Z DZIEJÓW KAWALERII FEDERALNEJ
DROGA DO TREVILIAN STATION
Po zwycięskiej bitwie pod Yellow Tavern gen. Sheridan miał możliwość zdobycia stolicy Konfederacji, ale zdawał sobie sprawę z faktu, iż nie byłby w stanie utrzymać miasta bez znacznych sił piechoty. Pozostało mu zatem pogrzebanie poległych i zebranie rannych z pola ostatniej bitwy. Kawalerzyści w ramach zasłużonego odpoczynku ugotowali i zjedli kolację, a sztab przygotowywał w tym czasie koncepcję odwrotu pod osłonę armii Butlera do Haxall Landing nad rzeką James. Tam też wyczerpane w bojach dywizje mogły szybko zaopatrzyć się w racje żywnościowe, amunicję oraz w furaż dla koni.
Pierwsza ruszyła dywizja Wilsona na godzinę przed północą. Droga Brooka prowadziła kawalerię zaledwie 7-8 km od Richmond, a potem skręcała w kierunku drogi na Mechanicsville. Marsz w absolutnych ciemnościach utrudniała szalejąca burza i padający bardzo intensywnie deszcz. Stąd częste postoje i rosnące odległości miedzy jednostkami kawalerii, które dodatkowo obawiały się prymitywnych min lądowych. Kilka takich "torped" istotnie eksplodowało zabijając i raniąc konie oraz ludzi.[1] Zmuszono więc ok. 20 jeńców, aby pełzając w błocie i ciemnościach wymacywali druty i odkopywali zagrzebane pod warstwą ziemi miny.
O świcie straże przednie dywizji Wilsona wyszły prosto na ufortyfikowane pozycje ciężkiej artylerii należącej do zewnętrznego pasa obrony Richmond.[2] Zagrzmiały działa, Wilson odpowiedział ogniem, a przewodnik który wprowadził straże przednie 3.dywizji w pułapkę został niezwłocznie powieszony. Trzeba było dalej posuwać się po północnym brzegu rzeki Chickahominy, a tym celu konieczne było opanowanie mostu Meadow[3] w pobliżu Mechanicsville. Był on jednak częściowo zniszczony, a dodatku broniony przez silne oddziały piechoty, artylerii i spieszonej kawalerii Fitza Lee.
Sytuacja stała się bardzo poważna, gdyż siły federalne były zablokowane od południa przez fortyfikacje Richmond, gdzie dotarły już posiłki w postaci trzech brygad piechoty wzmacniając poważnie ok. 4 000 załogę obrony miasta. Brygada Gordona wznowiła swoje ataki na dywizję Gregga, która zamykała całą kolumnę uniemożliwiając ewentualne wycofanie się w kierunku zachodnim. Sheridan jednak nie tracił ducha, słał kurierów z rozkazami nie dopuszczając żadnej możliwości utraty tak znacznych sił swego korpusu.
Wkrótce Gregg odparł kolejny atak Gordona, w którym padł śmiertelnie ranny sam dowódca brygady konfederatów[4]. Żołnierze Wilsona bronili się skutecznie, a saperzy Meritta rozbierali stodoły i domy zdobywając drewno niezbędne do uczynienia mostu Meadow przejezdnym. Była to zresztą jedyna droga umożliwiająca wyrwanie się z pułapki. Odbudowa mostu pod silnym ogniem przeciwnika nie byłaby możliwa więc kawalerzyści Custera przedostali się na północny brzeg po przęsłach pobliskiego mostu kolejowego. Natomiast spieszeni kawalerzyści z brygady Gibbsa z małpią zręcznością przedostali się na drugi brzeg po resztkach starego mostu. Ważne zadanie ich osłony wykonali strzelcy wyborowi oraz bateria artylerii regularnej dowodzona przez por. Rufusa Kinga Jr.[5] Walki był tak zacięte, że artylerzyści rebeliantów odpędzani ogniem od swoich dział czterokrotnie do nich powracali.
Naprawiony most pierwsi przekroczyli kawalerzyści z 9.pułku z Nowego Jorku, a następnie przeszedł 17.pułk z Pennsylwanii. Droga z pułapki została otwarta. Odgłosy walki ustały przed południem, poprawiła się też pogoda. Ale Sheridan z dywizjami Wilsona i Gregga oderwał się od linii defensywnych Richmond pozostając na południowym brzegu Chickahominy w posiadaniu pola bitwy. Wkrótce dotarła do nich prasa ze stolicy Konfederacji donosząca o okrążeniu i całkowitym zniszczeniu korpusu kawalerii federalnej. Dopiero późnym popołudniem dywizje Gregga i Wilsona przekroczyły most i ruszyły w kierunku Gaines Mill, gdzie nastąpił nocleg.
Czołówka korpusu po przeprawie przez most odpoczywała natomiast w rejonie Walnut Grove.
Bitwę z 12 maja określa sie w historiografii mianem bitwy o most Meadow (Battle of Meadow Bridge) lub bitwy o wzgórza Richmond (Battle of Richmond Heights). Niestety brak jest danych dotyczących strat obu stron w tej bitwie. Sheridan podaje tylko łączne straty od wymarszu po bitwie pod Yellow Tavern do czasu dotarcia do armii Butlera wynoszące 425 rannych, zabitych i zaginionych. Większość z nich to z pewnością straty z 12 maja, gdyż wyrwanie się z okrążenia musiało kosztować. Nigdy nie podano strat rebeliantów w tym dniu, ale biorąc pod uwagę nieustanne ataki piechoty nacierającej z fortyfikacji na dywizję Wilsona oraz zaciętą obronę przeprawy przez wezbraną rzekę.
musiały być one wysokie. Łączne straty obu stron możnaby więc szacować na 1 tys. ludzi.
Nie było już pościgu kawalerii rebeliantów za rzekomo całkowicie zniszczonym Sheridanem. Jedynie patrole kawalerii obserwowały ruchy wojsk federalnych. Były natomiast inne problemy, szczególnie z brakiem owsa dla koni. Pewną ilość furażu zarekwirowano z magazynów konfederatów w Beaver Dam Station, marsz był powolny, ale konie i tak zaczęły padać. Po przybyciu do Haxall Landing Sheridan zgłosił ogółem 341 koni, jako niezdolne do dalszej służby nawet w przypadku przekazania ich do Biura Kawalerii celem wyleczenia. Tym razem jednak straty w koniach nie były tak przerażająco wysokie, jak w poprzednich rajdach i nie przekroczyły 5% razem z rumakami zabitymi w starciach oraz dobitymi z powodu wyczerpania na drogach przemarszu. Kawalerzyści też byli wyczerpani. Ruszyli przecież przed tygodniem z trzydniowymi racjami, a zastali krainę opustoszałą, beż żadnej żywności dla ludzi, jak i dla koni. Wyprawy po furaż były poza tym niebezpieczne, gdyż partyzantka rebeliantów mordowała torturując uprzednio takie partie zaopatrzeniowe. W końcu trzeba było ruszać po furaż w sile szwadronu.
Odpoczynek był jednak całkiem przyjemny. Major Kidd tak pisał o tym w liście do domu:
"Żołnierze palili fajki, gotowali sobie posiłki, czytali gazety, pisali listy do domu i śpiewali przy ogniskach". Nie trwało to zbyt długo, zaledwie trzy dni. Strategia Granta polegała przecież na stałym nacisku na gen. Lee, aczkolwiek głównodowodzący wojsk Unii wiedział już, iż frontalne ataki na doskonale ufortyfikowane pozycje wroga nie dadzą mu żadnej szansy na sukces. Taką właśnie pozycje w oparciu o rzekę North Anna zajmowała w tym czasie Armia Północnej Wirginii.
Armia James w sile 16 tysięcy ludzi podjęła więc akcję testowania południowych podejść pod Richmond już 5 maja, ale Butler zamiast wykorzystać słabą obronę Petersburga i Richmond przez tydzień tkwił bezczynnie w miejscu. Kiedy wreszcie ponaglany ruszył 12 maja do stolicy Konfederacji dotarły posiłki i gen. Beauregard mając do dyspozycji 18 tysięcy żołnierzy uderzył w najsłabszy punkt linii Butlera z zamiarem odcięcia go od głównej bazy w Bermuda Hundred. W odwrocie Butler był jednak lepszy niż w działaniach ofensywnych i dość składnie wycofał się w bezpieczne miejsce.
Celem wsparcia tej akcji Sheridan
rankiem 15 maja wysłał dwa pułki na New Market Road po rozmowie w sztabie Butlera rankiem 15 maja. Ten nieudolny dowódca posiadał własną dywizję kawalerii dowodzoną przez gen. Augusta Kautza, ale obawiał się że nie będzie ona w stanie zabezpieczyć skrzydeł jego zgrupowania. Miał więc ochotę na dobrze wyposażonych i doświadczonych w bojach kawalerzystów Sheridana i to nie tylko w jego nieudanej akcji ofensywnej, ale także na dłuższy okres. Na to Sheridan nie mógł się zgodzić, gdyż Butler był typowym generałem-politykiem bez żadnych kwalifikacji wojskowych. Dlatego też już 17 maja, a więc wcześniej niż zamierzał Sheridan wyruszył na spotkanie z Armią Potomaku.
Kawalerzyści, którzy brali udział w wypadzie na Richmond powiadomili dowódcę, że kawaleria Konfederacji dołączyła do Armii Północnej Wirginii. Na swojej drodze wiodącej ponownie przez rzekę Chickahominy (mostem Jonesa) żołnierze spotykali tylko nieliczne patrole nieprzyjaciela. Najgorszym wrogiem był trudny teren, gdyż przeważały bagna porośnięte rzadkim lasem i fatalne, gruntowe drogi. Aby nie ograniczać się tylko do biernego przemieszczania się brygada Custera 19 maja próbowała bez powodzenia zniszczyć most kolejowy na rzece South Anna w rejonie Hanover Court House. Naprawiony został za to most kolejowy w White House, który był potrzebny do przejścia przez rzekę Pamunkey. Nocleg wypadł w Aylett nad strumieniem Mattaponi, gdzie sztab korpusu ustalił na podstawie zeznań jeńców i miejscowej ludności, że armia gen. Lee okopała się na brzegu rzeki North Anna w rejonie Chesterfield Station leżącej na linii kolejowej Richmond-Fredericksburg-Potomak. Niezwłocznie więc ruszyły patrole w tym kierunku.
Grant nie zdecydował się na frontalny atak na perfekcyjnie przygotowane umocnienia konfederatów na południowym brzegu North Anna. Wpierw 5.korpus Warrena przekroczył rzekę w rejonie Jericho Mill, a potem 2.korpus Hancocka zaatakował przez most Chesterfield. To rozpoznanie bojem przyniosło Unii nieco ponad 1 000 żołnierzy straconych (w tym 186 zabitych), a Konfederacji ok. 2 000 ofiar i 26 maja walki ustały. Grant ruszył w kierunku południowo-wschodnim, a kawaleria Sheridana tego samego dnia w sile dwóch dywizji osłaniała przemarsz Armii Potomaku ku przeprawom przez Pamunkey w rejonie Hanovertown. Natomiast dywizja Wilsona osłaniała prawe skrzydło armii. Do przeprawy pierwsza dotarła dywizja gen. Torberta zastając na przeciwnym brzegi tylko nieliczne patrole rebeliantów. Brygada Custera pokonała pod ogniem rzekę wpław i przegoniła znacznie słabszego przeciwnika. Saperzy mogli więc przystąpić do budowy mostu pontonowego po którym przeprawiła się reszta kawalerii.
Następnego dnia ruch na tym moście był wielki, gdyż przechodziła nim piechota i artyleria.
Gen. Lee nie był pewien zamiarów Granta i dlatego zdecydował się na dużą akcję kawalerii pod wodzą Wade Hamptona. Kawaleria Południa otrzymała posiłki, ale nie drogą uzupełnień, gdyż tych nie było. Przerzucono więc z frontu zachodniego brygadę gen. Matthew C. Butlera z Karoliny Południowej, a poza tym Hampton miał do dyspozycji swoich weteranów z brygady gen. Pierce M.B. Younga oraz osieroconą niedawno brygadę Gordona. Czasowo dowodził nią Young, ale kiedy 1 czerwca został ranny pod Ashland dowodzenie spadło na płk. Gilberta C. Wrighta. W skład tej brygady wchodziły jednostki weteranów tj.: Cobb Georgia Legion, Philips Legion z Georgii i Jeff Davis Legion z Mississippi. 7 czerwca brygadę wzmocniono jednostkami wycofanymi z obrony Charleston w Karolinie Południowej tj.: 7. pułkiem kawalerii z Georgii i 20. pułkiem kawalerii z Georgii (Partisan Rangers Battalion). I na koniec brygada gen. Thomasa L. Rossera, potężnie zbudowanego teksańczyka, który prawie zaliczył West Point, ale w roku 1861 zrezygnował na dwa tygodnie przed promocją i wstąpił do artylerii po stronie Południa. Był on bliskim przyjacielem Custera. Jego brygada ("Laurel Brigade") składała się wyłącznie z pułków kawalerii z Wirginii (7., 11., 12., i 35. batalion płk. White'a).
Wade Hampton otrzymał za zadanie odciągnięcie Sheridana od armii gen. Meade, aby odsłonić jego piechotę oraz rozpoznanie planów gen. Granta. Hampton wyruszył rankiem 28 maja, to samo zrobił Sheridan. Miał on za zadanie rozpoznanie ruchów gen. Lee na kierunku Mechanicsville, a dywizja Torberta miała dołączyc do niego po zakończeniu swoich zadań przy przeprawie.
Około 10.00 brygada Gregga dotarła do kilku zabudowań z kuźnią w centrum znanych jako Haw's Shop, gdzie zamierzano zabezpieczyć skrzyżowanie dróg łączących Hanovertown z Richmond. Przygotowano prowizoryczne umocnienia, a patrole z 10. pułku z Nowego Jorku obserwowały kawalerię Hamptona, która posuwała się z wolna w kierunku skrzyżowania. Po zauważeniu patroli federalnych konfederaci rzucili się do pościgu zwracając na siebie uwagę wysuniętego 1. pułku z Pennsylwanii. Ci natychmiast kontratakowali odrzucając rebeliantów w kierunku straży przedniej Hamptona, która jako piechota okopała się w rejonie Enon Church. Obie strony były więc częściowo spieszone i umocnione. Na prawym skrzydle federalnych ulokował się 10. pułk z Nowego Jorku mając na przeciwko brygadę Rossnera. Dalej stał 1. pułk z Pennsylwanii i 1. pułk z New Jersey, a z drugiej strony brygada Wickhama. Artyleria konfederatów w sile trzech baterii skoncentrowała się na ich lewym skrzydle. Federalni mieli tylko jedną baterię (6.New York Battery) składającą się z 6 luf. Rozgorzała walka w której konfederaci mieli przewagę liczebną do czasu nadejścia dywizji Torberta. Początkowo zepchnęli więc nowojorczyków Daviesa z ich pozycji i David Gregg był zmuszony wysłać dwa pułki z brygady swego kuzyna tj. 13. i 16. pułk z Pensylwanii, aby opanować sytuację. Późnym popołudniem spieszeni kawalerzyści Daviesa zaatakowali i przełamali obronę rebeliantów. Koszt tego ataku dla 1. pułku z New Jersey był jednak wysoki, gdyż poległo 13 oficerów i wielu żołnierzy. W końcu nadciągnęła część dywizji Torberta i do ataku ruszyła brygada Custera. Wcześniej miczygańczycy brali udział w rannej potyczce i pościgu z oddziałem rebeliantów, który zakończył się wzięciem do niewoli 40 jeńców.
Po tej akcji żołnierze odpoczywali, gdy o 14.00 dotarł do nich rozkaz Sheridana o wzmocnienie nadkruszonej bojem dywizji Gregga. Custer wyruszył natychmiast i ok. 16.00 dotarł na tyły sił federalnych wciąż toczących zaciętą bitwę z jednostkami dywizji Hamptona i Fitza Lee. Grzmiała artyleria, słychać było nieustający ogień karabinowy. Wprowadzona do akcji konna piechota z Karoliny Południowej dysponowała skróconymi nieco karabinami Enfield, które nie były tak szybkostrzelne jak Spencery, ale miały większy zasięg i były celniejsze.
Custer uformował dwie linie spieszonych tyralierów. Pierwszą z 1. i 6.pułku z Michigan po prawej stronie drogi, a drugą z 5. i 7.pułku po lewej. W tym czasie Wade Hampton wiedział już, że armia Unii przekroczyła Pamunkey i cel jego rozpoznania został osiągnięty. Zarządził więc odwrót swoich sił. Custer to zauważył, wyjechał konno na czoło swoich jednostek wzywając ich do ataku. Konfederaci, a zwłaszcza wspomniane tu formacje uzbrojone w Enfieldy bronili się nadal zaciekle osłaniając odwrót swoich towarzyszy. Jak zacięty był ten opór świadczą wysokie straty- 41 miczygańczyków zginęło lub odniosło rany w trakcie tego ataku. Adiutant Custera Jacob Greene dostał kulę w głowę, ale spadł tylko z konia nieprzytomny i po jakimś czasie doszedł do siebie. Inny oficer por. James Christiancy ponaglając swoich żołnierzy do ataku został trafiony dwukrotnie. Jedna z kul zraniła go poważnie w biodro, a druga odcięła mu końcówkę kciuka. Inny pocisk zabił pod nim konia. Ranny został odesłany do szpitala w Waszyngtonie, gdzie opiekowała się nim żona Custera śliczna Libby. Za tą akcję porucznik otrzymał później Medal of Honor.
W tym boju padł też weteran szer. John A. Huff, który tak celnie trafił gen. Stuarta pod Yellow Tavern. Kula trafiła go głowę, ranny zmarł trzy tygodnie później nie odzyskując przytomności.
Sam gen. Custer jak zwykle spisał się dzielnie uwijając się w samym centrum walk. Przeznaczone dla niego kule tym razem zabiły tylko jego konia.
Wieczorem piechota gen. Meade zluzowała wykrwawione oddziały kawalerii, które odeszły 8 km na południowy wschód w kierunku Old Church i obozowały niedaleko ujścia potoku Totopotomy. Miały tam pozostać do 30 maja.
Była to jedna z najbardziej zaciętych bitew kawalerii i największa rzeź od czasu bitwy pod Brandy Station rok wcześniej. Straty łączne ocenia się na blisko 750 ludzi, z czego 340 stanowiły straty federalne. W okopach konfederatów znaleziono 187 ciał zabitych, ok. 40-50 rannych. Do niewoli poszło też 80 strzelców konnych Butlera z Karoliny Południowej, którzy osłaniali odwrót kolegów. Była to niewątpliwa porażka Wade Hamptona, ale bitwa wyłączyła z akcji trzy brygady federalne na okres dwóch dni niezbędnych dla odpoczynku i uzupełnień.
Gen. Grant planował odcięcie stolicy Konfederacji od dostaw zarówno z południa oraz z doliny Shenandoah. W tym celu korpus gen. Sigela został wysłany do doliny, ale nieudolny ten dowódca poniósł 15 maja porażkę z o wiele słabszym przeciwnikiem pod New Market. Sigela zastąpił gen. David "Black Dave" Hunter, który opanował chaos w szeregach swojego wojska i ruszył w głąb doliny w kierunku Staunton zamierzając zniszczyć znajdujące się magazyny z zapasami dla Richmond. Po pomyślnym wykonaniu tego zadania Hunter miał wyjść na Charlottesville. 3 czerwca Meade stoczył krwawą i niepotrzebną bitwę pod Cold Harbor, strategicznym skrzyżowaniu dróg na półwyspie. Był to ostatni, frontalny atak piechoty na umocnione stanowiska obronne przeciwnika, którego generał Grant chyba najbardziej żałował w całej swej karierze głównodowodzącego. Ta klęska przyśpieszyła decyzję o zajęciu ważnego węzła kolejowego Petersburg, a więc konieczny był marsz armii na południe i przekroczenie rzeki James. Gdyby udało się zdobyć Petersburg przy jednoczesnym zajęciu Lynchburga przez Huntera odcięta od kluczowych dostaw Armia Północnej Wirginii byłaby zmuszona do poddania stolicy Konfederacji.
Nowa strategia wymagała dokładnego zaplanowania wykorzystania kawalerii w połączeniu z działaniami gen. Huntera. Ten radził sobie coraz lepiej bijąc konfederatów dowodzonych przez gen. Williama Jones pod Piedmont. Jones padł zabity, a jego wojsko poszło w rozsypkę. To dało impuls Grantowi do wysłania kawalerii Sheridana, aby połączyła się z Hunterem w Charlottesville. Po osiągnięciu styczności operacyjnej oba ugrupowania miałyby zniszczyć Kanał na rzece James oraz linię kolejową Virginia Central, a następnie dołączyć do Armii Potomaku. Przy tej armii miała pozostać przez cały czas dywizja Wilsona wzmocniona dodatkowo sporym oddziałem kawalerzystów z innych dywizji nie posiadających koni. Plan Granta został rozpisany przez sztabowców Sheridana na poszczególne dywizje, ale do gen. Huntera dotarł z opóźnieniem. Poza tym kawaleria była osłabiona po zaciętej bitwie pod Haw's Shop i Sheridan miał do dyspozycji niespełna sześć tysięcy oficerów i żołnierzy, którzy skoncentrowali się 6 czerwca przy New Castle Ferry.
Silna była brygada artylerii konnej przydzielona do tego zadania. Miała ona 20 doskonałych trzycalowych dział podzielonych na baterie, a każda bateria miała dwie sekcje z dwoma lufami. Niedawne zarządzenie gen. Granta zmniejszyło bowiem stan baterii z 6 do 4 dział. Baterie kpt. Randola (1. pułk artylerii regularnej), por. Heatona (2. pułk artylerii regularnej), por. Willistona (2. pułk artylerii regularnej) i kpt. Penningtona (2. pułk artylerii regularnej) liczyły łącznie 300 doświadczonych w bojach artylerzystów.
Szczegółowy plan marszu wytyczony przez sztab zgrupowania przewidywał przemieszczanie się północnym brzegiem rzeki North Anna w kierunku zachodnim na ok. 95 km od Richmond. Następnie planowano sforsowanie tej przeszkody wodnej przez bród Carpentera i uderzenie na linię Virginia Central na małej stacyjce Trevilian położonej 9 km na zachód od Louisa Court House. Ta wioska leżała 9 km na wschód od Gordonsville. Cały ten odcinek torów od Trevilian Station do Louisa C.H. miał zostać zniszczony. Po minięciu Gordonsville kawaleria miała uderzyć na stację Cobham i zniszczyć kolejny odcinek torów aż do Charlottesville, gdzie przewidywane było spotkanie z piechotą Huntera. Cały ten wypad w kierunku zachodnim liczył blisko 160 km.
Sztabowcy planują, ale na wojnie warunki dyktuje przeciwnik, pogoda, warunki terenowe i czysty przypadek. Często też wytrzymałość ludzi i koni oraz osobiste walory dowódców. Tak długi marsz wymagał ograniczenia ilości taborów i dlatego żołnierze otrzymali tylko trzydniowe racje żywnościowe oraz dwudniowy zapas owsa dla koni. Ponadto każdy kawalerzysta pobrał 100 sztuk amunicji, z których 40 szt. musiał posiadać w swoim pasie nabojowym. W taborach jechał też jeden wóz medyczny, 8 ambulansów, po jednym wozie dla każdego dowództwa dywizji i brygady oraz wozy z mostem pontonowym. Łącznie dawało to ok. 125 wozów taboru dla całego zgrupowania.
6 czerwca pobierano amunicję i racje żywnościowe z centralnej bazy zaopatrzenia armii w White House, ale także z jej filii, jak ta na farmie Ruffina w pobliżu Hanoverstown. Następnego dnia już o 5.00 zagrały trąbki sygnałami: "Ubrać buty, siodłać konie", a kilka minut potem "Na koń"! Na czele rozciągniętej, blisko 24 kilometrowej kolumny (wliczając tabory, saperów z zestawem mostu pontonowego oraz stado bydła) maszerowała 2.dywizja gen Davida Gregga, a za nią trzy brygady dywizji gen. Alfreda Torberta. Dzień był upalny i pomimo wolnej jazdy pierwsze konie zaczęły padać z tego powodu. Drugim problemem było zdobycie furażu, gdyż wokół kolumny krążyły bandy partyzantów rebelianckich, którzy zabijali furażerów, a w przypadku oficerów odsyłali do Richmond.
8 czerwca o świcie pierwsza ruszyła dywizja Torberta i przez cały upalny znowu dzień marszu pokonano 40 km docierając Pole Cat Station około godziny 16.00. Brygada Merritta zajęła się niszczeniem torów kolejowych, a po wykonaniu tego zadania dragoni z Nowego Jorku z tej brygady objęli służbę wartowniczą. Teraz już Wade Hampton znał kierunek marszu i siłę zgrupowania kawaleriii federalnej, głównie z powodu dezertera z własnych szeregów Sheridana. Był to pewien mulat, który dotarł do sztabu Rossera z dokładnymi informacjami o celach rajdu. Decyzja gen. Lee była szybka. Dywizje Hamptona i Fitza Lee w sile blisko 6 000 ludzi otrzymały zadanie powstrzymania marszu Sheridana. Siły te zostały wzmocnione czterema bateriami konnej artylerii. Były to baterie kpr. Jamesa Harta (Washington Artillery of South Carolina), kpt. Jamesa Thomsona (Ashby Virginia Battery), kpt. Johna Shoemakera (Lynchburg Beauregards Artillery) oraz kpt. Philipa Johnstona, który dowodził jedną sekcją Stuart Horse Artillery. Łącznie było to 15 luf oraz 400 artylerzystów.
Ruszył więc pościg znacznych sił, aczkolwiek liczebnie nieco słabszy od grupy uderzeniowej Sheridana. Z Hamptonem szły brygady Rossnera, Butlera i Wrighta, a w awangardzie maszerował Cobb Legion. Dalej szła dywizja Fitza Lee, wszystkich obudziła pobudka o 3.00 nad ranem. Długa kolumna konfederatów przeszła przez Yellow Tavern, potem skierowała się w prawo na Telegraph Road do głównej linii kolejowej (Central RR) przez stacje Bumpass i Fredericks Hall. Cały czas padał ulewny deszcz, a mimo to kolumna pokonała 45 km. Rankiem 9 czerwca Sheridan nie wiedział jeszcze o pościgu sił Południa. Jego kawaleria przeszła przez Chilesburg pokonując strumień East North East i zatrzymała się na plantacji członka kongresu Konfederacji De Jarnette. W tym dniu przypadała rocznica bitwy pod Brandy Station i Beverly Ford. Zaczęły się też pierwsze starcia straży tylnej z rebeliantami, wzięto jeńców i Sheridan już wiedział o idących za nim dywizjach Południa. Natychmiast polecił przecinać linie telegrafu, aby przerwać łączność grupy pościgowej Hamptona z Richmond.
W rejonie przemarszu było wiele szpitali polowych, gdzie kurowali się żołnierze federalni i rebelianci. Wysłane patrole miały za zadanie zabierać tych rannych, którzy byli w stanie maszerować, konfederatów spisywać i dawać parol.[6]. Do kolumny żołnierzy Unii dołączali też liczni zbiegli niewolnicy, przemytnicy i ukrywający się w lasach maruderzy, a czasami nawet dezerterzy. Dość często z gęstwiny padały strzały ukrytych tam partyzantów zwanych bushwackers, ale tych po schwytaniu załatwiano krótko i bez pardonu strzałami z rewolwerów.
10 czerwca konfederaci wyruszyli wyjątkowo wcześnie, jeszcze w nocy, przeszli do Frederics Hall Station i tam odpoczywali przed dalszym marszem. Dywizja Fitza Lee maszerował kilka kilometrów za dywizją Hamptona. W miejscowości Louisa Court House byli oni około 15.00, tam tez napoili konie po raz pierwszy od 24 godzin. Czasami obie kolumny-federalna i konfederatów, mogły się wzajemnie obserwować, gdyż rozdzielała ich tylko rzeka North Anna. Ale to rebelianci byli szybsi i lokując się w rejonie Trevilian Station przecięli trasę planowanego przemarszu wojsk Sheridana oraz zabezpieczyli też podejścia od strony zachodniej przed możliwym wyjściem na ich tyły piechoty Huntera. Jedynym problemem pozostawał 6 kilometrowa luka pomiędzy dywizja Hamptona i Fitza Lee. W tej luce właśnie biegła droga z przeprawy Carpentera do Louisa C.H. zwana Marquis Road. I tą lukę trafić musiała kolumna wojsk Sheridana co wpłynęło na cały przebieg bitwy.
Sheridan ruszył o 5.00 rano 10 czerwca, przekroczył dopływ North Anna o nazwie North Fork w Young's Mill, minął kościółek Good Hope i skierował się na zachód. Zgodnie z planem długi wąż kawalerzystów pojechał potem na południe do brodu Carpentera i sforsował go. Po drodze odkryto duży szpital polowy Południa, gdzie przebywali także ranni żołnierze federalni. Devin wysłał tam 17. pułk kawalerii z Pensylwanii wraz z oficerem ze sztabu brygady, aby dokładnie zbadać sytuację. Jednostka ta nie brała udziału w pierwszym dniu bitwy, gdyż powróciła do brygady dopiero następnego dnia pod wieczór, a w dodatku nie wzięła żadnych jeńców.
Wskutek upału padało wiele koni, które musiały być dobite, aby nie wpadły w ręce nieprzyjaciela. Niejednokrotnie żal był tych stworzeń, którym wystarczyłby krótki odpoczynek, aby doszły do siebie lecz rozkazy były bezwzględne. Trudno w to uwierzyć, ale w czasie tego marszu padło i zostało zastrzelonych ponad 500 rumaków! Rosła liczba kawalerzystów spieszonych, który grupowali się na tyłach. Aby zapobiec dezercjom i dopilnować maruderów wysłano na tyły specjalny oddział wydzielony z ariegardy. Wielu z poganianych przez swoich konnych kolegów żołnierzy było jednak tak zmęczonych, że reagowali gniewem i agresją. Zdarzył się nawet przypadek anonimowego kawalerzysty z kompanii Q, który twierdził że równie wykończony jak jego padły koń i też prosi o kulkę w łeb. Zmuszany przez oficera, aby dołączył jednak do kolumny marszowej wyjął Colta i strzelił sobie w głowę.[7]
Nocleg przypadł tym razem w rejonie Ravenwood-Clayton's Store. Sztab dywizji nocował w zabudowaniach miejscowego lekarza doktora Wiliama Gillespie, a regularni Merritta na farmie Bucka Chilesa, zaledwie 8 km od Trevilian Station. Brygada Devina pomaszerowała jeszcze dalej i obozowała na plantacji Woolfolk, oznaczanej na mapach jako Walnut Grove. Doświadczeni kawalerzyści Custera rozbili swoje obozowisko wzdłuż drogi do Louisa C.H., pomiędzy strumykami White i Nunn's w pobliżu farmy Bucka Chilesa. Natomiast 1. dywizja gen. Davida Gregga czuwała nad drogą z brodu Carpentera oczekując nadejścia kolumny wozów zaopatrzenia. Noc była niespokojna, dosyć często słychać było strzały, a grupy furażerów były ostrzeliwane szczególnie często przez miejscową ludność rozwścieczoną rekwizycjami i przez patrole tzw.
Hampton Iron Scouts[8]. Były to oczywiste oznaki bliskiej styczności z większymi siłami przeciwnika. Ostatnią noc przed bitwą kawalerzyści Unii spędzili w wybitnie wrogim otoczeniu.
Brygada Armstronga Custera obozowała najbliższej rebeliantów, o czym dowódca ten nie miał pojęcia. Ale swoim zwyczajem wystawił liczne posterunki wzdłuż drogi oczekując świtu. Zgodnie z mapą bitwy była to Kent's Mill Road.
Szczęście wojenne, które z reguły sprzyjało Custerowi sprawi, że jego pozycja umożliwi mu atak w lukę pomiędzy dywizjami Hamptona i Lee. Zarówno Sheridan, jak i Hampton planowali niezwłoczny atak rankiem 11 czerwca. Hampton jednak sądził iż federalni pozostaną w rejonie Clayton's Store i planował czołowy atak swoimi siłami podczas, gdy Fitz Lee miał uderzać z flanki. Natomiast Sheridan planował atak z dwóch kierunków dywizją Torberta na stację Trevilian. Brygada Custera miała przejść drogą z beli drewnianych biegnącą po linii wzgórz prosto do stacji kolejowej i magazynów. Merritt miał się posuwać drogą Fredericksburg, a za nim brygada Devina. Połączenie tych jednostek dywizji planowano na terenie Trevilian Station. Dywizja Gregga miała eskortować kolumnę wozów zaopatrzenia i pilnować skrzydeł na kierunku do Louisy. W przeciwieństwie do Hamptona Sheridan nie zdawał sobie sprawy z faktu, że ma przed sobą tak silne ugrupowanie przeciwnika i nadal działał zgodnie z planem niszczenia linii kolejowych i magazynów na trasach Virginia Central i Charlottesville (linia Lynchburg). Gdyby posiadał lepsze rozpoznanie sił wroga z pewnością przesunąłby dywizję Davida Gregga bliżej w kierunku planowanego uderzenia. Ale o losach bitwy i tak, w jej początkowej przynajmniej fazie, miał rozstrzygać przypadek.
OGÓLNE DZIAŁANIA WOJSK W CZASIE BITWY O TREVILIAN STATION 11-12 CZERWCA 1964 ROKU.
Teren nadchodzącej bitwy nie sprzyjał działaniom kawalerii. Jak widać na powyższych mapach (proszę nie zwracać uwagi na kolor bladoniebieski, którym zaznaczono chronione obszary muzeum pola bitwy ) był gęsto zalesiony i pofałdowany. Poziomice pokazują wyniesienia 460-500 metrowe. Oprócz drzew teren porastały gęste krzewy, podobne do tych w Wilderness. Jedyne przerwy w tym zalesionym terenie tworzyły dość nieliczne farmy i plantacje. Na dodatek były tam dwie rzeki i mnóstwo mniejszych strumieni.
Brygada Custera maszerując wyznaczoną tresą musiała z szyku czwórkowego przejść do dwójkowego, a następnie do linii pojedynczych jeźdźców, tak bardzo trudny był teren i nie był to wyjątek.
Wczesnym rankiem 11 czerwca kapitan Theophilus Rodenbough, dowódca 2. pułku kawalerii regularnej jechał w szpicy Brygady Rezerwy w kierunku Gordonsville. Mniej więcej pół kilometra na południowy-zachód od skrzyżowania Bibba nastąpił pierwszy kontakt z patrolami brygady gen. Matthew Butlera. Gen. Merritt osobiście wydał rozkaz dla Rodenbougha, aby ten wysłał szwadron w celu opanowania Trevilian Station. Nikt nie miał wówczas pojęcia, jak ciężkie walki czekają kawalerię federalną, aby osiągnąć ten cel. Rodenbough przekazał dowodzenie pułkiem innemu oficerowi i ruszył na czele szwadronu na południe. Niedługo potem nastąpiła gwałtowna szarża konfederatów Butlera na szwadron Rodenbougha. Atak ten został odparty, a sam dowódca wolał już zaczekać na resztę brygady słusznie spodziewając się większych sił wroga przed sobą. Kiedy Hampton dowiedział się o kontakcie z przeciwnikiem natychmiast polecił Butlerowi przejść do ataku wszystkimi siłami z brygadą Wrighta w rezerwie dla ewentualnego wsparcia tej ofensywy.
Butler zaatakował spieszony, jedynie 4. pułk z Karoliny Płd. szarżował konno. Dowódca tej jednostki kpt. Samuel Snowden szybko jednak wycofał się meldując znaczne siły federalne przed sobą, prawdopodobnie w sile brygady. Siły Butlera ruszyły do przodu przez gęsty las wypierając na odległość blisko jednego kilometra 2. pułk Rodenbougha. Kiedy do walki włączyły się pozostałe pułki z brygady Merritta to konfederaci z kolei zmuszeni zostali do wycofania się. Padł ciężko ranny dowódca 6. pułku z Karoliny Płd płk. Hugh Aiken. Lekarz pułkowy stwierdził, że rana jest beznadziejna i zostawił rannego na polu bitwy. To samo stwierdzili lekarze Unii nie próbując nawet zabrać rannego do szpitala polowego. A jednak oficer ten przeżył, gdyż zaopiekował się nim miejscowy farmer.
Atak brygady Merritta był nie do powstrzymania, walki toczyły się w gęstych zaroślach i dlatego ludzie Butlera tracili orientację dostając się grupami lub pojedynczo do niewoli. Odcięty przez kontratak 4. pułku z Karoliny Płd został też kpt. Charles Loeser z 2. pułku regularnych, którego do niewoli wziął osobiście Butler. Ranny został Rodenbough, który przekazał dowództwo kapitanowi
Danielowi Gordonowi. Jego towarzysze ranili ciężko młodego konfederata, który postrzelił Rodenbougha i wzięli go do niewoli.
Za swoją odwagę Rodenbough został awansowany do stopnia pułkownika, a w roku 1984 otrzymał Medal of Honor za tą akcję.
Walki w lesie toczyły się z wielką zaciętością. Padł zabity jeden z najdzielniejszych oficerów Unii por. Michael Lawless, Irlandczyk z pochodzenia zwany Paddy. Przeciwnik był tak blisko, że w końcu walczono używając rewolwerów, a potem szabel. Taki pojedynek stoczył por. Horrigan z 5. pułku kawalerii regularnej z oficerem konfederatów, zranił go i wziął do niewoli za co otrzymał po bitwie awans.
Do akcji włączyli się dragoni z Nowego Jorku płk. Alfreda Gibbsa (17. pułk kawalerii), których do boju prowadził ppłk. Thomas Thorp. Dość szybko został on ranny i dostał się do niewoli, ale jego ludzie parli niepowstrzymanie naprzód spychając rebeliantów na południe. Ludziom Butlera stale zagrażało okrążenie, co zmuszało ich do cofania się. Do boju wchodziła stopniowo brygada Wrighta, która została skierowana na najbardziej zagrożoną lewą flankę bronioną przez 4. pułk z Karoliny Płd.
SZCZEGÓŁOWE DZIAŁANIA WOJSK W CZASIE BITWY O TREVILIAN STATION RANO 11 CZERWCA 1964 ROKU.
Ze strony Unii do walki wchodziła już brygada Devina z dywizji Torberta oraz brygada Johna Gregga z dywizji Davida Gregga. Przewaga rebeliantów była więc chwilowa. 9. pułk kawalerii z Nowego Jorku dowodzony przez doświadczonego oficera płk. Williama Sacketta wszedł na prawe skrzydło Merritta w styczności z lewej z niewielkim oddziałem z 2. pułku kawalerii regularnej. Natomiast 4. pułk z Nowego Jorku walczył w styczności z 1. pułkiem regularnych. Devin włączył też do walki baterię por. Edwarda Heatona, którą ochraniały trzy szwadrony z 6. pułku z Nowego Jorku. Stopniowo podciągnięte zostały również dwie baterie Randola osłaniane przez 1. pułk z Maine. Ich celny ogień zatrzymał kontratak sił Butlera. Walki trwały, obie strony ponosiły poważne straty.
Konfederaci zajęli obronną pozycję przy zabudowaniach Poindextera otoczonych sadem jabłoniowym, zaledwie 1,5 kilometra od stacji Trevilian. Rozstawiła się tam bateria Harta, która miała dogodne pole ostrzału, gdyż nie było tam lasu. Artylerzyści tej baterii niezwłocznie otworzyli ogień przeciwko baterii Heatona. Federalni strzelali celniej raniąc poważnie dowódcę sekcji por. Adamsa i zabijając trzech artylerzystów z tej samej sekcji.
Umacnianie się Butlera na swoich pozycjach zarówno w lesie, jaki w rejonie domu Poindextera zaniepokoiło Torberta. Do desperackiego ataku ruszył 9. pułk z Nowego Jorku miażdżąc kosztem wielkich strat południowych karolińczyków. Padł śmiertelnie ranny płk. Sackett oraz blisko 40 żołnierzy i oficerów.
Ostatecznie z pomocą 4. pułku nowojorskiego zmuszono ludzi Butlera i Wrighta do odwrotu z ich pozycji w gęstym lesie. W trakcie tego brawurowego ataku wzięto ponad 380 jeńców, zdobyto flagę bojową 5. pułku z Karoliny Płd. Cena za to zwycięstwo była wysoka. Płk. Sackett zmarł od ran 14 czerwca, poległo wielu weteranów kawalerii. Rebelianci uciekając stracili kilka wozów taboru i zmuszeni byli pozostawić na polu bitwy swoich rannych i poległych. Sheridan z grupą oficerów sztabu cały czas śledził przebieg walk będąc często pod ostrzałem wroga. Jego obecność działała stymulująco na walczących kawalerzystów.
Butler zdał sobie sprawę, że może w każdej chwili zostać otoczony i zarządził odwrót. Odbywał się on w miarę spokojnie i bez chaosu za wyjątkiem kompanii "E" z 7. pułku z Georgii (Cobb's Legion), która spanikowała i odmówiła wykonywania rozkazów swego dowódcy. W rezultacie por. Brooks stracił konia, broń i cudem uniknął dostania się do niewoli. Wielu jego kolegów nie uniknęło tego losu.
O 9.30 stację Trevilian atakowały już trzy brygady wspierane konną artylerią i jej zdobycie było tylko kwestią czasu. Ponieważ kawalerzyści walczyli spieszeni przydało się doświadczenie gen. Torberta w dowodzeniu piechotą. Jego taktyka okazała się skuteczna
w walce przeciwko siłom gen. Butlera, choć nie obyło się bez bolesnych strat. Na polu zostali ciężko ranni dwaj dowódcy pułków z których tylko kpt. Rodenbough wyleczył się później. Torbert nie wiedział co dzieje się z brygadą Custera, który miał dołączyć do dywizji, a o 10.00 nie było nic wiadomo o jego poczynaniach.
Custer spędził noc w obozie położonym 1500 metrów na południe od farmy Bucka Chilesa. Tam dotarły do niego rozkazy Torberta o zabezpieczeniu lewego skrzydła jego dywizji i uderzenia na wroga w miarę możliwości od tyłu. Bezpieczeństwa brygady strzegły patrole z oddziału majora Melvina Brewera z 7. pułku. Ranek wstał pochmurny i mglisty. W kierunku zgrupowania kawalerzystów z Michigan drogą Marquis pędziły patrole z brygady Wickhama, któremu Fitz Lee polecił odszukać przeciwnika. O świcie konfederaci natknęli się na patrole mjr. Walkera i zaatakowali je biorąc do niewoli trzech zaskoczonych żołnierzy Unii. Odgłosy strzelaniny dotarły do Custera, ruszył kontratak prowadzony przez por. Harmona Smitha z kompanii "F" 7. pułku. Jako wsparcie dowódca brygady wysłał płk. Petera Stagga z 1. pułku, który ruszył w kierunku strzelaniny, spieszył swój oddział i wyparł rebeliantów. Potyczka ta spowodowała pewne opóźnienie wymarszu miczygańczyków w kierunku Trevilian Station.
Brygada Custera przedzierała się przez gęsty las i o 8.00 kpt. Hastings prowadzący kolumnę zameldował, że drogą suną setki wozów taboru, ambulansów i jucznych mułów. To była wyjątkowa okazja dla młodego generała, wydał on niezwłocznie rozkaz ataku dla płk. Russela Algera i jego 5. pułku z Michigan. Atak miał wspierać mjr. Kidd z 6. pułkiem z Michigan oraz bateria Pennigtona.
Alger szybko rozpędził przerażonych woźniców i nieliczną ochronę taboru zdobywając 6 jaszczy artyleryjskich, 40 ambulansów i 50 wozów. Do niewoli dostało się kilkuset konfederatów wraz z jedną flagą bojową, zdobyto też 1500 koni i mułów.
Rebelianci ruszyli do kontrataku siłami spieszonych kawalerzystów, których skierował gen. Butler odrywając ich od walki z brygadą Merritta. Do boju ruszył też 7. pułk z Georgii oddelegowany do ochrony konwoju oraz 20. pułk z Georgii z brygady Wrighta. Alger był w tym momencie zagrożony odcięciem od głównych sił brygady. Wysłał więc kapitana Brewera do Custera z prośbą o posiłki.Generał zareagował w ten sposób, że wysłał oficera sztabowego do majora Kidda dowodzącego 6. pułkiem z Michigan z rozkazem wsparcia ataku Algera. Pułk Kidda nie zdążył rozwinąć się do szyku bojowego kiedy dotarły do niego rozkazy Custera. Kidd niezwłocznie zakomenderował: "Czwórkami, galopem, marsz"! Na skrzyżowaniu Millsa Kidd napotkał Custera ze sztabem, którzy obserwowali postępy nieprzyjaciela posuwającego się z kierunku East Crossing. Custer polecił Kiddowi szarżę na widoczne w oddali jednostki konfederatów. 6. pułk nie dotarł jeszcze w komplecie na pole walki, ale Kidd postanowił ruszyć do ataku z czołowym szwadronem. Uderzyli z impetem prosto w 7. pułk z Georgii przełamując jego obronę i rozpraszając rebeliantów. Rozpędzony szwadron zbliżył się na kilkaset metrów do stacji Trevilian nie napotykając dalszego oporu przeciwnika. Kidd był tym faktem zaskoczony, ale rozsądnie uznał że w tej sytuacji powinien zatrzymać szwadron, zebrać ludzi, sformować szyk i dołączyć do brygady w celu skonsolidowania całego pułku. Zanim jednak zdołał opanować swego niesfornego rumaka został ku swemu ogromnemu zdumieniu otoczony przez konfederatów i wezwany do poddania się. Oficer kawalerii nie poddaje się nigdy tak długo, dopóki siedzi na koniu. Ta zasada była wyryta w pamięci majora żelaznymi zgłoskami, ale sytuacja wyglądała beznadziejnie, gdyż jedynym towarzyszem Kidda był jego trębacz John Hertz. Oficer poddał się więc i pod eskortą czterech rebeliantów ruszył pieszo do stacji Trevilian. Licząc na to, że Custer będzie atakował pozostałymi szwadronami 6. pułku Kidd starał się opóźniać ten marsz. I doczekał się szwadronu dowodzonego przez kapitana Manninga Birge'a, który zbliżając się umożliwił mu ucieczkę w pobliskie krzaki pod gradem kul eskorty. Tak oto Kidd był jeńcem zaledwie 10 minut, ale ucieczka nie udała się Hertzowi, który do końca wojny przebywał w osławionym obozie w Andersonville.
Atak szwadronu Birge'a miał za cel przechwycenie baterii, a właściwie jednej jej sekcji dowodzonej przez sierżanta Charlesa Thomsona, a ulokowanej w pobliżu Netherland Tavern /zob. mapa/. Wkrótce cała brygada Custera znalazła się na tyłach ugrupowania Hamptona, ale jednocześnie jej samej groziło okrążenie i anihilacja. Zdając sobie z tego sprawę Custer polecił ludziom Kidda zbudowanie umocnień w poprzek drogi Gordonsville niedaleko East Crossing i miejsca, gdzie drogę przecinał potok Nunn. Jeden ze szwadronów 6. pułku dowodzony przez kapitana Dona Lovella pozostał w pogotowiu na koniach na skraju lasu.
Obecność brygady Custera na tyłach Hamptona nie mogła być w żaden sposób tolerowana przez dowódcę kawalerii Konfederacji. Wezwał on brygadę Rossera, aby ruszyła w kierunku Netherland Tavern i zablokowała ewentualne dalsze działania sił federalnych uderzając zdecydowanie na brygadę Custera. Rosser zlecił to zadanie pułkownikowi Waringowi z legionu Jeffa Davisa. Rejon stacji Trevilian wzmocniły też 6. pułk z Karoliny Południowej oraz legion Philipsa, które otrzymały zadanie wyparcia kawalerii Custera z linii kolejowej. Dywizja Fitza Lee była nadal opóźniona i to właśnie umożliwiło Custerowi wejście w lukę pomiędzy dywizjami konfederatów.
Tymczasem Waring szarżował już ze swoim pułkiem, szable błyszczące w porannym słońcu i dzikie wycie atakujących kawalerzystów.
Ale atakujący rebelianci zostali sami zaatakowani z tyłu przez miczygańczyków, co spowodowało spore zamieszanie w ich szeregach. Rozgorzały ciężkie walki w trakcie których Custer utracił zdobyte niedawno łupy, ocalały też armaty Thomsona. Na dodatek zagrożona została bateria Penningtona, a sam Custer został nagle otoczony przez konfederatów. Zachował jednak zimną krew, zaatakował najbliższego przeciwnika i wyrwał się z okrążenia. Generał starał się zebrać swoich ludzi i zabezpieczyć działa. Nie było to łatwe, gdyż do ataku ruszyli Biali Komancze. Tak zwano 33. batalion kawalerii z Wirginii dowodzony przez płk. Lige White'a. Ale gen Hampton wstrzymał wykonanie rozkazu dowódcy brygady i batalion wycofał się na skraj lasu. Nie była to najlepsza pozycja, gdyż rebelianci znaleźli się pod ostrzałem dział Penningtona. Celny ogień tej baterii w znacznym stopniu wpłynął na uratowanie brygady Custera. Jeden z pocisków zabił dwóch ludzi i 6 koni z jednostki White'a.
Atak Rossera odciął płk. Algera, który wraz z grupą około 40 żołnierzy i oficerów rozpoznawał sytuacje w pobliżu stacji kolejowej.
Przedzierając się z powrotem do swoich zostali zaatakowani przez kompanię rebeliantów i tylko 10 ludzi wraz z Algerem zdołało się przebić, a ich 28 towarzyszy porzuciwszy konie ukryło się w lesie. Dopiero po tygodniu nocnych marszy udało im się dołączyć do pułku. Do niewoli dostało się wielu kawalerzystów z 5. pułku z Michigan. Ogółem Alger stracił 171 ludzi z 300, z którymi zaatakował rankiem konwój wozów zaopatrzenia dywizji Hamptona.
Brygada Custera definitywnie została otoczona. Od wschodu atakował ją Fitz Lee, od zachodu Rosser, a z północy napływały jednostki
Hamptona. Stracone zostały bezpowrotnie wszystkie zdobyte łupy, a na dodatek konfederaci zdobyli także osobisty wóz samego generała Custera zawierający listy od Libby, jej podobiznę tzw. ambrotyp[9], mundur galowy, akt mianowania na generała, lornetkę, a nawet bieliznę. Do niewoli wzięta została także kucharka generała Eliza, ale udało jej się zbiec tego samego dnia. Jego szef sztabu Jacob Greene oraz ordynans Johnny Cisco zostali jeńcami w kwaterze Hamptona. Jak pisał do żony Custer: " Wiesz co mi zabrali? Wszytko oprócz szczoteczki do zębów. Ale najbardziej żałuję utraty twoich listów". Prywatne listy żony Custera publikowały potem gazety w Richmond ku wielkiej wściekłości młodego generała. Custer nie przyznał się do utraty trzech swoich koni, w tym ulubionego rumaka o imieniu Clift.
W tej niezwykle trudnej sytuacji Custer był wszędzie wydając rozkazy, kierując oddziały na zagrożone odcinki i dodając otuchy swoim ludziom. W trakcie tych działań aż trzy konie zostały pod nim zabite . Kiedy jedna z armat Pennigtona została przechwycona przez rebeliantów Custer osobiście poprowadził 30 kawalerzystów i w zaciętej walce wręcz odzyskał działo. Jego okrążone zgrupowanie było pod ciągłym ostrzałem doskonale usytuowanej baterii Chewa. Szczegółowy opis działań na wszystkich trzech kierunkach wydaje się być dość trudny z uwagi na panujący chaos i szereg nieskoordynowanych ataków konfederatów i kontrataków miczygańczyków. Rozmiar i skutki ataku brygady Rossera zostały w miarę jasno przedstawione. Pora zatem na omówienie działań Fitza Lee przeciwko Custerowi.
Siły te-jak wynika z mapy-nadciągały z rejonu Louisa w celu połączenia się z Hamptonem w rejonie Trevilian Station. Obecność Custera na tej drodze była dla dywizji Fitza Lee sporym zaskoczeniem. Major Robert Mason, jeden ze sztabowców Lee udał się do brygady Lomaxa i stanął na czele 15. pułku z Wirginii. Dzień wcześniej bowiem Lomax zabrał dowodzenie tym pułkiem ppłk. Johnowi Critcherowi, który jego zdaniem był dowódcą nieudolnym. Tak więc Mason na czele swego pułku prowadził brygadę jadąc w straży przedniej i na widok kawalerii federalnej niezwłocznie zarządził szarżę na flankę Custera. To właśnie wskutek tej szarży zdobyty został wóz kwatery głównej Custera, Mason zdobył też pięć jaszczy z amunicją do baterii Penningtona. Za nim do ataku ruszyły: 4. pułk z Wirginii Wickhama i 6. pułk z Wirginii Lomaxa. Jak później pisał Custer w liście do żony był w tym momencie atakowany przez dwie dywizje nieprzyjaciela i nie było w tym stwierdzeniu wiele przesady. Jego sytuacja była naprawdę niezwykle trudna i tylko odsiecz pozostałych sił Sheridana mogła uratować brygadę od całkowitego zniszczenia.
Jednym z głównych celów konfederatów stała się ponownie bateria Pennigtona chroniona przez spieszonych kawalerzystów federalnych.
Tym razem jej pozycje atakował szwadron 2. pułku z Wirginii dowodzony przez por. Charlesa Almonda rozpraszając broniących dział żołnierzy. Ale artylerzyści otworzyli skuteczny ogień ze szrapneli zdołali powstrzymać ten atak. Almond wziął 60 jeńców, wóz zaopatrzenia baterii oraz jaszcze artyleryjskie i swój łup odprowadził do Louisa. Trwały zacięte walki, rosły straty otoczonej brygady Custera. Padł ciężko ranny zastępca mjr. Kidda dowódca szwadronu kpt. Don Lovell, coraz więcej rannych dostawało się do niewoli. 7. pułk z Michigan stracił wszystko: konie spieszonych kawalerzystów, racje żywnościowe, wyposażenie kuchni polowej i czarnych służących.
W trakcie ataku 6. pułku z Wirginii została otoczona obsługa jednej z armat z sekcji por. Williama Egana. Oficer ten zdołał wycofać konie i przodek armaty tak, że jej transport na tyły przez konfederatów stał się niemożliwy. Dwóch otoczonych artylerzystów walczyło do końca, aby ostatecznie trafić do niewoli. Za tą nieustępliwość szer. John Kennedy otrzymał w r. 1893 Medal of Honor.
Jego towarzysz szer. Charles O'Neil zmarł w osławionym więzieniu Andersonville. 6. pułk z Wirginii atakował dalej, ale ostrzał z szybkostrzelnych Spencerów i celny ogień kolejnej sekcji baterii Penningtona dowodzonej przez por. Carle Woodruffa powodował duże straty. Dwa działa tej sekcji strzelały w przeciwnych kierunkach co wskazuje wyrażnie na bój w obronie okrężnej. 6. pułk napotkał także kontratak 60 miczygańczyków, którzy szablami opróżnili wiele siodeł i w rezultacie odzyskali działo Egana odrzucając rebeliantów na pozycje wyjściowe. W czasie tej szarży ranny został jej dowódca z 7. pułku z Michigan mjr. Melvin Brewster. Po latach kpt. Grimsley wspominał, że kompania D z 6. pułku z Wirginii (zwana Clarke Cavalry) poniosła w trakcie tego ataku bardzo poważne straty.
Generał Custer był wszędzie. Dwukrotnie trafiony w rękę i w ramię odniósł tylko kontuzje i siniaki, gdyż pociski te były pozbawione impetu. Jego sztabowiec mjr. George Drew w tej samej chwili dostał kulę w rękę, ale to także była lekka rana. Rebelianci zaciekle atakowali pozycje baterii Pennigtona zdecydowani zagarnąć je za wszelką cenę. Kiedy udało im się zdobyć jedno działo Custer zebrał 30 ludzi i zaatakował próbujących odciągnąć zdobyte działo konfederatów. Atak został odparty, siły ferderalne były zbyt słabe. Generał wezwał więc oficerów sztabowych, koniowodnych oraz kompanię por. Smitha z 7. pułku i odbił działo po zaciętej walce wręcz. Mimo walki w okrążeniu Custer zdecydował się na atak na baterię Chewa, ale dopiero gdy siły Torberta wyjdą na stację Trevilian. Oczekiwał tego z niecierpliwością, gdyż walka w okrążeniu trwała już niekończące się trzy godziny w tą słoneczną i gorąca sobotę. Straty w tym ciężkim dniu były poważne. Z walki wyłączonych zostało 361 kawalerzystów brygady z Michigan, w tym 11 na zawsze. Ponadto Custer miał 51 rannych i 299 wziętych do niewoli.
Nadeszło południe, a dywizja Torberta wciąż nie ruszała do ataku. Torbert wiedział o trudnej sytuacji Custera z raportu 6. pułku z Nowego Jorku, który przeprowadził rozpoznanie. Dowódca dywizji wysłał też oficerów sztabowych do Custera, ale żaden z nich nie dotarł do okrążonej brygady.
A przecież niemalże beznadziejna sytuacja Custera była dobrze widoczna z wielu punktów terenowych i zwykli żołnierze rwali się do pójścia z odsieczą nie rozumiejąc dlaczego sztab dywizji i sztab Sheridana zwlekają z decyzją. Narastała zwykła, żołnierska złość na widok ginących towarzyszy broni, którym nie pozwalano przyjść z pomocą. "Niech diabli wezmą sztab", krzyczeli niektórzy widząc, jak proporzec bojowy brygady upada. Custer ostatecznie zerwał go z drzewca i ukrył pod mundurem, aby nie wpadł w ręce konfederatów. Wreszcie kpt. Dana (8. pułk kawalerii z Illinois)ze sztabu Torberta przywiózł długo oczekiwane rozkazy i sam ruszył na czele 6. pułku z Pennsylwanii z brygady Merritta. Udało mu się po kilku potyczkach dotrzeć do Custera, który na jego widok wykrzyknął: "Na miłość boską Dana przekaz Torbertowi, aby przysłał mi pomoc. Udało mi się ocalić baterię Penningtona, ale straciłem wozy i ambulanse"!
Dana nigdy przedtem nie widział Custera tak wyczerpanego i niemal fizycznie wykończonego. Dana wrócił do sztabu i przekazał Torbertowi to, co widział każdy prosty żołnierz. Niewiele to pomogło, Torbert w tej trudnej chwili nie sprawdził się, jako dowódca dywizji, a jego zwlekanie z odsieczą trudno jest wytłumaczyć. Także Merritt widział co się dzieje z brygadą Custera i zdawał sobie sprawę, że na jego oczach miczygańczycy mogą zostać unicestwienie bez żadnej próby pomocy z zewnątrz. Zdesperowany wydał samodzielnie rozkaz przebicia się do Custera. Zagrały trąbki wzywając zawodowców do ataku na siły Rossera i Lee. W ciągu kilku minut impet szarży tak przeraził rebeliantów, że rozpierzchli się na lewo i na prawo szukając schronienia w terenie zalesionym i próbując ujść z jeńcami federalnymi. Część z nich została odbita razem z armatami. Kiedy Sheridan dotarł do Custera zapytał go o proporzec bojowy brygady. "Oto on"-rzekł triumfalnie młody generał wyjmując proporzec zza pazuchy.
Kawalerzyści z 1. pułku kawalerii regularnej, którzy wyzwolili Custera wycofali się, aby uzupełnić amunicję. Czekały ich nowe zadania.
Gen. Sheridan podjął w końcu decyzję o wznowieniu natarcia siłami brygad Merritta i Devina oraz jednej brygady z dywizji Gregga na stację Trevilian. Kiedy federalni ruszyli do przodu z lasu wyłonili się rebelianci Butlera i Wrighta otwierając ogień z broni ręcznej i z armat artylerii konnej. Devin polecił baterii Heatona uciszyć armaty konfederatów. Bardzo szybko schronili się oni ponownie w lesie. Atak był kontynuowany, ale trzeba było pokonywać trudny teren leśny oraz płynące tam potoki. W każdej chwili też mógł nastąpić atak kryjących się w gęstwinach rebeliantów. Nic więc dziwnego, że żołnierze posuwali się naprzód wolno i ostrożnie. Dzień był niezwykle upalny, a żołnierze brygady Merritta walczyli już osiem godzin. Wielu żołnierzy doznało porażenia słonecznego, wszyscy byli głodni i przemęczeni. W podobnych warunkach walczyli konfederaci, a więc siły były pod tym względem wyrównane.
SZCZEGÓŁOWE DZIAŁANIA WOJSK W CZASIE BITWY O TREVILIAN STATION POPOŁUDNIE 11 CZERWCA 1964 ROKU.
Opór nieprzyjaciela stężał na wysokości linii kolejowej i wówczas ruszył do szarży 1. pułk z Nowego Jorku. Jego dowódca płk. Alfred Gibbs, człowiek raczej otyły, padł wcześniej z powodu porażenia słonecznego. Jego zastępca ppłk. Thorp dostał się do niewoli i dowodzenie dragonami spadło na majora Howarda Smitha. On z kolei został w tym dniu trzykrotnie trafiony, ale kule nie wyrządziły mu większej szkody i był tylko lekko ranny. Natarcie sił Sheridana odcięło niektóre oddziały rebeliantów z brygady Rossera atakujące wcześniej z taką zaciekłością Custera. Natomiast Hampton zbierał swoje oddziały w pobliżu stacji polecając Butlerowi wycofać się z zajmowanych pozycji (zob. mapa). Ale Butler twardo naciskany przez siły federalne nie widział możliwości niezwłocznego odwrotu. Wycofywał swoją brygadę stopniowo odsyłając konno pułk za pułkiem. Dzięki temu mógł mógł w dobrym porządku skoncentrować swoją jednostkę w sadzie Poindextera.
Ofensywa sił federalnych zagroziła z kolei baterii Harta ulokowanej na północ od stacji. Hampton wysłał jej dla ochrony spieszony 5. pułk z Karoliny Południowej. 6. pułk siostrzany dowodzony w zastępstwie rannego dowódcy przez majora Thomasa Fergusona otrzymał rozkaz szarży w tym samym celu. Miał on jednak pod ręka tylko kompanię "F" znaną jako Cadet Rangers, gdyż składała się ona z kadetów akademii wojskowej Karoliny Południowej tzw. Cytadeli. Dowodził nią kapitan Moses Humphrey, a czasie szarży kadetom towarzyszyło dwóch poruczników:Alfred Aldrich i William Nettles. Ku wielkiemu zaskoczeniu sam generał Wade Hampton wsiadł na swego wspaniałego rumaka o imieniu Butler i ruszył na cele szarży, co pozwoliło na ewakuację zagrożonych armat. Hampton używając w czasie potyczki rewolweru unieszkodliwił dwóch kawalerzystów Unii.[10] Podobną walkę stoczono także w ochronie ambulansów z rannymi z brygady Butlera. Sytuacja konfederatów stała się trudna i utrzymanie stacji Trevilian wobec stałego nacisku sił Sheridana było już niemożliwe.
Torbert nacierając rozdzielił brygady Butlera i Wrighta . Dywizji Hamptona groził atak z flanki, a dywizja Fitza Lee była systematycznie spychana w kierunku Louisa przez stały napór sił federalnych. Powstała możliwość rozbicia tych dwóch jednostek konfederatów poprzez ich izolowanie i kolejne zniszczenie. Decydującym dla dalszej realizacji tego planu było opanowanie punktu oporu wokół Netherland Tavern. Tutaj uderzać miała brygada Johna Irvina Gregga, który tymczasowo dostał do dyspozycji 10. pułk z Nowego Jorku dowodzony przez majora Henry Avery'ego i ulokował go w pobliżu tej tawerny. Koniecznym było wyeliminowanie baterii konfederatów oraz spieszonych kawalerzystów, którzy bronili tego punktu oporu. Była godzina 15.00 kiedy 10. pułk w szyku spieszonym wspierany przez baterię Randola ruszył do natarcia na kryjących się za płotami rebeliantów. Padł zabity kpt. John Ordner z kompanii "A", śmiertelnie ranny został kpr. Kimball Persons z kompanii "L", a pułk zaległ kryjąc się przed gradem kul. To dało czas wrogiej baterii, która wycofała swoje działa zanim ruszyło drugie natarcie. W czasie tego ataku nowojorczycy wzięli do niewoli wielu rebeliantów. Pewien młody rekrut szer. Azil Pendil sam wziął do niewoli ośmiu konfederatów terroryzując ich rewolwerem z pustym magazynkiem. Starszy sierżant Herbert Farnsworth z nowojorskiego pułku otrzymał awans oficerski i Medal of Honor w 1898 roku za odwagę na polu walki w tej akcji.
W ogólnym natarcia brał też udział 4. pułk kawalerii z Pennsylwanii z brygady Irvina Gregga. Konfederaci probowali kryć się za nasypem kolejowym i uczynili z niego ostatnią linie obrony. Kawalerzyści atakowali spieszeni i bardzo szybko wykurzyli rebeliantów z tej pozycji zmuszając ich do ucieczki w wielkiej konfuzji. Posuwając się dalej pennsylwańczycy zajęli stację kolejową i zerwali 10 km torów. Nie obyło się bez start od ognia celnie strzelającej baterii Chewa. W dalszym ciągu w rejonie tawerny Netherlands walczył 7. pułk z Georgii dowodzony przez ppłk. Josepha McAllistera. Poprowadził on ostatni kontratak i wycofał swój oddział za nasyp kolejowy, ale uczynił to zbyt późno i dlatego wielu jego ludzi dostało się do niewoli. McAllister został całkowicie otoczony przez kawalerzystów z brygady Gregga, ale mimo beznadziejnej sytuacji nie zamierzał się poddawać. Kula z karabinka trafiła go w ramię, mimo bólu walczył dalej strzelając ze swego rewolweru, aż w końcu cisnął nim w nadjeżdżających żołnierzy Unii. Kolejne kule trafiły go w pierś i w krtań zabijając na miejscu. Jego zwłoki leżały na polu bitwy przez blisko dwa dni. Jego zastępca mjr. Ned Anderson został trafiony w biodro i dostał się do niewoli, ale tego samego dnia udało mu się zbiec.7. pułk z Georgii stracił tego dnia jeszcze trzech dowódców kompanii kapitanów Johna Hinesa, A. Millara i Williama Russella, którzy zostali zabici. Kpt. Frank Hopkins dowodzący kompanią "G" został wzięty do niewoli. Na przykładzie tego pułku widać wyraźnie, jak wielkie straty ponosiły walczące nieustępliwie oddziały kawalerii Konfederacji. Opisywany tutaj dzielny pułk nowicjuszy z Georgii walczył samotnie przez cztery godziny i z 600 ludzi, którzy weszli do walki powróciło tylko 300. Winą za te starty trzeba by bez wątpienia obciążyć dowódcę brygady płk. Gilberta Wrighta.
1. pułk z Maine nie brał udziału w generalnym natarciu, gdyż ochraniał baterię Randola. Podobnie 1. pułk z New Jersey, który patrolował drogę Nunn's Creek w kierunku Louisa. Doszło tam do potyczek patroli, a kiedy dowódca pułku płk. John Kester zlokalizował nieprzyjaciela za nasypem linii kolejowej rozkazał atak siłami szwadronu majora Hugha Janewaya. Atak rozproszył ludzi z brygady Wrighta, którzy kryli się za domami i płotami wspierani przez artylerię Chewa. Janeway zadowolił się osiągniętym rezultatem i wycofał swoich ludzi na pozycje wyjściowe. W końcu miał tylko setkę ludzi z których stracił jednego zabitego i kilku rannych, a walczył przeciwko dwom pułkom i baterii artylerii konnej rebeliantów.
Sytuacja jednostek konfederatów w rejonie stacji Trevilian stała się beznadziejna. 8. pułk z Pennsylwanii zajął ich prawą flankę, a Custer miał ruszyć w kierunku stacji ze swoją brygadą. Dostał się jednak pod ostrzał dywizji Fitza Lee i musiał wstrzymać marsz. Custer jednoznacznie odmówił wykonania rozkazu Torberta, gdyż zdawał sobie sprawę z jego skutków dla swoich zmęczonych walką ludzi. Ruszył dopiero wtedy, gdy dywizja Fitza Lee odeszła w kierunku Louisa Court House. Próbując wykorzystać ten odwrót Custer rozkazał szarżę 7. pułkowi z Michigan co pozwoliło odzyskać dwa jaszcze artyleryjskie (już bez amunicji), trzy ambulanse i kilka wozów. Wielu konfederatów miało pretensje do Fitza Lee, że nie włączył się do walki w decydującym momencie ataku Torberta.
Brygada Rossera walczyła odcięta od głównych sił Hamptona i stopniowo została okrążona. Około 16.00 Rosser poprowadził zdecydowany atak swoimi spieszonymi kawalerzystami zamierzając przebić się do Hamptona. W trakcie tego ataku dowódca brygady otrzymał ciężki postrzał tuż poniżej kolana, który zgruchotał mu obie kości. Zawrócił więc konia i probował odjechać. Natychmiast podbiegli do niego artylerzyści, którzy zauważyli że generał chwieje się w siodle i pomogli mu zejść z konia. Osobisty lekarz Rossera dr Burton opatrzył mu ranę i odwiózł w bezpieczne miejsce. Wcześniej Rosser przekazał dowodzenie brygadą płk. Richardowi Dulany z 7. pułku z Wirginii nakazując jego jednostce walczyć konno, a pozostałym w charakterze piechoty. Dulany mógł jednak tylko ratować swoich żołnierzy i wkrótce wydał rozkaz odwrotu przyjęty z ulgą przez dowódców jednostek. Cofał się też Butler realizując taktyczny zamiar Hamptona dalszego blokowania Sheridanowi dostępu do ważnego węzła w Gordonsville. Ale odwrót był zorganizowany, a konfederaci w walce oddawali swoje pozycje. Około 18.00 Torbert podjął ostateczną próbę oczyszczenia terenu wokół stacji z uparcie broniących się rebeliantów. Devin wysłał 4. pułk z Nowego Jorku oraz dragonów z 1. pułku, aby rozpoznali bojem siły przeciwnika. W międzyczasie konfederaci wycofali się poza skrzyżowanie dróg Gordonsville-Charlottesville. Devin zarządził więc pościg. W wyniku kilku szarż szwadronu z 4. pułku wzięto do niewoli 85 jeńców, zdobyto 32 konie i zajęto cały teren stacji Trevilian. Dowódca pułku płk. Luigi Palma di Cessnola był bardzo dumny z faktu, że jego kawalerzyści jako pierwsi zajęli stację o która walczono przez cały dzień. Jego ludzie czytali przechwyconą pocztę i raczyli się sherry z dwóch rozbitych w tym celu zdobycznych beczek. Gen. Torbert uważał, że także ludzie Custera mieli walny udział w zdobyciu stacji, tak więc rad nie rad Cessnola musiał podzielić się tym sukcesem.
Zapadał zmierzch i ciągle istniało niebezpieczeństwo kontrataku sił Hamptona od strony zachodniej oraz Fitza Lee od strony wschodniej. Linie konfederatów były położone zaledwie 800-900 metrów na zachód od Trevilian Station. Nagle z tego kierunku padł strzał armatni i pocisk eksplodował w pobliżu grupy oficerów sztabu Torberta. Na ziemie padł kpt. John Coppinger, a kiedy opadł dym wstał niedraśnięty podobnie, jak i pozostali oficerowie, którzy zbierali gorące jeszcze odłamki szrapnela na pamiątkę.
Gen. Sheridan wydał szereg rozkazów dotyczących zebrania z pola bitwy rannych i odpowiedniego ich zaopatrzenia. Zdał sobie sprawę, że postawionego przed nim zadania połączenia się z piechota Huntera wykonać nie będzie w stanie tym bardziej, że Hunter nie skierował się na Charlottesville, a na Lynchburg. W dodatku na trasie planowanego marszu, gdzieś w okolicach Waynesboro, tkwiła piechota Breckinridge'a. Dowódca ekspedycji zdawał sobie także sprawę z faktu, że jego ludzie w ostatnich walkach zużyli większość posiadanych zapasów amunicji. Trzeba było także strzec i wyżywić 500 wziętych do niewoli konfederatów. I wreszcie straty własne, które wyniosły 7,5% stanu tj. 699 ludzi, w tym 53 zabitych, 274 rannych i 372 wziętych do niewoli. Z tych ostatnich połowę stanowili kawalerzyści Algera z 5. pułku z Michigan. Sheridan stracił dwóch dowódców pułków: Rodenbougha i Sacketta. Straty konfederatów przekroczyły 8% stanu (ok. 530 na 6.512), a szczególnie wysokie były straty pośród kadry oficerskiej. Sheridan odniósł w tym dniu taktyczne zwycięstwo, wyparł przeciwnika z rejonu stacji i zawładnął polem bitwy.
Nie osiągnął jednak celu strategicznego, którym było całkowite pobicie Hamptona i połączenie się z Hunterem.
W nocy spadł deszcz co pogorszyło sytuację rannych oraz jeńców obu stron konfliktu. Niełatwe zadanie mieli też żołnierze wyznaczeni do patrolowania okolicy. Wszyscy jednakowo cierpieli z powodu deszczowej i burzliwej nocy. O świcie ruszył zwiad z 1. pułku z Maine, ale w najbliższej okolicy nie wykryto konfederatów. Custer ulokował swoją kwaterę w domu plantatora Charlesa Goodalla Treviliana, którego imię nosiła pobliska stacja kolejowa.
Nikt jeszcze nie wiedział, że dywizja Fitza Lee odeszła późnym wieczorem z Louisa C.H. i obozowała w rejonie skrzyżowania dróg Lastly Church i Green Spring(zob. mapa). Rankiem dywizja ta wznowiła marsz, aby ok. 14.00 połączyć się z Hamptonem. Sheridan rozesłał patrole we wszystkich kierunkach. Kpt. Charles Treichel prowadził zwiad z elementami 3. pułku z Pennsylwanii w kierunku Louisa C.H., a kompania z 1. pułku z Maine podążała także w tym kierunku, ale inna drogą. Oba patrole stale napotykały grupy rebeliantów z dywizji Fitza Lee i byli przekonani o bliskiej obecności jego głównych sił. Kiedy kawaleria z Maine wpadła wreszcie do miasteczka byli tam tylko ranni konfederaci pozostawieni pod opieką mieszkańców. Jednym z nich był płk. Hugh Aiken z 6. pułku z Karoliny Płd. Ale było tam także wielu poważnie rannych żołnierzy Custera. Zanim kawaleria federalna opuściła Louisa zarekwirowano sporą ilość zaopatrzenia jak boczek, tytoń, czy duże ilości słodkich dżemów i miodu. Zostały też podpalone magazyny rządowe. Patrole z Louisa powróciły zadowolone z siebie ok. 13.00 w rejon stacji Trevilian, gdzie niszczenie torów było w pełnym rozkwicie. Szyny układano na stosach drewna z podkładów i podpalano. Rozgrzane szyny owijano wokół drzew i słupów telegraficznych czyniąc je całkowicie niezdatnymi do dalszego użytku. Destrukcja objęła odcinek od Louisa C.H. do ok. 1500 metrów na zachód od stacji. Oddziały z brygady Devina zniszczyły samą stację wraz z wieżą wodną i magazynami.
Sheridan podjął ostatnią próbę wykonania swego zadania, czyli dotarcia do Gordonsville. Na rozpoznanie bojem drogą do tego miasta ruszyć miała cała dywizja Torberta. Przed nimi na doskonale umocnionych pozycjach stała dywizja Wade Hamptona wzmocniona po południu dywizją Fitza Lee. Ponieważ tzw. zwiad trzema brygadami Torberta ruszył w niedzielę 12 czerwca o 15.00, konfederaci prawie połączyli już swoje siły, a w dodatku przez całą noc budowano przeszkody i umocnienia na drodze do Gordonsville. Na czele jak zwykle jechała brygada Custera, a mjr. Kidd z 6. pułkiem jechał w straży przedniej. Niespełna kilometr od stacji tyralierzy Kidda natrafili na pozycje obronne gen. Butlera. Padły pierwsze strzały z większej odległości, a Kidd wysłał szwadron z sierżantem Marvinem Avery na dokładne rozpoznanie. Wkrótce sierżant doniósł, że konfederaci tkwią w szeroko rozbudowanych okopach doskonale chronieni przed ewentualnym atakiem frontalnym. Ale w tych okopach byli ludzie zmęczeni twardą walką poprzedniego dnia, a ponadto wielu z nich nic nie jadło od dwóch dni. Prowadząc swoich ludzi do okopów kpt. John Calhoun z 4. pułku z Karoliny Płd. po prostu zemdlał z wyczerpania i głodu i został odniesiony na tyły.
Do ataku na lewą flankę Butlera ruszyły spieszone 6. i 7. pułk z Michigan, a za nimi 1. i 5. pułk. Do boju włączała sie też sukcesywnie brygada Merritta. Ale atak przez otwarte pole o długości 400 metrów pod ciężkim ostrzałem z karabinów Enfield i artylerii konfederatów nie mógł się powieść. 1. pułk miczygańczyków płk. Stagga dotarł zaledwie do połowy tego dystansu i musiał się cofnąć tracąc w ciągu kilku zaledwie minut 11 zabitych i 16 rannych. Skoro najlepsi z najlepszych nie dali rady żaden inny pułk kawalerii Unii nie miał także szans. Dlatego 7. pułk z Michigan walczył już chroniąc się za płotami i w lesie do czasu, aż Butler skierował na ich pozycje ogień kartaczy. W lesie był on jednak nieskuteczny i miczygańczycy tak długo ostrzeliwali pozycje rebeliantów ze swoich Spencerów, aż skończyła im się amunicja. Każdy z nich zużył od 80-100 naboi. Straty jednak były, a najdotkliwszą była śmierć bardzo cenionego sierż. Avery'ego, którego zabił pocisk armatni. Gdyby przeżył czekał go awans do stopnia oficerskiego. W trakcie natarcia kawalerzyści z 7. pułku opanowali stary dom z drewnianych bali położony na skraju okopów konfederatów. Wzięto tam do niewoli kilkunastu rebeliantów, a bohaterem tej akcji był pewien Francuz walczący w szeregach tej jednostki. Brygada Custera osłabiona stratami w dniu poprzednim nie była w stanie atakować umocnionych pozycji Butlera i Wrighta. Miczygańczycy ukryli się w zagłębieniu terenowej będącym mokradłem otaczających strumień Poore. Z tej pozycji wspierali ogniem natarcie brygady Merritta przez całe popołudnie. Ale wcześniejsze natarcie spowodowało bolesne straty-padło zabitych lub rannych czterech kapitanów oraz czterech poruczników. Kadra oficerska brygady, a szczególnie sztab Custera zostały poważnie osłabione. Oprócz strat 1. pułku w początkowym natarciu Custer stracił jeszcze 13 zabitych, 28 rannych i 5 wziętych do niewoli. Brygada Wrighta także ponosiła straty. Młodego porucznika Franka Jonesa odłamek pocisku artyleryjskiego trafił w bok odsłaniając całkowicie płuca i serce. Z tą okropną raną oficer ten żył jeszcze dwa dni. Konfederaci ginęli najczęściej od kul snajperów Unii, wystarczyło wychylić głowę z okopu by narazić się na śmiertelny postrzał.
Około 15.30 do natarcia na lewe skrzydło obrony konfederatów ruszyła brygada Devina do tej pory pozostająca w odwodzie. Brygada posunęła się do przodu zmierzając do zajęcia drogi wiodącej do brodu Mumforda na rzece South Anna. W walce o ten odcinek szarżował 9. pułk nowojorczyków odpierając atak konfederatów.
SZCZEGÓŁOWE DZIAŁANIA WOJSK W CZASIE BITWY O TREVILIAN STATION W DNIU 12 CZERWCA 1964 ROKU.
Gen. Torbert rozkazał Devinowi wysłać jeden spieszony pułk na prawe skrzydło i dwa pułki konne do dyspozycji Merritta. Do walki spieszonej przeznaczony został 17. pułk z Pennsylwanii, który nie brał udziału w bojach poprzedniego dnia. Natomiast nowojorczycy z 4. i 6. pułku wzmocnili brygadę Merritta. 9. pułk z Nowego Jorku i bateria Heatona zajmowały pozycję na drodze Green Spring.
Wzmocnone siły Merritta podjęły zmasowany atak na pozycje Butlera. Schowani za nasypem konfederaci strzelali jak do kaczek ze swoich dalekonośnych Enfieldów do kawalerzystów z 4. pułku płk. Di Cessnoli zmuszając ich zalegnięcia. Jednostka ta weszła do walki 12 czerwca ze 181 zdolnymi do walki żołnierzami i w ciągu dwóch godzin straciła kolejnych 51 ludzi bezsensownie szturmując przez otwarte pole umocnienia wroga. W dodatku Butler ściągnął na swoją silną pozycję dwa działa z baterii Thomsona, które po prostu rozstrzeliwały kartaczami i szrapnelami[11] ludzi Merritta. Artylerzyści Thomsona zajmowali dosyć eksponowaną pozycję i dlatego ponosili poważne straty od ognia Spencerów oraz strzelców wyborowych. Stopniowo wszyscy artylerzyści i konie tej sekcji padli zabici lub ranni. Pozostali nie wytrzymali rosnących strat porzucili jedno działo i ukryli za domem Ogga. Ze strony Unii niezwykle celny ogień prowadziła bateria "D" por. Edwarda Willistona z 2. pułku artylerii wyposażona w nowoczesne, gwintowane działa. Szrapnele z tej baterii zabijały ukrytych za nasypem konfederatów, a ich celność podziwiał nawet przeciwnik. Za akcję w tym dniu Williston zarobił Medal of Honor w kwietniu 1892 roku.
Było jasne, że dalsze ataki na umocnione pozycję konfederatów nie mają sensu. Do zapadnięcia zmierzchu Butler odparł sześć ataków sił Torberta. Ale jego straty rosły, zaczynało brakować amunicji. Największe straty ponosił 6. pułk z Karoliny Płd. Jego dowódca, wspomniany wyżej, kpt. Calhoun oczekiwał posiłków ze strony dywizji Fitza Lee i doczekał się widoku spienionych koni kawalerzystów z tej jednostki. Odsiecz nadeszła w samą porę.
Słońce już zachodziło, a walka przybierała na sile. Nasilony ogień z Enfieldów sprawiał na żołnierzach Torberta wrażenie, jak gdyby do akcji włączyły się świeże oddziały piechoty.
6. pułk z Pennsylwanii zajmował pozycje w rejonie domu Danne'a (na mapce z marszu Fitza Lee widnieje jako Danne's Store), a kpt. Frank Furness z kompanii "F" dowodził szwadronem na końcu linii federalnych. Młody architekt walczył od początku wojny w 6. pułku, nabierał doświadczenia w sztabie gen. Stonemana i świetnie spisał się pod Gettysburgiem. Ale to 12 czerwca 1864 roku był jego wielkim i najważniejszym dniem. Furness i kpt. Robert Mitchell otrzymali meldunek, że wysuniętym oddziałom ich pułku ulokowanym w pobliżu farmy Danne'a brakuje amunicji. Konfederaci zajmowali dom Danne'a i pennsylwańczykom groziło wzięcie do niewoli z chwilą wyczerpania się posiadanych zasobów amunicji do Spencerów. Aby tam dotrzeć trzeba by pokonać otwartą przestrzeń łąki, którą podoficer niosący meldunek pokonał czołgając się w trawie. Furness natychmiast chwycił skrzynkę amunicji i ulokował ją sobie na głowie, to samo na jego prośbę uczynił Mitchell. Obaj ruszyli biegiem przez łąkę śmierci i udało im się pod gwałtownym ostrzałem dostarczyć amunicję żołnierzom, co pozwoliło utrzymać tą ważną pozycję aż do zmierzchu. Droga powrotna była dla obu oficerów jeszcze trudniejsza, gdyż wszyscy niemal ludzi Butlera strzelali właśnie do nich. Za ten wyczyn Furness otrzymał Medal of Honor w 1899 roku, jako jedyny architekt walczący w wojnie domowej. Jego pułk stracił w to niedzielne popołudnie 6 zabitych, 26 rannych i 4 wziętych do niewoli. Szer. John Baynes poprzednio ranny w prawą nogę tym razem otrzymał postrzał w lewą. Obok 6. pułku walczyli dragoni nowojorscy. Jeden z nich szer. George Stockweather z kompanii "F" dostał postrzał w twarz. Kula z karabinu Enfield wybiła mu zęby, zniszczyła lewe ucho i wyszła z tyłu szyi zostawiając wielką ranę wylotową. Jego koledzy sądzili, że Stockweather jest martwy, ale gdy wycofywali się usłyszeli jego błagalną prośbę o nie pozostawianie go na łasce wroga. Nie było jednak możliwości zabrania rannego i dostał się on niewoli. Mimo okropnej rany przeżył i po pewnym czasie został w ramach wymiany zwolniony z Libby Prison.
I w końcu ruszył siódmy, ostatni atak na pozycje Butlera podczas którego federalni wdarli się w umocnienia i walczyli wręcz. Jednak i ta desperacka próba została odparta przez upartych południowych karolińczyków. Ostatni kontratak rebeliantów ruszył na prawą flankę Unii wspierany przez baterie Shoemakera tuż przez zmrokiem. Atakowały elementy brygady Lomaxa zaskakując kawalerzystów Merritta oraz baterię Willistone'a. Artylerzyści otworzyli ogień z bliska strzelając z kartaczy. 6. pułk z Nowego Jorku nie wytrzymał tego natarcia i rzucił się do ucieczki odsłaniając prawe skrzydło dywizji. W tej sytuacji koniecznością stał się odwrót na całej linii i tylko ciemności oraz trudny teren uratowały siły federalne od klęski. O 20.00 brygada Devina zajęła w miarę bezpieczną pozycję na wzgórzu, gdzie do 23.00 była ostrzeliwana przez artylerię konfederatów na szczęście na ogół niecelnie. Devin wystawił liczne patrole i czujki nieraz niebezpiecznie blisko linii przeciwnika. Ale była to konieczność, aby nie dać się ponownie zaskoczyć przeciwnikowi. To trudne zadanie wykonywali do świtu kawalerzyści z 6. pułku z Ohio, którzy nie brali udziału w walkach tego dnia. Nad ranem zastąpili ich żołnierze z 1. pułku z Maine.
Ostatnim oddziałem, który wycofał się w sposób uporządkowany z pola bitwy był 1. pułk kawalerii z Massachusetts z brygady Daviesa, który skutecznie osłaniał odwrót sił federalnych. Wielka, dwudniowa bitwa pod Trevilian Station dobiegła końca.
Teraz już główne zadanie Sheridana stało się niewykonalne. Gdzie znajdowała się armia Black Dave'a Huntera dowódca korpusu kawalerii nie wiedział. Amunicja i racje żywnościowe były na wyczerpaniu. Było wielu rannych oraz jeńców, których trzeba było dostarczyć do obozów. Rzesza zbiegłych niewolników też wymagała wykarmienia na czas odwrotu mimo, że opóźniali oni w znacznym stopniu marsz kolumny. Jego zdrowi żołnierze byli zmęczeniu dwudniowymi walkami. Podstawowym zadaniem Sheridana stało się więc precyzyjne zaplanowanie odwrotu, wytyczenie jego trasy na mapie i wydanie odpowiednich rozkazów. Wiadomo było, że okoliczni mieszkańcy nie posiadają zbyt wiele zapasów, a w dodatku są wrogo nastawieni do konnicy federalnej. Jaka zatem była skala tych trudności? Blisko 500 wziętych do niewoli rebeliantów. Tzw. "kontrabandy" czyli zbiegłych niewolników było ok. dwóch tysięcy Setka własnych rannych i drugie tyle rannych konfederatów, którzy po selekcji nie nadawali się do transportu i trzeba było ich zostawić pod opieką swoich lekarzy wojskowych w trzech zaopatrzonych we wszystko co potrzebne szpitalach polowych. Lekarze ci po wykonaniu swego zadania powędrują do Libby Prison lub do obozu w Anderonville. Nie wszyscy z tego piekła powrócą do swoich bliskich. A szpitale i ranni natychmiast po odejściu kawalerii Unii zostaną doszczętnie obrabowane przez rebeliantów powodując oburzenie nawet swoich własnych rannych oficerów.
Sheridan polecił rozpalić ogniska, aby stworzyć wrażenie że zamierza nocować w rejonie pola bitwy. Tymczasem ruszyła w drogę wielka kolumna taborów i pieszych. 1. pułk z Pennsylwanii strzegł prawej flanki korpusu i dostał się pod ostry ostrzał artyleryjski konfederatów. Także Williston wysunął do przodu jedno swoje działo i oddał 40 strzałów w kierunku pozycji wroga. Rebelianci gwałtownym wypadem omal nie zdobyli armaty, ale pociski kartaczy i zawodowi kawalerzyści Merritta skutecznie ostudzili te zamiary. Około północy główna kolumna sił federalnych prowadzona przez 1. pułk z Maine była już w ruchu. Maszerowano drogą Marquis do Clayton's Store w kierunku brodu Carpentera. W ariegardzie szedł 1. pułk z New Jersey, a kiedy ruszał nadchodził już świt. Pułk ten stoczył niewielką potyczkę z elementami z 7. pułku z Wirginii w pobliżu mostu Nelsona nad rzeką North Anna. Trzech wirginijczyków zostało lekko rannych, a jeden z nich odnotował w swoim dzienniku, że kula wygięła mu ostrogę. Z kolei patrol straży przedniej został zaatakowany z zasadzki przez silną grupę lokalnych partyzantów, który zranili dowódcę patrolu, a kilku kawalerzystów straciło swoje konie.
Postój kolumny federalne nastąpił na południowym brzegu rzeki North Anna zaledwie 8-11 km od pola bitwy. Ruszyły partie po furaż dla koni i żywność za ludzi, które trzeba było zabierać stosując mocno brutalne metody wobec wrogo nastawionej ludności. Miejscowa samoobrona była tak silna, że tylko kompanie lub szwadrony mogły skutecznie działać na tym terenie. Odpoczynek tej nocy był wszystkim bardzo potrzebny. Wielu żołnierzy zjadło swój pierwszy posiłek od 24 godzin i mogło się wyspać. Marsz korpusu Sheridana był z założenia powolny, aby jak najdłużej zatrzymać kawalerię konfederatów z dala od Armii Potomaku.
Dzień 13 czerwca był bardzo ważny dla walczących stron, gdyż zostały podjęte strategiczne decyzje. Grant rozpoczął wyścig Armii Potomaku do Petersburga, aby zdobyć ten ważny węzeł kolejowy i odciąć Richmond i armię gen. Lee od dostaw zaopatrzenia. Gen. Hunter wiedząc już o niepowodzeniu Sheridana postanowił zdobyć inną bazę zaopatrzenia Armii Północnej Wirginii oraz ważny węzeł kolejowy w Lynchburgu. Z jego danych wywiadowczych wynikało, że nie napotka tam większych sił Konfederacji. Aby temu zapobiec gen. Lee wysłał tam 2. korpus gen. Jubala Early'ego. Armia Potomaku 14 czerwca przekroczyła rzekę James i połączyła się z armią gen. Benjamina Butlera (Army of James) maszerując razem na Petersburg broniony stosunkowo słabymi siłami pod wodzą gen. P.G.T. Beauregarda. Ten dokonany sprawnie i w ukryciu manewr zawdzięczał Grant związaniu całej kawalerii Południa przez rajd Sheridana. W końcowym rezultacie świetny plan Granta nie powiódł się wskutek marnego wykonania i uporczywego oporu sił Beauregarda, który umożliwił nadejście posiłków i obsadzenie linii obronnych miasta. Ponieważ również Early zdołał obronić Lynchburg przed atakiem Huntera wojna przedłużyła się o całe dziesięć miesięcy. Taki był wymiar strategiczny działań militarnych w tych kluczowych dniach czerwca 1864 roku.
Pościg konfederatów za wycofującym się Sheridanem nie ruszył rankiem 13 czerwca. Południowcy byli wyczerpani dwudniowymi bojami, trzeba było zaopiekować się rannymi i pogrzebać poległych. Wypoczynku i odkarmienia wymagały też konie. Ruszył tylko rajd w kierunku Baltimore 250 ludzi z 1. pułku z Marylandu i 4 armatami z baterii Baltimore Light Artillery. Tą grupą bojową dowodził płk. Bradley Johnson. Miał on ściśle tajne zadanie do wykonania w ramach marszu 2. korpusu Early'ego
na Waszyngton. Konfederaci zamierzali bowiem uwolnić 17 tys. jeńców z Point Lookout, obozu leżącego u ujścia Potomaku. Uwolnieni rebelianci mieli zostać uzbrojeni bronią z opanowanych arsenałów federalnych i w ten sposób stanowiliby poważne wzmocnienie dla sił gen. Lee. Nic tego nie wyszło, a Bradley Johnson "wyróżnił się" jedynie spaleniem domu gubernatora Bradforda w pobliżu Baltimore [12].
Dopiero pod koniec dnia Hampton wyruszył za Sheridanem posuwając się wzdłuż południowego brzegi rzeki. Obserwował on ruchy wojsk federalnych i chronił linie kolejową oraz kanał przed dalsza destrukcją. Krytycy Sheridana zarzucali mu później, że nie dokonał właśnie tych zniszczeń i w rezultacie główne szlaki komunikacyjne Południa nie ucierpiały zbytnio. Pościg konfederatów nie był zbyt energiczny, gdyż cierpieli oni na takie same braki furażu i żywności, jak siły Unii. Nie było owsa dla koni, a jedynie koniczyna. Sheridan z brygadą Devina w awangardzie przeszedł 16 km i zatrzymał się 14 czerwca na nocleg w rejonie Shady Grove Church niedaleko tawerny Todda. Odnaleziony został tam major William Darlington, który został pozostawiony na polu bitwy o tą tawernę 7 maja jako śmiertelnie ranny. Po amputacji nogi opiekowała się nim miejscowa rodzina. Majora załadowano do ambulansu, ale oczywistym było, że już nie powróci do czynnej służby.
Dalszy marsz kolumny federalnej odbywał się pod znakiem braku przydziałowych racji żywnościowych, a idący za nimi konfederaci mogli jeszcze liczyć na ocalałe resztki chleba czy mleka od wdzięcznej za ochronę ludności. Kapelan nowojorskich dragonów wspominał, że żołnierze mieli pod dostatkiem mąki, szynek, boczku, kurczaków, miodu i innych produktów. Brakowało tylko czasu, aby spokojnie przygotować posiłek. Przy takiej skali rekwizycji niewiele pozostawało dla żołnierzy gen. Hamptona.
Siły Sheridana maszerowały do głównej bazy zaopatrzenia armii w White House Landing nad rzeką Pamunkey. 15 czerwca kolumna przechodziła przez pole bitwy pod Spotsylvania Court House. Widok był przygnębiający-ścięte kulami i pociskami drzewa, ślady szalejących pożarów i zwęglone zwłoki rannych. Także wiele nie pogrzebanych zwłok, a z płytkich, masowych grobów wystawały ręce, nogi i głowy.
W czwartek 16 czerwca wojsko Sheridana pokonało rekordowe 30 km maszerując przez Bowling Green i przekraczając rzekę Mattapony. Nocleg wypadł nad strumieniem Mattacocy i nie był on zbyt spokojny. Konfederaci już w czasie dnia atakowali ariegardę i dlatego na czas postoju przygotowano barykady i umocnienia oraz wzmocniono straże. Było kilka potyczek i próby kradzieży koni.
Także 16 czerwca Sheridan zdecydował się na kontakt z gen. Meade i wysłał w tym celu niewielki 22-osobowy oddziałek z 6. pułku kawalerii zawodowej w skład którego wchodzili: ppłk. John Howard, główny kwatermistrz, kpt. Thomas Moore ze sztabu Sheridana i Nathaniel Davidson, korespondent dziennika "New York Herald". Dowodził tym oddziałem por. Daniel Madden. Rankiem oddziałek przegalopował przez miasteczko Bowling Green i zapewnił sobie lokalnego przewodnika. W Newtown wzięto do niewoli rannego w krótkiej strzelaninie kapitana Garnetta. Zmierzał on do Richmond w ważną informacją, że gen. Meade przekroczył rzekę James i porzucił swoją główną bazę zaopatrzenia w White House Landing. Kolejni schwytani jeńcy potwierdzili zeznania kapitana i por. Madden uznał, że powinien wrócić i zapoznać Sheridana z tymi istotnymi informacjami.
Dowódca korpusu po zapoznaniu się z aktualną sytuacją wysłał cały 6. pułk kawalerii regularnej z kapitanem Irą Claflinem z misją dotarcia do sztabu Armii Potomaku. Razem z tym oddziałem ruszył w drogę major George Forsyth ze sztabu korpusu wioząc raport swego dowódcy dla gen. Meade. Kawalerzyści podążali północnym brzegiem rzeki Mattapony przez Newtown, Clarksville i Walkerton. W pobliżu tej ostatniej miejscowości awangarda pułku licząca 50 ludzi starła się z silnym oddziałem lokalnej partyzantki. Południowcy zaatakowali z zasadzki w momencie, gdy kawalerzyści przejeżdżali przez wąski mostek. Jeden żołnierz zginął, pozostali ostrzeliwując się wycofali się dołączając do swej jednostki. Oddział rebeliantów był jednak wyjątkowo liczny i pod tym względem miał przewagę nad oddziałem Unii. Kpt. Claflin wycofał się więc do Walkerton, gdzie napotkał czołowe oddziały Custera. W ryzykowną podróż łodzią ruszyli więc Forsythe, Howard i Davidson wspomagani przez dwóch żołnierzy zawodowych. W sobotę 18 czerwca w samo południe udało im się dotrzeć do White House Landing oddalonego o blisko 50 km. Z tej federalnej bazy udało się w końcu nawiązać telegraficzną łączność ze sztabem gen, Meade. Dzień wcześniej Sheridan dotarł do Walkerton i obozował na wielkiej plantacji położonej nad Pamunkey. Marsz kolumny federalnej był ciężki z powodu upału i tumanów kurzu. Konie padały w tempie jeden na każdy kilometr przebytej drogi. Rebelianci cały czas śledzili ruchy kawalerii Unii i atakowali przy każdej nadarzającej się okazji. Nocna służba patrolowa dla Charlesa Williamsa z kompanii "D" 9. pułku z Nowego Jorku skończyła się ciężkim postrzałem w wyniku którego zmarł on 5 lipca.
Również 17 czerwca gen. Lee przekazał Hamptonowi wiadomość o ruchach Armii Potomaku, która przekroczyła rzekę James w marszu na Petersburg. Do Hamptona miała dołączyć brygada gen. Chamblissa z dywizji Rooneya Lee, a także samodzielna brygada kawalerii, którą dowodził płk. Martin Gary. Tak wzmocniony Hampton miał za zadanie rozbić siły Sheridana, a także zaatakować bazę zaopatrzenia Armii Potomaku w White House Landing. Oczekiwało tam na wygłodniałe konie 795 tys. funtów owsa oraz 370 tys. funtów siana, a także racje żywnościowe i amunicja dla żołnierzy. Dywizja gen. Gregga otrzymała za zadanie doprowadzenie długiej kolumny wozów korpusu, ambulansów oraz jeńców do tej bazy. Każdy zdolny do noszenia broni Południowiec miał zostać aresztowany. Po drodze palono młyny i niszczono własność rządową Konfederacji.
W nocy 19 czerwca Grant nakazał Sheridanowi pozostać w White House, ale zanim ten dotarł do tego celu baza została zaatakowana przez rebeliantów. Ochronę White House Landing stanowiły dwie kanonierki patrolujące rzekę York, pułk piechoty złożony z Murzynów oraz rekonwalescenci i inwalidzi. Niezbyt imponujące siły, gdyż do ataku na bazę przygotowywali się już Południowi Karolińczycy Butlera. Jak wspominał kpt. Mulligan jego pułk liczył ledwie setkę zdolnych do walki ludzi, ale brygada była nadal groźna i zdeterminowana, gdyż wszyscy zdawali sobie sprawę z tego, jak bogate łupy czekają na nich w White House Landing.
O świcie 20 czerwca ludzie Butlera wzięli z zaskoczenia wysunięty posterunek wartowniczy piechoty federalnej. Butler zamierzał rzucić 5. pułk z Karoliny Południowej do ataku na bazę, ale kurier od Hamptona wstrzymał to improwizowane natarcie. Ważniejszym celem była przeprawa pontonowa przez Pamunkey, która był pełna wozów i ambulansów Sheridana. Bateria Chewa doskonale usytuowana na wzgórzu nad przeprawą otworzyła ogień z trzech sześcio-funtowych armat. W odpowiedzi zagrzmiało 12 dwudziesto-funtowtych Parrotów, a chwile potem potężne działa artylerii okrętowej. Kiedy jeden z takich 150-funtowych[13] pocisków celnie trafił przestała istnieć jedna sekcja z baterii Harta. Ludzie, konie i działa pofrunęły każde w innym kierunku.
Hampton przerwał ostrzał bazy i przeprawy przez rzekę po to tylko, aby po otrzymaniu znaczących posiłków zaatakować następnego dnia. Wymarsz zaplanowano na 2.00 nad ranem, co nie zachwyciło wyczerpanych żołnierzy walczących nieprzerwanie od bitwy o Trevilian Station. Do White House Landing dotarł już korpus Sheridana, a kawalerzystów ucieszył widok flagi Unii oraz wielkiego konwoju wozow transportu z wszelkimi możliwymi zapasami. Dokładnie 20 czerwca dowodzenie bazą objął generał George Getty, który przejął obowiązki z rąk poprzedniego komendanta generała Johna Abercrombie, który był jednym z najstarszych oficerów w czynnej służbie ze stażem w armii od ukończenia West Point w 1822 roku. Nie dane było zmęczonych walką kawalerzystom zbyt długo odpocząć, gdyż wróg był zawsze blisko i atakował przy każdej nadarzającej się okazji.
Rozkazy Granta były jasne. Likwidacja bazy zaopatrzenia w White House Landing i wysłanie jej garnizonu do Waszyngtonu drogą wodną.
Sheridan miał się udać do Deep Bottom nad rzeką James, gdzie miał się przeprawić po moście pontonowym i dotrzeć do City Point.
Tam nastąpić miało długo oczekiwane połączenie z Armią Potomaku. Obie dywizje ruszyły o świcie 21 czerwca przekraczając Pamunkey po starym moście kolejowym w warunkach gęstej mgły. Spieszona dywizja Gregga skierowała się na Tunstall Station, a konna brygada Custera do Baltimore Cross Roads. Siły Hamptona wycofały się na wzgórza dominujące nad doliną rzeki, ale i oni ruszyli o świcie w poszukiwaniu przeciwnika. Brygady Devina i Custera rozpoczęły walkę, a pułki regularne pozostawały w odwodzie gen. Torberta.
Devin nacierał i spychał rebeliantów w kierunku historycznego kościoła św. Piotra, gdyż to tam George Washington brał ślub. I z tego miejsca konfederaci zostali wkrótce wyparci. Devin zamierzał atakować dalej, ale rozkaz dowódcy dywizji zatrzymał go na zajętych pozycjach. Tego dnia walczyło pięć brygad Sheridana i każda odniosła lokalny sukces. Przeciwnik wycofał się za Black Creek w rejon Tunstall Station. W tym dniu Grant wydał rozkazy dla 3. dywizji Wilsona wspomaganego przez brygadę gen. Augusta Kautza, aby wyruszyli razem w celu zniszczenia linii zaopatrzenia dla Petersburga. Rajd też rozpoczął się następnego dnia, ale nie będzie on analizowany w ramach tego artykułu.
W nocy Hampton wycofał się przechodząc Chickahominy mostem Bottom. Generał pragnął zapewnić sobie wsparcie piechoty w decydującym ataku na siły federalne. W ostatnich starciach rebelianci stracili ponad 30 ludzi, a większość była wyczerpana walkami. Tak więc 22 czerwca był ogólnie dniem wypoczynku dla konfederatów. Kiedy jednak Fitz Lee dowiedział się o marszu Sheridana z White House Landing w kierunku mostu Forge poderwał swoich ludzi o 1.00 w nocy do marszu przez White Oak Swamp, Nances' Shop do Samaria Church. Rankiem 23 czerwca Torbert zabezpieczył przeprawę na James przez most Jonesa i w tym kierunku ruszył Sheridan wraz z wielkim konwojem ponad 900 wozów zaopatrzenia swojego korpusu oraz tych z White House Landing, których nie można było ewakuować drogą wodną. Ten długi wąż ciągnionych przez muły i konie pojazdów rozciągał się na przestrzeni od 7 do 15 km w zależności od warunków terenowych i pogody. Trudne zadanie dla wyczerpanych walkami dwóch dywizji federalnych. Jaką trasę przejazdu wybrać dla konwoju? Jak rozmieścić poszczególne pułki, aby mogły prowadzić aktywną i skuteczną ochronę taborów?
Po uważnym przestudiowaniu map Sheridan zdecydował, że przekroczy Chickahominy w Providence Forge idąc przez New Kent Court House. Nie wiadomo było tylko, czy istnieje droga nadająca się do przejazdu tak wielkiej ilości obciążonych wozów. Na posiadanych przez sztab mapach żadna taka droga nie była zaznaczona. Dowódca dywizji znał jednak większość planowanej trasy ze swego majowego rajdu na Richmond i na tym doświadczeniu oparł swoją ostateczną decyzję. Na rozpoznanie wyruszył gen. Getty wraz z oficerem sztabu korpusu. Na miejscową ludność nie można było liczyć. Kent C.H. był w tym czasie wsią kompletnie opustoszałą, jeśli nie liczyć zdziczałych psów. Mimo tych obaw rozpoznanie odkryło dobrą, drewnianą drogę wiodąca do przeprawy, a kawaleria federalna mogła poruszać się drogą równoległą chroniąc flankę konwoju. Brygada Devina stanowiła straż tylną całego ugrupowania.
Konfederaci ruszyli przekroczyli Chickahominy po moście Bottoms i maszerowali południowym brzegiem tej rzeki, aby przechwycić most Jonesa. Na podejściu do mostu rozgorzały walki, w których dzielnie spisały się dwa pułki czarnoskórych żołnierzy oraz 13. pułk spieszonej kawalerii z Ohio dowodzone przez gen. Getty'ego. Dalszy marsz rebeliantów w kierunku Charles C.H. i kolejne potyczki z patrolami Sheridana. Tylna straż sił federalnych zaatakowała brygada Chamblissa w pobliżu kościoła Samaria (St. Mary's Church). I to właśnie tutaj w potwornym upale miała rozegrać się niezwykle zacięta walka, której stawką było rozbicie sił federalnych i zagarnięcia konwoju. Narazie żołnierze Devina walczyli z Chamblissem i w końcu udało się im odeprzeć atak. Do kontrataku ruszył 4. pułk z Nowego Jorku i 17. pułk z Pennsylwanii. Brygadę Devina wspierało sześć kompanii kolorowych żołnierzy piechoty. W tej potyczce por. James Pollard stracił nogę, a jak pamiętamy to on przyczynił się do schwytania jednonogiego Dahlgrena[14] w czasie rajdu Kilpatricka na Richmond. Devin stracił sześciu zabitych i dziewięciu rannych ludzi. Od schwytany jeńców uzyskano informację, że zbliża się cały korpus kawalerii Konfederacji.
Rano 24 czerwca do Hamptona dołączyła samodzielna brygada kawalerii gen. Gary'ego (zwanego też "Bald Eagle") w skład której wchodził Legion Hamptona, 7. pułk z Karoliny Płd. oraz 24. pułk z Wirginii. Brygada była wydzielona z korpusu kawalerii z uwagi na jej włączenie w system obrony stolicy Konfederacji. Posiłki wypoczętych i dobrze uzbrojonych żołnierzy z tej brygady były bardzo potrzebne wyczerpanym bojami dywizjom Fitza Lee i Hamptona. Po przybyciu Gary'ego Hampton wysłał brygadę Lomaxa w kierunku konwoju, ale jego atak był bezskuteczny. 9. pułk z Nowego Jorku szarżował przez ponad dwa kilometry zmuszając Lomaxa to wycofania się za strumień Herring. Wściekły dowódca brygady bezsilnie obserwował, jak bogaty łup odjeżdża mu w siną dal. Nie pozostało mu nic innego, jak przygotować prowizoryczne umocnienia i pozostać w tym miejscu do następnego rana.
Hampton planował uderzenie silami sześciu brygad, a miał przeciwko sobie w rejonie kościoła Samaria jedynie 2. dywizję gen. Gregga. Samotną i pozbawiona wsparcia. Sztab konfederatów został ulokowany w domu Philipsa w pobliżu kościoła Salem. Rozmieszczenie poszczególnych brygad oraz rezerwę taktyczna pokazuje zał. mapka. Samodzielna brygada wykonała flankujący marsz i wyszła na prawe skrzydło Gregga. Pod względem liczebności konfederaci dwukrotnie przewyższali żołnierzy federalnych. Co prawda dywizja Torberta była kilka kilometrów dalej w pobliżu Charles City Court House, ale Gregg zdawał sobie sprawę z faktu, że nie będzie mógł liczyć na wsparcie z tej strony. Walki rozpoczął 6. pułk z Ohio, który ścierał się z patrolami wroga na polach na zachód od kościółka. Potem ruszył 8. pułk z Pennsylwanii i szwadron z 1. pułku z Maine przeganiając patrole rebeliantów.
Gen. Gregg ulokował brygadę swego kuzyna na północ od kościoła, a brygadę Devina na południe. Pozycję zajęły też baterie Randola i Dennisona. Przed sobą kawalerzyści mieli dosyć płaskie pola, a na tyłach gęsty las. Brak było oparcia na skrzydłach nie mówiąc już o odwodach. Utrzymanie tej pozycji było niezwykle ważne dla bezpiecznego dotarcia konwoju na drugi brzeg rzeki James. Rozkazy w tej sprawie przywiózł kurier ze sztabu Sheridana około 14.00. W tym czasie konwój stał w Wilcox's Landing oczekując na otwarcie drogi do Deep Bottom. Gregg w miarę możliwości okopał i umocnił swoje pozycje wokół Samarii zdając sobie sprawę, że czeka go zacięta walka z przeważającymi siłami nieprzyjaciela. I atak ruszył krótko przed 15.00 początkowo pułkami samodzielnej brygady, a potem stopniowo do boju wchodziły pozostałe jednostki. Wickham i Gary atakowali prawe skrzydło bronione przez brygadę Davida Gregga. Atak Chamblissa mimo przełamania linii umocnień został odparty. Lewe skrzydło obrony federalnej atakował płk. Dulany ze swoją brygadą także przełamując linię umocnień. Padły rozkazy "na koń"!, zabrzmiały trąbki, sytuacja stała się niezwykle trudna.
Na niektórych odcinkach ataki rebeliantów zostały odparte, ale chwiały się oba skrzydła pod naporem zmasowanego ataku wszystkich brygad Hamptona. W odwrocie był już 1. pułk z Maine, jego dowódca płk. Charles Smith ranny stracił konia. Ta sama kula, która raniła go w nogę zabiła jego konia. Mimo to zebrał ponownie swoich ludzi i odparł trzy ataki wroga zanim ostatecznie musiał się wycofać w uporządkowanym szyku. Za tą akcję pułkownik, który w cywilu był nauczycielem, awansował do stopnia generała brygady ochotników, a w roku 1895 otrzymał Medal of Honor.
Wielką rolę w obronie odegrały dwie baterie federalne, każda po cztery lufy. Konfederaci z uwagi na ukształtowanie terenu nie mogli rozwinąć swoich dział i prowadzić z nich skutecznego ognia. Baterie ochraniał 1. pułk z Massachusetts, ale kilka razy były one w niebezpieczeństwie. W pewnym momencie płk. Pennock Huey wezwał swój 8. pułk z Pennsylvanii na konie i szybką szarżą uratował baterie Randola od przechwycenia przez rebeliantów. Po tej akcji pennsylwańczycy dalej walczyli spieszeni. 10. pułk z Nowego Jorku zajął pozycje obok kolegów z 6. pułku z Ohio. Siła ataku Hamptona już wkrótce zmusiła nowojorczyków do cofnięcia się na drugą linie obrony, gdzie okopali się na skraju pola. Mimo zaciętej obrony i tą pozycję musieli porzucić, aby po cofnięciu się o 120 metrów zająć naturalny rów odpływowy. Tam wykorzystali płot do budowy kolejnej, umocnionej pozycji. I takie działania były typowe w tej walce weteranów kawalerii. Przez ponad dwie godziny konfederaci to przełamywali linie obronne dywizji Gregga, to byli odrzucani w kontratakach do tyłu pod osłonę lasu. Niestety opisywanym tu nowojorczykom po odparciu kilku szturmów zaczęła się kończyć amunicja. I nie tylko im, ciągłe ataki przeważających sił konfederatów spowodowały szybkie zużycie posiadanej amunicji, odwrót wydawał się nieunikniony, dywizji groziło okrążenie i całkowite rozbicie. 10. pułk nowojorczyków wycofał się ostrzeliwując się z rzadka do lasu i dalej w kierunku Charles City. Na ich miejsce weszła inna jednostka, baterie Dennisona i Randola strzelały bez przerwy, opór żołnierzy federalnych był nadal twardy. 1. pułk kawalerii z Pennsylwanii ruszył do osłony baterii Dennisona. W samą porę, rebelianci byli już blisko. Dołączył do nich 6. pułk z Ohio, a ponieważ oba zajmowały stanowiska na wzgórzu mogły celnie razić stale nacierających konfederatów. W tym czasie bateria Randola była już w odwrocie, a więc i Dennison zaprzodkował działa i ruszył na wschód. Zanim jednak to nastąpiło wystrzelał cała posiadaną amunicję. Dowódca dywizji wycofywał już ambulanse z rannymi, konie oraz wozy zaopatrzenia. Inne jednostki cofały się nadal stawiając opór i prowadząc działania opóźniające, co w dość gęstym lesie było zadaniem łatwiejszym, aniżeli na otwartej przestrzeni. Odwrót odbywał się zatem bez paniki, tylko nieliczne oddziały uległy rozproszeniu. Kolejnym punktem oporu był rejon kościoła Hopewell, który stał na otwartej przestrzeni. Kawaleria federalna otworzyła tam tak gwałtowny ogień do ścigających ich rebeliantów, że musieli się oni cofnąć i przegrupować. Droga do Charles City C.H. była pełna jucznych mułów, koni, wozów, artylerii oraz konnych i pieszych uciekinierów. Potworny upał powodował, że wielu uciekinierów traciło siły i nie było w stanie poruszać się o własnych siłach, tym bardziej że wielu żołnierzy nie miało dostępu do wody od rana. Gen. Gregg pozostał w straży tylnej i starał się w miarę możliwości opanować sytuację. W pewnym momencie zsiadł z konia przy śmiertelnie rannym oficerze i omal sam nie dostał się do niewoli.
Po przybyciu do Charles City C.H. utworzony miejsca zbiórek, gdzie mieli się zgłaszać do swoich pułków spływający z drogi kawalerzyści. Trwało to niemal całą noc. Utworzony został także szpital polowy, aczkolwiek wielu rannych nie mogło zostać ewakuowanych z pola bitwy i dostali się oni do niewoli. Południowcy nie zaatakowali Charles City C.H. dlatego, że sami byli wyczerpani pościgiem, ale także w efekcie rajdu Richmond-Danville dywizji gen. Wilsona. Ważny też był element samo-zaopatrzenia. Swoim zwyczajem rebelianci obdzierali zabitych z mundurów, butów i broni itp. Postój nocny sił Konfederacji był w rejonie Salem Church.
Największe straty w tym boju poniósł 1. pułk z Maine, który ze stanu przed bitwą 260 żołnierzy stracił aż 10 oficerów (w tym dwóch najstarszych stopniem) i 56 żołnierzy zabitych, rannych i zaginionych, czyli 26% stanu. Hampton stracił ponad 200 ludzi, aczkolwiek w swoim pierwszym raporcie podał zupełnie niewiarygodne dane o 6 zabitych i 59 rannych. Wiadomo, że tylko brygada Wickhama straciła 40 zabitych, rannych i zaginionych, a w walce brało udział sześć brygad, czyli realne straty musiały być wyższe. Konfederaci atakowali przecież umocnione pozycje federalne idąc przez otwarte pole pod ogniem Spencerów i dwóch baterii artylerii konnej. Natomiast niemal rozbita 2. dywizja straciła 357 ludzi z pierwotnego stanu 2.147 żołnierzy, czyli 17% walczących zaledwie dwie godziny w tym dniu (nie licząc odwrotu oczywiście). Straty w zabitych były wysokie także dlatego, że rebelianci nie zawsze brali do niewoli rannych i uciekających żołnierzy w czasie pościgu. Udokumentowany jest przypadek, kiedy to w ataku na umocnienia federalne poległ młody porucznik Lucius Davis, syn dowódcy 10. pułku kawalerii z Wiginii z brygady Chamblissa. Wściekli wirginijczycy dopadli w pościgu tego żołnierza, który miał jakoby zabić porucznika. Mimo, że kawalerzysta odrzucił broń i chciał się poddać został bezlitośnie zastrzelony z przyłożenia karabinu do głowy.
Inną przyczyną tak wysokich strat była zaciętość walk. Szarżujący 2. pułk z Wirginii otoczył grupę kawalerzystów Unii, którzy schronili się w zabudowaniach pobliskiej farmy. Wezwani do poddania się otworzyli ogień i w rezultacie wszyscy zostali zabici lub ranni. Konfederaci w tym starciu stracili jedynie kpt. Tebbsa, na którego niewybuch pocisku artyleryjskiego spadł z drzewa i eksplodował urywając temu oficerowi głowę. Ta desperacka obrona pozwoliła pobliskiej sekcji artylerii zaprzodkować działa i bezpiecznie odjechać.
W czasie walk pod kościołem Samaria do sztabu gen. Granta dotarł ppłk. Ross Smith z 6. pułku kawalerii z Pennsylwanii z meldunkiem, że konwój wozów zaopatrzenia dotarł bezpiecznie do Wilcox's Warf na rzeką James. Oczekuje na rozkazy co do dokładnego miejsce przeprawy. 1. dywizja Torberta dotarła do Charles City C.H. około 16.00 wraz z konwojem. Z uwagi na bliskość wroga dywizja całą noc spędziła przy koniach w gotowości do walki. Natomiast Grant powiadomiony o porażce 2. dywizji wysłał rozkaz do gen. Butlera, aby ten oddelegował 1.000 do 1.500 żołnierzy piechoty do Douthat's Wharf wczesnym rankiem 25 czerwca do osłony przeprawy konwoju. W tym dniu, a była to sobota, rozpoczęła się długa przeprawa konwoju wozów kwatermistrzostwa armii oraz należących do korpusu kawalerii Sheridana. Późnym popołudniem przeprawiły się też dwie wymęczone dywizje kawalerii federalnej. Wcześniej żołnierze pobrali 5-dniowe racje żywnościowe i 2-dniowy furaż dla koni. Rebelianci obserwowali przeprawę, ale nie zdecydowali się na atak. Rejon ten był solidnie broniony, a konfederaci wyczerpani długotrwałym pościgiem i walkami. Przeprawy promowej broniły działa okrętowe, na pobliskim Malvern Hill były silne stanowiska artylerii. Na czas też dotarły wspomniane dwa pułki piechoty z Armii James. Dwutygodniowa epopeja kawalerii Sheridana dobiegła końca.
Kiedy ostatni wóz konwoju przekroczył James mały oddziałek z 6. pułku z Ohio udał się z ambulansem na pole bitwy pod kościołem Samaria w poszukiwaniu rannych. Udało im się odszukać kilku ciężko rannych kolegów i dostarczyć ich do szpitala polowego. Nadal było sucho i upalnie. Deszcz spadł następnego dnia 26 czerwca. W tym dniu Sheridan po raz pierwszy od dwóch tygodni zameldował się u gen. Meade. Otrzymał rozkaz udania się w okolice Petersburga i zajęcia pozycji wzdłuż drogi Petersburg-Jerusalem. Wypoczynek dwóch osłabionych brakiem koni i stratami w ludziach dywizji nie mógł trwać długo. Zagrożona była dywizja Wilsona.
A straty były rzeczywiście dotkliwe. W całym rajdzie Sheridan stracił 95 zabitych, 445 rannych i 410 zaginionych lub wziętych do niewoli. Czyli 955 żołnierzy ze stanu początkowego 9.286 tj. 10%. Pod Samarią gen. Gregg stracił dodatkowo 357 ludzi ze stanu początkowego 2.147 tj. aż 17%. Wybór tego miejsca na bitwę z przeważającymi siłami Południa byłby dobry z uwagi na ukształtowanie terenu, ale w sytuacji dwukrotnej przewagi liczebnej konfederatów okazał się fatalny w skutkach. Nie bez winy był też Sheridan, który nie wsparł 2. dywizji i nie wydał rozkazu zajęcia pozycji obronnych bliżej ochranianego konwoju np. w Wilson's Wharf, gdzie mogłaby dostać wsparcie piechoty Butlera i artylerii okrętowej. Odległość ok. 7 km była do pokonania tym bardziej, że Hampton dość długo zwlekał z rozpoczęciem ataku oczekując na koncentrację wszystkich swoich sił. Niestety tak się nie stało i 2. dywizja poniosła klęskę w tym boju mimo dobrze zorganizowanej i zaciętej obrony. Rzut oka na zamieszczoną tu mapkę wyjaśnia dlaczego tak być musiało.
W trzech bitwach w dniach 11, 12 i 24 czerwca korpus kawalerii stracił 14% swoich sił. Jeśli dodamy do tego ofiary mniejszych potyczek w czasie długiego, 19-dniowego marszu przez wrogie terytorium straty te wyniosą 20% zdolności bojowej. Niespotykanie wysoki procent, typowy raczej dla piechoty, a nie dla kawalerii. Nie do odrobienia były dotkliwe straty, które poniósł korpus oficerski. Sheridan stracił sześciu dowódców pułków oraz wielu oficerów niższego szczebla dowodzenia. Padło tysiące koni, większość z nich straż tylna dobijała, gdy wskutek upału i zmęczenie nie były w stanie iść dalej. Te straty oceniane są na 20% stanu początkowego. Mimo takich strat Sheridan nie osiągnął żadnego z wyznaczonych mu celów. Nie połączył się z Hunterem i co gorsze nie dokonał znaczącej destrukcji torów i mostów kolejowych na Virginia Central Railroad. Bitwa pod Trevilian Station mogła zadecydować o losach wojny, która mogła się zakończyć już jesienią 1864 roku. Gdyby Sheridan wygrał bitwę mógłby iść na Lynchburg nie napotykając praktycznie żadnego oporu. Mógłby też po drodze niszczyć linie kolejowe, mosty, kanały, magazyny i po prostu zagłodzić armię gen. Lee wraz z miastami-twierdzami Richmond i Petersburg.
Kiedy gen. Jubal Early wysłany w celu pobicia sił Huntera dotarł trzy dni po bitwie do Trevilian Station mógł powiadomić do gen. Lee, że tory i słupy telegrafu były tylko nieznacznie uszkodzone i zostały już naprawione. Jego armia załadowała się na wagony i bardzo szybko, gdyż już 16 czerwca dotarła do Lynchburga. Pojawienie się tam konfederatów tak wystraszyło gen. Huntera, że praktycznie bez walki wycofał się do Zachodniej Wirginii otwierając Early'emu wolną drogę przez dolinę Shenandoah na Waszyngton.
Gdyby Sheridan zniszczył tory i dalej operował w rejonie Charlottesville Early ruszyłby za nim w pościg, wysłał nawet meldunek do sztabu z prośbą o wyrażenie zgody na taką operację i marsz do Louisa C.H. Upadek Lynchburga byłby wówczas nieunikniony, a wojna z całą pewnością trwałaby krócej. Przypisywanie sobie zwycięstwa pod Trevilian Station przez Sheridana brzmi w tym kontekście jak ponury żart.`Można uznać, że w walkach 11 czerwca osiągnął lokalny sukces, ale potem mając dywizje Hamptona i Fitza Lee rozdzielone i częściowo pobite nie poszedł za ciosem, pozwolił konfederatom na wybudowanie silnych umocnień i połączenie swoich sił. Niezdolny do wykonania manewru oskrzydlającego Sheridan 12 czerwca bezsensownie atakował czołowo okopy rebeliantów ponosząc przy tym zupełnie niepotrzebne straty. Świadczy to o braku predyspozycji do dowodzenia dużymi formacjami kawalerii. Ten doskonały dowódca piechoty był raczej średnim dowódcą kawalerii. Miał jednak dar inspirowania swoich dowódców dywizji i brygad do wielkich czynów, a ludzie mu ufali. Torbert spisał się dobrze w pierwszym dniu bitwy, ale zawiódł następnego dnia. Poprowadził swoich ludzi do niewłaściwie skoordynowanych i chaotycznych ataków na bardzo silnie umocnione punkty oporu nieprzyjaciela. Dowódca ten nie miał żadnego planu wygrania tej bitwy, a jedyne co potrafił to beznadziejne walenie głową w tzw. "Krwawy Narożnik" (Bloody Angle) Butlera, co nie mogło skończyć się powodzeniem. Lepiej spisał się gen. David Gregg. To atak brygady jego kuzyna Irvina Gregga zmusił Hamptona do oddania bronionej z uporem Trevilian Station. Pod Samaria Church jego ludzie walczyli z największym poświęceniem chroniąc Sheridana przed oskrzydleniem oraz przed utratą blisko tysiąca wozów zaopatrzenia armii i korpusu. Za swoją postawę w tych walkach Gregg otrzymał w sierpniu awans do stopnia generała majora ochotników.
Nie najlepiej spisał się gen. Custer dość lekkomyślnie atakując tabory Hamptona. Został okrążony i omal nie doprowadził do rozbicia całej swojej brygady. Stracił 22% swoich ludzi i jego brygada już nigdy nie odzyskała swej dawnej zdolności bojowej. Straty miczygańczyków wyniosły 43% ogółu strat korpusu pod Trevilian Station. Znacznie lepiej spisały się brygady Devina i Daviesa i błędem Torberta było niepełne wykorzystanie w drugim dniu bitwy kawalerzystów Devina. Na najwyższe oceny zasłużyła brygada artylerii konnej, która we wszystkich bitwach spisywała się perfekcyjnie. Nie zmienia to faktu, że kawaleria federalna poniosła w czerwcu 1864 kilka dotkliwych porażek, a czary goryczy dopełniło rozbicie dywizji Wilsona i Kautza pod Reams Station 29 czerwca.
Zwycięstwa te to niewątpliwa zasługa doskonałego dowodzenia gen. Hamptona, który wyrósł na prawdziwego następcę poległego niedawno Jeba Stuarta. Teraz to on stał uosobieniem odwagi i niezłomnego ducha oporu walczącego o swoją- i tak już przegraną sprawę- Południa. Tyle splendoru ile zyskał Hampton stracił Fitz Lee. To on pozwolił Custerowi wyjść na tyły brygad Butlera i Wrigtha, a przez cały czas pod Trevilian Station walczył de facto pod rozkazami Hamptona. Mimo mistrzowskiego dowodzenia Hamptona konfederaci ponieśli w tych bojach dotkliwe straty, które w warunkach Południa były nie do odrobienia. Pod Trevilian Station walczyło 6.700 żołnierzy, a straty wyniosły 813, w tym 59 zabitych i 268 rannych, co stanowiło 12% stanu. Padł jeden dowódca brygady i kilku dowódców pułków. Zdziesiątkowana została brygada Butlera z Karoliny Płd. 4. pułk liczył na początku czerwca 400 ludzi, a według stanu na 25 czerwca pozostało zdolnych do walki mniej niż 100 żołnierzy. Brygada Wrighta straciła 14% swego stanu, a jej 7. pułk z Georgii miał najwyższe straty sięgające 38% stanu. Dowódca tej jednostki ppłk. McAllister poległ, a pułk utracił zdolność bojową.
Najwyższe uznanie dla dowodzenia Hamptona wyraził gen. Lee w liście do prezydenta Konfederacji z 2 lipca. W rezultacie w sierpniu 1864 roku powierzono mu dowodzenie całym korpusem kawalerii Południa. Skończył się mało efektywny podział na trzy niezależne dywizje pod raczej symbolicznym dowództwem gen. Lee. Gen. Wade Hampton był jednym z najwybitniejszych dowódców kawalerii w całej historii wojny secesyjnej. Potrafił zmienić jej bieg i tym samym stał się symbolem zawsze zwycięskiego dowódcy. W tej fazie wojny kawaleria walczyła najczęściej jak piechota, a czasy efektownych szarż z szablami dużych jednostek konnych przeszły definitywnie do historii.
[1]-różne źródła nie są tu zgodne, ale wiadomo na pewno że zginął co najmniej jeden kawalerzysta. W monografii lansjerów z Pennsylwanii (zob. przypis 8 w poprzednim artykule) wspomina się o trzech eksplozjach "torped" z których jedna zabiła kilka koni z obsługi sztabu Sheridana i poważnie zagroziła samemu dowódcy.
[2]-pierwszy zewnętrzny pas obrony stolicy był w tym czasie nieobsadzony. Ciężka artyleria, piechota ściągnięta z Petersburga oraz lokalna milicja gęsto obsadziły drugi zewnętrzny pas obrony Richmond oraz ostatnie umocnienia przed miastem, czyli trzeci pas obrony.
[3]- był to istocie Old Meadow Bridge, mocno zniszczony i prawie całkowicie pozbawiony pokrycia z desek. Zob. na tej mapie.
[4]- gen. James Gordon zmarł w Richmond sześć dni po odniesieniu tej rany.
[5]- Rufus King junior (1838-1900) był synem zawodowego żołnierza gen. Rufusa Kinga. Sam zaczynał karierę w czasie wojny secesyjnej, jako prosty szeregowiec w szeregach nowojorskiej milicji. Dzięki poparciu ojca został porucznikiem w 4.pułku artylerii regularnej. Za akcję pod White Oak Swamp w czasie Bitwy Siedmiodniowej otrzymał w r. 1898 Medal of Honor.
[6]- przypomnijmy, że tekst tego oświadczenia brzmiał:"Przysięgam, że nie podniosę broni na Stany Zjednoczone, ani nie będę służył w żadnych jednostkach militarnych przeciwko temu krajowi występujących zanim nie zostanę prawnie zwolniony z tego zobowiązania tj. zanim nie zostanę wymieniony". /instrukcja gen. Winfielda Scotta z dn. 14 lipca 1861 r. dla gen. McClellana/. Dla oficerów tekst był nieco odmienny i zawierał frazę: " Dajemy nasze słowo honoru oficera i dżentelmena".Były też różne modyfikacje tego tekstu. W ostatniej fazie wojny całkowicie zaprzestano wymiany jeńców.
[7]-tak podaje Eric Wittenberg "Glory Enough for All-Sheridan second raid and Battle of Trevilian Station", str. 53, University of Nebraska Press Lincoln &London 2007 r.
[8]-początkowo była to grupa zwiadowców wybrana z batalionu kawalerii płk. Wade Hamptona. Później, gdy Hampton był już generałem
zwiadowców wybierano także z Prince William Cavalry oraz z pułków Północnej i Południowej Karoliny. Były to grupy 10-20 osobowe służące rozpoznaniu sił i dywersji na tyłach przeciwnika. Składy osobowe zob. tutaj.
[9]- ambrotyp, nazwa techniki fotograficznej wynalezionej w r. 1854 przez Jamesa Ambrose Cuttinga. Obraz pozytywowy powstawał na szklanej płycie.
[10]-zapytany wiele lat po wojnie ilu przeciwników zabił, generał Hampton odrzekł, że 2 szablą i 9 przy pomocy rewolweru, czyli łącznie 11. Tych pod Trevilian Station nie zaliczył jednak do tego rachunku, gdyż jak powiedział "oni uciekali". W tej samej walce Hampton i pewien porucznik Unii opróżnili z bliskiej odległości swoje magazynki strzelając do siebie i żaden z nich nie trafił co dobitnie wykazuje, jak trudno trafić z rewolweru przeciwnika jadąc konno. Wg Wittenberga-p. przypis 7. str. 139.
[11]- są to wbrew pozorom dwa różne rodzaje pocisków armatnich. Szrapnel został wynaleziony w r. 1803 przez Anglika H. Shrapnela.
W czasie wojny secesyjnej był też nazywany "case shot" lub "spherical case shot". Pocisk szrapnela był wypełniony ołowianymi kulkami, które z chwilą wybuchu rozsypywały się i raziły żołnierzy. Szrapnel miał przy tym znacznie większy zasięg od kartacza, gdyż do strzelania używano luf gwintowanych. Kartacz z kolei miał kształt okrągłej puszki wypełnionej żelaznymi lub ołowianymi odłamkami, które były osadzone w suchych trocinach. Kartacz (canister) rozpraszał swój ładunek natychmiast po opuszczeniu niegwintowanej lufy działa i dlatego miał efektywny zasięg do 90-180 metrów. Maksymalny znany zasięg w tym okresie mógł wynieść do 360 m.
[12]-Shelby Foote "Civil War. A Narrative", tom III, str.461.
[13]-był to prawdopodobnie pocisk z 12-calowego moździerza okrętowego. Unia używała także 13-calowych moździerzy zamontowanych na wzmocnionej platformie wagonu kolejowego, które mogły miotać pociski 200-funtowe. Ważyła ta zabawka o groźnej nazwie DYKTATOR prawie 8 ton i miała zasięg ok. 4 km. Używano tej straszliwej broni w czasie walk o Petersburg, ale był to w tym oblężeniu jeden moździerz, który wszedł do akcji 9 lipca 1864 i strzelał do września zużywając w tym czasie 218 szt. amunicji. Prekursor dział kolejowych znanych z I i II wojny światowej (najcięższym działem kolejowym z I wojny światowej była francuska haubica "Schneider Obusiers de 520 mm", największym działem kolejowym w ogóle była niemiecka konstrukcja używana w czasie II wojny światowej "Dora" o kalibrze 800 mm. "Dictator" miał kaliber 330 mm, czyli większy od używanych przez Niemców pod Warszawą w 1944 r. moździerzy kolejowych kaliber 210- 240 mm ).
[14]-zob. przypis 17.
Autor: Zbig Kurzawa-Penkalski
marzec-kwiecień 2009 r.
Wykorzystana literatura została podana w przypisach.
Portrety, ilustracje i zdjęcia-Library of Congress. Szczegółowe mapy bitwy (kolorowanie własne) z książki wym. w przypisie nr 7.