DOKUMENTY-Strona II



V.Oficjalny życiorys Leona Andrzejewskiego ( 1888-1975) oraz wybrane dokumenty osobiste



Leon Franciszek Andrzejewski był dziadkiem ze strony matki żony mojej Marii Górskiej. Nietuzinkowa to postać i dlatego powstał jego oficjalny życiorys dla potrzeb słownika biograficznego, który tutaj publikuję.
część I biogramu
część II biogramu
Jako poznaniak z urodzenia był on symbolicznym łącznikiem pomiędzy moją rodziną, która także pochodzi z Wielkopolski, a rodziną mej żony, którą poznałem w czasie studiów w WSE w Sopocie. Samo nazwisko Andrzejewski jest bardzo popularne w Wielkopolsce, znałem wiele osób o tym nazwisku.[Rodzina Leona Andrzejewskiego] Zamieszczone tutaj zdjęcie zostało wykonane w Poznaniu w dniu 2 kwietnia 1918 roku i przedstawia Leona Franciszka z żoną Marią Plucińską (ok.1892-1951) oraz najstarszą córką Anielą Ksawerą zwaną Ksenią (1910-1944), matką Marii Górskiej oraz drugą córką Bożeną (1916-1939).
Z oficjalnego życiorysu dowiadujemy się o związkach rodziny Andrzejewskich ze Stanami Zjednoczonymi. Badając rejestry imigracyjne z Ellis Island odkryłem, że i Leon Andrzejewski przebywał krótko w USA. Opuścił bowiem Hamburg w dniu 23 września 1904 roku parowcem "Graf Waldersee" i przybył do Nowego Jorku 6 października tegoż roku z zamiarem udania się do brata w Chicago. Epizod ten nie był znany do tej pory żadnemu z członków rodziny. Jego rodzice przebywali w tym czasie w kraju, ale najprawdopodobniej w Chicago osiedlił się jego brat Władysław. Jak wynika z oryginalnego manifestu okrętowego niedoszły emigrant miał przy sobie zaledwie 5 dolarów i dodał sobie kilka do faktycznego wieku. Leon Franciszek był najmłodszym synem Nikodema i Marii z domu Kędzierskiej i dlatego moje wnioskowanie wydaje się być prawidłowe. Miał conajmniej dwóch starszych braci. Nie można jednak wykluczyć, że był w Stanach Zjednoczonych przy okazji występów w międzynarodowym cyrku, o którym mowa w oficjalnym życiorysie.
Leon Andrzejewski dbał bardzo o sprawność fizyczną, codziennie gimnastykował się i chodził na długie spacery. Niestety w ostatnich kilku latach życia nie był już w stanie pokonać schodów z IV piętra domu, w którym mieszkał. Z konieczności ćwiczył na balkonie swego mieszkania. Miałem szczęście poznać go w początku lat 70-tych, a w roku 1975 uczestniczyłem w jego ostatniej drodze na cmentarzu witomińskim. Niestety rodzina nie zadbała o pamiątki po nim i gdyby nie zamieszczony tutaj życiorys miałbym ogromne trudności z odtworzeniem jego pięknej i pracowitej drogi życiowej.

Zbiorowy portret rodziny Andrzejewskich z ok. 1924 roku zamieszczam poniżej. Leona widzimy w górnym rzędzie po lewej, a mamę mojej żony Ksenie, jako 3 od lewej. W centrum Nikodem ze swoją II żoną, synowie i ich żony. Małżonka Leona siedzi druga od lewej.

[Rodzina Andrzejewskich]

Bibliografia do życiorysu Leona Franciszka Andrzejewskiego:
Podstawowa bibliografia podana została na końcu oficjalnego życiorysu. Biogram Leona Andrzejewskiego znajdziemy także w "Encyklopedii Sportowców Kociewia" opracowanej przez Marka Gutjara, a wydanej w roku 2002 w Starogardzie Gdańskim przez Agencję DUO.

[Rozmiar: 4146 bajtów]

VI. Ruch oporu na ziemi gostyńskiej w latach 1944-1954



W okresie powojennym na terenie powiatu gostyńskiego działały różne ugrupowania zbrojne określane w czasach PRL-u mianem band. Dziś wiemy, że były to oddziały WiN, czy pozostałości po formalnie rozwiązanej Armii Krajowej. Działały także autentyczne bandy dezerterów z Armii Czerwonej oraz pochodzenia własnego. [Rozmiar: 36202 bajtów]Ojciec mój jadąc samochodem w końcu roku 1945 został w okolicach Leszna zatrzymany przez patrol w mundurach sowieckich. Ponieważ była to powszechna wówczas praktyka zwolnił, ale zaniepokojony dziwnymi okolicznościami tej kontroli przyspieszył nagle i uciekł ratując być w ten sposób życie. Otóż patrol ten zatrzymał go w środku lasu, a Sowieci nie mieli własnego pojazdu i wyglądali dziwnie - nieogoleni, mundury brudne i obszarpane. Rzekomy patrol pożegnał ojca długą serią z pepeszy, na szczęście niecelną. Po zgłoszeniu tego incydentu władzom bezpieczeństwa okazało się, że w tym rejonie nie było żadnych legalnych patroli czerwonoarmistów.
Na początku września 1945 pojawiła się na terenie powiatu gostyńskiego dobrze uzbrojona 40-osobowa grupa dowodzona początkowo przez "Dzielnego", a potem "Kościuszkę". Nie znam politycznego pochodzenia tej formacji, która z czasem rozrosła się do blisko 100 osób. W marcu i kwietniu 1946 roku oddział ten dwukrotnie obrabował bank włościański w Krobi, napadał też na gminne spółdzielnie, PGR-y i osoby prywatne. Kilkanaście zbrojnych potyczek z milicją i ubowcami nie doprowadziło do rozbicia tego oddziału, a wśród poległych funkcjonariuszy byli Henryk Lisicki i Kazimierz Urbański. Na terenie tym działały także oddziały "Wichra" oraz "Błyska", ale były to grupy mniej liczne, 15-30 osobowe. W dniu 23 września 1946 roku w okolicach wsi Stankowo w pobliżu Gostynia rozegrała się zacięta bitwa pomiędzy oddziałem "Kościuszki", a siłami KBW (Korpus Bezpieczeństwa Wewnętrznego), milicji i PUB (Powiatowy Urząd Bezpieczeństwa). Kilka dni po tym starciu dowódca grupy postanowił się ujawnić i skorzystać z amnestii. Wraz z nim ujawniło się 41 jego żołnierzy, którzy zdali 31 sztuk broni palnej, 7 granatów i 217 sztuk amunicji.
Zamieszczone tu zdjęcie pochodzi ze zbiorów Tadeusza Penkalskiego, a zostało opisane przeze mnie około r. 1960, jako "Banda Rączki". Taką bowiem otrzymałem informację od ojca i do dziś jest to dla mnie zagadką. Ugrupowania tego nie opisuje żaden historyk i nie sposób obecnie ustalić kogo faktycznie przedstawia. Jednolite umundurowanie wskazuje na dobrze zorganizowany oddział, zróżnicowane jest uzbrojenie, typowe raczej dla jednostek leśnych, partyzanckich.
Już po napisaniu tego tekstu dotarłem do strony internetowej pana Henryka Czarneckiego, której adres podaję niżej. Wynika z niej, że oddziałem "Kościuszki" dowodzili kolejno:
1. IX 1945 - I 1946 - Gedymin Rogiński, ps. "Dzielny"
2. I 1946 - III 1946 - Stanisław Frydrych, ps. "Wicher"
3. III 1946 - Kotowski, ps. "Graf"
4. III 1946 -IV 1946 - nieznany z nazwiska, ps. "Żyd"
5. V 1946 - III 1947 - Marian Rączka, ps. "Kościuszko"
Z tego samego źródła dowiadujemy się o losach ostatniego dowódcy oddziału AK "Kościuszko".
Marian Rączka, ps. "Kościuszko", "Błysk" i "Ogień", wyrokiem Wojskowego Sądu Rejonowego w Poznaniu, dnia 27 stycznia 1951 r. został skazany na karę śmierci. Dnia 4 .06.51 r. wyrok złagodzono decyzją Prezydenta Bolesława Bieruta na dożywotnie więzienie. Zagadka została zatem rozwiązana, aczkolwiek nie wiadomo czy na zamieszczonym tu zdjęciu faktycznie figurują żołnierze z oddziału Mariana Rączki. Liczę tu na pomoc znawcy tego okresu i autora cyt. strony.
Zorganizowany, zbrojny opór przeciwko władzy ludowej, jak się wydaje, wygasł po 1947 roku. Nie było w tym rejonie dużych kompleksów leśnych umożliwiających przetrwanie większych oddziałów partyzanckich, jak na wschodzie kraju.
Konspiracja natomiast trwała i rozwijała się aż do roku 1954. Odrodziła się też w gostyńskim Liceum Ogólnokształcącym. W roku 1950 UB dokonał tam aresztowań wśród uczniów planujących rzekomo akty sabotażu na linii kolejowej do Kościana. Nie wiadomo do końca czy nie była to prowokacja Urzędu Bezpieczeństwa, szczególnie aktywnego w tych latach. Inna grupa konspiracyjna z tego terenu to Hultajska Piątka Andrzeja Jankowiaka działająca w latach 1952-53 na terenie powiatu gostyńskiego. Nieco wcześniej, w latach 1950-51, działała grupa konspiracyjna wśród uczniów o nazwie "Harcerstwo". Wywodziła się ona z podgostyńskich Piasków, a kierował nią Feliks Szlachetka. Akta sądowe ostatniej konspiracji w gimnazjum gostyńskim najprawdopodobniej nie zachowały się. Pamiętam natomiast, że po jej wykryciu zwolniony został ze stanowiska dyrektor gimnazjum w latach 1948-54 Antoni Szymański, nota bene nasz sąsiad.
[Rozmiar: 46347 bajtów] Lista organizacji podziemnych działających na terenie Wielkopolski opracowana przez Henryka Czarneckiego liczy 166 pozycji. Jej autor powiedział mi :" Moja strona to tylko "Przewodnik po dokumentach sądowo - więziennych dotyczących organizacji niepodległościowych Wielkopolski 1945-1956". Jest bardzo dużo braków, a to z powodu braku akt spraw sądowych czy prokuratorskich. Proszę pamiętać, iż moje opracowanie dotyczy jedynie organizacji rozpoznanych i zlikwidowanych. Wiele z nich dzięki Opatrzności ocalało. Ludzie ci uniknęli więzienia, a zatem nie mogą być wymieniani w "przewodniku po dokumentach".

W latach okupacji na terenie Wielkopolski działały formacje konspiracyjne wywodzące się ze środowiska endecji, czyli tzw. Obóz Narodowy i Narodowa Organizacja Wojskowa, a później od 1942 r. Narodowe Siły Zbrojne. Rejon Gostynia podlegał prawdopodobnie pod komendę powiatową w Jarocinie należącą do podokręgu kaliskiego. Komendantem tego powiatu był ppor. Franciszek Lubiatowski pd. "Andrzej". Po wojnie działały nieliczne grupy tzw. podziemia narodowego, ale dowodów na to zachowało się b. mało. W rejonie Kościana, a więc niedaleko Gostynia miała działać w r. 1946 grupa "Rycerz" dowodzona przez Czesława Lecińskiego ps. "Szef Czesiu" (foto obok). Nie zachowały się jednak żadne ślady aktywności tej jednostki.
Teren Wielkopolski nie sprzyjał działalności grup konspiracyjnych. Silna była PPR, a pod WUBP Poznań podlegało 3 tys. funkcjonariuszy. W 1946 r. utworzono tutaj Państwowy Komitet Bezpieczeństwa celem koordynacji działań przeciwko siłom podziemia niepodległościowego. Do tego dochodziła Milicja Obywatelska, 14 pułk KBW oraz regularne wojsko w ramach 4 dywizji piechoty. (Źródło:"Formacje wojskowe Obozu Narodowego w Wielkopolsce", Rafał Sierchuła; artykuł w "Innych Obliczach Historii" nr 02-03/2007 (13).

Na temat ruchu oporu przeciwko hitlerowcom w Wielkopolsce pisał dużo Zenon Szymankiewicz - zob. np. "Konspiracja Wielkopolska 1939-1945 (zarys dziejów)", (współautorstwo), Poznań 1988. Niewiele jest publikacji w sprawie ruchu oporu po wyzwoleniu. Polecam tutaj świetne źródło internetowe-stronę historyka Henryka Czarneckiego.

Polecam także prace dwóch autorów: A.Łuczaka i A.Pietrowicza
1/"Zmagania ze społeczeństwem-:aparat bezpieczeństwa wobec Wielkopolan w latach 1945-1956", Poznań 2008,
2/ "Konspiracja antykomunistyczna i podziemie zbrojne w Wielkopolsce w latach 1945-1956", Poznań 2007.
W mojej opinii wyczerpują one tematykę poruszaną w tym dziale.


VII. CIEKAWOSTKI i REPORTAŻE PRASOWE



W rodzinnym archiwum oprócz paszportów, metryk chrztu czy aktów małżeństwa zachowały się także inne dokumenty, może mniej ważne lecz stanowiące świadectwo czasów, w których powstały. Oto zwyczajna karta rowerowa mego ojca Tadeusza Penkalskiego, a przecież w lutym 1945 na obszarze nawet już wyzwolonej Polski nie istniały takie dokumenty. W tych miastach prawo stanowili komendanci wojenni mianowani przez wojskowe władze sowieckie na terenach oswobodzonych. Rowery były traktowane jako łup i były bezwzględnie konfiskowane przez liczne patrole wojskowe na drogach. Aby nie stracić bicykla, zdobytego zresztą wcześniej na niemieckim żandarmie, ojciec mój musiał mieć dokument, który tutaj reprodukuję. Musiał także samodzielnie stworzyć jego dwujęzyczny formularz, co było możliwe tylko dlatego, że jako samouk udoskonalił w okresie przedwojennym swoją wczesną znajomość języka rosyjskiego. W dzieciństwie uczęszczał bowiem przez dwa lata do szkoły powszechnej w Królestwie Polskim, w zaborze rosyjskim. Jego ręką wypisana została rosyjska część dokumentu, a znajomość języka plus przedwojenne wykształcenie w sposób naturalny promowały go na przywódcę lokalnej społeczności, którą dobrze znał będąc nauczycielem na tych terenach od 1927 roku.

[karta rowerowa]

Podpisał ten dokument wojenny komendant miasta major Szałow (na zdjęciu jego powitanie- fot. ze zbiorów Muzeum w Gostyniu) i komendant Milicji Miejskiej, choć organ o tej nazwie wówczas nie istniał. Z historii miasta wiemy, że tuż po wyzwoleniu przybyła 5 osobowa grupa[major Szałow] operacyjna Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego w celu zorganizowania Powiatowego Urzędu Bezpieczeństwa. Na jej czele stał por. Stanisław Momot. Tymczasowym komendantem powiatowym Milicji Obywatelskiej mianowany został Jan Bartosz. A pieczęć Zarządu Miejskiego w Gostyniu? Miasto zostało wyzwolone w dniu 27 stycznia 1945 roku przez wojska I Frontu Ukraińskiego. W tym samym dniu powstał Komitet Obywatelski liczący 18 osób, a wkrótce potem Tymczasowa Rada Powiatowa. Rada ta powołała 30 stycznia 14-osobową Miejską Radę miasta Gostynia, a ta z kolei powołała Tymczasowy Zarząd Miejski kierowany przez burmistrza Kazimierza Mrowińskiego. Tadeusz Penkalski został wybrany burmistrzem miasta w dniu 22 lutego 1945 roku, jego zastępcą został Jan Migas. Pieczęć zarządu miejskiego, acz tymczasowego w tych dniach, miała jednak pewną moc wiążącą, choć nie firmował jej swym podpisem żaden z jego członków. Prawo na drogach powiatu gostyńskiego stanowili w tym czasie żołnierze sowieccy, dla których liczył się dokument w ich języku i podpisany przez sowieckiego wojennego komendanta miasta. Jakakolwiek pieczęć przydawała temu improwizowanemu dokumentowi pozór wiarygodności urzędowej. Dzięki niemu zdobyczny rower poniemiecki ocalał przed grabieżą i służył naszej rodzinie przez wiele lat.
Rola komendantów wojennych z reguły jest przedstawiana przez historyków w negatywnym świetle. Nie zawsze tak było. W księdze pamiątkowej wydanej z okazji 80-lecia Gimnazjum i Liceum Ziemi Gostyńskiej znajdujemy taki oto fragment: "Dużego poparcia udzielił major Swirydow, zastępca komendanta wojennego Armii Czerwonej, który tak przejął się odbudową, że sam jeździł do różnych dowódców sowieckich i od nich wydobywał materiały budowlane." Chodziło oczywiście o odbudowę zniszczonego gmachu gimnazjum, w którym w nocy z 21/22 stycznia 1945 r. nastąpiła potężna eksplozja i pożar. Zginęło ponad 150 członków oddziału specjalnego Wehrmachtu, którzy mieli wysadzić w powietrze kilka zakładów przemysłowych.

[karta 1949/50][karta niemiecka]

W późniejszych latach karty rowerowe wydawało Starostwo Powiatowe Gostyńskie, a podpisywał je Zarząd Miejski w Gostyniu reprezentowany przez jego wieloletniego sekretarza Czesława Ganowicza. Do końca roku 1950 rowery posiadały tablice rejestracyjne i tak np. rower marki Otello mojej matki miał numer własny 55426 i numer rejestracyjny 2-42690. Szczegółowo przedstawia te dane powiększona reprodukcja tego dokumentu. Podana tam ulica 3 Maja nr 5 już w następnym roku została przemianowana na ulicę Józefa Stalina, a po roku 1956 na ulicę Juliana Marchlewskiego. Nie trzeba dodawać, że w czasie okupacji była to Adolf Hitler Strasse. Obecnie jest to ulica Wrocławska.

Niemieckie władze okupacyjne także ściśle reglamentowały użycie rowerów. Reprodukowana tutaj karta rowerowa z roku 1944 nie posiada danych personalnych, bowiem była ona ważna jedynie wraz z ausweissem, czyli okupacyjnym dokumentem tożsamości.

Jak więc widać ten pozornie banalny dokument miał w czasach rządów totalitarnych szczególne znaczenie, aby je utracić całkowicie w czasach obecnych.

[Rozmiar: 4535 bajtów]

Strajki w okresie PRL były zakazane, a jeśli już wystąpiły określano je eufemistycznie, jako "przerwy w pracy". W mojej pamięci utkwiły wydarzenia czerwcowe w 1956 roku w Poznaniu. W tym dniu ojciec mój przebywał na delegacji w tym mieście i był naocznym świadkiem historycznych wydarzeń, o których opowiadał nam po powrocie do domu.
8 lat później sam brałem udział w strajku, który naturalnie nie stoi w żadnej proporcji do protestu robotników z Poznania. To raczej lokalna ciekawostka dokładnie jednak przemilczana i zapomniana. Relację z tych wydarzeń z okazji ich 40 rocznicy opublikował "Głos Wybrzeża" w wydaniu weekendowym z 7-9 stycznia 2005 r. pt. "STRAJK w KRYNICY MORSKIEJ". Zamieszczam tutaj ten artykuł w nadziei, że trafi na nią przypadkiem któryś z uczestników tych wydarzeń, a szczególnie represjonowani sądownie koledzy z Łodzi. Jest ten artykuł przykładem metod stosowanych przez służbę bezpieczeństwa w czasach rządów Gomułki i szczelnej blokady informacyjnej nawet o tak błahych wydarzeniach, jak kilkugodzinna "przerwa w pracy" sezonowych pracowników kurortu wczasowego.
Ostatnie orzeczenie Trybunału Konstytucyjnego o dostępie do akt IPN być może umożliwi mi odzyskanie zarekwirowanego negatywu lub zdjęć. Z okazji 50. rocznicy tego protestu ukazał się kolejny artykuł w internetowym wydaniu dodatku TRÓJMIASTO do GAZETY WYBORCZEJ z dn. 03 sierpnia 2014 r.


Nieco więcej światła na mój własny życiorys rzuci ten oto reportaż red. Jacka Legawskiego, który ukazał się w sierpniu 2007 roku w "Dzienniku Bałtyckim". Mowa tam o pewnym eksperymencie internetowym polegającym na stworzenie fikcyjnej gałęzi nauki zwanej faktologią. Jest też wiele szczegółów z mego życiorysu, a przede wszystkim o zainteresowaniach, jakimi są podróże, fotografia oraz genealogia.


update: Dec. 24, 2021

STRONA TRZECIA-DOKUMENTY

Powrót do strony głównej