DWÓCH GENERAŁÓW- Elon John Farnsworth i John Franklin Farnsworth-cz.IX
Rok 1863 - Długa Droga Kawalerii do Gettysburga
Rok 1862 kończył się przygotowaniem przez prezydenta Lincolna ważnej politycznie Proklamacji Emancypacji, która znosiła niewolnictwo na obszarach objętych secesją bez odszkodowań. Jej ostateczną wersję ogłoszono oficjalnie 1 stycznia 1863 roku.
W praktyce proklamacja nie spowodowała uwolnienia żadnego niewolnika ponieważ nie dotyczyła terenów zajmowanych przez Unię. Miała jednak swoje istotne konsekwencje międzynarodowe powstrzymując uznanie Konfederacji przez rządy Francji i Anglii.
Na froncie zachodnim wojska gen. Shermana zajmowały pozycje w rejonie Chicksaw Bayou niedaleko Vicksburga, ważnej twierdzy konfederatów górującej nad Mississippi. Nad rzeką Stones spotkały się 30 grudnia dwie armie. Z jednej strony Armia Cumberlandu dowodzona przez przez gen. Williama Rosecransa, a ze strony Konfederacji Armia Tennessee dowodzona przez gen. Braxtona Bragga. Rosecrans miał 43 400 ludzi, w tym 3. dywizję piechoty gen. Philipa Sheridana. Natomiast armia Południa liczyła 37 700 żołnierzy. Bitwa toczyła się od 31 grudnia do 2 stycznia 1863 roku i zakończyła się zwycięstwem sił federalnych. Bragg stracił 10 266 (w tym 1 294 zabitych) ludzi, natomiast straty Unii wyniosły 13 200 (w tym 1 700 zabitych).Były to procentowo najwyższe straty w jednej bitwie, która w rezultacie nie przyniosła taktycznego rozstrzygnięcia, ale to Bragg wycofał się z pola bitwy pierwszy i został uznany za pokonanego.
W ostatnim dniu roku 1862 w pobliżu przylądka Hatteras zatonął okręt Unii "MONITOR" wraz z 16 marynarzami. USS "RHODE ISLAND" uratował 47 oficerów i marynarzy.
Armia Potomaku nadal tkwiła w bezruchu, a jej dowódca 1 stycznia złożył wniosek do prezydenta o dymisję z wojska i "wycofanie się na łono rodziny ". Narazie bezskutecznie i dlatego generał planował ponowne przekroczenie Rappahannock i wydanie walki gen. Lee. Planom tym byli przeciwni praktycznie wszyscy dowódcy "wielkich dywizji", a przede wszystkim Franklin, Hooker i Smith, którzy nie widzieli juz dłużej Burnside'a na stanowisku dowódcy armii. Ale 7 stycznia gen. Halleck wyraził zgodę na ofensywne działania Armii Potomaku mimo bardzo trudnych warunków atmosferycznych. Plan Burnside'a przewidywał przekroczenie rzeki przez mosty pontonowe zbudowane 10 kilometrów powyżej Fredericksburga i uderzenie na tyły armii gen. Lee. Decydować miał czynnik zaskoczenia, ale czy w takich warunkach można było oczekiwać, że Armia Północnej Wirginii da się rzeczywiście zaskoczyć? Okazało się, że to armię Unii zaskoczyła pogoda. 20 stycznia, kiedy "wielka dywizja" gen. Hookera miała przekroczyć rzekę w pobliżu brodu Banksa, zaczął padać marznący deszcz i opady te trwały nieprzerwanie przez 36 godzin przechodząc następnie w deszcz ze śniegiem.
Deszcz zamienił drogi w bagna, przez które nie mogła przejechać artyleria oraz elementy mostów pontonowych. Kiedy wreszcie saperzy zaczęli budowę mostu wystąpiły trudności z powodu zbyt wysokiego stanu wody w rzece. Burnside zrozumiał, że nie wygra z siłami natury i powrócił 21 stycznia do punktu wyjścia, czyli do Falmouth. "Błotny Marsz" przeszedł do historii, a nastroje w armii sięgnęły dna kiedy dodatkowo okazało się, że do Falmouth nie dotarły wozy z racjami żywnościowymi. Kawaleria udała się do obozów zimowych w pobliżu strumienia Potomac oraz White Oak Church.
Wyżsi dowódcy otwarcie krytykowali Burnside'a, który zdenerwowany taką niesubordynacją wydał 23 stycznia słynny Rozkaz Ogólny nr 8 na podstawie którego zwalniał ze służby w wojsku generałów: Josepha Hookera, W.T.H. Brooksa, Johna Newtona i John Cochrane'a. Pozostałych generałów, w tym Franklina i Smith'a rozkaz zwalniał z zajmowanych stanowisk. Naturalnie rozkaz wymagał zatwierdzenia przez szefa sztabu Unii gen. Hallecka i samego prezydenta, a ten zdecydowanie odmówił swej aprobaty. Zdając sobie sprawę z faktu, że Burnside utracił zaufanie wszystkich swoich wyższych dowódców zwolnił go ze stanowiska "na własną prośbę" i mianował gen. Hookera, zwanego "Fighting Joe", na jego miejsce.
Hooker dostał Armię Potomaku w złym stanie, a jej organizacja była fatalna głównie z powodu utworzenia przez Burnside'a "wielkich dywizji". Zaopatrzenie w żywność szwankowało, było wielu chorych i niezdolnych do służby żołnierzy, a przede wszystkim ciągle zbyt wielu niekompetentnych oficerów. Kawaleria cierpiała na dotkliwy brak koni, a te które jeszcze były zdolne do służby wymagały lepszej opieki weterynaryjnej oraz lepszego wyżywienia. Główny kwatermistrz Armii Potomaku gen. Rufus Ingalls nie był w stanie poprawić tej sytuacji, podobnie jak główny kwatermistrz sił federalnych gen. Meigs. W rzeczywistości żaden kwatermistrz nie był w stanie zapewnić kawalerii wystarczającej ilości koni z uwagi na to, że posiadane konie były eksploatowane ponad miarę, nie miały stałej opieki weterynarza, a często i wyżywienia. Fatalne warunki w obozach zimowych powodowały epidemią "hoof rot" (gnicie strzałki), czyli grzybicznej lub bakteryjnej infekcji kopyt oraz "grease heel"(ochwat) zwane też gorączką błotną. Choroby te były wywoływane przez wilgoć i niewłaściwą pielęgnację kopyt oraz brak odpowiedniego furażu i suchej ściółki w miejscach postoju. W rezultacie w wielu przypadkach połowa stanu pułków kawalerii pozostawała przymusowo spieszona, jak na przykład w 1. pułku kawalerii z Massachusetts. Hooker zwiększył liczbę lekarzy weterynarii przydzielonych do armii i zarządził, że każdy pułk musiał mieć kowala i podoficera przeszkolonego w leczeniu koni (farrier). Ostatecznie problemy te rozwiązano tworząc Biuro Kawalerii w ministerstwie wojny latem 1863 roku, na czele którego stanął sprawny organizator James H. Wilson.
Waleczny Joe okazał się być sprawnych organizatorem i żołnierze Armii Potomaku dość szybko to odczuli. Poprawiła się jakość wyżywienia i mundurów oraz opieka medyczna.
W pułkach kawalerii przywrócono zatrudnianie dwóch zastępców lekarza, dzięki czemu do 8. pułku z Illinois wrócił dr Stull, który został zwolniony ze służby na początku listopada 1862 roku na mocy ustawy Kongresu redukującej liczbę oficerów kawalerii. Zgodnie z tą dziwną ustawą pułk piechoty mógł mieć trzech lekarzy, a pułk kawalerii tylko dwóch, chociaż ten ostatni liczył o dwie kompanie żołnierzy więcej. Na szczęście Kongres skorygował ten nieżyciowy przepis i 9 lutego 1863 roku doktor Stull powrócił do swej macierzystej jednostki.
Hooker wznowił szkolenie oficerów i podoficerów zarzucone przez McClellana oraz więcej wymagał od szeregowych żołnierzy. Musztra i częste inspekcje utrzymywały armię w wysokiej gotowości bojowej. Egzaminy weryfikacyjne pozwoliły na pozbycie się niekompetentych i niewykształconych oficerów oraz na awanse tych, którzy na to zasługiwali. Takie działania robiły wrażenie i były szeroko komentowane. Najlepiej chyba opinię kadry oficerskiej wyraził major Medill z 8. pułku kawalerii z Illinois mówiąc:"Gen. Hooker przejął tą armię w najbardziej ponurym dla niej czasie, kiedy przeważał brak odwagi, a demoralizacja ducha wojskowego była oczywista i wszystko było w rozsypce. W trudzie i znoju, stanowczością i perswazją generał przebudował podstawy tej armii, wyciął zepsute korzenie i zastąpił je nowymi, zdrowymi. " Inny oficer zauważył, że Hooker wprowadził porządek zamiast chaosu czyli coś, czego kawaleria Armii Potomaku bardzo potrzebowała. Ale najważniejsze były zmiany organizacji armii oraz jej kawalerii.
Waleczny Joe zlikwidował "wielkie dywizje" Burnside'a i wrócił do sprawdzonego systemu korpusów armijnych. Zgodnie z jego rozkazem 5 lutego powstał po raz pierwszy korpus kawalerii Armii Potomaku liczący 9 000 oficerów i żołnierzy pod jednolitym dowództwem. To był ważny krok w ewolucji kawalerii federalnej i zrównaniu jej statusu z piechotą. Istotną rolę odegrali w tym dziele generałowie Bayard i Pleasonton, którzy już wcześniej optowali za taką organizacją kawalerii. Ten ostatni w grudniu 1862 roku złożył pisemne memorandum wskazujące na konieczność pełnego wykorzystania potencjału bojowego i zwiadowczego kawalerii poprzez jej zorganizowanie w jednolity korpus pod jednoosobowym dowództwem. W tej roli Pleasonton widział naturalnie siebie, ale jego roszczenia miały dość wątłe podstawy. Nie wyróżnił się on do tej pory w zbieraniu informacji wywiadowczych, a jego pościgi za Stuartem i Wade Hamptonem kończyły się nieodmiennie fiaskiem. I tak to widział także Waleczny Joe powierzając to ważne stanowisko weteranowi gen. George Stonemanowi, który doskonale radził sobie w czasie bitwy pod Fredericksburgiem dowodząc 3. korpusem.
W marcu otrzymał on awans na generała majora ze starszeństwem od listopada 1862 roku. Stoneman miał tylko jedna wadę, która dyskwalifikowała go jako dowódcę kawalerii. Ta wada to jego nieuleczalne i dokuczliwe hemoroidy. A nowa funkcja oznaczała dowodzenie w polu, a nie robotę administracyjną i sztabową.
1. dywizją kawalerii miał dowodzić, wbrew protestom Stonemana, gen. Pleasonton, który utrzymał starą strukturę dowodzenia z wyjątkiem 1. brygady gen. Johna Franklina Farnswortha. Ten dowódca został bowiem wybrany jesienią do Kongresu i otrzymał zwolnienie ze służby. Na miejsce senatora Farnswortha przyszedł płk. Benjamin F. "Grimes" Davis, a jego brygada została wzmocniona 9. pułkiem kawalerii z Nowego Jorku dowodzonym przez płk. Williama Sacketta. Formalnie 1. brygadą miał dowodzić płk. William Gamble, ale jego rana z Malvern Hill nadal dawała mu się we znaki i musiał udać się na urlop zdrowotny. Ominęła go więc kampania Chancellorsville i bitwa o Brandy Station, gdzie polegnie "dumny tyran uwielbiający walkę" Davis. 2. brygadę poprzednio dowodzoną przez Davida Gregga otrzymał Tom Devin, a jej jedyne wzmocnienie to jedna kompania z 1. pułku z Michigan.
2. dywizję kawalerii objął gen. William Averell, którego 1. brygadą dowodził początkowo Horace B. Sargent, a od marca 1863 roku rodowity Francuz płk. Alfred N. Duffie. W skład tej brygady wchodził początkowo 1. pułk z Rhode Island i 1. pułk z Massachusetts, a od marca także 4. pułk z Nowego Jorku i 6. pułk z Ohio. W 2. brygadzie Averella dowódcą został James McIntosh, a w jej skład weszły: 3., 4., i 16. pułk z Pennsylwanii. Dowódcą 3. dywizji kawalerii został David Gregg. Jego brygadę, którą w grudniu przejął od gen. Bayarda podzielono na dwie brygady. 1. brygada składała się z 1. pułku z Maine oraz 2. i 10. z Nowego Jorku, a jej dowódcą został płk. Judson Kilpatrick. Dwa inne pułki z brygady Bayarda, czyli 1. pułk z Mew Jersey i 1. pułk z Pennsylwanii utworzyły 2. brygadę wzmocnioną dodatkowo 12. pułkiem z Illinois oraz 1. pułkiem z Marylandu. Tą brygadę objął płk. John P. Taylor, poprzedni dowódca 1. pułku z Pennsylwanii.
Artyleria konna została przydzielona do 1. dywizji w sile 6. baterii z Nowego Jorku dowodzonej przez por. Josepha W. Martina, a 2. dywizja dostała baterię Penningtona, czyli 2. Pułk Artylerii Stanów Zjednoczonych. Nie wiadomo dlaczego dywizja Gregga nie otrzymała żadnej baterii konnej, aczkolwiek można przypuszczać, że korzystała ona w razie potrzeby z dywizyjnej rezerwy artylerii składającej się z trzech baterii artylerii regularnej.
W tej karuzeli stanowisk najwyraźniej pominięto gen. Johna Buforda, nominalnego szefa kawalerii w czasie dwóch ostatnich kampanii Armii Potomaku. Obecnie został on dowódcą rezerwowej brygady kawalerii, w skład której wchodziły cztery pułki kawalerii regularnej, ale jednostki te nie miały pełnych stanów osobowych. W skład rezerwy kawalerii wszedł także potem 6. pułk lansjerów z Pennsylwanii. Brygada rezerwy kawalerii formalnie była niezależna, ale w praktyce działała wspólnie z 1. dywizją Pleasontona. Tych dwóch generałów dzieliły tylko 12 dnia starszeństwa w stopniu generała brygady, ale to Buford otrzymał swój awans później.
Obszar patrolowany przez 8. pułk kawalerii z Illinois w początkach 1863 roku rozciągał się wzdłuż rzeki Rappahannock na odcinku 15-20 kilometrów od Port Conway.
Kawalerzyści zwyczajowo zaopatrywali się u miejscowych plantatorów w żywność dla siebie i furaż dla koni. Dbali jedynie o to, aby mieć własną kawę i cukier. Powodowało to liczne skargi okolicznej ludności zgłaszane najczęściej do dowódcy płk. Gamble. Jeden z takich petentów przyjechał do obozu na mule, ale w trakcie wyliczania swoich krzywd i strat kawalerzyści ukradli mu tego muła mimo, że cały czas ściskał w rękach uzdę. Człowiek ten wrócił do domu z pewnością "biedniejszy, ale mądrzejszy". W trakcie jednego z takich styczniowych patroli oddziałek 8. pułku został ostrzelany z przydrożnych zarośli. Szer. Eljah Hall dostał postrzał w ramię i rana ta okazała się bardzo poważna. Drugiego z kawalerzystów Samuela Petersona osiem ładunków grubego śrutu trafiło w bok, a jeden pocisk złamał mu kość ręki powyżej łokcia. Obaj jednak po długiej kuracji wrócili później do zdrowia. Natychmiast wysłano pościg przypuszczając, że w zasadzce brała udział miejscowa ludność wrogo nastawiona do Unii. Dokonano kilku aresztowań wśród najbardziej podejrzanych o uprawianie partyzantki na rzecz Konfederacji. Pogoda cały czas była fatalna, często padał śnieg, albo deszcz. Drogi utwardzano drewnianymi balami, gdyż w przeciwnym razie transport zaopatrzenia dla wielkiej armii byłby niemożliwy. Tysiące koni i mułów padło wzdłuż tej drogi pełniąc ciężką służbę każdego dnia, lecz praca ta musiała być wykonana, a ciągłość dostaw dla armii utrzymana.
16 lutego 8. pułk wraz z całą dywizją otrzymał rozkaz zmiany kwatery zimowej na Hope Landing nad strumieniem Aquaia. Następnego dnia żołnierze wyruszyli w drogę w szalejącej zadymce śnieżnej i wieczorem dotarli do lasu sosnowego mając 15 cm świeżego śniegu za posłania. Ścięto nieco gałęzi z drzew i na takich marnych leżach żołnierze spędzili noc owinięci w koce. Rano budzili się przysypani warstwą śniegu. Trzeba było mieć zaiste końskie zdrowie, aby działać i walczyć w takich warunkach. Rankiem zbudowano nowy obóz do którego całość zaopatrzenia dochodziła drogą wodną przez Aquaia Creek. Tam, gdzie nie było takich możliwości zaopatrzenie dla armii transportowano bezpośrednio na grzbietach mułów, gdyż stan dróg uniemożliwiał poruszanie się ciężkich wozów dostawczych. Bywało, że muły pod ciężarem ładunku całkowicie tonęły w błocie, ale linie zaopatrzenia musiały funkcjonować bez względu na warunki. Cierpienia żołnierzy w tych warunkach także były wielkie. Szpital polowy dywizji w Hope Landing pełen był chorych kawalerzystów.
Pozostali musieli być na baczności, bowiem kawaleria Stuarta ponownie uderzyła w końcu lutego. Mimo, że gen. Hooker wymagał od swej kawalerii nieustannej gotowości i patrolowania tak swego, jak i wrogiego terytorium nie mógł uniknąć zaskakujących rajdów kawalerii Stuarta. Armia Potomaku stacjonowała w Falmouth, a linia patroli kawalerii praktycznie okrążała jej obozowiska oraz zabezpieczała szlaki zaopatrzenia.
Była to jednak linia o długości ponad 150 kilometrów w trudnym, pokrytym śniegiem terenie i kawaleria federalna nie była w stanie nieprzerwanie pilnować każdego jej odcinka. Zdawał sobie z tego sprawę Stuart i dlatego zaplanował uderzenie na patrole znajdujące się na prawym skrzydle armii w rejonie Kelly's Ford.
Silny zwiad lub rozpoznanie bojem ochrony Armii Potomaku-tak można chyba określić tą akcję, bowiem oddział Fitzhugha Lee liczył 400 ludzi starannie dobranych z 1., 2. i 3. pułku z Wirginii. Uderzenie zaplanowano na linie patroli kawalerii federalnej z dywizji Averella, które w rejonie Kelly's Ford-Hartwood Church były zbyt oddalone od siebie, aby stawić opór zwartym i gotowym na wszystko oddziałom konfederatów. Tak też się stało, kiedy Lee uderzył rankiem 25 lutego. Bez większego oporu konfederaci wzięli do niewoli 145 żołnierzy ( w tym 5 oficerów) powodując panikę i chaos. Blisko 300 kawalerzystów federalnych po prostu uciekło. W 1. pułku z Rhode Island stracono 100 ludzi, a 16. pułk z Pennsylwanii poszedł w rozsypkę. Na próżno oficerowie z 3. pułku z Pennsylwanii i 1. pułku z Massachusetts próbowali opanować panikę i ustanowić linię obrony zawracając uciekających żołnierzy. A konfederaci spokojnie udali się na nocny biwak obok Morrisville, a następnego dnia rano przekroczyli rzekę w tym samym miejscu, prowadząc z sobą długą kolumnę jeńców.
Pościg za tym rajdem zamienił się znowu w istną komedię pomyłek i błędów. Stoneman, który w tym czasie przebywał w Falmouth, dał odpowiednie rozkazy Pleasontowi i Averellowi w celu przechwycenia kawalerii konfederatów. Averell miał się udać bezpośrednio do Hartwood, a Pleasonton w kierunku Stafford Court House, Aquaia Church i Dumfries. Stoneman zakładał bowiem, że konfederaci w sile ocenianej na 2 000 ludzi (pięciokrotnie przeceniona liczebność) skierują się na północ, aby wzorem poprzednich rajdów okrążyć wielką armię federalną raz jeszcze. Natomiast rezerwowa brygada kawalerii dowodzona czasowo przez kpt. George C. Crama (Buford nadal przebywał w w Waszyngtonie, gdzie zeznawał przed sądem wojskowym) miała również iść na Hartwood. O północy Pleasonton otrzymał telegraficzny rozkaz o zmianie kierunku marszu i skierowaniu się z maksymalną szybkością na Morrisville. Wiadomo już było, że tam właśnie są rebelianci, ale ta wiadomość oraz przesadzone dane o ich rzekomej liczebności sparaliżowały dowódcę 1. dywizji, który nie podjął żadnych działań ofensywnych. Zamiast skierowania się na zachód zatrzymał się w rejonie Aquaia Church pomiędzy Stafford Court House, a Dumfries. Tak samo zachował się ten generał w obliczu rajdu Stuarta zaledwie cztery miesiące wcześniej, co nie najlepiej świadczy o jego kwalifikacjach na stanowisku dowódcy dywizji. Kiedy rankiem 26 lutego szef sztabu Hookera gen. Daniel Butterfield dowiedział się, gdzie znajduje się Pleasonton był zdumiony. Rozkazy były przecież zupełnie inne, ale Pleasonton tłumaczył się potem iż nigdy nie otrzymał telegramu kierującego go do Morrisville. Kiedy jego kawaleria dotarła wreszcie do tej miejscowości konfederaci już przekraczali Rappanahock.
Averell był bardzo blisko drogi przemieszczania się niewielkiego oddziału Lee, ale nie zdołał zatrzymać rebeliantów. Na dodatek jego dawny kolega z West Point zostawił mu ośmieszający list, w którym dowódca dywizji mógł przeczytać: "Odłóż przyjacielu swoją szablę, opuść moją ziemię i wracaj do domu. Jeśli jednak nie wyjedziesz rewizytuj mnie, ale zabierz ze sobą trochę kawy." To Averell był odpowiedzialny za patrole na prawym skrzydle Armii Potomaku i ich paniczny odwrót na widok kawalerii nieprzyjaciela. I dlatego wiedział, że ciężar odwetu spoczywa głównie na nim. Także Hooker otrzymał wiadomość od rebeliantów, którzy specjalnie w tym celu zwolnili na zasadzie parolu jednego z oficerów. W liście tym Fitzhugh Lee prosi, aby przydzielać lepsze konie ochotniczym pułkom z Pennsylwanii, bowiem to one są ich głównym źródłem zaopatrzenia.
8. pułk z Illinois tak samo źle dowodzony, jak cały korpus kawalerii nie odegrał roli w pościgu za rebeliantami. Oprócz senatora Farnswortha zabrakło także kapitana Elona Farnswortha, który w tym czasie poważnie chorował. To na niego specjalnie polowali kawalerzyści z 1. pułku z Wirginii pamiętając o starciu z jesieni ubiegłego roku, w którym stracili proporzec bojowy oraz towarzysza broni Billy Dulina zastrzelonego przez kapitana w pościgu. Konfederaci twierdzili, że Dulin leżał na ziemi przygnieciony przez martwego konia i wówczas Farnsworth ranił go śmiertelnie z rewolweru. Kapitan zaprzeczał i twierdził, że zastrzelił przeciwnika w czasie pogoni. Jak było, tak było, ale od tego czasu każdy jeździec z kompanii Dulina miał przy sobie nabój z wyrytym nazwiskiem Farnswortha i każdy z nich zaprzysiągł mu zemstę. W lutym 1863 nie mieli żadnej szansy zrealizowania swoich krwawych zamiarów. 8. pułk nie wszedł do akcji, a jednego żołnierza z kompanii B, który przypadkowo stracił konia wziął do "niewoli" patrol z pułku z Pennsylwanii. Nie pomogły tłumaczenia i "jeniec" został odstawiony pod eskortą do sztabu.
Gen. Hooker był wściekły z powodu kolejnej kompromitacji kawalerii Armii Potomaku w usprawnienie i organizację której włożył tyle wysiłku. Polecił Stonemanowi ścigać konfederatów po drugiej stronie rzeki, aż do skutku. Dowódca kawalerii armijnej zastanawiał się nad tym rozkazem przez sześć godzin i w końcu doczekał się jego cofnięcia. Ale Hooker pamiętał i na każdym kroku dawał jasno do zrozumienia Stonemanowi i dowódcom dywizji, że ich stanowiska nie są dożywotnie. Jeszcze jedna taka "niespodzianka" oznaczała surowe konsekwencje wobec wysokich dowódców kawalerii federalnej. Hooker dał dowódcom dywizji pełne upoważnienie do stosowania praw wojny wobec podległych im oficerów do rozstrzelania włącznie." I na Boga panowie, jeśli to się nie zmieni zwolnię was wszystkich i sam przejmę dowodzenia kawalerią"-zakończył naradę sztabową Waleczny Joe.
Averell już wcześniej sporządził kilka raportów donosząc o niewłaściwym zachowaniu się podległych mu oficerów. W raporcie z 29 listopada wnioskował o wydalenie ze służby i postawienie przed sądem wojskowym kapitana Georga Johnsona z 3. pułku kawalerii z Pennsylwanii za zachowanie niegodne oficera. Dowodząc patrolami w rejonie Hartwood pozwolił się on zaskoczyć konfederatom 28 listopada i dostał się do niewoli wraz z innymi oficerami i żołnierzami. Był to rajd 200 ludzi Wade Hamptona[1] w trakcie którego konfederaci wzięli w pierwszej fazie 70 jeńców wśród patroli federalnych, a następnie jeszcze 87 szeregowców i podoficerów, 2 kapitanów (jednym z nich był pewnie wspomniany Johnson), 3 poruczników, 2 proporce bojowe, 100 koni i tyle samo karabinków. Jak wiemy rajdy takie powtarzały się regularnie i zawsze Armia Potomaku, a szczególnie kawaleria, pozwalała się zaskoczyć i nie potrafiła zniszczyć nieprzyjaciela, który swobodnie uchodził z łupami i jeńcami na swoje terytorium. Szczególnie słabo w tych konfrontacjach wypadały z reguły jednostki kawalerii z Pennsylwanii, których kompromitację pamiętamy jeszcze z czasu ataku konfederatów na okupowany Williamsburg w czasie kampanii Półwyspowej.
Stoneman wraz z Averellem zreformowali system patroli tak, aby zapewnić kawalerii szybsze wsparcie piechoty w razie powtórzenia się rajdu konfederatów oraz styczność z patrolami obrony Waszyngtonu. Oficerów wziętych do niewoli w czasie ostatniego ataku wyrzucono z wojska, a podoficerów zdegradowano do stopnia szeregowca. Hooker wymagał też akcji odwetowych, ale stan pogody oraz dróg, jak narazie, uniemożliwiał akcje ofensywne na południowym brzegu rzeki. W końcu lutego śnieg nadal pokrywał brzegi Rappahannock, a tam gdzie w słońcu topniał tworzyły się bagna. Bardziej aktywna była kawaleria z systemu obrony Waszyngtonu, która w okresie od 27 lutego do 3 marca przeprowadziła szeroko zakrojoną operację przeciwko konfederatom na obszarze od Alexandrii do Falmouth. Dowodził nią płk. Percy Wyndham mając do dyspozycji 5. i 6. pułk z Michigan. Siły te wyruszyły w kierunku Catlett's Station i Rappahannock Station, ale wezbrane strumienie na trasie przejazdu zmusiły oddział Wyndhama do objazdu przez Warrenton.
Tam napotkali niewielki oddział konfederatów, którzy rozproszyli się po wymianie strzałów. Z Warrenton oddział udał się do Falmouth, gdzie spędził noc na biwaku. Po drodze Wyndham widział patrole nieprzyjaciela na drugim brzegu strumienia Licking, ale stan wody nie pozwolił na jego sforsowanie. Następnego dnia rano kawaleria federalna wyjechała w kierunku Eld Run i Spottedville, gdzie widziano oddział konfederatów. Okazało się jednak, że oddział ten przekroczył już rzekę prowadząc ze sobą 100 jeńców. Wyndham udał się do Falmouth ponieważ jego konie potrzebowały furażu. W czasie marszu schwytał 7 konfederatów, którzy zeznali że Stuart planował rajd na tyły Armii Potomaku, ale z powodu wysokiego stanu wody rzekę przekroczyła jedynie część jego sił w liczbie 600-800 ludzi pod dowództwem Fitzhugha Lee.
Informacje Wyndhama o rajdzie konfederatów, którego nie zdołał przechwycić dotyczyły niewielkiego oddziału pod dowództwem kpt. Johna Mosby, który miał ze sobą zaledwie 27 kawalerzystów. Ten niewielki oddziałek zaatakował pod Germantown patrol kawalerii federalnej liczący 50 żołnierzy zabijając porucznika i 3 szeregowców, a do niewoli wziął 5 oraz 39 koni. Kolejny zaatakowany patrol federalny także nie stawiał znaczącego oporu i uciekł do pobliskiego lasu, częściowo bez koni. Obciążony jeńcami i zdobycznymi końmi Mosby nie ścigał ich, ale sam musiał uciekać przed pościgiem aż do Middleburg.
Powodzenie działania tak niewielkich sił trudno wytłumaczyć. Mosby był mistrzem w akcjach typowo partyzanckich na tyłach przeciwnika. Często sam jeździł w przebraniu do Waszyngtonu w misjach szpiegowskich. W swoim raporcie z opisanej tu akcji prosi o dosłanie amunicji i czystych blankietów zwolnień na zasadzie parolu. Szybko okazały się one potrzebne i to w ilościach hurtowych. Już kilka dni później 9 marca, Mosby ponownie atakuje Farifax Court House i bierze do niewoli generała Edwina H. Stoughtona[2]. Oficer ten pijany spał w swoim łóżku, kiedy o 2.00 w nocy obudziło go bezceremonialne klepanie po tylnej części ciała. Podobno celem Mosby'ego był płk. Percy Wyndham, ale ten uniknął schwytania, chociaż stracił dowództwo swej jednostki. Otrzymał potem stanowisko dowódcy 2. brygady w dywizjii Gregga.
W połowie marca warunki pogodowe wzdłuż Rappahannock poprawiły się na tyle, że można było na serio myśleć o odwetowej akcji kawalerii federalnej. Przeprowadzono dokładne rozpoznanie brodów na rzece od Falmouth do do Kelly's Ford oraz patroli przeciwnika na południowym brzegu. Brygada Fitzhugha Lee obozowała 38 km na zachód od Kelly's Ford w rejonie Culpeper Court Huse, podobnie jak brygada Wade Hamptona. Pomiędzy tymi obozami, a rzeką była dość rzadka sieć pikiet i patroli.
W 8.00 rano 16 marca Averell ruszył na czele dwóch swoich brygad dowodzonych przez Duffie'go i McIntosha wzmocnionych przez 800 żołnierzy z rezerwy kawalerii dowodzonej przez kpt. Marcusa Reno oraz baterię artylerii Martina tego dnia dowodzoną przez por. George Browne'a. Razem było 4 000 żołnierzy oraz 6 dział. Kolumna skierowała się na Morrisville i stąd miała dotrzeć do Kelly's Ford i sforsować rzekę. Dowódca tej małej armii miał wiele powodów do osobistej zemsty na kawalerzystach Stuarta, którzy go kilkakrotnie ośmieszali. Zanim jednak dotarł na południowy brzeg rzeki musiał rozdzielić swoje siły, gdyż wieczorem otrzymał informację o rajdzie konfederatów w rejonie Brentsville. Ruch ten okazał się całkowicie zbędny, a utrata jednej trzeciej sił bezprzedmiotowa. 4. pułk z Pennsylwanii i 1. pułk z Massachusetts schwytali tylko kilku konfederackich zwiadowców. Tak rozpoczęta akcja nie wróżyła powodzenia i źle świadczyła o Averellu, który powinien skoncentrować się na wykonaniu swego głównego zadania. Ale nadal miał prawie 3 000 ludzi (w swoich raportach podawał 2 100) i mógł swoje cele realizować pod warunkiem zaskoczenia przeciwnika.
Rankiem 17 marca Averell przystąpił do forsowania rzeki. Patrole konfederatów z 2. i 4. pułku kawalerii z Wirginii strzegły brodu po obu stronach rzeki i natychmiast otworzyły ogień z karabinków do straży przedniej oddziałów federalnych, czyli 60 ludzi z 1. pułku z Rhode Island i 4. pułku z Nowego Jorku. Północny brzeg został niemal natychmiast oczyszczony z nieprzyjaciela, ale po drugiej stronie przeprawy konfederaci ustawili przed swoimi okopami przeszkody ze zwalonych drzew i drutów.
Atakujący rzucili się z siekierami na te umocnienia, ale bez widocznych rezultatów.
Kolumna Averella została zatrzymana przez zaledwie kilkudziesięciu konfederatów, a odgłosy strzelaniny mogły przedwcześnie zaalarmować Wade Hamptona. Na rozkaz dowódcy do szarży przez rzekę ruszył jego szef sztabu mjr. Samuel E. Chamberlain, ale w efekcie tego ataku został on ranny, a grupa żołnierzy z 1. pułku z Rhode Island została otoczona na południowym brzegu i wzięta do niewoli. Wyglądało na to, że Averell nie wykona swego zadania zatrzymany przez zdekompletowaną kompanię konfederatów i skompromituje się raz jeszcze. Z opresji wyratował go płk. Duffie, którego zdecydowany atak oczyścił przeprawę i pozwolił na uwolnienie jeńców. Mjr. Preston Farrington z 1. pułku z Rhode Island był osobiście zainteresowany w uwolnieniu swoich żołnierzy z szablą w dłoni dowodził tą desperacką szarżą, a ranny Chamberlain nie ustąpił i atakował z równą odwagą mimo, że krew zalewała mu oczy. W tym ataku szef sztabu otrzymał kolejną ranę, która ostatecznie wyłączyła go z akcji. W ataku zabito 5 konfederatów, a 25 dostało się do niewoli.
Była już godzina 10.00, a Averell nie śpieszył się z marszem w głąb terytorium przeciwnika. Powstały pewne trudności z przeprawą przez rzekę jaszczy z amunicją artyleryjską, gdyż wysoki stan wody mógł spowodować jej zamoknięcie. Była już 12.00, kiedy podjęto marsz i stało się oczywiste, że Averell stracił element zaskoczenia wroga i był znacznie opóźniony w stosunku do pierwotnych założeń. Zamiast szybko i zdecydowanie pójść w kierunku Culpeper Averell posuwał się bardzo wolno robiąc wrażenie przerażonego samym faktem znajdowania się na terytorium Konfederacji. Ledwie o 2 kilometry od przeprawy pojawiła się na horyzoncie długa kolumna kawalerii konfederackiej. Wojska Unii rozwinęły się w szyk bojowy o długości 1 800 metrów na polu farmera Brannina (inne źródła podają nazwisko Brooks), a straże przednie otworzyły ogień. Przed sobą mieli tylko jeden, 3. pułk kawalerii z Wirginii gen. Fitzhugha Lee. Pozostałe cztery pułki z jego brygady dopiero zmierzały w kierunku odgłosów wystrzałów. Na miejscu był także dość przypadkowo sam J.E.B. Stuart wraz z przebywającym na urlopie swoim szefem artylerii konnej mjr. Pelhamem, który odwiedzał swoją dziewczynę w Orange.
Przez blisko pięć godzin konfederaci atakowali, a siły federalne broniły się i z rzadka kontratakowały. Atak konfederatów z 2. i 3. pułku z Wirginii na baterie Browne'a przyniósł im duże straty. Mimo to 2. pułk z Wirginii przegrupował się i ruszył ponownie do szarży. "Nadjeżdżali śmiało wyjąc jak demony i pewni zwycięstwa"-wspominał jeden z oficerów Unii. Płk. Duffie wydał rozkaz kontrataku majorowi Farringtonowi, kiedy konfederaci byli niespełna 100 metrów od linii wojsk federalnych. Obie grupy kawalerzystów zderzyły się ze sobą z impetem, ludzie i konie padali, ale to kawaleria Farringtona szablami wyrąbała sobie wyłom w zwartej masie rebeliantów i zmusiła ich do odwrotu. Obserwujący ten bój Stuart i F. Lee nie mogli uwierzyć własnym oczom. Po raz pierwszy kawaleria Wirginii uległa w walce Jankesom w sytuacji, kiedy siły obu stron były równe. W dodatku na swojej ziemi, w starej Wirginii.
Jedynie Averell nie podziwiał tego wspaniałego kontrataku. Zganił zdecydowanie Francuza za podejmowanie akcji bez rozkazu i zdecydował o przejściu do obrony. Czy taki dowódca mógł zwyciężać?
Kolejny atak 3. pułku z Wirginii na prawe skrzydło Unii został odparty celnym ogniem artylerii i strzelców wyborowych z brygady McIntosha. Niezadowolony Stuart sam stanął na czele 1. i 4. pułku z Wirginii, które dopiero dotarły na pole bitwy i poprowadził je na pozycje Duffie'go. Ale ogień artylerii oraz spieszonych kawalerzystów był celny i Stuart musiał zawrócić. Niemal niezwłocznie ponownie ruszył do ataku, odparty atakował znowu z coraz gorszymi rezultatami. Za trzecim razem wykrwawieni konfederaci uciekli i Stuart z trudem zebrał swoje rozproszone oddziały. Była to świetna okazja do kontrataku, ale Averell był ostrożny i nadal tkwił w defensywie, chociaż zmienił pozycję i przegrupował siły. Stuart uznał, że obecne położenie oddziałów federalnych jest słabsze niż poprzednie i wydał rozkaz ataku wszystkich swoich sił, czyli pięciu pułków kawalerii. I tym razem celny ogień artylerii i karabinów mocno przerzedził szeregi atakujących. Szarżujący konfederaci załamali się przed frontem brygady Duffie'go zanim do niej dotarli. Druga grupa atakujących prawe skrzydło wdarła się między spieszonych ludzi McIntosha, ale nie posunęła się zbyt daleko. Część tej brygady, która pozostała na koniach kontratakowała i odrzuciła przeciwnika. Byli wśród nich kawalerzyści z 16. pułku z Pennsylwanii, którzy tym samym zmyli z siebie hańbę ucieczki z pod Hartwood Church.
Po raz ostatni odparto atak Stuarta o godzinie 5.00 i powoli zaczął zapadać zmrok.
Averell mógł ścigać osłabionego przeciwnika, lub pozostać przynajmniej przez noc na ciężko wywalczonym polu bitwy. Wolał się jednak wycofać obawiając się wzmocnienia przeciwnika oddziałami piechoty, które mogły mu odciąć drogę odwrotu. Rezultat tej bitwy pozostał więc nierozstrzygnięty, ale niewątpliwie był to wielki sukces kawalerii federalnej. Padł mit o "niezwyciężonym Stuarcie" , a Averell miał swój dzień odpłaty. Na polu bitwy zostawił woreczek z kawą i listem o treści:"Drogi Fitzhugh, oto jest Twoja kawa. Oto jest moja rewizyta. Jak się Tobie podobała?"Podsumowanie strat w tej bitwie nie jest łatwe. Historycy przyjęli straty łączne obu stron rzędu 200 ludzi, ale ponad 60 procent z tej liczby trzeba przypisać konfederatom. I tak właśnie podaje Foote[3] wyliczając straty Konfederacji na 133 ludzi, a Unii na 78. Jednak rebelianci mieli większą liczbę poległych na polu bitwy, a ich straty Foote tradycyjnie zaniża, gdyż wyniosły one faktycznie 170 ludzi. Całe Południe opłakiwało jednak w sposób szczególny śmierć jednego człowieka, majora Pelhama. Padł on od odłamka pocisku armatniego, który trafił go w podstawę czaszki.
"Niepowetowana strata"-powiedział Stuart na wieść o trafieniu Pelhama, pochylił się w siodle i zapłakał. Zginął dzielny dowódca kawalerii konnej, współtwórca wielkich sukcesów Stuarta i narodziła się legenda. Stuart rozkazał podległym mu żołnierzom nosić czarną, żałobną wstążkę na lewym ramieniu, a swoją kwaterę główną przemianował na Camp Pelham.
8. pułk kawalerii z Illinois nie brał udziału w działaniach pod Kelly's Ford, ale wieści o sukcesach Averella podniosły morale żołnierzy. Pełnili oni nadal ciężką, rutynową służbę patrolową atakowani często przez partyzantkę konfederacką. W nocy 15 marca szer. Whitworth z kompanii C został ostrzelany z zasadzki i stracił konia. W natychmiastowy pościg wyruszył kpt. Southworth, ale napastnicy rozpłynęli się w ciemnościach. Tylko w marcu kawalerzyści ujęli 20 rebeliantów. Z kolei sami też wpadali w zasadzki i tak było 16 marca kiedy siedmiu żołnierzy patrolując rejon Dumfries zostało ujętych przez konfederatów. W pościg wyruszył kpt. Farnsworth, wzięto czterech jeńców wraz z końmi, w tym jednego oficera. Odzyskano też konia należącego do 8. pułku. Ostatniego dnia marca kpt. Farnsworth poprowadził sześć kompanii w pościgu za rebeliantami, którzy schwytali kilku żołnierzy z 8. pułku z Nowewgo Jorku. Wyruszyli o północy i w ciągu dwóch dni schwytali 12 jeńców, zabili w starciach dwóch rebeliantów, kilku zranili. Straty własne to zabity szer. Fred Frank z kompanii K kpt. Farnswortha. Kapitan powrócił do jednostki po dłuższej chorobie, a wielu innych oficerów i szeregowców korzystało z 15 dniowych urlopów. Ale po okresie zimowym urlopy zostały ograniczone i zaczęły się powroty do macierzystych pułków.
25 marca do 8. pułku powrócili mjr. Beveridge, lekarz pułkowy dr Crawford i st. sierżant Sam Smith. Wiadomo było, że wkrótce ruszy ofensywa Armii Potomaku liczącej wówczas 122 000 żołnierzy.
Wpierw jednak armię czekał wielki przegląd z udziałem prezydenta. Lincoln pragnął osobiście sprawdzić, jak prezentuje się Armia Potomaku pod nowym dowództwem.
Prezydent udał się na przegląd nieuzbrojonym statkiem "Carrie Martin" wraz z żoną, synem Tadem, prokuratorem generalnym Batesem i starym przyjacielem z Springfield doktorem Ansonem G. Henry'm. Towarzyszył im dziennikarz z "Sacramento News" Noah Brooks i kilku jego kolegów po piórze. Przegląd korpusu kawalerii odbył się 6 kwietnia na północ od Falmouth w obecności generałów Hookera i Stonemana i trwał przez dwie godziny. Prezydent był ciepło witany przez żołnierzy, ale prawdziwą furorę zrobił jego syn Tad galopujący wzdłuż szeregów na małym koniku pony. Prezydent, zwany przez żołnierzy "starym wujkiem Abe", zdjął swój słynny cylinder i przejechał na koniu wzdłuż całej linii kawalerii oddając w ten sposób hołd swoim kawalerzystom. W ciągu następnych trzech dni Lincoln odwiedził chorych i rannych żołnierzy w szpitalu armijnym W Hope Landing oraz zrobił przegląd pozostałych jednostek armii Hookera w liczbie 60 000. Mary Lincoln wraz z prokuratorem Batesem oglądali przegląd z okien powozu. Lincoln był zadowolony widząc jednolite, solidne mundury, wyczyszczoną do połysku broń i pozostałe wyposażenie. Wiedział jednak, że brakowało mu odpowiednich dowódców, a rozmowa z gen. Hookerem pogłębiła ten niepokój. Generał powtarzał bowiem jedną frazę: "kiedy zdobędziemy Richmond", a to oznaczało, że jego myślenie strategiczne zatrzymało się na problemie zdobycia stolicy Konfederacji. A Lincoln wiedział już, że parcie kolejnych dowódców na Richmond przyniosło tylko klęski i upokorzenia. Wiedział, że jest to wojna na wyniszczenie, która potrwa jeszcze dwa lata. Uważał, że Hooker jest zbyt pewny siebie
i ta pewność poprowadzi Armię Potomaku do kolejnej klęski. "Naszym głównym celem jest nieprzyjaciel, a nie Richmond, czy jakieś inne miasto"-powiedział prezydent i dodał, aby w nadchodzącej nieuchronnie bitwie rzucić do walki wszystkie dostępne siły. Czas pokazał, że ten wielki wizjoner i przywódca miał rację.
Plan wiosennej kampanii Hookera był prosty. Główne siły armii miały wyjść na tyły wojsk Południa, a pozorowane natarcie frontalne miało związać przeciwnika do chwili niespodziewanego uderzenia na skrzydło i tyły konfederatów. Szczególna rola przypadła w tym planie kawalerii. Miała ona wkroczyć na terytorium Wirginii i niszczyć szlaki zaopatrzenia gen. Lee, a zwłaszcza linie kolejowe Virginia Central oraz Potomac&Fredericksburg. Po uderzeniu piechoty kawaleria miała zadać ostateczny cios cofającym się oddziałom Konfederacji. Stoneman wydał rozkaz skoncentrowania oddziałów kawalerii na 12 kwietnia i następnego dnia długa kolumna 8 000 ludzi pomaszerowała w górę Rappahannock. Za jeźdźcami ciągnęła artyleria konna, potem obładowane muły, ambulansy sanitarne i wozy z ekwipunkiem. Było to największe w historii Unii zgrupowanie kawalerii, które zrobiło wrażenie nawet na żołnierzach piechoty. Ulubionym powiedzeniem piechoty wynikającym z nikłego udziału konnych oddziałów w dotychczasowych bitwach udziału było: "czy ktoś widział kiedyś martwego kawalerzystę?"
Na czele szła dywizja Averella wzmocniona dawną brygadą Farnswortha obecnie dowodzoną przez Grimesa Davisa. Za nią dywizja Davida Gregga także wzmocniona rezerwą kawalerii dowodzoną przez gen. Buforda. Averell miał ponadto do dyspozycji baterię Penningtona, cztery pozostałe jednostki artylerii konnej należały do dywizji Gregga i rezerwy. Tylko jedna brygada kawalerii w składzie: 6. pułk z Nowego Jorku, 8. i 17. pułk z Pennsylwanii i jedna kompania z Michigan, pozostała z armią, a wraz z nią gen. Pleasonton. Trudno powiedzieć dlaczego ten zasłużony dowódca kawalerii nie dostał szansy sprawdzenia się w boju. Być może zdecydowały anomozje z Stonemanem na tle rajdu Stuarta na Chambersburg.
Plany sztabowców mają to do siebie, że nigdy nie są realizowane w pełni, a zakładane zwycięstwa zmieniają się często w klęski. Kawaleria Stonemana już na początku napotkała na te same przeszkody, jakie miał Averell próbując sforsować bród Kelly'ego. Tym razem bronione były Beverly Ford (12 kilometrów w górę od Kelly's Ford) oraz inny bród 3 kilometry dalej, który miał przekroczyć Buford, aby zapobiec atakowi na skrzydło głównej kolumny w czasie przeprawy. Cały dzień 14 kwietnia trwały potyczki i ostrzał przez rzekę, co spowodowało opóźnienie w stosunku do planu. Na dodatek w nocy spadł gwałtowny deszcz zatapiając namioty biwakujących kawalerzystów i podnosząc znacznie poziom wód w rzece. To była właściwie straszliwa burza, wręcz kataklizm zesłany przez siły wyższe najwyraźniej sprzyjające tej nocy konfederatom. Niewielkie strumyczki zamieniły się w rwące potoki, a drogi w bagna.
Rano Stoneman polecił Bufordowi zdobyć Beverly Ford, ale ten odmówił wykonania rozkazu. Bród nie istniał, a droga do niego była podtopiona na znacznym odcinku. Deszcz padał bez przerwy przez dwa tygodnie, a poziom Rappahannock podniósł znacznie. Rozkazy Hookera ponaglały Stonemana, a prezydent z uwagą obserwujący wydarzenia na froncie martwił się opóźnieniami i obawiał się całkowitego fiaska wiosennej ofensywy.
Stoneman był jednak bezradny wobec sił natury i aż do 29 kwietnia tkwił na północnym brzegu rzeki prowadząc działania zwiadowcze i szkolenie żołnierzy, aby podtrzymać słabnące morale. Element zaskoczenia przeciwnika w tej sytuacji przepadł całkowicie i Hooker musiał zrewidować swoje plany. Ścisła koordynacja działań piechoty i kawalerii była obecnie niemożliwa i dlatego Stoneman otrzymał nowe dyrektywy. Miał udać się w kierunku Culpeper i Gordonsville do węzła kolejowego, gdzie zbiegały się linie Virginia Central-Richmond, Fredericksburg&Potomac Railroad. Jedna kolumna dowodzona przez Averella miała wyjść na siły gen. Rooney'a Lee, który przebywaL w rejonie Rapidan Station. Druga z Greggiem i Bufordem miała przekroczyć rzekę Rapidan w Racoon Ford i skierować się do Louisa Court House leżącej na linii Virginia Central. Obie kolumny powinny spotkać się gdzieś w rejonie rzeki Pamunkey i utrudniać odwrót gen. Lee na Richmond.
Przekraczanie Rappahannock rozpoczęto 29 kwietnia, ale w tym czasie tysiące żołnierzy piechoty było już na drugim brzegu po przeprawie mostem pontonowym zbudowanym w poblizu Kelly's Ford. Trudno zrozumieć dlaczego nie zbudowano mostu przed 10 kwietnia, co umożliwiłoby sprawną przeprawę kawalerii wraz z jej taborami i artylerią. Zanim kawaleria znalazła się na drugim brzegu była 5.00 po południu i Stoneman zwołał naradę sztabową, aby objaśnić dowódcom szczegóły skomplikowanego planu Hookera. Powiodło się to nieszczególnie. Averell sądził, że wykonuje samodzielne zadanie i ruszył na południe wzdłuż linii kolejowej Orange&Alexandria. Kiedy napotkał 700 konfederatów z brygady Rooneya Lee nie atakował ich, a pozwolił im iść za sobą przez kilka godzin. Były to oddziały 13. pułku kawalerii z Wirginii wzmocnione potem częścią 9. pułku, ale dywizja Averella był pięciokrotnie liczniejsza. Rano, posuwając się bardzo ostrożnie, Averell dotarł do Brandy Station i pomimo wyraźnych rozkazów szybkiego marszu do Rapidan Station zatrzymał się w Culpeper niszcząc magazyny konfederatów. Dopiero o zachodzie słońca i po ostrej reprymendzie od Stonemana przysłanej kurierem ruszył na Rapidan. Tam przywitał go ogień z jednej armaty R. Lee, który cały czas śledził ruchy tej kolumny. Oprócz tego anemicznego ostrzału było już zdaniem dowódcy zbyt późno na przeprawę i Averell pozostał na północnym brzegu do 1 maja. W tym czasie konfederaci spalili most i Averell nie mógł ruszyć dalej. 2 maja otrzymał niezbyt przyjemne pytanie od Hookera co u diabła robi w Rapidan, podczas gdy powinien być już nad rzeką Pamunkey. Jak niepyszny zawrócił i bardzo powoli dojechał do Rappahannock Station, gdzie znajdowała się nowa kwatera Hookera. Ten zbeształ Averella za niewykonanie rozkazów, odebrał mu dowodzenie dywizją i wysłał do Waszyngtonu do dyspozycji ministra wojny. W ślad za nim poszedł telegram o skrajnie dyskryminującej Averella treści za nieudolność, brak aktywności i zaangażowania. Oznaczało to definitywny koniec kariery Averella w Armii Potomaku. Trzeba przyznać, że zasłużył sobie na takie potraktowanie. Gdyby tak jego dywizją dowodził Grimes Davis czy Wiliam Gamble, Hooker nie miałby z pewnością powodów do irytacji.
Kolumna Gregga z winy Stonemana także nie nabrała odpowiedniej prędkości marszu. Dopiero 30 kwietnia dotarła do brodu Racoon, gdzie ludzie Buforda schwytali kilku jeńców z ochrony tej przeprawy. Od nich dowiedziano się, że Stuart z brygadami Hamptona i F. Lee ruszyli w kierunku na Fredericksburg. Wiadomość ta potwierdziła się w dalszym marszu kolumny, która nie napotykała na swej drodze żadnego oporu.
Przechwycono patrole Rooneya Lee w Orange Springs, niespełna 20 kilometrów na północ od Louisa Court House. Gregg zniszczył magazyny wojskowe i ścigał bezskutecznie pociąg, który zdążył odjechać. Stoneman poprowadził następnie swoje siły do Louisa, gdzie dotarł 2 maja nad ranem. Tam przystąpiono do niszczenia torów i telegrafu na licznych odcinkach linii Virginia Central. Po wykonaniu tego zadania oddział odszedł do rzeki South Anna i urządził biwak w Thompson's Crossroads.
Następnego dnia Stoneman wprowadził w życie swoją nową koncepcję podziału dywizji Gregga na kilka mniejszych jednostek działających na różnych kierunkach. Cztery grupy z tej dywizji ruszyły rano do akcji podczas, gdy Buford miał działać w pobliżu ostatniego miejsca postoju. Anglik sir Percy Wyndham z 1. pułkiem z New Jersey i częścią 1. pułku z Marylandu odjechał na południowy zachód w kierunku rzeki Chickahominy i zbiegu rzek James oraz Rivanna w pobliżu miasteczka Columbia. Po dotarciu w wyznaczony rejon podjęto próbę zniszczenia kamiennego akweduktu na kanale rzeki James, ale siekierami nie dało się tego zrobić. Wyndham zniszczył jednak magazyny wojskowe w Columbii oraz śluzy i inne urządzenia na kanale rzeki James.
Płk. Kilpatrick ruszył na wschód wraz z 2. pułkiem z Nowego Jorku niszcząc tory kolejowe na linii R,F&P w Hungary Station. Stacja ta została zrównana z ziemią i zadowolony dowódca ruszył wprost na Richmond. Tam na dalekich przedmieściach stolicy wziął kilku oficerów do niewoli, spalił magazyny i zniszczył ważny most Meadow Bridge. Przechwycono tam pociąg z zaopatrzeniem dla stolicy Konfederacji, który został zniszczony, a lokomotywa wylądowała w rzece. Kilpatrick zmierzał w kierunku sił federalnych na półwyspie York-James, gdzie udało mu się dotrzeć 7 maja unikając licznych grup pościgowych. Jedną z takich grup Kilpatrick zaatakował i rozproszył.
Z Gloucester Point przedostał sie do Yorktown, gdzie spotkał się z dowódcą trzeciej grupy, która wyruszyła z Thompson's Crossroads ppłk.Hasbrouck Davisem. Prowadził on 12. pułk z Illinois i dokonał wielu zniszczeń zrywając tory i paląc mosty na liniach kolejowych Virginia Central oraz R,F&P. Także i jemu udało się przechwycić pociąg oraz zniszczyć wiele składów i magazynów. Na Tunstall Station H. Davis zaatakował pociąg z transportem piechoty nieprzyjaciela, ale perspektywa walki z kilkuset osobowym "ładunkiem" ostudziła jego zapały.
Czwartą grupę składającą się z 1. pułku z Maine i 10. pułku z Nowego Jorku prowadził sam David Gregg. I oni prowadzili dzieło zniszczenia niszcząc mosty i paląc magazyny.
Grupa ta połączyła się wkrótce z 1. pułkiem z Marylandu dowodzonym przez kpt. Meritta i razem prowadzili działania destrukcyjne. W tym czasie Stoneman przebywał w South Anna wraz z brygadą Buforda, która zniszczyła dwa mosty i prowadziła rozpoznanie ewentualnych dróg odwrotu. Kawaleria z pułków zawodowych kilkakrotnie ścierała się z konfederatami z brygady R. Lee, nie zawsze z powodzeniem. W pobliżu Yanceyville część ich 5. pułku wpadła w zasadzkę i została rozbita. Od klęski uratowało ich zmęczenie konfederatów, którzy nie byli w stanie podjąć skutecznego pościgu. Z raportu kpt. Jamesa E. Harrisona[4] wynika, że stracił on w tym starciu kpt.Owensa i por. Buforda oraz 30 innych żołnierzy wziętych do niewoli. Miał też czterech rannych. Szer. George Burch z kompanii A miał siedem ran od szabli, a szer. Wiliam Troup z kompanii I przestrzelone ramię.
Do 4 maja wszystkie oddziały za wyjątkiem Kilpatricka i H. Davisa dołączyły do Stonemana. Bilans dokonanych zniszczeń był imponujący. Gdyby jednocześnie poszło skoordynowane natarcie piechoty Hookera to gen. Lee znalazłby się w prawdziwych opałach. Niestety, Hooker dał się pobić pod Chancellorsville Stonewallowi Jacksonowi i to manewrem, którego użycie wcześniej sam planował, czyli atakiem na prawe skrzydło. Mimo dwukrotnej przewagi liczebnej Armia Potomaku musiała wycofać się za Rappahannock do punktu wyjścia. Zwycięstwo drogo kosztowało konfederatów, ale największą stratą była śmierć autora sukcesu Stonewalla Jacksona. Drugim autorem zwycięstwa był Stuart, który zignorował działania kawalerii Stonemana na tyłach, prawidłowo rozpoznał słabe punkty Armii Potomaku i umożliwił gen Lee podjęcie właściwych decyzji.
Kiedy Stoneman zameldował się do Hookera ten uznał działania kawalerii federalnej za
mało skuteczne, a nawet nic nie znaczące. Ocena zdumiewająca, ale pamiętajmy że opinię tą wypowiadał dopiero co pokonany generał, który zawiódł pokładane w nim nadzieje. Waleczny Joe potrzebował na gwałt kozła ofiarnego i dostrzegł go w kawalerii. Stoneman dołączył więc do Averella w Waszyngtonie, choć pod pozorem leczenia hemoroidów.
8 pułk kawalerii z Illinois w kwietniu pełnił nieprzerwanie służbę patrolową. 10 kwietnia pułk został poderwany przez alarm ze sztabu Stonemana na wiadomość o wkroczeniu kawalerii Stuarta w rejon Cedar Run z 5 000 ludzi. Kpt. Southworth z 40 żołnierzami wyjechał na rozpoznanie i nie spotkał żadnych oddziałów wroga. Następnego dnia patrol został ostrzelany z zasadzki przez lokalnych partyzantów. Kaprale Young i Carter odpowiedzieli ogniem, ale nikt nie został ranny. Kolejne zadanie 12 kwietnia to aresztowanie szpiega Konfederacji, ktory przekazywał informacje dla gen. Stuarta. Do wykonania wyznaczono kpt. Southwortha i 15 ludzi wśród których był sanitariusz Ceylon Fassett. Miał to być starszy siwowłosy człowiek, z siwą brodą i pełną, czerwoną twarzą. Informator ten zwykle poruszał się na mule z jednym uchem odciętym i zmieszkiwał w lesie 12 kilometrów od Dumfries przy drodze do Warrenton. Podejrzany stawił opór i doszło do wymiany ognia. Aresztowano go po pościgu i zabrano dwa konie.
W końcu 8. pułk dołączył do dywizji Averella, aby wziąść udział w jego niesławnym marszu na tyły przeciwnika. Zatrzymani przez złą pogodę kawalerzyści prowadzili rutynowe działania rozpoznawcze i patrolowe. Kpt. Farnsworth poprowadził swój szwadron oraz szwadron z 9. pułku kawalerii z Nowego Jorku na drogę do Warrenton.
Doszło tam do starcia z rebeliantami z Black Horse Cavalry[5], w trakcie którego zawiódł dowódca pułku z Nowego Jorku. Działał on zbyt szybko, bez rozkazu kapitana Farnswortha i w efekcie zamiast 30-40 jeńców schwytano jedynie sześciu. W trakcie wymiany ognia kpt. Farnsworth zranił śmiertelnie jednego konfederata, a od ognia nowojorczyków zginęło ich dwóch. Potyczka przeniosła się na ulice niewielkiej wioski i tu od przypadkowej kuli ranna została mieszkanka tej wsi. Koń szer. Jamesa Reeda spłoszył się i poniósł go prosto w szeregi wroga. Musiał tam twardo walczyć szablą i rewolwerem, aby nie dostać się do niewoli, ale wykaraskał się z opresji bez większej szkody. Po tej potyczce szwadrony udały się do White Sulphur Springs w oczekiwaniu na rozkazy płk. Davisa. Rozkazy jednak nie nadchodziły i kpt. Farnsworth uznał dalszy pobyt tam za zbyt ryzykowny. Oddział przekroczył Rappahannock w zapadającym zmroku i dotarł do młyna, gdzie żołnierze zarekwirowali większą ilość pszenicy dla swoich koni. Wszyscy byli bardzo zmęczeni, tymczasem nie nadjechała jeszcze tylna straż wraz z jeńcami.
Rankiem 15 kwietnia, jak zwykle padał ulewny deszcz. Kapitan Farnsworth wysłał kuriera do Liberty po rozkazy, ale w tym czasie nadjechał szwadron kpt. Smitha, który poszukiwał ich całą noc. Okazało się, że wszyscy mają powrócić na południowy brzeg i dołączyć do płk. Davisa. Pomysł ten niezbyt spodobał się kpt. Farnsworthowi, gdyż konfederaci byli zaalarmowani ostatnimi akcjami i można było oczekiwać znacznych sił gen. F. Lee. Rozkaz jednak to rozkaz i cały oddział skierował się ku wezbranej rzece, gdzie brody praktycznie przestały istnieć. Jako przewodnika wzięto byłego pułkownika lokalnej milicji i oddział przepłynął rzekę w Freeman's Ford. Płk. Davis miał swoją kwaterę na pobliskiej plantacji, gdzie zjedzono obiad. W trakcie posiłku dobiegły odgłosy strzałów i okrzyków, co oznaczało zbliżanie się nieprzyjaciela. Obawy kpt. Farnswortha w pełni się potwierdziły i płk Davis rozkazał wycofanie się ponownie na północny brzeg Rappahannock. Tylko zimna krew i dobre rozeznanie w terenie kpt. Farnswortha uratowały jego kawalerzystów od pogromu. W tym samym czasie pozostałe oddziały brygady Davisa forsowały rzekę w Kelly's Ford, a ich tylna straż była zacięcie atakowana przez rebeliantów. Poległ porucznik z 3. pułku z Indiany i 20 żołnierzy. Dwóch innych zostało zranionych w czasie przeprawy i utonęli w wezbranej rzece. Zginął także porucznik z 8. pułku z Nowego Jorku trafiony kulą na środku rzeki. Szwadron Farnswortha przeprawił się w innym miejscu i nie poniósł żadnych strat. Pułk z Illinois pozostał na biwaku w pobliżu Kelly's Ford i 16 kwietnia walczył z rebeliantami na północnym brzegu Rappahannock szczęśliwie unikając strat. Po dwudniowym odpoczynku mjr. Beveridge poprowadził silny, zwiad biorąc po 100 ludzi z 8. pułku oraz z 3. pułku z Indiany. Zwiad wyruszył 19 kwietnia w kierunku Orleans, gdzie szarżowano na napotkanych konfederatów. W pościgu odział dojechał do Salem i tam nastąpiła zmiana kierunku na Warrenton. Noc spędzono na plantacji Morgana, gdzie nie zabrakło drobiu, mąki i innych przysmaków. Był nawet jabłecznik. Gospodyni zacięcie broniła każdego zabijanego koguta, ale musiała ulec 200 wygłodniałym kawalerzystom. Ale rozstawione wokół patrole 3. pułku z Indiany nie próżnowały i wkrótce żołnierze przyprowadzili dwóch schwytanych jeńców. Zgodnie z ich informacjami niedaleko znajdował się silny oddział dowodzony przez Wiliama Mosby'ego i jego przybocznego White'a. Jeszcze w nocy oddział ruszył dalej zabierając z sobą
niewolnika z plantacji w charakterze przewodnika. Kierunek marszu na Bealton, gdzie po przejechaniu 22 kilometrów oddział dołączył do brygady. Po przybyciu drogą kolejową żywności i furażu żołnierze pobrali racje na sześć dni i 21 kwietnia wyruszyli w kierunku Warrenton.
W trakcie tego zwiadu szwadron kpt. Farnswortha trafił ponownie na plantację Morgana leżacą w dolinie potoku Cartera. Tym razem nie było rzezi drobiu i kapitan zadowolił się zapasem wędzonych szynek dla urozmaicenia jadłospisu.
W ciągu dalszego marszu szwadron dotarł do rezydencji Johna A. Washingtona, potomka pierwszego prezydenta Stanów Zjednoczonych, który służył w armii Południa. W drodze powrotnej szwadron Farnswortha najechał na pięciu konfedratów na pięknych koniach z których jeden został zastrzelony, a schwytano dwóch oraz jednego z tych pełnej krwi koni.
Skończyły się ostatnie urlopy i do pułku 27 kwietnia powrócili mjr. William Medill, kpt. James Ludlam i por. Malcomb Wing. W samą porę, bowiem 29 kwietnia brygada Grimesa Davisa przekroczyła Rappahannock w składzie dywizji Averella. Historię tej fatalnie dowodzonej wyprawy znamy. Warto jedynie wspomnieć, że to 8. pułk otrzymał rozkaz spalenia mostu na rzece Rapidan, który powinien być zabezpieczony dla przeprawy wojsk Unii. Konfederaci uznali jednak, że zgodnie z regułami sztuki wojennej to oni powinni zniszczyć most i tym sposobem spotkały się tam dwie wrogie grupy zjednoczone zamiarem podłożenia ognia pod most. Niszczycielami konfederatów w liczbie 30 dowodził pułkownik, a mniejszym oddziałkiem z 8. pułku kpt. Waite. Atak rebeliantów spowodował zabicie konia pod kpt. Waite, który dostał się do niewoli. Ale jego ludzie nie zrezygnowali i z impetem zaatakowali konfederatów odbijając swego dowódcę i biorąc przy okazji dwóch jeńców, po czym wycofali się pozwalając rebeliantom wykonać za nich zadanie zniszczenia mostu. Na tym incydencie zakończył się udział 8. pułku z Illinois i kapitana Farnswortha w "wielkim rajdzie" Averella. Zmuszeni byli powrócić pod komendę gen. Pleasontona i nie mogli odżałować, że nie dane im było brać udziału w śmiałych akcjach kawalerii na głębokich tyłach nieprzyjaciela i na przedpolach jego stolicy.
Generał Pleasonton należał do pierwszych beneficjentów zmian w najwyższym dowództwie kawalerii Armii Potomaku. Dostał bowiem 2. dywizję Averella i zatrzymał swoją 1. dywizję. Już wkrótce, 22 maja, miał w rękach cały korpus kawalerii, co z pewnością zaspokoiło jego wybujałe ambicje. Była to nagroda za dobre wywiązanie się z zadania
osłony armii po jej przekroczeniu Rappahannock. Swoje zadanie ochrony maszerującej kolumny piechoty świetnie wykonał ppłk. Duncan McVicar, dowódca 6. pułku z Nowego Jorku, ale w czasie drugiego ataku na kawalerię Stuarta otrzymał kulę prosto w serce.Ciężkie straty w bitwie pod Chansellorsville poniósł też 8. pułk z Pennsylvani w trakcie wychodzenia z okrążenia. Poległ mjr. Keenan i dwóch innych oficerów oraz 30 kawalerzystów, a 70 dostało się do niewoli. Dowódca pułku mjr. Pennock Huey zdołał doprowadzić resztę pułku do linii wojsk federalnych.
Awans Pleasontona wywołał awanse na niższych szczeblach dowodzenia. Nasz bohater, kpt. Farnsworth, trafił do sztabu dowódcy korpusu wraz z kpt. George Custerem. Płk. Duffie, Francuz po akademii St.Cyr, został dowódcą 2. dywizji, chociaż Pleasonton był raczej uprzedzony do obcokrajowców. Była to raczej decyzja gen. Hookera wynikająca ze starszeństwa stopnia tego weterana wojen europejskich i z pięknej postawy Duffie'go w bitwie pod Kelly's Ford. John Buford doczekał się dowództwa 1. dywizji, a płk. John Irvin Gregg dostał nominację na dowódcę 2. brygady w 2. dywizji.
Kawaleria mogła przystąpić do wykonywania swych rutynowych zadań polegających na ochronie linii kolejowych, magazynów armii w Belle Plain i samej Armii Potomaku. Oddziały cierpiały na dotkliwy brak koni, a 2. dywizja dysponowała niespełna 2 000 zdolnych do walki kawalerzystów z uwagi na brak pułków Kilpatricka i H. Davisa przebywających na półwyspie York-James. Cały korpus miał w końcu maja 4 677 zdolnych do służby w rejonie Falmouth żołnierzy. Pozostali przebywali w Yorktown oraz w obronie Waszyngtonu. Zgodnie z rozkazem Hookera Kilpatrick miał powrócić do Falmouth
drogą lądową przez Wirginię wraz z 2. pułkiem z Nowego Jorku i czterema kompaniami z 12. pułku z Illinois.
Tak więc w maju 1863 roku D. Gregg i Duffie wykonywali najbardziej odpowiedzialne zadania strzeżenia prawej flanki armii, linii kolejowej i Belle Plain. Buford, narazie nadal tylko z rezerwą kawalerii, pilnował tyłów armii w rejonie Dumfries. Szybko jednak otrzymał nowe zadanie i wraz z baterią E artylerii konnej z 4. pułku artylerii przemieścił się na Bealton Station na linii kolejowej Orange&Alexandria.
Z tej lokalizacji miał zwalczać konfederatów w pobliżu Warrenton i Sulphur Springs na południowym brzegu Rappahannock.
8. pułkiem kawalerii z Illinois dowodził teraz płk. Gamble, ale do jego powrotu z urlopu zdrowotnego funkcje tą pełnił dowódca brygady płk. Grimes Davis. W czasie bitwy pod Chancellorsville pułk nie poniósł strat w ludziach, ale działania gen. Pleasontona i baterii Martina uratowały ponoć Armię Potomaku i zapobiegły zagarnięciu przez konfederatów kwatery głównej gen. Hookera. Taką opinię wyrażało wielu kawalerzystów, nie mówiąc już o samym generale, który lubił autoreklamę. To niepełny i zafałszowany obraz faktycznej sytuacji, ale prawdą jest, że te nieliczne oddziały kawalerii, które walczyły i ochraniały armię pod Chancellorsville, spisały się dobrze. Panika i ucieczka 11. korpusu gen. Oliviera O. Howarda porównywalna była jedynie z pierwszą bitwą pod Bull Run, ale też za bezkarny atak na nieosłonięte prawe skrzydło Armii Potomaku odpowiadał gen. Hooker. Zasługą Pleasontona było odparcie ataku kilkuset konfederatów z brygady gen. George Dolesa na oddziały tyłowe Armii Potomaku i opanowanie paniki.
Nadal padał deszcz, kiedy 8. pułk maszerował przez Hartwood Church do strumienia Elk, który tak wezbrał, że nie można go było sforsować. Trzeba było spędzić deszczową noc na jego brzegach i zbudować prowizoryczny most. Następnego dnia pułk pomaszerował do Kelly's Ford, gdzie wydzielono oddział do ochrony tej przeprawy.
Zadanie kawalerzystów było nietypowe. Musieli oni zająć się kopaniem okopów i budową zapór podczas, gdy pozostała część pułku z Illinois pomaszerowała 10 kilometrów dalej do Rappahannock Station, aby chronić most kolejowy. Kolejny oddział wyruszył 8 maja do przeprawy Normana z zadaniem budowy umocnień i ochrony tego brodu. Do 11 maja pułk ponownie skoncentrował się w obozie w pobliżu Potomac Creek w celu odpoczynku po ostatnich wyczerpujących marszach. W tym dniu płatnik pułku ucieszył żołnierzy, bowiem od wielu miesięcy nie otrzymywali oni żołdu. Na liście do wypłaty było niespełna 800 kawalerzystów i wszyscy oni znaczną część żołdu wysłali swoim rodzinom. Zebrało się tego 25 000 dolarów, czyli średnio po 32 dolary na jednego żołnierza.
Dopiero 14 maja pod flagą rozejmu wyruszył wielki konwój ambulansów po rannych z bitwy pod Chancellorsville i drugiej bitwy o Fredericksburg. Trudno było naocznym świadkom opisywać ogrom cierpień tych niesczęśników. Pozbawieni właściwej opieki lekarskiej umierali masowo. Ich nie zaopatrzone rany roiły się od pełzającego robactwa.
Po odpoczynku pułk ruszył 17 maja na zwiad w dobrze im znanych terenach powiatu King George. Wydano racje żywnościowe na cztery dni i 500 ludzi ruszyło z obozu kierując się w rejon zwany "Północnym Półwyspem", gdzie grasowała partyzantka konfederatów i gromadzili się przemytnicy oraz różnego rodzaju maruderzy. Był to zalesiony, trudno dostępny obszar położony między rzekami Potomak i Rappahannock.
Po dotarciu do King George Court House ppłk. Clendennin podzielił swój oddział na trzy bataliony. Jednym z nich dowodził sam, a pozostałe objęli mjr. Medill i mjr. Beveridge. Posuwając sie wyznaczonymi szlakami oddziały zajmowały i niszczyły własność rebeliantów i kontrabandzistów. Przeczesano dokładnie cały ten rozległy obszar paląc i niszcząc ponad 100 barek żaglowych, łodzi, promów i innych jednostek pływających wraz z ich zawartością. Na Południe przemycano głównie sól, oleje jadalne, whisky, skóry, artykuły papiernicze, glęplarki, spłonki i kapiszony, obuwie, ubrania i wiele innych towarów, których dotkliwy brak odczuwała Konfederacja.
Na miejscu zniszczono także 20 000 funtów bekonu i kilkaset worków mąki.
Znanym miejscem na przemytniczych szlakach był prom Leed, który miał być także zniszczony. Ponieważ znajdował się on na południowym brzegu rzeki kpt. Southworth, sierż. Cassidy i czterech innych kawalerzystów przebrali się w szare w mundury konfederatów i prowadząc dwóch swoich ludzi w charakterze "jeńców" przywołali prom. Podstęp się udał, załogę promu aresztowano, a łódź spalono. Zadanie postawione przed 8. pułkiem zostało w pełni i bez strat własnych wykonane.
Żołnierze przyprowadzili ze sobą ponad 500 wartościowych koni i mułów, których tak brakowało w armii federalnej. Ich świetna kondycja znacznie przewyższała niskiej jakości zwierzęta z dostaw kwatermistrzostwa armii. Skonfiskowano ponad 5 000 konfederackich dolarów i obligacji rządowych, ale łączna wartość zniszczeń majątku sympatyków Południa wyniosła milion dolarów.
Opisany tutaj zwiad miał jeszcze jeden interesujący aspekt. Do maszerujących kolumn dołączali liczni niewolnicy z plantacji wraz z rodzinami i całym dobytkiem. Zebrało się ich w końcu prawie 500, można sobie zatem wyobrazić powrót 8. pułku z watahą koni i mułów oraz z tą rozradowaną czeredą Murzynów, którzy także mieli swoje muły i bydło zabrane plantatorom w ramach swoistej rekompensaty za lata niewolniczej pracy.
Na końcu tej barwnej kawalkady jechały wozy ze skonfiskowaną żywnością oraz aresztowani przemytnicy w liczbie ponad 100 pod eskortą. Było wśród nich trzech oficerów z armii Południa, którzy przebywali na urlopach w swoich domach, a także kilku poszukiwanych przestępców skazanych na karę śmierci. Po dotarciu do Belle Plain Murzynów załadowano na parowiec "Long Branch" i odesłano do Waszyngtonu. Radość tych biednych niewolników nie miała granic. Tańczyli, śpiewali i w każdy możliwy sposób demonstrowali swój entuzjazm i wdzięczność dla swoich wybawicieli, czyli kawalerzystów z 8. pułku z Illinois. Wielki Abolicyjny Pułk Farnswortha miał swój wielki i niezapomniany dzień. Oprócz tej nazwy nadanej im w Waszyngtonie, przez prezydenta Lincolna zyskali nową : "Emancypatorzy z Illinois". Spośród tych wyzwolonych niewolników wybrano później 300 zdrowych i silnych do prac przy budowie fortyfikacji i umocnień. Ministerstwo wojny wypłacało naturalnie tym ludziom odpowiednie wynagrodzenie.
Po przybyciu bez strat do obozu okazało się, że nawet w jego pobliżu nikt nie był bezpieczny. Kiedy por. Hazleton i sierż. Martin z kompanii D 22 maja oddalili się o 5 kilometrów od miejsca postoju, wpadli w zasadzkę lokalnej partyzantki. Martin został ciężko ranny otrzymując postrzał pełnym ładunkiem śrutu ze strzelby. Porucznik wyszedł z tej opresji bez szwanku. Dokonano podziału łupów, a najlepszego konia dostał w prezencie gen. Pleasonton. Naturalnie działanie te były w świetle ówczesnych przepisów bezprawne, bowiem wszelka skonfiskowana własność powinna być przekazana do kwatermistrzostwa armii. Jednak dowódca pułku przekonał sztab, że musi zatrzymać większość zdobycznych koni, bowiem pułk rzeczywiście potrzebował wymiany i uzupełnienia stanu tych zwierząt. Pozostałe dobra trafiły do magazynów kwatermistrza.
Kawaleria często wykonywała zadania leżące obecnie w gestii jednostek specjalnych.
Takim mało znanym epizodem jest akcja dwóch kompanii z 3. pułku kawalerii z Indiany, którymi dowodził kpt. George Armstrong Custer ze sztabu gen. Pleasontona. Otrzymane od własnego wywiadu informacje wskazywały grupę cywilnych osób, sympatyków sprawy Południa, którzy mieli przewozić znaczną sumę pieniędzy oraz tajną pocztę. Osoby te odbywały podróż z Richmond rzeką Rappahannock do miasta Urbanna w Wirginii. Szwadron Custera wypłynął na dwóch parowcach rzeką Potomac nocą 21 maja i o 11.00 przybył do Moon's Landing na rzece Yocomico. Tam wyładowano konie i ludzi i natychmiast wyruszona w drogę. Oddział przejechał 64 kilometry w ciągu pięciu godzin i dotarł w pobliże Urbanna, gdzie ukrył się w lesie. Następnego dnia rano zauważono statek konfederatów, który został ostrzelany i zmuszony do przybicia do brzegu po kilkunastu kilometrach pościgu. Zatrzymano wskazanych ludzi przy których faktycznie znaleziono większą sumę pieniędzy i inne dokumenty. Ale dla Custera samo wykonanie zadania byłoby zbyt trywialne. Wybrał się z kilkoma kawalerzystami na drugi brzeg, gdzie zauważył oficera Konfederacji, który korzystał z urlopu i przebywał na werandzie domu. Został on wzięty do niewoli i zabrany na parowiec. Potem Custer i 20 ludzi na trzech małych łodziach odwiedzili samo miasto Urbanna. Tam spalono dwa szkunery i most nad zatoką, po czym oddział powrócił na północny brzeg. W tym rejonie schwytano jeszcze 12 jeńców i 30 dobrych koni. Jednego z nich Custer zatrzymał dla siebie i nazwał Roanoke.
W tym czasie do sztabu gen. Hallecka dotarły informacje o koncentracji kawalerii Stuarta w rejonie Culpeper, skąd mogli ruszyć w doline Shenandoah lub na Alexandrię.
Pleasonton wydał 28 maja rozkazy dla brygady Buforda, która miała zapobiec koncentracji i zepchąć kawalerię wroga na południowy brzeg rzeki Rapidan. Trzy dni intensywnego zwiadu w rejonie Waterloo, Orleans i Gainesville nie przyniosły potwierdzenia o ruchach większych sił konfederatów. Kolejny meldunek sztabu Hookera mówił o trzech brygadach kawalerii Stuarta w dolinie Shenandoah, ale i tym razem Buford 5 czerwca nie potwierdzał żadnych ruchów wojsk gen. Lee. Ale Armia Północnej Wirginii nie tkwiła w bezruchu. Jego piechota 3 czerwca ruszyła na zachód i północ od Fredericksburga z zamiarem inwazji na stany Północy. Marsz ten zabezpieczała kawaleria, ale nie były to oddziały gen. Jeba Stuarta, a jednostki z frontu zachodniego. Pierwszy raportował Duffie donosząc o przekroczeniu rzeki Rappahannock w rejonie Sulphur Springs przez znaczne siły Południa. Tymczasem dywizja Stuarta wzmocniona innymi oddziałami kawalerii w sile łącznej 20 000 ludzi, koncentrowała się w pobliżu Culpeper Court House. To mogło oznaczać inwazję i Hooker 7 czerwca postanowił wysłać cały korpus Pleasontona oraz 3 000 piechoty z 5. korpusu gen. George Meada na drugi brzeg rzeki do Culpeper przez Brandy Station. Rozkaz brzmiał: "rozproszyć i zniszczyć siły nieprzyjaciela", ale w okresie późniejszym dowódca kawalerii twierdził, że miał tylko rozpoznać siły i zamiary przeciwnika. Faktem jest, że gen. Hooker obawiał się ponownego rajdu Stuarta na tyły Armii Potomaku i za wszelką cenę zamierzał zatrzymać go zanim się rozpocznie.
Plesonton ruszył dwoma kolumnami 8 czerwca. Buford ze swoją dywizją miał przekroczyć rzekę w Beverly Ford o świcie następnego dnia i uderzać od północy. Duffie i Gregg mieli forsować Rappahannock w Kelly's Ford i atakować z kierunku wschodniego. Obie kolumny miały się połączyć na linii kolejowej w Brandy Station.
Pleasonton zmobilizował wszystkie siły wraz z oddziałami przydzielonymi dotychczas do poszczególnych korpusów piechoty. Wrócił także Kilpatrick i razem kawaleria federalna liczyła 10 000 ludzi co, przy wsparciu piechoty powinno dać Pleasontonowi przewagę. Był on pewny, że Stuart nie ma wsparcia piechoty, ale ten brak dokładnego rozpoznania sił konfederatów miał się później zemścić. Piechota Ewella stacjonowała bowiem w Culpeper, a Stuart miał więcej baterii artylerii konnej. Stuart miał do dyspozycji trzy pełne brygady kawalerii w sile 9 536 ludzi.
Buford i jadący z nim Pleasonton przekroczyli rzekę o 4.30 rano. Ściślej mówiąc w awangardzie kolumny północnej szły: 8. pułk z Nowego Jorku, 8. pułk z Illinois i część 3. pułku z Indiany. Za nimi bateria artylerii Robertsona i brygada Toma Devina oraz rezerwa kawalerii dowodzona przez mjr. Whitinga. Na końcu maszerowała piechota z gen. Adalbertem Amesem. Beverly Ford był położony 400 metrów od ujścia rzeki Hazel do Rappahannock. Brzegi z obu stron były strome, woda zimna i dość głęboka, co znacznie spowolniło przeprawę.
Drugi brzeg rzeki był pokryty gęstym lasem, ale do tego lasu po wejściu na równinę rzeki było jeszcze 300 metrów. Element zaskoczenia przeciwnika był w rękach sił federalnych i dlatego płk. Davis natychmiast szarżował na zauważone baterie artylerii, które stacjonowały niedaleko drogi do St. James Church. Była to bateria z Południowej Karoliny dowodzona przez kpt. Jamesa F. Harta. Ale w tym samym momencie kiedy kawaleria federalna szarżowała przez łąkę w kierunku baterii na ich lewą flankę ruszył kontratak blisko 160 konfederatów dowodzonych przez mjr. Cabella E. Flourneya. Kawalerzyści federalni z 8. pułku z Nowego Jorku próbowali gwałtownie zmienić kierunek ataku, wielu z nich w trakcie tego manewru pospadało z koni, reszta zawróciła w kierunku lasu. Rozpędzony Grimes Davis zatrzymał spokojnie swego rumaka i skierował się w stronę atakujących konfederatów. Opróżnił magazynek swego rewolweru i pochwycił za szablę, ale przecież nie mógł sam powstrzymać atakujących. Por. R. O. Allen z 6. pułku kawalerii z Wirginii nadjechał nisko pochylony na karku swego konia, aby uniknąć ciosu szablą. Potem trzykrotnie strzelił do pułkownika z najbliższej odległości. Jedna z kul trafiła Davisa w czoło zabijając go na miejscu. Tak zginął mężny dowódca byłej brygady gen. Farnswortha dając przykład swoim żołnierzom, którzy go opuścili. Cofający sie nowojorczycy utrudnili wejście do akcji 8. pułkowi z Illinois. Teraz już gwałtowny ogień otworzyli konfederaci z brygady gen. Williama E. Jonesa, a część brygady Davisa zaskoczona śmiercią swego dowódcy cofnęła się czekając na oddziały "Starego Konia Bojowego". , jak zwano płk. Devina.
8. pułk z Illinois zostawił konie i pod osłoną drzew prowadził celny ogień ze swoich karabinków do atakujących konfederatów. Wsparła ich bateria Robertsona i dzięki temu powstrzymano atak nieprzyjaciela, który kosztował go ponad 30 zabitych i rannych.
Do akcji wchodziły kolejne oddziały kawalerii konfederatów. Ich dowódca nie miał rozeznania w sytuacji, został zaskoczony i bronił się chaotycznie.
Wkrótce wywiązała się zacięta walka na szable i rewolwery i konfederaci zaczęli się wycofywać na St. James Church pod naporem twardo walczących na prawym skrzydle kawalerzystów Devina i Davisa. Do akcji włączyły się moździerze konfederatów, ale trudno im było odróżnić swoich od przeciwnika tak bardzo wszyscy byli pomieszani. Na wilgotnej ziemi leżało już wielu rannych i zabitych żołnierzy obu stron.
Ostatecznie Buford zatrzymał się, podciągnął artylerię, a piechotę rozmieścił na swoich skrzydłach. Pleasonton próbował nawiązać kontakt z brygadami, które miały atakować od strony wschodniej, lecz bez efektu. Stuart rzucił brygadę Hamptona i Rooneya Lee przeciwko Bufordowi, a Fitzhugh Lee przez nieporozumienie nie dotarł na pole bitwy. Nastąpiło pewne zawieszenie działań, ale małe oddziały-tak konne jak i piesze prowadziły ataki i kontrataki na mniejszą skalę. Dopiero, gdy Hampton zagroził lewej flance Buford rozkazał lansjerom z 6. pułku z Pennsylwanii szarżować na pozycje konfederatów. Atak odrzucił konfederatów, ale atakujący ponieśli ciężkie straty od ognia karabinów i artylerii i musieli się wycofać. Zadanie swoje jednak wykonali. Na zagrożone prawe skrzydło Buford przesunął brygadę Devina i ponownie sytuacja nieco się uspokoiła.
Było południe, bitwa trwała już siedem godzin, a nadal nie było wiadomo gdzie są Duffie i Gregg. Ale Stuart już wiedział, że nadchodzi kolejne zagrożenie i skierował na południe prawie całą brygadę Hamptona i część Jonesa. Rejon St. James Church był teraz słabo broniony i Buford ruszył do przodu na brygadę Rooneya Lee z zamiarem dotarcia do Brandy. Raz jeszcze szarżował mocno osłabiony 6. pułk z Pennsylwanii wsparty tym razem przez pieszych strzelców wyborowych i 2. pułk kawalerii regularnej. Natarcie to załamało się i R. Lee zaatakował główną linię Buforda, która zaczęła się chwiać. Obie strony jednak były już wyczerpane walką i po tych atakach strzelała jeszcze tylko artyleria. Gen. Pleasonton zarządził odwrót i o 5.00 kawaleria osłaniana przez piechotę rozpoczęła przeprawę przez rzekę.
Płk. Alfred Napoleon Duffie nie dotarł na czas do Brandy Station, gdyż został wprowadzony w błąd przez lokalnego przewodnika. Czy człowiek ten działał celowo, czy też był po prostu nieudolny, tego się już nie dowiemy. Zmuszony do kontrmarszu dopiero o 6.00 forsował Kelly's Ford mając już na starcie 90 minut opóźnienia. W dodatku sama przeprawa przez zimne wody Rappahannock okazała się trudna i rozciągnięta w czasie. Szanse na zaskoczenie konfederatów zmalały do zera, z dala dobiegały odgłosy walki i Duffie oraz Gregg zdawali sobie sprawę z faktu, że ich misja nie może się powieść.
Duffie postanowił ruszyć przez Paoli Mill na Stevensburg. Początkowo oddziały Gregga szły za nim w charakterze tylnej straży, ale potem skierowały się na Brandy Station. Obie kolumny z łatwością przechwytywały i niszczyły pikiety wroga. Duffie sam skierował się na Stevensburg nie spodziewając się tam większych sił Stuarta. Około 10.00 okazało się jak bardzo się mylił w swoich rachubach. Jego straż przednia, 6. pułk z Ohio dojeżdżając do wsi, wpadła pod silny ogień kawalerii z Południowej Karoliny dowodzonej przez płk. Franka Hamptona, młodszego brata Wade Hamptona. Walki toczyły się na ulicach i kawaleria federalna została wyparta zanim główne siły Duffiego dotarły do Stevensburga. Ale i konfederaci otrzymali posiłki, bowiem od strony Brandy nadjechała kolejna grupa kawalerii z Południowej Karoliny licząca 200 żołnierzy z płk. Calbraithem Butlerem na czele, a w niedalekiej odległości od tego oddziału jechał pułk kawalerii z Wirginii.
W międzyczasie nadciągnęły także główne siły dywizji Duffiego z baterią Penningtona i długą kolumną wozów zaopatrzenia oraz ambulansów. Konfederaci dobrze ukryci w zabudowaniach wioski oraz w ruinach seminarium ostrzeliwali nadal 6. pułk z Ohio na południe od Stevensburga. Pod ten ogień dostała się idąca na czele dywizji 1. brygada dowodzona przez Włocha płk. Luigi di Cesnola. Do szarży na siły Butlera i Franka Hamptona ruszył 1. pułk z Massachusetts wspierany przez inne jednostki brygady. Na ten widok część konfederatów wsiadła na konie i zaatakowała szarżujący pułk. W wyniku zderzenie tych dwóch grup ludzie i konie padali na ziemię, ale rebelianci nie mieli szans na zatrzymanie ataku. Frank Hampton w tym zamieszaniu został śmiertelnie ranny, a reszta jego ludzi uciekła. Także oddział Butlera wycofał się na drogę wiodącą do Brandy Station ścigany przez brygadę di Cesnoli oraz oddziały Irvina Gregga. Kawaleria federalna rozbiła w pościgu zaraz po przekroczeniu strumienia Mountain nie tylko uciekające jednostki konfederatów, ale także 4. pułk Wirginii nadjeżdżający od strony Brandy Station. W celu uniknięcia całkowitego rozbicia obie grupy rebeliantów zaczęły uciekać w kierunku północnym będąc cały czas bezlitośnie ścigani poprzez pola, płoty,rowy i zarośla przez kawalerię federalną.
Droga do Brandy Station była wolna, ale Duffie wahał się tracąc wielką szansę całkowitego zdezorganizowania obrony przeciwnika. A przecież brakowało tylko pół godziny, aby połączyć się tam z siłami Davida Gregga. Zamiast tego Francuz cofnął się i zorganizował linię defensywną za strumieniem Mountains. Dopiero goniec od Gregga z wiadomością, że ma się połączyć z jego dywizją pod Brandy ruszył go z miejsca. Było już jednak za późno, a w dodatku Duffie zamiast maszerować najkrótszą drogą udał się w przeciwnym kierunku. Takie działania dyskwalifikowały go jako dowódcę dywizji kawalerii, od którego wymaga się elastyczności działania, fantazji i inicjatywy. Gdyby ruszył prosto dotarłby po 5 kilometrach do skrzyżowania drogi z Culpeper do Brandy Station i wyszedłby na tyły wzgórza Barbour.
Jedynym, który dotarł pod Brandy Station był David Gregg ze swoją dywizją. Było południe, kiedy z odległości 300 metrów mógł dostrzec zabudowania tego dworca kolejowego, ale także patrole konfederatów. Gregg zignorował je, ale pozostawił piechotę nad pobliskim strumieniem, aby zabezpieczyć sobie drogę powrotną. Był to błąd, bowiem piechota mogła się przydać w dalszym poruszaniu się poza tereny dworca kolejowego. Kolejny błąd popełnił idący w straży przedniej płk. Wyndham. Przez swoją lunetę zauważył działo na wzniesieniu zwanym Fleetwood Heights. Obawiając się większych sił nieprzyjaciela Wyndham wysłał w tym kierunku patrole i wydzielił dwie armaty z baterii Martina pod dowództwem por. M.P. Clarka do ostrzelania zauważonego stanowiska. Był to zwykły podstęp wojenny, pojedynczy moździerz bez amunicji i obsady ustawiony tam na polecenie mjr. Henry B. McClellana, kuzyna Małego Napoleona w celu opóźnienia marszu ostrożnych Jankesów. Według innych źródeł z moździerza tego oddano kilka strzałów. Podstęp udany, jak się okazało, gdyż zaalarmowany Stuart już pędził w tym kierunku na czele dwóch pułków i jednego batalionu z brygady Jonesa. Za nim posuwała się sekcja artylerii konnej. Do odparcia ataku na tym odcinku przygotowywała się także brygada Hamptona. Stuart dotarł na miejsce o 1.00, a kilka minut wcześniej Gregg wydał rozkaz wymarszu brygadzie Wyndhama. Ten ruszył w kierunku Fleetwood Heights, a mniejszy oddział wydzielony z 1. pułku z New Jersey ruszył na Barbour House Hill. Główne siły dywizji prowadził sam Gregg. Kilka minut po wymarszu nadjechał rozpędzony Stuart i momentalnie uderzył na żołnierzy Unii. Pod wpływem zderzenia ludzie i konie padali na ziemię, ale więcej było wśród nich konfederatów, którzy nie zdążyli rozwinąć się z szyku marszowego w bojowy. 1. pułk z New Jersey szablami wyrąbał sobie drogę przez 12. pułk z Wirginii i wyszedł na tyły 35. batalionu z Wirginii. Kawaleria federalna cofnęła się ze wzgórza Fleetwood i Barbour House Hill dopiero z chwilą nadejścia trzeciej kolumny sił Stuarta, czyli 6. pułku kawalerii z Wirginii, wspartego ogniem artylerii.
Do kontrataku ruszył 1. pułk z Marylandu wsparty 1. pułkiem z Pennsylwanii i wywiązała się niezwykle zacięta walka na szable, rewolwery i karabinki. Kawaleria rebeliancka została zmuszona do wycofania się i wojska federalne znowu zapanowały na wzniesieniach wokół Brandy Station, ale nie trwało to długo. Brygada Wade Hamptona uderzyła z impetem na kawalerię Wyndhama i zmusiła ją do odwrotu w zaciętym i krwawym boju. U podnóża wzgórz konfederaci zdobyli baterię Martina, która nie mogła się wycofać, gdyż wcześniej utraciła zbyt wiele koni. Osiemdziesiąt procent artylerzystów poległo lub zostało rannych, reszta zdążyła zagwoździć działa i uciec.
W tej krytycznej sytuacji do akcji weszła 2. brygada dowodzona przez płk. Judsona Kilpatricka, noszącego niezbyt chlubny przydomek "Kill-cavalry". Zignorował on żądania oficerów ze sztabu Gregga, aby przede wszystkim ratować baterię Martina. Jego celem było ponowne zdobycie wzgórz Fleetwood i tam właśnie zaatakował. Ale kawaleria Hamptona odrzuciła uderzenie prowadzącego natarcie 10. pułku z Nowego Jorku i rozproszyła go. Wściekły Kilpatrick stanął na czele 2. pułku z Nowego Jorku i ponowił atak z podobnym, żałosnym skutkiem. Kill-cavalry raz jeszcze cofnął się i poprowadził do ataku swój ostatni pułk, 1. z Maine dowodzony przez płk. Douty.
I dopiero ta piękna szarża zmiotła ze wzgórza wyczerpanych rebeliantów Hamptona, którzy w nieładzie uciekli. Ale nie daleko. Zdumiony Kilpatrick obserwował, jak Hampton i Stuart zbierają uciekających konfederatów i prowadzą ich ponownie pod górę do ataku na 1. pułk z Maine i pozostałości dwóch pułków nowojorskich. W tym samym czasie jeden z pułków Jonesa przełamał obronę federalną w pobliżu Brandy Station i zagroził drodze odwrotu dywizji. W tej sytuacji, biorąc pod uwagę zbliżający się wieczór i zmęczenia żołnierzy, gen. David Gregg postanowił się wycofać. Kiedy wahał się jeszcze dotarł do niego goniec od gen. Pleasontona z informacją o wycofywaniu się Buforda i rozkazem odwrotu. Ruszył więc w kierunku Kelly's Ford napotykając w połowie drogi fatalnie spóźnionego Duffiego.
8. pułk z Illinois był w czasie akcji pod Brandy Station dowodzony przez kpt. Alpheusa Clarka z kompanii C, który niedawno otrzymał awans do stopnia majora, ale nadal był na etacie kapitana. Był to skutek chorób i urlopów większości wyższych oficerów z tego pułku. Pułk szedł za 8. pułkiem z Nowego Jorku, który początkowo odrzucił w ataku rebeliantów ponosząc ciężkie straty z płk. Davisem włącznie, a następnie wycofał się w nieładzie pod naporem kontrataku wroga. Wtedy do boju włączył się 8. pułk z Illinois, który zawsze bił się na pierwszej linii i wycofywał się ostatni. Najtrudniejszym bodaj zadaniem było zdobycie pozycji konfederatów, którzy na prawym skrzydle zajmowali pozycje z kamiennym murem. Pierwszy atakował szwadron z 2. pułku dragonów i kiedy już zajął tą pozycję został odrzucony w kontrataku tracąc zabitego kapitana i wielu rannych, którzy dostali się do niewoli.
Wówczas rozkaz odbicia tego stanowiska dostał 8. pułk z Illinois i ochotnicy ze szwadronu kpt. Forsytha z sierżantem Clappem na czele ruszyli pieszo w tym kierunku próbując obejść rebeliantów z prawej flanki. Zaskoczenie przeciwnika nie udało się jednak, pojawiły się nowe oddziały konfederatów zmierzające do wzmocnienia tego skrzydła i skończyło się na wymianie ognia. Drużyna sierż. Clappa działała teraz, jako strzelcy wyborowi zmuszając obrońców do krycia się za kamiennym murem.
Pułk atakował na całej szerokości natarcia Buforda od wzgórza Welford, gdzie zepchnięto wroga na pozycje obronne 2000 metrów od rzeki, do St. James Church. Tam konfederaci wycofali się jeszcze dalej, na wzgórze Fleetwood, ale serie ataków i kontrataków na wszystkich kierunkach trwały przez ponad 12 godzin. W ich wyniku 8. pułk z Illinois poniósł dotkliwe straty bowiem poległ ich tymczasowy dowódca kpt. Clark. Został on ciężko ranny i zabrany z pola bitwy, ale wkrótce potem zmarł podobnie jak kpt. J.G. Smith z kompanii B. Tylko jeden żołnierz poległ na miejscu-był nim szer. James Evans z kompanii G. Poza tym ranni zostali kpt. D.J. Hynes z kompanii F i kaprale O.G. Hess z kompanii C oraz W. McKenzie z kompanii C. Uwzględniając zmarłych z ran pułk stracił 2 oficerów i 2 kawalerzystów oraz miał 33 rannych. Sierż. Henry Pearson dostał kulę prosto w serce, ale uratował go egzemplarz biblii podarowany mu przez matkę i noszony w kieszeni na piersi. Od impetu kuli młody sierżant spadł z konia, ale nie odniósł poważniejszych obrażeń. Rannymi opiekował się nimi dr Stull w zajętych na ten cel zabudowaniach pobliskiej plantacji, a potem zostali oni odesłani do szpitali w stolicy kraju. W drugiej części dnia dowodzenie pułkiem przejął kpt. Elon Farnsworth, który przekroczył Rappahannock jako ostatni, gdyż 8. pułk szedł w ariegradzie wycofujących się oddziałów federalnych.
Bitwa pod Brandy Station, mimo wielu błędów w dowodzeniu i braku koordynacji działań, miała wielkie znaczenie dla kawalerii federalnej. Pokazała ona, że może walczyć i wygrywać ze słynnym Stuartem, a kawaleria Armii Potomaku w swoich szeregach ma wielu utalentowanych dowódców średniego szczebla. Rezultat bitwy uznano za nierozstrzygnięty, a straty obu stron wyniosły 1 090 żołnierzy według oficjalnych danych. Shelby Foote[6] podaje, że Pleasonton stracił 936 ludzi, w tym aż 486 wziętych do niewoli (ponad 50 procent), co wydaje się mało prawdopodobne. Po stronie strat Południa autor ten podaje 523 konfederatów, czyli łącznie 1 459.
Faktyczne straty Unii, jak się wydaje na podstawie licznych źródeł, nie przekroczyły 866, a Południa wyniosły około 575 ludzi. Obie strony straciły wielu odważnych oficerów. Kawaleria Unii wzięła 279 jeńców oraz zdobyła dokumenty sztabowe z kwatery Stuarta i ze stanowiska dowodzenia artylerii konnej konfederatów.
Kiedy gen. Lee przybył na pole bitwy nie był zadowolony przede wszystkim z powodu tego, że gen. Stuart dał się zaskoczyć siłom Unii. Urządzanie wielkich przeglądów i balów z udziałem dam w których lubował się jego szef kawalerii nie podobało się temu ascetycznemu dowódcy. W dodatku jego syna Rooneya odwieziono do Richmond z paskudną raną nogi. Lee nie zrezygnował jednak z planów inwazji na terytorium przeciwnika. Longstreet miał pozostać narazie w Culpeper, a Ewell mial pomaszerować w dół doliny Shenandoah wraz z 6. brygadą kawalerii Stuarta i przekroczyć Potomac uderzając na Maryland i Pennsylwanię. Ostatnia ofensywa Południa rozkręcała się z wolna i zatrzymana zostanie dopiero na polach Gettysburga.
Rok 1863 - Długa Droga Kawalerii do Gettysburga - część 2
[1]- OR- Series I, Volume 21, cz.I, str.15-16
[2]- generał brygady Edwin Henry Stoughton (1838-1868) ukończył West Point w roku 1859. We wrześniu 1861 r. mianowany pułkownikiem dowodzi 4. Ochotniczym Pułkiem Piechoty z Vermont w czasie kampanii Półwyspowej. Od lipca do listopada 1862 przebywa na urlopie. Po powrocie mianowany generałem czasu wojny w wieku 24 lat, najmłodszym w armii Unii. Dowodzi brygadą piechoty w obronie Waszyngtonu. W marcu 1863 wzięty do niewoli przez Mosby'ego wraz 32 innymi żołnierzami Unii i 58 końmi.
Te konie są tu ważne bowiem prezydent Lincoln na wieść o tych wydarzeniach oświadczył: " Nie martwi mnie wcale strata generała, mogę powołać innego jednym pociągnięciem pióra. Tak naprawdę to najbardziej żal mi tych koni "
W Libby Prison w Richmond do maja 1863 r., kiedy to został wymieniony, ale jego kariera wojskowa była skończona. Pracował jako prawnik w Nowym Jorku i zmarł w wieku 30 lat 25 grudnia 1868 r.
[3]- "Civil War A Narrative"-Shelby Foote, tom II "Fredericksburg to Meridian", rozdz.I/3.
[4]-OR Series I, Volume 25, cz.I, str.1092-1095
[5]- Black Horse, jednostka sformowana w r. 1859 w powiecie Fauquier, jako niezależna, ochotnicza kompania kawalerii. W maju 1861 wchodzi do armii Konfederacji, jako kompania H w 4. pułku kawalerii z Wirginii. Nazwa "Black Horse Troop" z czasem przechodzi na cały 4. pułk dowodzony przez płk. Williama C. Wickama w składzie dywizji F. Lee, korpus J.E.B. Stuarta. Elitarna jednostka znana z odwagi i bojowości, służyła jako eskorta gen. Stonewalla Jacksona. Zob. "The Black Horse Calvary", Lynn Hopewell. Książka ukaże się w druku w końcu 2005 r.
[6]-S. Foote-op. cit., tom II, rozd. II/5.