Pastor Joshua Peterkin (zob. przypis 18 na stronie) napisał ten wiersz stając w obronie władz Południa, które oskarżano o złe traktowanie jeńców federalnych w wyniku czego tysiące ich zmarło w niewoli. Nie da się ukryć, że Peterkin przedstawiając w emocjonalny i poetycki sposób ten drażliwy problem ma wiele racji. Pisze wielebny, że nie ma litości w Waszyngtonie komentując odmowę przysłania własnych lekarzy przez władze federalne. Istotnie w styczniu 1864 roku przekazano taki wniosek do stolicy Unii, a lekarze i sanitariusze mieliby także prawo dostarczyć pomoc humanitarna w postaci żywności i leków, których dramatycznie brakowało na Południu w tej fazie wojny. Wniosek ten pozostał bez odpowiedzi.
Stopa śmiertelności jeńców w Andersonville skoczyła w górę latem 1864 i wówczas ze strony Konfederacji wyszła kolejna propozycja bezwarunkowego zwolnienia 10-15 tys. chorych żołnierzy federalnych. Po trzech miesiącach zbędnego opóźnienia przetransportowano na Północ 13 tys. chorych, a jednocześnie przywieziono 3 tys. konfederatów. Historycy Południa twierdzili, że podobno byli oni w jeszcze gorszym stanie, aniżeli ich koledzy zwolnieni z Andersonville. Jak było naprawdę? Nie ulega wątpliwości, że wina leży po obu stronach i dlatego prezydent Konfederacji nigdy nie stanął przed sądem, choć proces taki był przygotowywany. Zbyt wiele niewygodnych dla Waszyngtonu faktów wyszłoby wówczas na jaw.
Statystyki mówią, że w czasie całej wojny aż 270 tys. żołnierzy federalnych dostało się do niewoli z czego 22,5 tys. czyli 8,3% zmarło z różnych przyczyn. Natomiast do niewoli federalnej poszło 220 tys. konfederatów, z czego 26,4 tys. czyli 12% zmarło.
Full fifteen thousand men,
The brave, the good, the true,
As captives died in prison pen,
"They died for me and you!"
And shall not truth's indignant tongue
Declare who did this grievous wrong?
On many a bloody field
They stood 'gainst leaden hail;
And though at last constrained to yield,
Their spirits did not quail;
They safely passed their battles through,
And yet "they died for me and you."
They pined for home, sweet home,
And for their daily bread;
Alas! assistance did not come,
And now they are with the dead!
E'en hardened rebels felt their grief,
And yet could furnish no relief!
The rebel leaders durst
Not do what we have done,
Though many hearts with anguish burst
At tales from "Anderson."
For still they let our brave men share
Their own coarse food and scanty fare.
The sad tale must be told:
The brave, the true, the good,
While we were busy coining gold
They died for want of food!
Those fifteen thousand boys in blue
As victims died--"for me and you."
The rebels, in their needed,
Once, twice, and yet again,
Did all that they could do to plead
For justice to these men;
But deaf, alas! the nation's ear,
The people's servants would not hear.
Even Davis felt their grief,
And sent his message forth,
By prompt exchange to grant relief
To prisoners South and North.
And why, alas! was it not done?
There was no heart in Washington.
The rebels gave us leave
To send down loyal men--*
Men good and true, who might receive
Aid for that prison pen,
And tend the suffering inmates there
With a whole nation's love and care.
But no, these gallant men
Were left to starve and die
That Northern banners might again
Mid Southern breezes fly;
And bold recruits might rush to save
Their comrades from a prison grave.
A wise, sagacious move!
A stroke of policy!
So called by those who know not love
Or human sympathy.
But ah! those noble boys in blue--
Their blood now rests on "me and you."
The rebels, pinched and pressed,
Offered to send them home+
Without exchange--you know the rest,
For home they did not come!
Our ships could not be spared to save
Our soldiers from a Southern grave!
Who did such grevious wrong
In that sad, gloomy hour?
Men who were anxious to prolong
Their influence and power.
Who cares for fifteen thousand men
If we the helm of State retain?
Ulisses S. Grant to najbardziej znany -obok gen. Lee- dowódca wojskowy w wojnie secesyjnej. Miał on dwóch braci: Samuela i Orvila, ale żaden z nich nie brał udziału w wojnie, gdyż prowadzili rodzinny interes (garbarnię) w mieście Galena w stanie Illinois.
Peter Todd Hudson, syn ciotki Granta (Susan Grant Hudson), służył w sztabie generała awansując do stopnia podpułkownika. I był to jedyny krewny walczący po stronie Unii! Noah Grant, syn wuja generała Petera Granta, służył jako ochotnik-oficer w armii w czasie wojny z Meksykiem, a z chwilą wybuchu wojny domowej wstąpił do 5. pułku piechoty z Missouri w stopniu kapitana. Po wojnie tytułowano go pułkownikiem, ale nie wiadomo czy faktycznie dosłużył się tego stopnia.
Synowie innej ciotki generała Marii Grant Tompkins wychowywali się w zachodniej części stanu Wirginia i obaj wstąpili do armii Południa.
William Hewitt Tompkins został kwatermistrzem w stopniu kapitana, a jego brat Charles Clifton Tompkins był doktorem, także w stopniu kapitana. Był on obecny w Appomattox, gdy jego kuzyn przyjmował kapitulacje gen. Lee i przy okazji spotkał innego kuzyna tj. wspomnianego wyżej Petera Hudsona.
Ppłk. Oliver A. Patton był szwagrem Tompkinsów i prowadził walkę partyzancką na tyłach armii federalnej w Kentucky. Dostał się do niewoli i przebywał w więzieniu na Johnson Island. W 1910 r. jego siostra Mary Patton Hudson (fot. w dole strony) odsłoniła pomnik poświęcony pamięci konfederatów zmarłych w tym obozie jenieckim.
Thomas Tibbs Grant, syn wuja generała, walczył w stopniu sierżanta w 22. pułku piechoty z Wirginii i zmarł w niewoli federalnej w r. 1864.
Żona generała Julia Dent Grant była córką właściciela niewolników, a więc na wymienienie tutaj wszystkich jej krewnych walczących o sprawę Południa nie starczyłoby miejsca.