 300 oficerów poczynając od dowódcy skrzydła armii gen. Reynoldsa i kilku dowódców brygad. Poważnie ranni zostali dowódcy korpusów gen. Winfield Scott Hancock i gen. Daniel Sickles oraz szef sztabu armii Daniel Butterfield. Pamiętamy też opór dowódców korpusów przed agresywnym atakowaniem konfederatów ukrytych za fortyfikacjami. W tej fazie wojny wiedziano już ile taki frontalny atak może kosztować.
Znacznie lepszym rozwiązaniem było przerzucenie mostów pontonowych na wschód od Williamsport (niepotrzebnie też spalono most w Harper's Ferry) i atak z flanki na wycofującą się armię gen. Lee. Nie ma jednak żadnych śladów potwierdzających istnienie takiej koncepcji.

[Falling Waters]

Powyższy rysunek[28] przedstawia atak 6. pułku kawalerii z Michigan na elementy brygady piechoty z Tennessee i Alabamy gen. Archera. Widoczne są puste stanowiska artylerii, dom i stodoła Downeya usytuowane na wzgórzu. Teren za zabudowaniami schodzi ostro w dół do rzeki.

Nowym, tymczasowym dowódcą 3. dywizji został liczący 23 lata gen. Custer. Nie tylko dlatego, że był faworyzowany przez Pleasontona, ale z powodu niezwykłej waleczności i szaleńczej wręcz odwagi, którą wykazał się na polu wielu bitew w kampanii gettysburgskiej. Jego żołnierze uwielbiali swego chłopaka-generała i szli za nim w ogień bez chwili wahania. Custer za swoje zasługi otrzymał stopień majora armii regularnej z ważnością od 3 lipca 1863 r.

zob. c.d. tego artykułu[Rozmiar: 314 bajtów]

KAWALERIA W KAMPANII BRISTOE


[Rozmiar: 8105 bajtów]


[1]- "Ten days in July-The pursuit to the Potomac"-Ted Alexander, North&South, vol. 2 nr 6.
[2]- Pennock Huey (1821-1903)był synem kwakra i farmera z Pennsylwanii. W r. 1861 kapitan w kompanii "D" 8. pułku kawalerii z Pennsylwanii dowodzonego przez Davida Gregga. To on nauczył kwakra Huey'a wojennego rzemiosła (usunięto go ze wspólnoty, która nie uznawała przemocy) i w styczniu 1862 został on majorem. Dołączył do Gregga, kiedy ten został generałem i dowódcą brygady. Nadal w stopniu majora dowodził pułkiem. Krótko przed bitwą pod Gettysburgiem awansował do stopnia pułkownika i objął dowodzenie brygadą. Jesienią 1863 r. znowu dowodził pułkiem. W czerwcu 1864 brał udział w rajdzie Sheridana na Trevilian Station i otoczony dostał się do niewoli. Wymieniony (Sheridan zgarnął wówczas 350 jeńców Konfederacji ) powrócił do 8. pułku kawalerii z Pennsylwanii. W marcu 1865 r. awansowany do stopnia generała ochotników zakończył służbę. Cieniem w życiorysie tego oficera była fatalna szarża jego pułku pod Chancellorsville 2 maja 1863 r. i jego rzekoma nieobecność w czasie tego ataku. W swej obronie napisał w r. 1885 książkę pt."A True History of the Charge of the Eighth Pennsylvania Cavalry at Chancellorsville ".
[3]- używana także nazwa Fountain Dale
[4]- był nim niejaki E.A. Paul.
[5]- Stephen Z. Starr "The Union Cavalry in the Civil War", tom I, str.448-449.
[6]- był to w rzeczywistości ośrodek uzdrowiskowy zwany Monterey Springs lub Monterey House. Po wojnie został znacznie rozbudowany i służył bogatym mieszkańcom Waszyngtonu i Baltimore. Odwiedzał go także Walter Taylor, były sztabowiec gen. Lee wspominając miejsca znane mu z odwrotu armii i opowiadając mieszkańcom o wydarzeniach w czasie wielkiego odwrotu. Dzięki tym opowieściom historycy zyskali cenne źródło informacji.
[7]-kąt podniesienia jest to kąt zawarty między linią strzału, a poziomem wylotu lufy działa.
[8]-Stephen Z. Starr "The Union Cavalry in the Civil War", tom I, str.449
[9]-Ringgold, dawniej Ridgeville. Zmiana nazwy w r. 1850 na cześć bohatera wojny meksykańskiej majora artylerii Samuela Ringgolda. Poległ on w bitwie pod Palo Alto w r. 1846 i jest uważany za ojca taktyki działania lekkiej artylerii.
[10]- Waterloo, obecna nazwa Rouzerville.
[11]-Smithsburg, w czasie wojny secesyjnej zwał się Smithstown
[12]-Cooperstown, obecna nazwa Creagerstown.
[13]- Eric J. Wttenberg "Rush's Lancers-The Sixth Pennsylwania Cavalry in the Civil War", wyd. Westholme-Yardley, listopad 2006 r.
[14]-Ted Alexander, op. cit.
[15]-Zion Reform Church założony przez niemieckich imigrantów w powiecie Berks w r. 1723.
[16]-funkcjonujący w Williamsport prom linowy był w stanie w jednym nawrocie przewieźć zaledwie dwa wozy z rannymi
[17]-William Henry French (1815-1881), absolwent West Point z r.1837. Po bitwie pod Gettysburgiem otrzymał dowództwo III Korpusu po rannym gen. Sicklesie. Wcześniej dowodził garnizonem w Harper's Ferry. To na jego rozkaz mały oddział kawalerii z Pennsylwanii zniszczył most pozostawiony przez gen. Lee w Falling Waters. Harper's Ferry ewakuowano 1-2 lipca po ataku 12. pułku kawalerii z Wirginii. Część garnizonu przydzielono do obrony stolicy, a część przeszła do Frederick. Oddział kawalerii, który zniszczył most w Falling Waters wyruszył z Frederick, ale należał on do garnizonu w Harper's Ferry-stąd różne wersje historyków. 6 lipca oddział kawalerii Marylandu ruszając z Frederick spalił most w Harper's Ferry, co było poważnym błędem.
[18]-Official Records, vol. XXVII, cz.I, str.928.
[19]-Stephen Z. Starr, op. cit. przypis. nr 33, str. 452.
[20]- łoże armaty:podstawa działa wraz z jego mechanizmami służąca do ułożenia lufy dla dokładnego wycelowania oraz unieruchomienia w trakcie strzału. Podwozie działa jest elementem przedniej części łoża dolnego.
[21]-inne używane w czasie wojny nazwy: Beaverdam Creek oraz Benevola Creek.
[22]-były to brygady gen. P.J. Semmesa oraz gen. George T. Andersona.
[23]-Lewis Addison Grant (1828-1918), nauczyciel, potem prawnik. W 1861 r. major w 5. pułku piechoty z Vermont. Dowódca 2. brygady w 2. dywizji 6. korpusu od lutego do grudnia 1863 r. Generał brygady ochotników od kwietnia 1864 r., a w grudniu już generał major. Po wojnie podpułkownik w armii regularnej, ale zrezygnował ze służby zawodowej. W maju 1893 otrzymał Medal of Honor za akcję pod Salem Church 3 maja 1864 r.
[24]- Charles Bradley Stoughton (1841-1898), zob. losy jego brata generała Edwina;przypis nr 2
[25]-"Errors that doomed a campaign"; Keith Poulter, North&South, vol. 2 nr 6.
[26]-Thom Hatch "Clashes of Cavalry-The Civil War Careers of George Armstrong Custer and Jeb Stuart"; wyd. Stackpole Books 2001, str.133-135.
[27]-"A Golden Bridge-Lee's Williamsport Defence Lines and His Escape Across the Potomac"-Kent M. Brown;North&South, vol. 2 nr 6.
[28]-jego autorem był Edwin Forbes;kopia z Biblioteki Kongresu;koloryzacja własna.


Autor: Zbig Kurzawa-Penkalski, 20 czerwiec-8 lipiec 2007
Wykorzystana literatura została podana w przypisach. Mapy, tabele strat-p.przypis nr 1.
Inne portrety i ilustracje-Library of Congress