STRONA 2 (str. 5-15 oryginału)


na której opisano rozterki duchowe i cierpienia młodego Aleksandra związane z zakochaniem się od pierwszego wejrzenia w pięknej Agafii

Po mszy siadłem na bryczkę z Lewickim i pojechaliśmy do domu. Lewicki pytał po drodze i nareszcie mu wyjawiłem, ze mnie ogromnie się podobała jedna panna, nie trzeba było wiele opisywać, bo on dobrze ją znał i wtem zaczął się śmiać i powiedział że ona mieszka z matką i siostrą na ulicy Pod Łąką, córka jednego, który już nie żył i zostawił żonę i 2 córki. Nazwisko jego to Oleksiejew, starsza siostra Marysia, a młodsza Agafia, która właśnie była taka miła. Więc ja zacząłem prosić Lewickiego żeby mnie zaznajomił na co on się zgodził na następna niedzielę. Ten tydzień był dla mnie męczarnią nim się doczekałem niedzieli, w nocy z soboty na niedziele nie mogłem zasnąć. Wreszcie nastąpiła niedziela 22 czerwca, wstałem o 6-tej i wciąż myślałem, ze dziś zrobię wizytę u tej miłej osoby. Najpierw ubrałem sie w odświętne ubranie, napryskałem się perfumą i wyszedłem pospacerować po świeżym powietrzu, a raczej trochę pomarzyć o tej piękności. Poranek był cudny, blask słońca odbijał się w brylantowych kroplach rosy, ptaszki gdzieś w krzaczkach nuciły poranne piosenki i melodia napełniła cały ogród.
Wtem usłyszałem ciężkie stąpanie i spostrzegłem idącego człowieka, który prosił, ażeby przyjść na herbatę. Wyszedłem tylną furtką z ogrodu i prosto przez kuchnie do pokoju, gdzie zastałem ojca, matkę, siostrę i Lewickiego. O godz. 10-tej pojechaliśmy do kościoła, ale na próżno szukałem wzrokiem nieznajomej, nigdzie jej nie było. Po nabożeństwie niecierpliwie wychodzę z kościoła i jedziemy na obiad. Wcale bez apetytu jadłem obiad i niecierpliwie czekałem 5-tej godziny w której mieliśmy wyjść.
Nareszcie wybiła godzina, nie daje spokoju Lewickiemu, aby się prędzej zbierał. Rodzina moja nic nie wie, idziemy z Lewickim i umawiamy się, jak ma mnie zarekomendować. Weszliśmy do 1-szego pokoju, nikogo nie było, tylko się zjawił jakiś człowiek i powiedział, że wszyscy są w domu w drugim pokoju. Powiesiliśmy palta, naprzód poszedł Lewicki, jak tylko otworzył drzwi zaraz poznałem miłą istotę. Lewicki przedstawił mnie matce, a potem p. Marysi, a potem p. Agafii, przyjęli nas bardzo uprzejmie. Po chwili nawiązałem rozmowę z p. Agafią i ona miło mi się pokazała kiedy z nią długo rozmawiałem przez zapomnienie, że to 1-sza wizyta. Wtem dało się słyszeć bicie zegara, była już 10-ta godzina, Lewicki podchodzi i mówi, że pora ruszyć do domu. Ach, lepiej bym usłyszał piorun niż te słowa, kiedy mi było trudno oderwać oczu od niej, ale trudno, musiałem się zbierać, pożegnaliśmy wszystkich, a ja byłem kontent kiedy matka powiedziała: "proszę bywać u nas częściej". Droga Agafia także powtórzyła: "proszę o nas panie Niewiarowicz nie zapomnieć", więc ja w duchu pomyślałem, że nie zapomnę do grobu Ciebie, moja Agafio. Wyszliśmy na ulicę, Lewicki mówi-słuchaj Aleksandrze widzę po tobie żeś się ogromnie zakochał w Agafii- i nie mogłem tego ukryć, tylko się obawiałem żeby Rodzice się nie dowiedzieli, bo Ojciec nazywał mnie jeszcze młokosem[1] i nie chciał, abym wdawał się w romanse. Trudno jednak nie kochać, kiedy pokochałem, prawda że to była 1-sza moja miłość w życiu.
Od pierwszej wizyty z Lewickim zacząłem uczęszczać coraz częściej, sam 4-ry razy na tydzień, a z każdym dniem elektryczna miłość z pełną wzajemnością narastała. Doświadczyłem od niej, że nie mniej mnie ona kochała, jak ja ją. Ach, jak to miło było, kiedy odczytywałem jej listy pisane ku mnie, które do dziś uroczyście chowam. I tak nasza wzajemność coraz mocniej się uplatała w wieniec gorącej miłości prawie przez cały rok. I dziś stoi mi w oczach miła miejscowość, gdzie moja miła Agafia spędzała lata. Domek ich stał nieco za miastem, oddzielony od innych domów.
Ale czyż mogłem pomyśleć, aby miła Agafia była na zawsze moja? Nie mogłem tego pomyśleć, bo gdy Ojciec się dowiedział, że ja bywam u miłej Agafii, a najwięcej kiedy się dowiedział, że ja ją szaleńczo kocham, więc uroczyście, stanowczo zakazał mi u niej bywać. Och, jak to było boleśnie słyszeć te słowa-nigdy u niej nie bywać- czyż mogłem ja ją zapomnieć?. O-nigdy!
Dlatego w czasie zabronionym musiałem się widywać skrycie ze swą najmilszą istotą. Ale niestety i o tym się ojciec dowiedział, że się wykradam z domu w noc, za co otrzymałem gorzkie wymówki. Musieliśmy skrycie wyznaczać miejsca naszego widzenia, jednym słowem w domu mnie nazywali obłąkanym i rzeczywiście moje serce nie miało chwili wesołej, zawsze chodziłem posępny i zadumany, myśl o niej na jedną chwilę mnie nie opuszczała.
1871-LOVE

Następna


[1]-Aleksander miał w tym czasie 17 i pół roku